Strony

sobota, 24 września 2022

Nie tylko o jesieni

 230922

Jesień zaczęła się dzisiaj nad ranem, kilka minut po trzeciej naszego czasu.

Niemal wszystko co publikuję na blogu pierwotnie zapisuję w „dopiskach” zmienianych z początkiem października, a więc już za tydzień, z dodanym kolejnym numerem porządkowym. Aktualne dopiski, dwudzieste, zacząłem tekstem o zachowaniu się słońca w okolicach biegunów, i wydaje się, że zakończę, ponad sto stron niżej, podobnym tematem, mianowicie wyjaśnieniem, głównie sobie, jak to jest z początkiem jesieni.

Wczoraj szukałem informacji na ten temat, ponieważ nagle okazało się, że mam wątpliwości. Miałem kłopot, ponieważ zdecydowana większość stron powtarza banały (obficie poprzetykane reklamami), i zamieszcza dziurawe formuły niewiele wyjaśniające albo wprost błędne. Niżej wklejam przykład takiej informacji:

„To cykliczne zjawisko, kiedy noc „zrównuje się” z dniem, a jedno i drugie trwa po około 12 godzin. Niestety po równonocy każdy dzień będzie krótszy niż 12 godzin – aż do grudniowego przesilenia zimowego.”

Gdzie błąd? Do przesilenia zimowego dzień będzie się skracał, później wydłużał, ale krótszy niż 12 godzin będzie do pierwszego dnia wiosny, a napisano inaczej.

Na drugim biegunie są strony fachowe, czyli za trudne, bo nafaszerowane wzorami i hermetycznym słownictwem.

Oto „astronomiczna” definicja początku jesieni skopiowana ze strony Wikipedii, powtarzana na nieskończonej ilości stron:

„Punkt Wagi – jeden z dwóch punktów przecięcia się ekliptyki z równikiem niebieskim. Moment przejścia Słońca przez punkt Wagi wyznacza początek astronomicznej jesieni na półkuli północnej, stąd punkt ten nazywany jest także punktem równonocy jesiennej.”

Próbowałem sobie wyobrazić, cóż to tak naprawdę znaczy, ale początkowo miałem z tym obrazem trudności. Nie znalazłem strony, na której starano by się po ludzku, prosto i zrozumiale, wyjaśnić tę definicję, próbowałem więc sam, także dla siebie samego.

Ekliptyką jest płaszczyzną po której (pozornie) porusza się Słońce i rzeczywiście Ziemia. Tajemniczy niebieski równik to płaszczyzna którą w przestrzeni wyznaczyłaby linia wychodząca z środka obracającej się Ziemi i przez równik biegnąca w kosmos, czyli rozdmuchany w przestrzeń równik Ziemi. Te dwie płaszczyzny nie są do siebie równoległe, ponieważ Ziemia krąży wokół Słońca (po ekliptyce) pochylona. Skoro tak, to zawsze są dwa miejsca w przestrzeni kosmicznej, gdzie te płaszczyzny się krzyżują, czy przenikają przez siebie, ale Słońce pojawia się tam tylko przez chwilę dwa razy w roku, w dniach równonocy.

Tak mówi definicja astronomów, ale mnie dalej było trudno wyobrazić sobie ów przełomowy moment. Poszło łatwiej, gdy wyszedłem od wyobrażenia sobie Słońca nad równikiem.

W dzień równonocy (wiosennej i jesiennej) obie półkule Ziemi oświetlone są identycznie, po równo. Znaczy to, że dzień i noc trwa po 12 godzin, oraz że Słońce tak samo jest widziane na obu biegunach. Co musi się stać, żeby tak było? Jak ma się ustawić nasza planeta względem Słońca? Tutaj odpowiedź nasunęła mi się szybko: Słońce ma świecić nad równikiem, być pionowo nad nim, czyli w zenicie, bo równik dzieli kulę ziemską na połowy. Dzień wcześniej Słońce nie było w zenicie nad równikiem, a odrobinę bliżej zwrotnika północnego, czyli Raka, a jutro będzie w zenicie nieco na południe od równika, czyli bliżej Zwrotnika Koziorożca. Tak będąc ustawione, nie oświetli już obu półkul równomiernie.

