Strony

sobota, 25 czerwca 2022

Letnia wędrówka

 190622

Od szeregu miesięcy Słońce codziennie wcześniej wstawało i później się chowało, a ja nawet jeśli o tym nie myślałem na co dzień, to tego oczekiwałem, za niezmienny pewnik przyjmując wydłużanie się kolejnych dni. Jak każdego roku w połowie czerwca uświadamiam sobie, zaskoczony jak zawsze, że za parę dni Słońce wtoczy się na szczyt nieboskłonu, zatrzyma się tam na chwilę, na jeden dzień, i zacznie długi zjazd. Zmiana zrazu będzie niezauważalna, ale w swoim powolnym pochodzie doprowadzi do znikomości grudniowego dnia. Stanowczo za szybko to się wszystko dzieje. Im więcej mam lat, im bardziej cenię czas, tym szybciej mi mija.

Znowu pojechałem w okolice wsi Gródki, odwlekając zapowiadane peregrynacje po wschodnim Roztoczu. Kilka dni wcześniej odwiedziłem pewne lubiane miejsce, dzisiaj chciałem zobaczyć je dokładniej, dojść do niego, a nie dojechać samochodem jak wtedy. O tym miejscu pisałem już kilkakrotnie, jest w pobliżu przemyskiej szosy, na mapie jest na prawo od oznaczenia numeru drogi 835. 

 





 Nie ma w nim nic wyjątkowego poza tym, że takim jest dla mnie. Więc pojechałem do Gródek i jak to zwykle bywa, oprócz odwiedzenia znanych kątów, poznałem parę nowych.

W drodze mijałem bezimienne wzgórza, ku dwom skręciłem. 


 Nawet jeśli wzgórze nie jest zalesione, różnie bywa z widokami, a to z powodu bardzo małego nachylenia zboczy. Owszem, zdarza się zobaczyć rozległy widok, ale często jest on tylko wąskim paskiem dali przy horyzoncie, bo to wszystko, co jest bliżej, zasłonięte jest bocznymi grzbietami czy nawet uprawami. Brakuje ekspozycji tak dobrze znanej i cenionej w górach. Rzadko znajduję polne drogi prowadzące na szczyty wzgórz, a teraz, gdy zboża na polach są duże, ten brak wymusza marsz garbatymi, niewygodnymi miedzami. Na jednym z dzisiaj poznanych wzgórz szło mi się dość wygodnie, bo plantacją... nie wiem, co tam rosło; chyba porzeczki zarośnięte chwastami. Swoboda wędrówek wróci dopiero jesienią, po żniwach.

Zdarzają się jednak chwile mile zaskakujące, kiedy w mało obiecującym miejscu nagle otwiera się piękny i daleki widok, co tłumaczy moje uparte brnięcie miedzami.

Widziałem kwitnący len. Bladoniebieskie kwiatki w połączeniu z jasną, czystą, nasyconą zielenią rośliny wyglądają pięknie. Całą resztę dnia rozglądałem się w poszukiwaniu innych upraw, jedną nawet znalazłem, ale na niej zobaczyłem tylko jeden kwiat. Mam nadzieję, że pierwszy, nie ostatni. Przypomniałem sobie duże pole obsiane lnem widziane w poprzednim roku. Wydawało mi się, że pamiętam, gdzie je widziałem i tam poszedłem. Niebieska linia widoczna na mapie za wioską, z powrotem tą samą drogą, jest śladem moich poszukiwań zeszłorocznego pola lnu. Znalazłem je bez trudu, chociaż po drodze miałem wątpliwości, ale zobaczyłem pszenicę, nie len. Poszedłem dalej, bo wydawało mi się, że widzę len z daleka, ale to był jęczmień; innych upraw już nie znalazłem. Jadę w Sudety, na Roztocze wrócę za dwa tygodnie, dlatego obawiam się, że nie uda mi się zobaczyć pola niebieskich kwiatów lnu. Może w przyszłym roku?…


 

Obrazki ze szlaku.

Jeden mak, a jak zmienia zdjęcie i odbiór krajobrazu!

 


Kwitnie powój. Przy drodze zobaczyć można wielkie kępy tych kwiatów; widać je na tym zdjęciu. Śliczne i smakowite kwiatuszki. Tak, są smaczne: delikatne i aromatyczne. Próbowałem i chaber, ale mi nie smakował.

 


Na brzegach dróg, na miedzach, kwitnie właśnie chaber i rumianek; ich niebieskość i biel czasami bywają uzupełniane czerwienią maków. Piękne kompozycje. 

