220322
Parę dni temu przeczytałem w pewnym serwisie informacyjnym taką
notatkę:
>>Human Rights Watch wezwało Ukrainę do zaprzestania
publikacji zdjęć i nagrań pojmanych Rosjan, gdyż „łamie to ich
prawa”. <<
Zapytałem Google o tę organizację, oto krótka notka o niej:
>>Głównymi celami Human
Rights Watch jest: dbanie o powszechną sprawiedliwość oraz
zaprzestanie łamania praw człowieka. Szczególny nacisk położony
jest na ochronę praw kobiet i dzieci. Zadaniem HRW
jest też likwidacja cenzury na różnych płaszczyznach, by
zapewnić każdemu możliwość przedstawiania własnych poglądów.<<
Każdy z nas wie, co się dzieje w Ukrainie i co tam wyczynia armia
agresora, ile mordów i niegodziwości ma na sumieniu Rosja (czy rząd
tego kraju ma sumienie?) może warto byłoby i tej organizacji
zapoznać się z odpowiednimi informacjami, bo te ich wezwanie brzmi
jakby trochę dziwne – delikatnie mówiąc.
Przypomina mi się tutaj historia opisana przez Parandowskiego. Otóż
krótko po wojnie był w Szwecji na zjeździe pisarzy. Pytano go o
doświadczenia wojenne, opowiadając zauważył, że nie bardzo mu
wierzono; coś takiego jak Treblinka było dla nich niewyobrażalne.
Pokazał więc zebranym okupacyjny dokument tożsamości, kenkartę z
odciskami palców. Właśnie ta karta uczyniła na Szwedach
największe negatywne wrażenie z całej opowieści o okupacji i
wojnie. Byli zaszokowani zmuszaniem ludzi do robienia odcisków
palców!
Otóż ludzie z Human Rights Watch wydają się tacy, jak tamci
Szwedzi.
Tylko patrzeć, jak pewni aktywiści poruszą inną bardzo ważną
kwestię dotyczącą praw człowieka, mianowicie brak toalet dla
trzeciej płci.
* * *
O jakże (nie) słusznym podziale
słów kilka.
Ten jest opisany w książce
„Kiedy Harry stał się Sally” R.T. Andersona; to wytyczne rządu
federalnego USA z czasów Obamy:
Dostęp do damskich toalet i szatni mają osoby płci żeńskiej i
tożsamości płciowej żeńskiej lub męskiej, oraz biologiczni
mężczyźni uważający się za kobiety. Natomiast mężczyznom
identyfikującym się jako mężczyźni wstęp jest zabroniony.
Do męskich szatni i pryszniców
mogą wchodzić osobnicy płci męskiej identyfikujący się jako
mężczyźni lub kobiety, oraz osoby płci żeńskiej uznające się
za mężczyzn. Nie można korzystać z tych toalet osobom płci
żeńskiej i takiej tożsamości płciowej.
Ja wiem, że w pierwszym czytaniu wydaje się to trudne, ale wymóg
bycia nowoczesnym nakazuje zakucie tych podziałów. Można też
nosić przy sobie karteluszkę ze ściągawką, ale w przypadku
naprawdę pilnej potrzeby lub kolejki do kabin, zalecałbym inny
sposób: niech mężczyźni mówią, że czują się kobietami, a
kobiety, że są mężczyznami, bo wtedy mogą legalnie korzystać z
dowolnej toalety.
Żeby nie było, że zmyślam: w książce te informacje są na
stronie 249, a na końcu książki jest podany adres źródła.
Zmienię temat, bo dorobek umysłowy niektórych ludzi budzi niewesołe myśli o przyszłości naszego gatunku.
Może parę zdań o polszczyźnie.
Nierzadko słyszę w wypowiedziach wyrażenia „w związku z
powyższym” albo „jak powiedziałem wyżej”. Brzmią śmiesznie
i są nieprawidłowe, ponieważ można je używać wyłącznie w
wypowiedziach zapisanych; tylko tam mają sens.
Coraz więcej widzę dziwnych skrótów, zwłaszcza w tekstach
wiadomości. Kiedyś też były, ale niewiele i na ogół znane, jak
PKP, PKS, NBP. Teraz codziennie jestem zaskakiwany skrótami nic mi
nie mówiącymi, a używanymi tak, jakby ich znaczenie było
powszechnie znane. Ot, wywiad z lekarzem w TV, a na dole ekrany
podpis: prezes PPS – no i wszystko… niejasne. Kolejny przykład:
CEO. To oczywiście skrót angielski, od Chief Executive Officer,
czyli szef firmy mający stanowisko dyrektora czy prezesa zarządu.
Spotkałem już ten skrót przed nazwiskami Polaków szefującym
polskim firmom z Polsce. W bankach natomiast można spotkać panie
mające stanowisko oficera – efekt bzdurnego, bo dosłownego
tłumaczenia z angielskiego. W tym języku oficer to także
funkcjonariusz w sensie, jak się zorientowałem, bom nie fachowiec
od języka, osoby pełniącej funkcję. U nas to słowo ma jedno
znaczenie: oficerem jest żołnierz mający wyższy stopień
wojskowy, mianowicie od podporucznika wzwyż, i dlatego nazywanie
oficerem babki od papierów w banku jest po prostu śmieszne.
Do lamusa odchodzą procenty jako nazwa przestarzała i niemodna.
Teraz są punkty procentowe. Znaczą dokładnie to samo, ale
przyznacie chyba, że brzmią bardzo profesjonalnie. Pojawiają się
też skróty „pp”, no bo skoro procenty są w lamusie, a punkty
procentowe mają tak dużo liter, to racjonalnym jest skrócenie
dłużyzny.
