300719
Goszczę
żonę i wnuczkę, co doskonale tłumaczy brak czasu na pisanie, więc
tym razem króciutko i szybciutko.
Oczywiście
lato.
Budzę
się, i nawet jeśli nie widzę słońca, jasność widzę. Idę do
pracy mając na sobie krótkie portki i podkoszulek, ale nie jest mi
zimno. Czyż nie zakrawa to na cud, albo i wprost nim jest, zwłaszcza
gdy wspomnę górę ubrań noszonych w zimie? Patrzę na zielony
szpaler jarząbów szwedzkich pod błękitnym niebem, słyszę
świergot jaskółek, czuję ciepło słońca, a wieczorem nie siedzę
sam w kampingu. Czego trzeba więcej?
Czego?
Żeby wnuczce nie przeszkadzało moje chrapanie.
Przed
przyjazdem żony sprzątałem kamping długo i dokładnie. Dość
powiedzieć, że nawet z gniazdek wytarłem kurz, czego normalnie
przecież się nie robi, bo po co. No i cóż się okazało? Ano, że
kobieta ma wzrok sokoli, bo tam, gdzie drobinkę kurzu znalazłbym
jedynie przy pomocy lupy, moja połowa znalazła gołym okiem i to po
wstępnym obejrzeniu wnętrza.
Jeśli
już wspomniałem o kobiecej cesze, napiszę o swoim spostrzeżeniu
dotyczącym czystości. Otóż w lunaparku pracują tylko dwie panie,
a zajmują pralkę przez trzecią część dnia, co dowodzi
skłonności kobiet do brudzenia się. Dziwi mnie ten fakt, bo
wcześniej miałem białogłowy za istoty starające się nie brudzić
noszonego ubrania.
Helena
ma kłopoty z rzeczami. One się jej nie słuchają, są przekorne,
niemal złośliwe. Telefon nie leży tam, gdzie go odłożyła, a
chowa się w najdziwniejsze miejsca; szklanka, zwłaszcza napełniona,
przesuwa się akurat tam, gdzie ręce mojej wnuczki wykonują ładne,
taneczne gesty; rękawy jej koszuli znajdują wredną przyjemność w
nurzaniu się w lodzie lub zupie, a cukier i wszelki inny proszek po
prostu rozłazi się po stole jakby miał nogi.
Dziecko
mojego dziecka stara się jak potrafi zaprowadzić ład wokół
siebie, ale cóż może bidulka zrobić wobec nieprzejednanej postawy
rzeczy?…
Tradycyjnie,
jak każdego lata, przeszliśmy na dietę bezmięsną. Da się wyżyć.
Mimo wszystko fajne są takie wizyty. Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńW zamyślę tekst miał być dowcipny, a moje panie mogłyby być u mnie do końca wakacji. Źle mi, gdy wyjeżdżają i zostaję sam. Owszem, później wraca przyzwyczajenie, ale pierwsze dni są dziwne: jakoś tak cicho i pusto wokół…
OdpowiedzUsuńDziękuję, Aleksandro.
Grom z jasnego nieba!
OdpowiedzUsuńKrzysiek, widzę Ciebie!
Uśmiech cały Twój!
I jeszcze coś widzę...
Usuń... mapę Gór Kaczawskich...
Tak, moja mapa. Zwykle jest pod ręką, na lewo od miejsca zrobienia zdjęcia, a schowałem ją w ten kąt, bo ciasno jest w kampingu. Kiedyś zafoliowałem ją, służy mi od lat.
UsuńJanku, wybrałbym się na włóczęgę...
Ja również...
UsuńAleż Helena wyrosła! Nie poznałabym jej! Piękna! Całusy dla obu Twoich Dam!
OdpowiedzUsuńDziękuję, Anno. Cóż, nie na darmo wnuczka nosi imię Helena :-)
UsuńWłaśnie wróciliśmy ze spaceru, ale Hela ledwie weszła, zrobiła zwrot i pobiegła na autodrom. Lubi jeździć samochodzikami.
Rzeczy są nieusłuchane:), wędrują swoimi ścieżkami wbrew woli ich właścicielki:)
OdpowiedzUsuńDieta bezmięsna... zazdroszczę:)
Helenka śliczna.
Chomiku, nie zazdrość, w tych codziennych lodach łyknąłem górę kalorii. Po wyjeździe wnuczki wprowadzę ostry reżim: jedna gałka lodów na tydzień i basta.
UsuńTeż zauważyłam coś znajomego w uśmiechu Heleny:-) choć Ciebie znam tylko ze zdjęć:-) prześliczna dziewczynka.
OdpowiedzUsuńNaprawdę zauważyłaś? Hmm, muszę się przyjrzeć uśmiechom Heleny. Najbardziej podobna jest do swojej matki, ale przecież czwartą swoją część ma po mnie.
UsuńDzisiaj rano odwiozłem je na dworzec, już przyjechały do syna, do Łodzi. Pusto w kampingu i cicho. Siadłem do komputera, a za dwa tygodnie i ja stąd wyjadę.
Będę się oglądać za siebie, bo trzynaste, ostatnie, wakacje tutaj spędzam.
Hahaha, fajnie, lekko i z humorem :-)
OdpowiedzUsuńAniko, dziękuję, dziękuję. Jesteś niezawodna. A już myślałem, że nie można dostrzec mojego dowcipu.
UsuńAleż można, tylko Ty częściej go wykorzystuj, uruchamiaj, przemycaj. Niejedną (każdą?) historię można opowiedzić na niezliczoną ilość sposobów, a często trzeba ją skrócić, sprowadzić do jednego czy kilku zdań. Od nastroju, dystansu, kąta widzenia, stopnia udziału czy zupełnie innych powodów zależy jak ta historia zostanie opowiedziana :-)
UsuńPostaram się, Aniko, ponieważ zwykle jestem zbyt poważny. Musi mi się przełączyć w głowie jakiś pstryczek, żebym napisał coś uśmiechniętego.
Usuń