 




 W pobliżu wioski Zagrody biegnie z północy na południe długi zalesiony uskok; ów wąski pas lasu widać na mapie. Nie znajdując drogi w poprzek, z lekką obawą wszedłem w las; wszak zdarzało mi się przedzierać przez chaszcze. Stromy stok opadał bez końca, tak mi się wydawało, ale na dnie nie było strumienia ani bagniska, i po minięciu ostatnich drzew wyszedłem na łąkę; za nią była szosa. Na zdjęciu widać fragment tego uskoku oraz bociana. Widząc mnie, niespecjalnie się spieszył z odejściem; te ptaki wiedzą, że ludzie krzywdy im nie zrobią. Nie u nas.

 


Jeszcze kwitną róże. Ujął mnie ten malutki krzaczek wystrojony swoimi kilkoma kwiatami. Rośnie obok plantacji porzeczek. Są już pierwsze czerwone, dojrzałe owoce. 

 


Widziałem też pierwsze czerwone liście aronii. W minionym roku zwróciłem uwagę na ich szybkie, ale ładne przebarwianie. Kasztanowcom już brązowieją liście. One chyba przeżywają swoją pandemię, wszak z dawnych lat pamiętam ich brązowienie we wrześniu, a nie na progu lata.

Odwiedziłem znany mi ładny las bukowy, i tam znalazłem dziwną parę: graba zrośniętego z bukiem. Jak się żyje w wiecznym spleceniu dwom odmiennym gatunkom?…

 

Szukając przejścia przez pola na sąsiednią drogę, znalazłem dogodną drogę między długimi szpalerami drzewiastej leszczyny. Na Roztoczu spotyka się wiele rodzajów upraw, także nastawionych na orzechy laskowe. Niskie drzewka o pokręconych konarach i gęste, połączone ze sobą korony, tworzą zielone tunele ciągnące się bez końca, bo aż za szczyt wzniesienia. Zrobiłem wiele zdjęć, ale żadne nie oddaje rzadkiej urody tej plantacji.

Wydaje mi się, że ostatnio mniej idę, a więcej stoję i patrzę. Czuję, że drogie są mi wszystkie szczegóły krajobrazu. Nie tylko polna droga niknąca za zakrętem czy stara grusza na między, ale i drobiazgi: mrówki wydeptujące ścieżkę na drodze, kępka polnych kwiatów przy drodze, słoneczne plamy na pniu buka czy pękaty trzmiel krążący nad kwiatem. Wszystkie one składają się na urzekający obraz letniego czasu. Dobrego, mojego czasu.

Trasa: między Gródkami a Zagrodami na zachodnim Roztoczu.

Statystyka: 12 godzin na szlaku; w ciągu siedmiu godzin przeszedłem troszkę ponad 20 kilometrów, a pięć godzin siedziałem i patrzyłem na początek lata.

PS

Od kilku dni nie mogę opublikować komentarza, bo wbrew faktowi system twierdzi, że nie jestem zalogowany. Odpiszę, kiedy tylko przekonam komputery Google, że plotą bzdury.























5 komentarzy:

  1. Dziwnie tak chłodno wyglądają pola z uprawami zbożowymi kiedy tylko z rzadka spotyka się typowe kwiaty, jak maki czy chabry. Widać, że nasiona zbóż są zabezpieczone, żaden "chwast nie ma prawo rosnąć. Wszędzie dominują wszystkie odcienie zieleni. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie! Na miedzach i nieużytkach rośnie tak wiele różnych roślin, a tuż obok monokultura wyhodowana i pilnowana przez człowieka.
      A wiesz, ja także pomyślałem o tej dość podobnej zieloności pól. Będą bardziej urozmaicone i takie… prawdziwie letnie, gdy zboża zaczną dojrzewać, czyli już wkrótce. Tylko jest tutaj pewien problem: otóż krótko później na pola wjadą kombajny, a gdy pola opustoszeją, będzie to znak przepołowienia lata. Może więc jednak niech te zboża nie dojrzewają tak szybko… :-)

      Usuń
    2. To Masz rację nie przyspieszajmy zmian pór. Nam i tak ten czas za szybko upływa. Pozdrawiam

      Usuń
  2. Liście kasztanowca przedwcześnie rdzewieją za sprawą żarłocznego szkodnika, którym jest szrotówek kasztanowcowiaczek.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kacztanowcowiaczek? Rozkoszne są te fachowe biologiczne nazwy, czyż nie?
      Tak słyszałem, chociaż nazwy szkodnika nie pamiętałem. Bez pomocy ludzi (a ta kosztuje) zapewne wiele kasztanowców nie przeżyje.

      Usuń