Strony

wtorek, 18 grudnia 2018

O źródłach moralności

181218

Mimo odpowiedniego ubierania się i częstego jedzenia czosnku przeziębiłem się. Cóż, w mojej pracy łatwo o tę dolegliwość, skoro pracuję w zimnym i wilgotnym namiocie, mieszkam w kampingu, a do toalety mam 150 metrów. Nie bardzo wiem jak minęła mi pierwsza doba choroby. Niemal całą przespałem, nadrabiając wielotygodniowe zaległości, a z powodu kataru zużyłem całą rolkę papieru na wycieranie nosa. Taka niegroźna choroba ma swoje plusy: pierwszej doby nic nie jadłem, co wobec mojej wiecznej walki z kaloriami jest zaletą, wyspałem się, no i mam czas na lekturę i pisanie.

Dzisiaj, na trzeci dzień, ubrany za ciepło (słyszałem o konieczności wygrzania się), usiadłem mając przy sobie laptopa i książkę. Czytałem ją wcześniej, dzisiaj wróciłem do niej nie chcąc czytać ani o filozofii, ani o jakichś sensacjach.

„Cienie zapomnianych przodków”… Tytuł bardzo celny i poruszający we mnie jakieś tajemne struny. Książkę nabyłem nie tylko z powodu interesującej mnie tematyki, ale i z powodu tytułu. O odległych przodkach możemy zapomnieć, ale ich cienie, ślady ich życia, są w nas i wokół nas.

Dwa cytaty, dość dowolnie wybrane, ponieważ równie intrygujących i nabrzmiałych treścią jest w książce wiele. Te dwa łączy wspólny temat selekcji krewniaczej, jednego z aspektu ewolucji.

Dodam jeszcze, że cytaty ujęte są w cudzysłowy, a autorami książki są Carl Sagan i Ann Druyan.



„Mimo to Fisher uważa, że heroizm, zarówno u ludzi, jak i u zwierząt, daje pewne selekcyjne korzyści związane z przekazaniem dalszym pokoleniom bardzo podobnych sekwencji genetycznych pochodzących od bliskich krewnych. Jest to jeden z pierwszych jasno wyrażonych poglądów na selekcję krewniaczą. Podobnie można tłumaczyć zachowanie rodziców poświęcających swe życie dla dziecka. Bohater lub poświęcający się rodzic uczyni po prostu to, co uważa za „słuszne”, nie zastanawiając się nad genetycznymi konsekwencjami oraz nad rachunkami strat i korzyści w zakresie swoich instrukcji ACGT. Fisher uważa jednak, iż poczucie „słuszności” wiąże się z faktem, że rozszerzone rodziny, świadome rodzicielstwo i bohaterskie postępki zwiększają szanse na lepszą przyszłość rodzinnego kodu DNA.

Zwierzęta mogą być wprawdzie skłonne do prawdziwych poświęceń na rzecz swoich bliskich, lecz nie dalszych krewnych. Pomyślmy o tym w ten sposób: wyobraźmy sobie, że śpimy smacznie, podczas gdy nasze dzieci głodują, są pozbawione domu lub chore. Dla większości z nas jest to nie do pomyślenia. Czterdzieści tysięcy dzieci (dane zapewne z 1992 roku, czasu pierwszego wydania książki – dopisek K.G.) umiera jednak codziennie z głodu, zaniedbania lub wskutek chorób, którym łatwo zapobiec. Instytucje w rodzaju Międzynarodowego Funduszu Narodów Zjednoczonych (UNICEF) mogłyby uratować te dzieci, na przykład dzięki szczepieniom, za cenę kilku centów dziennie, lecz brakuje im na to pieniędzy. Inne potrzeby są uważane za ważniejsze. Dzieci giną nadal, podczas gdy świat smacznie śpi. Są daleko. Nie są nasze.

Trudno o lepszy przykład działania selekcji krewniaczej.”



My wydajemy tysiące na pierdoły, świat wydaje każdego dnia kilka miliardów dolarów na zbrojenia, a co parę sekund umiera dziecko. Oto miara naszej empatii. Czy ją z gruntu krytykuję? Mam taką chęć, ale nie bardzo mogę z powodu swojej wiedzy o ludzkiej konstrukcji psychicznej. My nie jesteśmy w stanie ogarnąć swoją empatią losów odległych, nieznanych nam ludzi. Tak zostaliśmy ukształtowani i tym możemy tłumaczyć swoją obojętność.