A znak %? Jest taki oklepany, taki zwykły, że aż wstyd go używać.
Zapisał: oficer Krzysztof Gdula. W końcu jakąś tam funkcję
pełnię, więc stanowisko oficera mi się należy jak psu buda, mimo
nadania mi kiedyś przez wojsko jedynie stopnia starszego szeregowca.
Program.
Audycja radiowa czy telewizyjna jest teraz programem, a dla odmiany
program komputerowy zyskał miano aplikacji. Zapewne dlatego
„aplikowanie” jest złożeniem podania o pracę, wyszywaniem
ozdób na ubraniu, albo dozowaniem lub podawaniem czegoś. Logiczne,
prawda?
Nasi politycy ostatnio nie mówią o swojej niewiedzy, mówią o
braku wiedzy na określony temat. Nie powiedzą „nie wiem”, mówią
„nie mam informacji”. Od razu wydają się mądrzejsi!
Słowa przeżywają okresy wielkiej popularności, później bywają
zapominane albo ich używanie staje się unormowane. Najczęściej te
modne wypierają wszystkie inne o podobnym znaczeniu. Tak jest, na
przykład, na blogach poświęconych inwestowaniu ze słowem
„dywersyfikacja”, nadużywanym do znudzenia, a wszędzie i od
dawna ze słowem „opcja”. Od paru tygodni nasi politycy i
dziennikarze moją swojego nowego ulubieńca: flanka. W domyślę:
wschodnia flanka NATO.
Cytat
ze słownika PWN:
1. «w dawnym wojsku: skrzydło ugrupowania bojowego»
2.
«bok narożnika twierdzy lub narożna wieża twierdzy»
3.
przen. «położona z boku część jakiegoś obszaru albo strefy
czyichś wpływów»
Dobrze, niech będzie słowo wojskowe, skoro NATO jest organizacją
obronną, więc ściśle z wojskowością związaną, chociaż armią
nie jest, ale czy
nie można chociaż czasami urozmaicić wypowiedzi, mówiąc na
przykład o wschodnich granicach czy
rubieżach NATO?
Chyba nie można, skoro wszyscy i wszędzie mówią o flance.
* * *
Dla urozmaicenia opiszę przygodę z pracy; będzie to jednocześnie
zagadka dla dociekliwych.
Miałem zbudować kiosk
sterowniczy w formie sześciokąta o podanej szerokości boku. Hmm,
ale jak zrobić, żeby sześciokąt był foremny, czyli żeby kiosk
nie był zwichrowany? Sposób nasuwa się od razu: wpisać go w
okrąg. Dobrze, ale jaką ma mieć średnicę ten okrąg i jak go
podzielić na sześć równych części? Wpadłem na genialny pomysł
zapytania się Google o odpowiednie wzory. Były, a jakże! Właściwie
nie było ich nigdzie, na żadnej stronie, ponieważ… nie są
potrzebne.
Moje pytanie brzmi: dlaczego w
omawianym przypadku nie ma potrzeby stosowania jakichkolwiek wzorów
służących wyliczeniu promienia okręgu i jego podzieleniu?
* * *
Niżej zamieszczam zdjęcie będące podpowiedzią dotyczącą
poprzedniej zagadki.
Co to jest?
Dlaczego ta część jest tym bardziej potrzebna, im krótsze są
dni?
Co ta część może mieć wspólnego z Biblionetką?
Późniejszy dopisek.
Wskazano mi parę błędów w tekście, tutaj się do nich
ustosunkuję.
Oczywiście nie tylko żołnierze wyżsi rangą są oficerami, także
funkcjonariusze innych służb mundurowych, na przykład policjanci.
Szarże w tych służbach mogą mieć inne nazwy niż w wojsku.
Wypomniano mi, że dawniej też było dużo skrótów, nie tylko
teraz. Było dużo, to prawda, chociaż trudno policzyć, czy więcej
ich było, czy mniej. Myślę, że nie zwracałem na nie uwagi
ponieważ były znane, rzadko pojawiały się nowe, a teraz dość
często; co gorsza, część z nich pochodzi z angielskiego, którym
słabo władam. Tak więc moja ocena ilości skrótów była
subiektywna, ale to było wiadome z góry.
Napisałem, że procenty i punkty procentowe znaczą to samo –
tutaj też znaleziono błąd. Faktycznie, jest różnica, bo co
prawda procenty są tu i tam, ale inaczej liczone i stąd inna nazwa,
mnie jednak chodziło o sytuację, w której autorzy tekstu traktują
obie jednostki wymiennie. Dla nich znaczą to samo, i taki był sens
mojej wypowiedzi.
Na jednym z dobrych blogów o polszczyźnie znalazłem informację o
nazwaniu audycji radiowej, ale programu telewizyjnego. Tak więc
trzeba mi przyznać się tutaj do błędu.
Pisałem też o moich oporach w używaniu wyrażenia „niskie
morale” wobec rosyjskich żołnierzy unikających wykonywania
rozkazów skutkujących śmiercią ludności cywilnej. Uważałem, że
jest pokrewieństwo znaczeniowe między moralnością i morale. Teraz
poszperałem trochę w internecie. Na blogu, o którym wspomniałem
wyżej, rozdziela się znacznie: morale nie ma związku z
moralnością. Na kilku innych stronach było różnie: łączono z
moralnością lub nie, ale częściej nie łączono. Wypada więc i
tutaj przyznać się do błędu. Jako tłumaczenie się napiszę, że
wcześnie ograniczyłem się do zajrzenia na stronę słowika PWN, a
tam łączono morale z moralnością. Powinienem sprawdzić na innych
stronach, a nie ograniczać się do jednej.