260722
Na blogu „Subiektywnie o książkach” opublikowana jest recenzja mojej książki „Wrażenia i chwile”. Jej autorką i jednocześnie właścicielką bloga jest Wioleta Sadowska.
Za jej uprzejmą zgodą tekst i zdjęcie zamieszczam tutaj, na swoim blogu.
Miłej lektury!
"Na świat powinno się patrzeć tak, jakby wzrok miało się od
tej chwili (…)".
Podobno w życiu piękne są
tylko chwile. Warto jednak uzmysłowić sobie, że to chwile ze
zwykłej codzienności budują nasz świat, w którym każdy dzień
wnosi coś nowego. Przypomina o tym ten zbiór tekstów, zbudowany z
pięknych słów i równie pięknych wrażeń. Zbiór dobitnie
pokazujący, że wrażliwość to silna strona ludzkiej
natury.
Krzysztof Gdula to syn, mąż, ojciec i dziadek. Z
wykształcenia i z racji wykonywanej pracy technik, z zamiłowania
humanistyczna dusza. Wielbiciel górskich wędrówek, słucha muzyki
barokowej, czyta i pisze. Fascynuje go piękno oraz osiągnięcia
ludzkiego umysłu. Autor książek "Sudeckie wędrówki"
(2016 r.), "Góry Kaczawskie słowem malowane" (2019 r.)
oraz "Miłość, muzyka i góry" (2020 r.). Prowadzi w
sieci swojego bloga.
"Wrażenia i chwile" to
zbiór ponad stu, krótszych i dłuższych tekstów autora, niektóre
w charakterze mini felietonów, dotykających jego codzienności. To
teksty ukazujące magię zwykłych dni, które bardzo często
przemijają przez nas niezauważone. Każdy tekst opatrzony jest
wymownym tytułem.
Gdybym miała wam napisać w trzech
słowach, o czym jest zbiór Krzysztofa Gduli z pewnością byłby to
urok zwykłych chwil. I właśnie słowo "zwykłych" jest
tutaj kluczowe, bowiem autor w swoich tekstach dotyka właśnie tej
sfery naszego życia. Codzienności, która niezauważalnie przemija
z każdą godziną. Trzeba mieć niezwykle wysoki poziom wrażliwości
osobistej, aby z tej właśnie płaszczyzny wyłuskać wartościową
esencję, która skłania do szerokich refleksji dotyczących naszego
jestestwa. Autorowi ta sztuka niewątpliwie się udała i to w dość
uniwersalnym wymiarze.
Czy można głęboko przeżyć
wycięcie drzewa mirabelki, którą codziennie widuje się patrząc z
okna służbowego pokoju? Czy to nie dziwne, zachwycać się tym, co
drobne i zwykłe, a nie tym, co efektowne? Czy można odczuwać
sacrum w górach, a nie w kościele? Odpowiedzi na te pytania i na
wiele innych znajdują się w tychże tekstach zróżnicowanych
tematycznie, ale jednocześnie tak podobnych do siebie, bo ich
wspólnym mianownikiem jest ulotność zwykłych dni, jakich tysiące
w życiu każdego z nas. To umiłowanie codzienności bijące z
każdego słowa, jakie zawarto w zbiorze, jest imponujące i
jednocześnie generuje nieuniknioną refleksję o upływającym
czasie, przez co być może unika nam wiele ważnych chwil i
wzruszeń.
Niezwykle istotnym jest fakt, iż "Wrażenia
i chwile" można, a nawet trzeba czytać bez zachowania
kolejności chronologicznej zawartych tekstów, gdyż nie są one ze
sobą bezpośrednio związane. Można więc w każdej wolnej chwili
zajrzeć do wybranego na chybił trafił felietonu, by poznać
głębokie przemyślenia autora dotyczące literatury, kondycji
ludzkich sumień, nowoczesności, prozy życia, a nawet etymologii
używanych przez niego nazw. A wszystko to okraszone niemal
lirycznymi opisami przyrody, jaką na co dzień zauważa i docenia
Krzysztof Gdula.
Lektura "Wrażeń i chwil"
zajęła mi dość sporo czasu, gdyż teksty Krzysztofa Gduli
serwowałam sobie wówczas, gdy czułam potrzebę zanurzenia się w
świat codzienności, tej niezauważalnej magii, która niestety zbyt
często nam niepostrzeżenie umyka. Oprócz szerokiej gamy
przemyśleń, do jakich skłoniły mnie teksty autora, dzisiaj staram
się częściej dostrzegać drobne szczegóły, jakie budują moją
codzienność. Pijąc kawę, zachwycam się rozkwitającym
rododendronem, a każdy uśmiech dzieci zapisuję na twardym dysku
mojego umysłu.
Ja mimo, że jeszcze nie do końca przeczytałam książkę, jestem w trakcie czytania. Pozwolę sobie tutaj napisać kilka zdań. Muszę podzielić się swoimi uwagami, czy nawet przemyśleniami. Z góry przepraszam, że być może moje zdania będą trochę chaotyczne, w pisaniu nie jestem mocna. Trzeba być nadzwyczaj wrażliwym człowiekiem, z ogromnymi pokładami fantazji. A przede wszystkim posiadać bogaty zasób słów i nimi z taką łatwością żonglować. Nie będę dużo pisała, że bardzo podziwiam ogromną wiedzę pozwalającą na przytaczanie słów znanych pisarzy, trafne wplatanie tytułów utworów muzycznych. Zwróciłam szczególną uwagę na wnikliwe spojrzenie na nawet najdrobniejszą roślinę. Na wręcz rozmowy z drzewami. Co i mnie zdarzało się czasami. Wydawało mi się, że ja już nauczyłam się zwracać uwagę na naturę wokół siebie. Nic podobnego. Z Twojej książki dowiaduję się jak mało widzę. Zachwycały mnie subtelne porównania. Zaskoczona byłam jak ciekawie można napisać o pozornie prostych czynnościach. Przede wszystkim już teraz zrozumiałam, że należy chwytać chwile jakie nam się zdarzają. One są ulotne i nie powtarzalne, chociaż nam się wydaje, że często są takie same.