Czy słusznie? Czy nasza przeszłość, która upłynęła w niewielkich grupach znanych sobie ludzi, w pełni nas rozgrzesza, skoro mamy wolną wolę i umysł zdolny przeciwstawić się śladom naszej przeszłości?



„W przeprowadzonych w laboratorium badaniach karmienie pewnej grupy makaków uzależniono od tego, czy były one skłonne pociągnięciem za łańcuch wywołać elektryczny wstrząs u innego osobnika tego samego gatunku, lecz z nimi nie spokrewnionego. Poddane testowi małpy mogły obserwować agonię dręczonego wstrząsami zwierzęcia przez półprzezroczyste lustro. Po pewnym czasie, gdy pojęły, na czym polega związek między ich posiłkiem a losem ofiary, makaki często odmawiały pociągania za łańcuch. W jednym z eksperymentów tylko 13% się ugięło, a 87% zdecydowało się głodować. Jeden zdeterminowany osobnik odmawiał jedzenia przez prawie dwa tygodnie, nie chcąc dręczyć współtowarzysza niewoli. Makaki, które poprzednio poddawano wstrząsom, były jeszcze mniej skłonne do pociągnięcia za łańcuch. (…)

Doświadczenia te pozwalają nam jednak dostrzec u innych niż ludzie istot tę świętą gotowość do poświęceń w celu ratowania innych – nie tylko bliskich krewnych. Wedle konwencjonalnych ludzkich norm opór przeciwko złu i postawa tych makaków, które nigdy nie uczęszczały na lekcje religii, nigdy nie słyszały o dziecięciu przykazaniach i nigdy nie grały w kółko i krzyżyk na lekcjach wychowania obywatelskiego, stanowi przykład moralności i odwagi. Heroizm jest normą w świecie makaków, przynajmniej w opisywanych powyżej okolicznościach. Gdyby sytuacja się odwróciła i schwytani przez makaki ludzie zostaliby postawieni przez małpich naukowców przez podobnym wyborem, czy spisaliby się wówczas równie dobrze? Ludzkość pamięta tych, którzy świadomie poświęcili swoje życie dla dobra innych. Na każdego z nich przypada wielu, którzy się cofnęli.

T.H. Huxley powiedział niegdyś, że najważniejszym dla niego wnioskiem ze studiów anatomicznych było wzajemne powiązanie wszystkich form życia na Ziemi. Późniejsze odkrycia – że budowa wszystkich żywych istot jest oparta na białkach i kwasach nukleinowych, że wszystkie instrukcje genetyczne są napisane i zakodowane w tym samym języku, że u bardzo odmiennych istot występuje tak wiele wspólnych sekwencji DNA – spotęgowały moc spostrzeżenia Huxleya. Każda odkryta warstwa tajemnicy rozszerza nasz krąg pokrewieństwa, niezależnie od tego, w którym miejscu na rozległej skali altruizmu i egoizmu właśnie się znajdujemy.

Rygorystyczne, ścisłe, pozbawione bezkrytycznego sentymentalizmu badania naukowe ujawniają głębokie podobieństwa między nami i innymi formami życia na Ziemi. W porównaniu z jakimkolwiek innym gatunkiem wszyscy ludzie, niezależnie od tego, jak bardzo etnicznie zróżnicowani, są zasadniczo identyczni. Selekcja krewniacza, fundament ewolucji wśród zwierząt żyjących w małych grupach, jest oparta na altruizmie, tak bardzo podobnym do miłości. Gdzieś pośród tego wszystkiego kryje się etyka.”



Gdy w pełni dotarł do mnie fakt pokrewieństwa ludzi z wszystkimi istotami żyjącymi na Ziemi, inaczej zobaczyłem siebie i świat wokół. Przeżycie silne i warte trudu nauki.

Chciałem tutaj nawiązać do moralności i religijnych przykazaniach wspomnianych przez autorów.

