Strony

wtorek, 9 maja 2023

Trzy dęby

 040523

Kiedy przez okno widzę bezchmurne niebo, pytam się siebie, co robię w domu, skoro świeci słońce. Na dzisiaj synoptycy prognozowali siedemdziesięcioprocentowe zachmurzenie, ale gnany potrzebą pojechałem. Chmurki zasłaniały mniej niż siedem procent nieba, spędziłem więc kolejny słoneczny dzień na Roztoczu.

 Będąc kilka dni temu w pobliżu wioski Zaporze, trafiłem na ślepe zakończenie niewielkiej dolinki; miejsce tak mi się spodobało, że dzisiaj pojechałem tam mając w planach dokładne poznanie okolicy. Inaczej mówiąc: zafundowałem sobie kolejny dzień niespiesznego szwendania się po polach.

Na widok jednego z drzew rosnących na wysokiej miedzy przypomniałem sobie, że przechodziłem tamtędy rok czy dwa lata temu. Mechanizm działania pamięci bywa dziwny; wszak nie pamiętałem trasy tamtego dnia, sąsiedniej wioski czy innych ważnych zdawałoby się szczegółów, a jedynie widok tego samotnego drzewa na miedzy.

Podobne wspomnienie zdarzyło mi się dzisiaj raz jeszcze. Otóż widząc opodal oryginalnie wyglądające drzewo, skręciłem ku niemu. Zobaczywszy zrośnięte gruszę i czereśnię, poznałem miejsce i drzewa; byłem już tam.


 

Feeria wiosennego kwitnienia trwa w najlepsze. Widziałem pierwsze kwiaty na jabłoniach, gruszach, lilakach i poziomkach, a na miedzach spotyka się tak dużo i tak różnorodnych kwitnących roślin, że niektóre wyglądają jak zadbane ogrody.

Dęby raczej rzadko widuję na miedzach, a w poznanym miejscu widziałem trzy drzewa tego gatunku. Łączy ich rząd krzewów dzikich róż, malin i tarnin rosnących na miedzy z uskokiem. Towarzyszy im wiotka, zgrabna brzoza. Kiedy siedziałem pod jednym z tych drzew patrząc na nią, pomyślałem, że te dęby też się gapią na nią, taką piękną. Po drugiej stronie wąskiego pola rośnie grusza z pierwszymi kwiatami i lśniącymi, jak woskowanymi, listkami. Wracając, specjalnie skręciłem tam, by drzewa zobaczyć w innym oświetleniu. Mam kolejne swoje miejsce.






Ta zielona ładna droga prowadziła mnie brzegiem lasu. 

 

Z jednej strony miałem rozległą słoneczną przestrzeń pól, z drugiej pod drzewami ciemniała głębia. Lisi Dół, przeczytałem na mapie. Widząc dogodniejsze miejsce, wszedłem między drzewa. To nie tylko wąwóz czy dolina, a dzika plątanina dołów, rowów, zapadlisk, gliniastych grzęd tworzących kręte korytarze i ślepe zaułki. Szedłem jedną z takich nierównych, wijących się grzęd mając po obu stronach strome zbocza; przekraczałem pnie zwalonych drzew, inne obejmowałem by przejść obok nich, a na końcu grzędy ostrożnie i niezgrabnie, trzymając się krzaków, schodziłem na dno. Przysiągłbym, że kilka lat temu, tym bardziej wcześniej, takie zejście zajęłoby mi mniej czasu...

 





Drzewa rosnące na stromych zboczach, a wśród nich sporo jest lip, wykształcają wiele pni i jeszcze więcej podpierających je korzeni. W kilku miejscach jaśniały gliniaste ściany obwałów, a przy nich leżące drzewa z bezradnie rozcapierzonymi w powietrzu korzeniami.

 Widziałem drzewko przygniecione przewróconym pniem; nie złamało się, rośnie mając wierzchołek przy ziemi. Widać znamienną reakcję: wypuszcza boczne pędy prosto do góry; jeśli drzewo przeżyje, te gałązki kiedyś staną się głównymi konarami.


