Strony

sobota, 3 kwietnia 2021

Recenzja książki "Miłość, muzyka i góry"

 

010421

Kilka miesięcy temu poprosiłem Dominikę Rygiel, właścicielkę bloga Bookiecik, o napisanie recenzji mojej książki „Miłość, muzyka i góry”.

Jeśli nie ma pośpiechu, a tekst będę mogła napisać spontanicznie, proszę przysłać – przeczytałem w odpowiedzi.

W zakładce „O mnie” przeczytałem:

Z biegiem czasu, z typowego pożeracza wszelakiego słowa pisanego, stałam się zmanierowanym molem książkowym, który ma spore oczekiwania wobec literatury. Często idę pod prąd i wbrew panującej czytelniczej modzie. Moje recenzje są szczere i być może mało dyplomatyczne. Płyną jednak z serca i są w stu procentach zgodne z moimi odczuciami.”

Ojej! – pomyślałem – A jeśli i ja przeczytam coś mało dyplomatycznego o swojej książce?

Jednak znalazłem też słowa wzbudzające moją nadzieję – obok niepewności:

W książkach szukam jednak nie tylko emocji, ale przede wszystkim piękna języka, nietuzinkowego stylu, uderzającego liryzmu.”

Książkę wysłałem i czekałem, jednak po paru miesiącach ciszy zacząłem tracić nadzieję na przeczytanie recenzji.

Dzisiaj otworzyłem Instagram dla opublikowaniu paru zdjęć, i wtedy zobaczyłem wpis autorki o pojawieniu się recenzji. Za jej zgodą publikuję tutaj tekst i zdjęcie. Przepraszam za swoje zwątpienie, Dominiko.

* * *

Szlachetność uczucia – „Miłość, muzyka i góry”, Krzysztof Gdula



Spotykają się przypadkiem na szlaku. On błądzi po Górach Kaczawskich, ona zabłądziła w czasie. On żyje tu i teraz, ona, naznaczona wojenną traumą mentalnie nadal tkwi w latrach czterdziestych XX wieku. Zauroczony jej długim warkoczem oraz uroczą naiwnością i nieobyciem, nie licząc na nic, przygarnia ją pod swój dach. Impuls ten na zawsze odmieni życie obojga. Pomiędzy parą nawiąże się nić porozumienia, która z każdym dniem przybliży ich do siebie, łącząc prawdziwie bezinteresownym i czystym uczuciem miłości.

Ciekawa jest ta fabularna skromność i minimalizm Miłości, muzyki i gór. Krzysztof Gdula koncentruje się bowiem na prostocie przekazu. Narrację buduje głównie w obrębie relacji, jaka łączy Janka i Jasię. Jest w niej coś zaskakującego. To pewnego rodzaju oniryzm, nieuchwytna słowem niezwykłość, niezaprzeczalne odczucie odrealnienia. Bo jakże inaczej określić uczucie, które wiąże dwoje ludzi – Janka ze współczesności z młodziutką rusałką Jasią przybywającą z przeszłości? To uczucie nieprawdopodobne i abstrakcyjne niczym z pogranicza jawy i snu. Niedzisiejsze i zwietrzałe już spojrzenie na miłość, niedościgniony, być może naiwny, ale jednak ideał relacji łączącej parę ludzi.

Ów niedościgniony i utopijny niemalże wzorzec spotęgowany zostaje okolicznościami przyrody. Sielskie Pasmo Sudetów stanowi bowiem solidne tło dla tej biegnącej jednym torem, liniowej fabuły. Lato, wraz z całym wachlarzem swej beztroski doskonale współgra ze szlachetnością uczucia bohaterów. Pełne majestatu i spokoju górskie otoczenie zaś idealnie odzwierciedla jego siłę i nierozerwalność. Harmonia ta jest niemal idylliczna, trąci tym samym prozatorską naiwnością. Można jej zarzucić coś na kształt infantylności. Tkwi w niej jednakże liryczna, niepodrabialna nuta, która na długo jeszcze od lektury nie umyka i zostawia po sobie ślad. Nawet niezbyt udane zwieńczenie opowieści nie jest wstanie zatrzeć dobrego wrażenia.

Miłość, muzyka i góry do króciutka fantazja o tęsknocie za bezinteresownością w relacjach pomiędzy kobietą a mężczyzną, będąca jednocześnie dowodem na to, iż jej autora cechuje liryczna wrażliwość oraz niezaprzeczalna miłość do gór i kobiet. To pełne delikatności i wyczucia, ciepłe spojrzenie na relacje damsko-męskie, sportretowane w sposób sielski, romantyczny i niedzisiejszy. Sympatyczna i nietuzinkowa opowieść w odrobinę oldskulowym stylu.