Wspomnianych nie bez powodu. Otóż wszyscy wiemy, że ludzie religijni (odróżniam tutaj religijność od wiary, jako że bynajmniej nie są to synonimy) twierdzą, iż źródłem i prawidłem moralności jest ich Bóg i podyktowane przez niego księgi. Do tego stopnia są zawładnięci tym swoim przekonaniem, że na ludzi niewierzących patrzą jak na potworów niemających moralnych hamulców i gotowych na wszystko, co najgorsze. Dla mnie, osoby niewierzącej i mającej sporą, jak na amatora, wiedzę o ewolucji i etologii, ich przekonania są jaskrawym dowodem pychy i niewiedzy naukowej, także elementarnego braku wiedzy o wyznawanej religii. Wszak wystarczy pobieżna lektura Starego Testamentu, by trafić na dziesiątki miejsc rażąco sprzecznych z zasadami moralności. Doznaję dziwnych stanów ducha, gdy czytam pouczenia moralne wygłaszane przez członków organizacji religijnej odpowiedzialnej na ogromne morze cierpień sprowadzone na ludzkość i po raz kolejny uświadamiam sobie wielką moc oślepiania i znieczulania przez religie.

Kiedyś czytałem opis jednego z wielu badań dotyczących moralności – przykład wielce pouczający i takież czyniący wrażenie. Dla Europejczyków (odpowiednio zmienione dla zrozumienia pytań, badania objęły także ludy żyjące w warunkach pierwotnych) wymyślano sytuacje wymagające podjęcia trudnych decyzji. Niektóre pamiętam, na przykład z drezyną (to mały pojazd torowy). Więc jedzie drezyna której nie można zatrzymać, a dalej na torach pracuje trzech robotników. Wcześniej jest rozjazd, można drezynę skierować na boczny tor, na którym jest tylko jeden robotnik. Czy godzi się skazywać go na śmierć dla ratowania tamtych trzech? Sytuacje komplikowano na wiele sposobów. Na przykład: tor biegnie pod wiaduktem, na którym stoi gruby człowiek. Jest wysoce prawdopodobne, że zrzucenie go na tory przed jadącym pojazdem zatrzyma go i w ten sposób uratujemy trzech ludzi. Większość ludzi odpowiedziała, że nie można zrzucić grubasa na tory, mimo iż wcześniej uznali, że można i należy skierować drezynę na boczny tor, co równałoby się skazaniem człowieka tam pracującego na śmierć. Dlaczego więc tutaj nie było zgody?

Badacze po uzyskaniu odpowiedzi pytali o motywacje, o przyczyny udzielenia takiej a nie innej odpowiedzi. Najczęściej badani nie byli w stanie w pełni wyjaśnić motywów swoich decyzji. Gdy zastanowimy się nad sobą, nad swoimi wyborami moralnymi, znajdziemy podobną niewiedzę. My bardziej czujemy, co godzi się robić, niż to wiemy. Ot, przykład z grubasem na wiadukcie: posłużyłby jako narzędzie do wykonania zadania, a nie godzi się podmiotu, człowieka, traktować przedmiotowo. Natomiast przypadek pojedynczego pracownika na bocznym torze jest inny, ponieważ nie skazujemy go bezpośrednio na śmierć. Niby niewielka różnica i nadal mielibyśmy kłopoty z racjonalnym wyłuszczeniem wszystkich za i przeciw, ale przecież czujemy, że tak można, a tak się nie godzi.

Czujemy, ponieważ zrąb zasad moralnych dostaliśmy w spadku po naszych przodkach. Mamy je zapisane w naszych genach, a jeśli ktoś nie stosuje się do nich, to nie dlatego, że rodzice go nie wychowali, ani nie z powodu ateizmu, a dlatego, że w toku wychowania lub swojego dorosłego życia został ich pozbawiony.