Widziałem gęstwiny nie do przejścia i spróchniałe konary wiszące na gałęziach sąsiednich drzew, zapewne do lat. Przez nie, także z powodu stromizny zboczy, nie mogłem tak po prostu wyjść na otwartą przestrzeń, a musiałem szukać dogodniejszego przejścia.

Lisi Dół bardzo mi się spodobał. Wrócę tam i obiecuję sobie częściej zaglądać między drzewa porastające takie formacje.

Obrazki ze szlaku.


 Młode liście lip; raczej drobnolistnej, ale pewności nie mam. Sporo ciekawych informacji, także o największych lipach rosnących w naszym kraju, jest na stronie mojedrzewa.pl

Dla zachęty zamieszczam cytat z tej strony:

>> Lipy są uważane za drzewa obdarzone dobrą energią, pozytywnie wpływające na psychiczne i fizyczne zdrowie człowieka. U Słowian i Germanów lipy były uważane za drzewa święte, chroniące m. in. przed piorunami i złymi mocami. Przekonanie to przejęli potem chrześcijanie, którzy często wieszali na lipach figurki Matki Boskiej i budowali pod lipami kapliczki.<<

Robią tak nadal. Ciekawy i wymowny jest ten związek pradawnych wierzeń z obecnym chrześcijaństwem. Może dlatego, że u podstaw tych przedchrześcijańskich wierzeń tkwi prawda?…

A co pisze autor strony o brzozach?

>>Nazywana "najbardziej polskim drzewem" brzoza brodawkowata pomimo średnich rozmiarów i przeciętnej sylwetki, należy do najłatwiej rozpoznawalnych i równocześnie najbardziej lubianych drzew.<<

Jest także najpiękniejsza.

Dodam swój opis tych drzew, a właściwie zestaw skojarzeń i wrażeń z nimi związanych.

Dąb jest oparciem, pewnością, stabilnością, trwałością; jest męski w tradycyjnym rozumieniu męskości. Lipa jest ciepła, przyjazna, opiekuńcza, kobieca. Brzoza jest dziewczęcym wdziękiem.


To miejsce nazywa się Babia Szyja. Zagadkowa nazwa. Widzicie tutaj babią szyję?

 

Czarny bez jest lubiany przez porosty.


Często skręcam z obranej drogi na pola widząc ładne czy ciekawe drzewo. Stojąc pod tą czereśnia ma się widok na daleki horyzont. Akurat chmura przysłoniła słońce, czekałem na jej przejście by zrobić zdjęcie w słońcu.

 Niezarośnięte nawłocią brzeziny są urocze, zwłaszcza w słoneczny dzień majowy.

 Dzisiaj dowiedziałem się o istnieniu przetacznika macierzankowego. Czyż nie jest ładny?

 Wiosnówka pospolita. Niestety, nie udało mi się sfotografować małych kwiatków tej roślinki.

 Wielka grusza na miedzy. Ma masywne konary, jest zdrowa, a rozmiar jej pnia oszacowałem na 80 cm średnicy. Miałem okazję rozmawiać z rolnikiem będącym właścicielem tej gruszy, chciał mi ją sprzedać. Samo drzewo, wycięte! Chyba nie zrozumiałby mnie, gdybym powiedział mu, że dla mnie jego pole jest coś warte tylko z powodu tej pięknej gruszy.


Plantacja orzechów włoskich.

Trasa: pola i wzgórza na zachód od Wólki Czarnięcińskiej i Zaporza.

Statystyka: będąc niecałe 12 godzin na szlaku przeszedłem 16,5 km; w tym czasie robiłem przerwy trwające razem pięć godzin.


 



























2 komentarze:

  1. Czarny bez jest lubiany nie tylko przez porosty, ale i przeze mnie:-) z kwiatów można zrobić pachnący syrop, aromatyczną nalewkę, a z owoców leczniczy sok lub dżem; oprócz tego na obumarłych pniach rosną ulubione przeze mnie uszaki:-) widzisz, jaki to pożyteczny krzak? Mnie też spodobały się Lisie Doły, bardzo urozmaicona rzeźba; ależ miałeś światło, zdjęcia miodzio:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, Mario. Był czas, kiedy i ja robiłem sok z owoców czarnego bzu. Dodawałem go do herbaty. Uszaki. Może kiedyś się odważę i sięgnę po nie.

      Usuń