OdpowiedzUsuńI mimo, że nie przeczytałam jej jeszcze w całości - jestem pod wielkim wrażeniem. Tej książki nie można przeczytać "na jednym oddechu". Ją należy delektować się. Każdy rozdział skłania do zatrzymania się i przemyślenia słów przeczytanych.
Pozdrawiam serdecznie i dziękuję za możliwość głębszego spojrzenia na świat, nie koniecznie ten daleki.
Aleksandro, dziękuję.
UsuńChciałem zwrócić Ci uwagę na pewną myśl, która kiedyś, gdy pojawiła się w mojej głowie, zaskoczyła mnie.
Otóż my nie mamy możliwości bezpośrednio porównać siłę czy głębię przeżywania świata przez siebie i innych ludzi. Nie wiemy i się nie dowiemy, kto z nas silniej przeżywa. Nie mamy żadnej skali.
Przeżycia duchowe, w rodzaju wrażeń odczuwanych w czasie kontaktu z przyrodą albo z dziełami sztuki, dzieją się w nas bez słów. Owszem, czasami jakieś pojedyncze słowa plączą się nam po głowie, ale zasadniczo nasz zachwyt wyjątkowo ładnym wschodem słońca, nasze uniesienie, słów nie mają. Dopiero później, gdy próbujemy komuś opisać nasz stan ducha, ubieramy odczucia w słowa, tutaj jednak pojawia się przekłamanie nie zawsze uświadamiane przez nas. Otóż o głębi przeżywania sądzimy według opisu tej drugiej osoby. Tyle że wtedy tak naprawdę oceniamy jej zdolność do układania słów, do przekładania wrażeń na słowa, a nie intensywność owych wrażeń.
Mówiąc wprost, Aleksandro, nie wiadomo kto z nas dwojga głębiej postrzega i przeżywa piękno świata.
Chodząc z Jankiem zauważyłem u nas różnice w dostrzeganiu mijanych drobiazgów. Zdarza się, że jego zainteresuje coś, na co ja nie zwróciłem uwagi lub co wydało mi się mało ciekawe, ale też bywa odwrotnie. Dzięki tej odmienności każdy z ludzi widzi świat nieco inaczej; dzięki tej różnorodności istnieje sztuka; akurat teraz myślę o malarstwie.
Drzewa też są Ci bliskie! Aleksandro, dziwię się sobie młodszemu, że nie zwracałem zbytniej uwagi na drzewa. Może do dostrzeżenia ich życia obok nas potrzebny jest odpowiedni bagaż doświadczeń? Może przemyśleń? Kiedyś wielkie wrażenie zrobiła na mnie wieść o identyczności genów (w sensie ich konstrukcji i sposobów kodowania informacji) w całym ożywionym świecie, a także ich znacznemu podobieństwu w sensie cyfrowym, bit za bitem. Dość powiedzieć, że bodajże czwartą część genów dzielimy z drzewami. To nasi kuzyni. Bardzo odlegli, ale jednak. Fakt ten ma dla mnie wielkie znaczenie. Poza tym drzewa są po prostu piękne :-)
Teksty pisałem dla uporządkowania i utrwalenia wrażeń niesionych przez nasze zwykłe dni. Jeśli dzięki nim chociaż czasami będzie Ci łatwiej uporządkować i docenić swoje wrażenia, krąg oddziaływań słów pięknie się zamknie.
I znowu pięknie napisane. Własnie dotarło do mnie, że bardzo powierzchownie jednak spoglądałam na naturę. A właściwie patrzę na nią z pozycji obiektywu fotograficznego. Spostrzegam jako ciekawy obraz, oddziaływanie światła, kształtu, delikatności albo wręcz siły. Dobrze, że każde z nas mimo wszystko patrząc na tą samą gałąź, czy taki sam kwiat odczuwamy inne bodźce.
UsuńNie czyń sobie wyrzutów, Aleksandro. Ja też często uznaję, że powinienem pilniej, dokładniej, głębiej patrzeć i przeżywać, ale trzeba powiedzieć sobie, że skoro nasze pragnienia wyprzedzają dokonania, to znaczy, że mamy drogę przed sobą, że jest dobrze. Niedosyt w kontaktach z przyrodą raczej dobrze niż źle świadczy o człowieku.
OdpowiedzUsuńWiadomo, że aparat przeszkadza w wędrówkach, i wcale nie konieczność dbałości o niego mam na myśli. Aparat nas rozkojarza, kieruje myśli w stronę techniki, a nie estetyki. Cóż poradzić? Nie wiem, skoro chce się mieć zdjęcia, pomocne przecież w zapamiętaniu, w budzeniu wspomnień. Mnie jest o tyle łatwiej, że używam zwykłego prztykadełka. Nic nie ustawiam, nie zastanawiam się, tylko w ciągu paru sekund klikam kilka zdjęć o nieco zmienionych ustawieniach położenia aparatu (czyli smartfona), i chowam go do kieszeni. Tyle że w ten sposób nie zrobię dobrych zdjęć, a ledwie przeciętne. Godzę się na to, bo i tak nie potrafiłbym dobrze ustawić porządnego aparatu.