Jednym zdaniem

Minimalistyczna narracja, w centrum której stoi para ludzi niemalże nie z tego świata. Sympatyczna opowieść o szczerym i czystym uczuciu z pogranicza jawy i snu.

Dominika Rygiel

* * *

Pod tekstem zamieściłem swój komentarz:

Dominiko, dziękuję za ciekawą i zgrabnie napisaną recenzję.

Opowieść widzisz podobnie jak ja widzę, a dla mnie to była baśń, miłosna fantazja napisana dla siebie.

Bez zamiaru wydania, dodam. Po kilku latach tekst wysłałem do znajomej, i tylko dzięki jej namowom zacząłem szukać wydawcy.

O nakreśleniu zbyt idealnego związku już ktoś z recenzentów pisał, zapewne nie bez racji, ale ja spisywałem fantazję, a ściślej zapisywałem to, co pamiętał Jan. Może on pamiętał tylko ich dobre chwile?…

W jednej z recenzji przeczytałem opinię odwrotną do Twojej: zakończenie zostało ocenione jako najlepsza część opowieści :-) Oczywiście mam takie odmienności za normalne i naturalne.

Dominiko, dziękuję raz jeszcze. To pierwsza moja opowieść fabularna, a nie mam się za powieściopisarza. Lepiej się czuję w krótszych formach, w których mogę się skupić na przekazaniu swojej myśli bez otoczki potrzebnej w powieści. Tym bardziej cieszy przychylność znawczyni literatury.

W odpowiedzi przeczytałem:

Nie ma za co dziękować. Czytałam z prawdziwą przyjemnością, jestem książką bardzo pozytywnie zaskoczona! Od jej lektury minęło już naprawdę sporo czasu, a ja nadal ją pamiętam, ze szczegółami. :) Ciepła, sielska historia, taka, za którymi się tęskni.

* * *

Dominiko, naprawdę miło jest autorowi książki o miłości czytać takie słowa napisane przez kobietę.

Chciałem tutaj zwrócić uwagę na zgrabne i przywołujące miłe skojarzenia wykorzystanie angielskiego słowa „book” (fonetycznie „buk”), a więc „książka”, w stworzeniu słowa „bookiecik”.

Bukieciki są na stronie „Bookiecika” nie tylko w nazwie.

* * *

Może przy okazji kilka zdjęć miejsca, gdzie zaczęła się moja przygoda z Jasiami i gdzie się poznali? Taki widok zobaczył Jan wychodząc z lasu na Lastku. Ściślej: podobny, ponieważ zdjęcia powinny być zrobione w maju, a nie we wrześniu.

W głębi, niżej na zboczu, stoi ambona. Ta sama, której Jan nie widział rozmawiając z Jasią. Pamiętacie?






6 komentarzy:

  1. Ja tam się wcale recenzentce nie dziwię. Napisałeś bowiem dobrą książkę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, Aniu.
      W swojej realistycznej warstwie historia faktycznie jest nieco wyidealizowana. Nieważne, czy jest to skutek takiego widzenia przeze mnie, czy przez Jana, skoro historia jest fragmentem jego wspomnień, tutaj moją uwagę nieodmiennie zwraca podobieństwo, może nawet tożsamość, moich, męskich przecież, fantazji na temat miłości, z kobiecym obrazem związku dwojga ludzi.
      Przecież właśnie dlatego opowieść dobrze jest przyjmowana przez kobiety. Chyba nawet lepiej, niż przez mężczyzn.

      Usuń
    2. Aniu, nieco z przymrużeniem oka (ale tylko nieco) pokuszę się o odmienne wyjaśnienie podobania się mojej opowieści kobietom.
      Większość prac domowych wykonuje Jan. Głównie on przyrządza posiłki, on zajmuje się praniem ich ubrań, a nawet czyszczeniem butów Janiny. Z reguły godzi się na wszystkie jej propozycje.
      Anno, czy mogę w tych jego cechach i zajęciach doszukiwać się akceptacji czytelniczek? :-)

      Usuń
    3. Myślę, że niejedna czytelniczka chciałaby, aby się nią tak opiekowano, jak Jan Jasią. Coś w tym jest.

      Usuń
  2. A to nie jest jedyna recenzja książki Miłość, muzyka i góry. Ciekawy wpis na swoim blogu zamieściła tutaj Wioleta Sadowska

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Znam, oczywiście znam. Ładnie napisany tekst.
      Janku, uzbierało się już blisko dziesięć recenzji tej książki. Większość dostępnych jest na lubimyczytać.pl, a jedna czy dwie są tylko w Biblionetce. Powoli przybywa czytających i recenzujących.

      Usuń