11 komentarzy:

  1. Dzisiaj wojny wyglądają inaczej niż w przeszłości, kiedy czyjąś decyzją wysyłano tysiące ludzi na pewną śmierć w celu uratowania innych istnień ludzkich.
    Drastyczny wybór. Czy nie można z tego wiaduktu, zamiast grubasa zrzucić kawał żelaza?
    Nie mógłbym być dowódcą wysyłającym żołnierzy na krwawą bitwę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, raczej nie. Wojny toczono dla zdobyczy (ziem, niewolników) i utrwalenia władzy, ale faktycznie ostatnio sporo się zmieniło. Obaj byliśmy w wojsku i wiemy, jak to wtedy wyglądało. Ale dla jaśniejszego obrazu powiem o pewnej chwili z ostatnich dni w wojsku. Po raz ostatni poszedłem do biblioteki garnizonowej oddać książki, a bibliotekarka biadoliła, kto teraz będzie czytać książki… Możliwe, że nie o książki jej chodziło, tylko o koniec mojego jej komplementowania.
      W opisanym eksperymencie wybory były czysto teoretyczne, a w sytuacjach rzeczywistych zapewne odruchowe, nie rozumowe. Czy mnie nie sparaliżowałaby panika – nie wiem. Pewnie tak, bo na bohatera się nie nadaję. Na przywódcę tym bardziej.

      Usuń
    2. I te wybory teoretyczne, to takie "dyskusje akademickie, co by było gdyby".
      A może jadącą drezynę na trzech robotników, któryś z nich by zauważył i ostrzegł dwóch pozostałych? (Co trzy głowy, to nie jedna.)

      Jest takie powiedzenie:
      Co dwie głowy, to nie jedna.
      A kiedyś usłyszałem uzupełnienie:
      Co jedna głowa, to nie dwa półgłówki.

      Usuń
    3. Oczywiście mogło się zdarzyć, że ktoś zauważyłby jadącą drezynę i nikt nie zginąłby, ale przecież chodziło tutaj o poznanie ludzkich wyborów w określonych sytuacjach. Wszak trudno byłoby tworzyć rzeczywiste sytuacje i czekać co się stanie. W takich badaniach zakłada się szczerość odpowiedzi uczestników, ale zawsze są one dublowane, to znaczy inny zespół badaczy powtarza je z innymi ochotnikami i rezultaty porównuje się. Powtarzalność wielu wyników nabiera waloru pewności.
      Janku, na pewno były i inne badania, o których po prostu nie wiem, ale nie to jest tutaj istotne. Ważny jest wniosek: zasady moralne nie wykazują żadnej istotnej korelacji z jakąkolwiek wiarą w bóstwo, ergo nie wiara i święte księgi są źródłami ludzkiej moralności.
      A co do półgłówka powiem Ci, ale tak cichutko, żeby inni nie usłyszeli, że nie raz zdarzyło mi się coś powiedzieć czy zrobić tak, jakbym nie miał połowy głowy… :-)

      Usuń
    4. Tak, oczywiście, ale tylko wtedy, gdy ta maksyma nie jest traktowana jako wytłumaczenie ignorancji czy nagminnego mylenia się. Janku, nie wiem jak jest u Ciebie, ale powiem Ci, że czasami przychodzi do mnie taka szara chwila, w której mam się kompletnie zielonego ludzika, który na niczym się nie zna.
      Dzisiaj poszedłem do pracy, ale na ćwierć etatu: zobaczyłem co robią, ustaliłem parę spraw i wróciłem do kampingu grzać się. Właśnie zaparzyłem herbatę z miodem.

