200624
Podróż minęła szybko; już o godzinie 14, po przejechaniu 570 kilometrów, byłem w Bolkowie rozpoczynając dziesięciodniowy urlop. Zrobiłem zakupy w Biedronce, przywitałem się ze znanymi już kilkanaście lat właścicielami hotelu, i pojechałem do pobliskich Gorzanowic. Mam tam swoje miejsca: lipy, które chciałem zobaczyć w porze kwitnienia, i drogę z dalekim ładnym widokiem. Liczyłem też na posmakowanie dzikich czereśni, a wiem, gdzie rośnie ich duży szpaler.
Mieszkam pod Lublinem, ponad pięćset kilometrów od tej małej wioski dolnośląskiej, a wiem, gdzie zaczyna się uliczka w Bolkowie wiodąca do niej, gdzie zostawić samochód, gdzie iść, co zobaczę za zakrętem i którą drogą dojść do czereśni. Rozglądam się wokół i widzę znajome miejsca i górki. Na dzisiejszy zielony obraz nakładają się obrazy zapamiętane z zimowych wędrówek; budzą się wspomnienia, czuję ciepło w piersi.
Przyjechałem w swoje strony, a fakt ten przybliża odległe części mojego kraju. Z Gródek na Roztoczu do Gorzanowic w Sudetach odległość zmniejsza się do jednego wspomnienia.
Obrazki z króciutkiego, parokilometrowego szlaku.
To zdjęcie zrobiłem z drogi pod lipami. W oddali, na lewo od lipy, widać Ślężę, a bliżej gałęzi drzewa jej sąsiadkę, Radunię. W pobliżu prawej krawędzi zdjęcia wnosi się rozległy masyw Gór Sowich.
Nad wiatrakami widać dwie wyraźnie zarysowane góry: od lewej Chełmiec i Trójgarb w Górach Wałbrzyskich.
Między drzewami widać Ślężę, po prawej Góry Sowie.
Równie dobrze mogłem zrobić te zdjęcia na Roztoczu. Często uświadamiałem sobie podobieństwa, zwłaszcza jeśli nie widać było dalszych, typowo górskich szczytów.
Odmienny wygląd budynków. W poprzednich latach mniejszą uwagę zwracałem na sudeckie domy, wszak tylko takie widziałem, ale odkąd chodzę po Roztoczu, odmienność stylów i użytych materiałów rzuca się w oczy.
Widziałem dużo jesionów. Drzewa tego gatunku nie grzeszą zbytnią urodą, późno rozwijają liście, tracą je bez kolorów, ale te dzisiejsze, gorzanowickie, przekonały mnie do pewnej zmiany mojej opinii o nich.
Parokrotnie spłoszyłem wielką chmarę ptaków.
Droga z lipami.
Ławeczki ani ławki nie znalazłem. Chyba jest dopiero w planach.
O modnych słowach
Nie używa się takich słów jak efekt, skutek, owoc, rezultat, a jedynie przełożenie. Generowanie wyparło wszystkie słowa o podobnym znaczeniu, jak uzyskanie, wytworzenie, osiąg, produkcja, przetwarzanie. Na stronach poświęconych inwestowaniu nie znajdzie się zaleceń o różnicowaniu czy urozmaiceniu, a klepie się o dywersyfikacji w każdym zdaniu; czasami odnoszę wrażenie, że autorzy robią to z lubością. Kontekst zastąpił związek, okoliczności, tło, wzgląd, kulisy czy podłoże. Nie ma ich, jest jeden uniwersalny kontekst.
Odkrywa się buty i biuro podróży, orzeźwienie i rok nowości, kosmetyk i wodę do picia. Wszystko, wszystko się odkrywa i... siebie okrywa śmiesznością.
Dwa ostatnio zanotowane takie (żałosne) śmieszności:
„Inwestycja powinna być traktowana w kontekście długoterminowym.”
„Generowanie prądu generatorami spalinowymi generuje dodatkowe koszta.”
Nasze wypowiedzi nie są poprawne i powabne dzięki używaniu modnych słów, a wprost przeciwnie: stają się nudne i ubogie. Należy unikać częstych powtórzeń, wykorzystywać całą różnorodność naszego języka. Jeśli w jednym zdaniu użyłem słowa „generowanie”, w drugim (a tym bardziej w dalszej części tego samego zdania) powinienem zastosować synonim – tego uczono mnie w szkole. Czego uczą teraz?