Oczywiście trzeba tutaj zaznaczyć, że starym ludzkim zwyczajem zacząłem dobrze, a później pisałem tak, jakby Ziemia była nieruchomym centrum, ale pamiętamy przecież, że to tylko niezatarty w naszym myśleniu i języku ślad minionych tysiącleci, a nie fakt fizyczny.

Teraz wrócę do definicji: Słońce w punkcie przecięcia się równika niebieskiego i ekliptyki jest chwilą zmiany pory roku. Pamiętamy, że równik niebieski jest rozdmuchanym równikiem Ziemi. Równikiem „przeniesionym” w kosmos, czyli skoro Słońce świeci nad równikiem pionowo z góry, będąc w zenicie, jednocześnie jest w płaszczyźnie równika niebieskiego. Punkt Wagi (lub w marcu Barana) to styk ekliptyki i równika niebieskiego, a jeśli jest tam i Słońce, mamy równonoc i zmianę pory roku.

Całość definicji można uprościć, będzie łatwiejsza do zrozumienia i równie poprawna chociaż mniej naukowa: jesień (lub wiosna) zaczynają się, gdy Słońce jest w zenicie nad równikiem. Koniec, kropka.

Dzieje się tak dwa razy w roku – we wrześniu i w marcu. Obserwowana moment wcześniej czy później zmiana oświetlenia oczywiście nie będzie zauważalna gołym okiem, ale jak najbardziej możliwa do precyzyjnego wyliczenia. Ów przełom, zmiana lata w jesień, jest chwilą, a skoro tak, to gdzie nastąpił? Gdzie było Słońce w zenicie, gdy u nas była godzina 3.04? Nie znalazłem (chociaż na pewno można) tabel czy wzorów do odpowiednich wyliczeń, jedynie w przybliżeniu zorientowałem się, że południe w sensie godziny 12 było wtedy nad Oceanem Spokojnym, gdzieś w okolicy Papui Nowej Gwinei. Tam i wtedy przez mgnienie oka Słońce stało w zenicie nad równikiem. Tam się zaczęła zmiana obowiązująca na całej Ziemi: jesień dla północnej półkuli i wiosna dla południowej. Następnym razem Słońce będzie w zenicie na równiku za pół roku, chociaż w innym miejscu (a więc i o innej godzinie naszego lokalnego czasu), co wynika z ułamkowego podziału roku na dni; tak myślę, a jeśli się mylę, proszę o sprostowanie.

Zmiany są nieustanne i płynne, dlatego dzisiaj w południe na naszej długości geograficznej Słońce nie będzie już w zenicie nad równikiem, a odrobinę bardziej na południe, i dlatego tam, czyli na południowej półkuli, dzień będzie minimalnie dłuższy niż u nas, na półkuli północnej. Co się będzie działo ze Słońcem w następne dni? Każdego kolejnego będzie w zenicie odrobinę bardziej na południe, a zakończy tą swoją drogę, to przesuwanie górowania, na Zwrotniku Koziorożca w grudniu, w najdłuższy dzień roku na półkuli południowej. Od tej chwili Słońce zrobi zwrot (zwrotnik!) i miejsce zenitu będzie się przesuwało ku równikowi, gdzie będzie w równonoc wiosenną i dalej zacznie przesuwać się na północ, ku Zwrotnikowi Raka, gdzie dotrze w czerwcu. Tak więc między zwrotnikami Słońce jest w zenicie dwa razy w roku, na zwrotnikach po razie. Z analizy tego ruchu wynika, że są takie miejsca w obszarze między zwrotnikami, gdzie Słońce jest w zenicie w tym i będzie w przyszłym tygodniu, później przez prawie rok nie wznesie się tak wysoko. Są miejsca, gdzie ta przerwa jest mniejsza, są i z przerwą większą. Czy ktoś napisze, dlaczego?