      Usuń
  2. Przykład makaków jest przerażający. Jakimiż potworami jesteśmy, jeśli w celu zaspokojenia własnej ciekawości skazujemy zwierzęta na cierpienie! Przecież ta wiedza tak naprawdę nikomu i do niczego nie była potrzebna!
    Owszem, jem mięsko, ba nawet moje zwierzaki zostaną zjedzone (kogut już stracił głowę), ale testowanie kosmetyków na zwierzętach, czy hodowanie ich li tylko na futra budzi mój sprzeciw.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podzielam Twój sprzeciw. Podobnie myślałem czytając ten fragment, jednak trzeba nam wiedzieć o czasie napisania książki, ponad ćwierć wieku temu. Od tamtej pory sporo się zmieniło w ocenach i w naszych zasadach moralnych, które coraz szerszym kręgiem obejmują także zwierzęta. Zmieniło się i we mnie. Ćwierć wieku temu powiedziałbym, że dla dobra nauki…, teraz szkoda mi tych zwierząt i czuję sprzeciw.
      Kiedyś byłem na fermie lisów, i mimo iż w tamtych latach więcej byłem skłonny zaakceptować niż teraz, opuściłem miejsce z ulgą i niesmakiem. Strasznie tam było.
      Niewiele, ale też jem mięso i akceptuję ten fakt, ponieważ jest naturalny w tym sensie, że istniał od zawsze. Tak po prostu jest na Ziemi. Przy okazji powiem o ciekawym spostrzeżeniu pewnej blogerki, do której zaglądam z powodu ładnych i ciekawych zdjęć roślin. Otóż powiedziała kiedyś, że stara się nie marnować kupionych roślin, ponieważ zostały pozbawione życia dla zjedzenia ich, nie wyrzucenia. Pomyślałem, że objawiła mi możliwy przyszły kierunek zmian w naszym podejściu do roślin, podobny do dziejących się zmian w naszym stosunku do zwierząt. I znowu wrócę do przeszłości. Dawno temu nikt się nie oburzał, gdy kopnęło się nogą niejadalnego grzyba w lesie, teraz owszem. Ludzkość będzie dalej szła w tym kierunku.
      I dobrze.
      W nawiązaniu do religijnego wątku powiem jeszcze, że tego rodzaju zmiany moralne dokonują się nie tylko poza organizacjami religijnymi, ale nierzadko przy ich sprzeciwie.

      Usuń
  3. Nie wiem, czy poczucie słuszności, moralności jest wpisane w DNA. Wątpię. Może to dbanie jest rozszerzone o My, bo Ja wtedy stracę.
    Nie wiem, czy słusznie jestem przywiązana do pojedynczej biografii i odrzucam wszelką statystykę. To się tak nie sumuje. Dlaczego, bo czasami jedna myśl zapala ognisko.
    Heroizmu i bohaterstwa nie lubię, zwłaszcza gdy musi kończyć się śmiercią konkretnego osobnika, są inne ścieżki, cholernie trudne i niesatysfakcjonujące dla tego konkretnego.
    Mięso - jem, choć wolałabym zrezygnować wobec fabryk łososi, zwierząt udomowionych i dzikich.
    Ta relacja pomiędzy przyrodą i człowiekiem jest zaburzona. Człowiek zaanektował świat, prawem kaduka. Pytanie, jaki człowiek? No europejski, a inni nie wiemy? Czy nasze jest dominujące? Może tak.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chomiku, z tym wpisaniem naszych cech psychicznych w geny sprawa prostą nie jest. Gdy czyta się takie słowa, odruchowo myśli się o istnieniu genu na empatię, moralność czy banie się węży, a tak nie jest. Nie ma genu kodującego empatię ani naszą moralność, tak naprawdę geny są jedynie recepturą na budowę określonych białek i jakaś nasza cecha zawsze jest wynikiem działania wielu genów. Nie bardzo wiadomo w jaki konkretnie sposób pewne cechy i sposoby zachowań są przekazywane z pokolenia na pokolenie, jednak obrzydzenie do węży jest u nas odruchowe, jak i banie się ciasnych ciemnych jaskiń czy zrąb naszych zasad moralnych. Tego nie musimy się uczyć od rodziców, ponieważ rodzimy się z takimi skłonnościami. Geny tak, ale w jakiś przedziwny sposób, na pewno nie bezpośredni, nie ma więc genu bezwarunkowo nakazującego nam być takim nie innym.
      Dbanie jest rozszerzone, owszem, ale skupia się głównie na znanych nam osobach i na spokrewnionych. Tacy jesteśmy, tak zostaliśmy ukształtowani i trudno tutaj burzyć się. Jednak… Chomiku, widziałem dzisiaj fragment audycji o współzawodnictwie właścicieli domów w USA w ozdabianiu ich lampkami na święta. Ludzie wydają na ten cel duże pieniądze. Patrząc na ich dzieła, wspomniałem słowa cytowane wyżej, te o umieraniu dzieci co kilka sekund, ponieważ zabrakło paru dolarów na szczepionki. Boli takie zestawienie faktów. Budzi niezgodę na nas samych.

      Usuń
  4. Masz rację Krzysztofie. Takie zestawienie bardzo boli.

    OdpowiedzUsuń