Na wielu stronach znalazłem informację o długości dnia i nocy wynoszących około 12 godzin, a nie równo 12, jak przecież być powinno. Pełnego wyjaśnienia nie znalazłem, ale akurat tę zagadkę łatwo wyjaśnić. Jeden powód przedstawiłem wyżej: to ciągłość zmian, także w obrębie jednej doby. Równomierne oświetlenie półkul Ziemi nie występuje całą dobę, a chwilę. W tym roku ta chwila była nad Oceanem Spokojnym. Drugim powodem jest sposób liczenia długości dnia i nocy. W chwili ich zrównania trwają po 12 godzin, jeśli liczyć dzień od momentu pojawienia się i zniknięcia połowy tarczy Słońca, a uznajemy, że skoro już (i jeszcze) widać skrawek Słońca, jest dzień. Czasy wschodu i zachodu trwają kilka minut, co razem prowadzi do pozornej nierówności długości dnia i nocy.

Nie wiem, czy komukolwiek cokolwiek wyjaśniłem, ale sobie owszem, wyjaśniłem.


Tutaj  autorzy przystępnie tłumaczą wiele tajników związanych z astronomią, na przykład dlaczego w pobliżu równika zmierzch trwa minuty, a przy biegunach wiele dni.

 

Parę uwag dotyczących języka.

W internecie nagle się zaroiło od wyrażeń w rodzaju „elektrownia południowoukraińska”, a to przy okazji relacji z wojny w Ukrainie. Nagłość, liczebność i podobieństwo wyraźnie wskazują na wzajemne ściąganie od siebie wiadomości i wyrażeń, przy czym nikt nie zwracał uwagi na ich prawidłowość. Tutaj jej nie ma, bo nie ma Ukrainy Południowej, jak jest Korea Południowa. Można napisać o elektrowni południowokoreańskiej, ale tylko o elektrowni na południu Ukrainy.


Z reklamy zegarków naręcznych: „Szwajcarski mechanizm mechaniczny.” Niewątpliwie mechanizm jest mechaniczny, nawet ten szwajcarski. Inne ple-ple mające reklamować kosmetyk: „Serum regenerum regeneracyjne.” Wydaje mi się, że środkowe słowo ma być nazwą, ale któż może przeniknąć zamierzania twórców takich kulfonów?…


Trwa moda na pisanie wielką literą całych nagłówków artykułów publikowanych w internecie. Pod jednym z filmów na YT tak opisanych zapytałem o powód. Powiedziano mi, że algorytmy Googli lubią wielkie litery, a internet to biznes. Odpowiedź podpisano skrótem „pzdr”.

Okropne! Nie można biznesu stawiać ponad językowe reguły, a tutaj można przecież pogodzić jedno z drugim i napisać cały nagłówek wielkimi literami. No i to pzdr… Nie dość, że niewłaściwym, nie na miejscu, jest powszechny obecnie zwyczaj zastępowania wszystkich możliwych słów jakimi można zakończyć wypowiedź słowem „pozdrawiam”, to jeszcze skraca się to słowo do paru liter. Gdzieś już pisałem, ale tutaj powtórzę: człowieku, jeśli nie chce ci się poświęcić sekundy czasu na napisanie tego słowa, to daruj sobie pozdrowienie, bo szczere ono nie jest.


O dziwnym zwyczaju.

Wiele już razy widziałem filmiki z wywiadem nagrywanym w jadącym samochodzie, przy czym dziennikarz prowadzący był jednocześnie kierowcą. Widząc taką scenerię po raz pierwszy uznałem, że może udzielający wywiadu nie miał czasu, że tylko „w biegu” dało się go złapać, ale później zobaczyłem, że ta sceneria jest wcześniej przygotowywana, a więc zabieg jest celowy. Tylko jaki jest ten cel? Czemu ma to służyć? Tyle się mówi o ekologii, a tam troje ludzi (bo i technik jest na tylnym siedzeniu) kręci się pół godziny albo i dłużej właściwie bez celu. A bezpieczeństwo? Kierowca prowadzi wywiad w czasie kierowania pojazdem!

Trudno mi się oprzeć wrażeniu patrzenia na kolejną modę przywleczoną z zagranicy. Głupią, szkodliwą i potencjalnie niebezpieczną modę.

A może algorytmy Googli lubią takie wywiady?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz