090723
Dzień planowałem spędzić w okolicy wioski Struga, w pobliżu Trójgarbu w Górach Wałbrzyskich. Była godzina 6.30, gdy mając za sobą niewielkie podejście na jakiś polny wzgórek zobaczyłem przemoczoną koszulę na piersi. U mnie jest to rzadka oznaka wyjątkowo intensywnego spocenia się. Skoro tak jest przed siódmą, to co będzie w połowie dnia? Wszak zapowiadano przekroczenie dzisiaj trzydziestu stopni. Zawróciłem, podjechałem do pobliskiego Lubomina, zaparkowałem pod ruinami bacówki i poszedłem na Trójgarb. Pod górę lekko nie będzie – pomyślałem – ale przynajmniej w cieniu.
Nie
jestem zwolennikiem stawiania wież na szczytach gór, ale z
przyjemnością technika zajmującego się konstrukcjami oglądałem
wieżę na szczycie. Zbudowana jest w formie trójbocznego kratowego
słupa z pięcioma platformami widokowymi w kształcie trójkątów
daleko wysuniętych poza wieżę. Dwie z nich mają ciekawą cechę:
stojąc na ich najdalej wysuniętych rogach, z przodu ani z boków
nie widzi się żadnych elementów wieży; jedynie przy piersi jest
balustrada, ale ucieka ona do tyłu i nie jest widoczna jeśli się
patrzy przed siebie lub w bok. Ma się wrażenie zawiśnięcia w
powietrzu kilkanaście metrów nad ziemią. Jedna z platform ma
podłogę ażurową, z pionowo ustawionych płaskowników. Kiedy
patrzy się pod nogi, niewiele ich widać, za to dobrze są widoczne
w dole szczyty drzew. Trzeba wysilić wolę, by nie spanikować i nie
uciec stamtąd.
Widoki są w pełni panoramiczne i bardzo rozległe; przy dobrej widoczności widnokrąg jest odległy o około 40 kilometrów. Dobrą zabawą może być rozpoznawanie szczytów licznych gór widzianych stamtąd, a oprócz wałbrzyskich szczytów widać Karkonosze, Rudawy Janowickie, Wzgórza Strzegomskie, Góry Kaczawskie i Kamienne oraz Ślężę.
Wracałem do Lubomina zielonym szlakiem chcąc raz jeszcze zobaczyć wyjątkowo głęboki i stromy jar. Szlak trawersuje jego zbocze: schodząc, po prawej widać przepastną głębię jaru z ciemnym dnem, miejscami schowanym za wybrzuszenia zboczy lub zawalonym przewróconymi drzewami; z lewej natomiast ściana pnie się w górę, najeżona drzewami (w paru miejscach i skałami), które sprawiają wrażenie tak nachylonych, jakby miały runąć w dół, prosto na mnie. Niestety, na zdjęciach mało widać głębię i stromiznę jaru.
Odkąd postawiono na szczycie wieżę, ilość chętnych na wejście wzrosła wielokrotnie. Szlaków wiodących na szczyt jest dużo i prowadzą z różnych stron. Różnią się długością, nachyleniem, lasami, ale chyba wszystkie mają odcinki dość strome i kamieniste. Nie są trudne dla wprawionych wędrowców noszących odpowiednie obuwie, ale wśród turystów dzisiaj widzianych przeważali ci niedzielni. Niemal wszyscy mieli na stopach miejskie płytkie buty trampkopodobne. Nie są złe na wytyczone i wydeptane ścieżki leśne czy polne drogi, ale nie na kamieniste pochylone szlaki. Widziałem kobietę zdejmującą buta i podkładającą chusteczkę pod skarpetkę na pięcie. Idąc ładną dróżką trawersującą strome zbocze, usłyszałem za sobą szum i trzaski. Obejrzawszy się zobaczyłem szybko jadącego rowerzystę. Teraz i w górach trzeba pieszemu uważać na pojazdy.
Było za wcześnie by wracać, podjechałem więc do wioski Jabłów i poszedłem na wzgórze Cycek. Ładne, lubiane wzgórze przywołujące miłe wspomnienia niekoniecznie związane z górami :-)
Na drugi dzień wyjechałem w długą podróż przez niemal całą Polskę do domu. W Sudety wrócę jesienią.
Obrazki ze szlaku
Co
będzie z tą brzozą, skoro rośnie tam, gdzie budowana jest nowa
droga?
Wyślizgane butami korzenie na szlaku Trójgarbu. Widoczny połysk wiele mówi o popularności szlaku.
Na Pogórzu Wałbrzyskim trzy trasy:
– droga między wzgórzami Rudówka a Krowiniec we wschodniej części masywu Trójgarbu.
– wejście na Trójgarb od strony Lubomina, początek przy ruinach bacówki. W obie strony nie najkrótszymi trasami.
– z wioski Jabłów wejście na wzgórze z brzozą czyli na Cycki.
Statystyka: razem 16,5 km, na szlaku byłem około 11 godzin.
Góry Wałbrzyskie mają to do siebie, że niby nie wysokie ale mają duże przewyższenia. Nigdy tam nie zawędrowałam od początku nie ciągnęło mnie tam. Wprawdzie z wież może i są ładne widoki ale tak ich już dużo stawiają, tylko zakłócają równowagę naturalnych miejsc. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńAleksandro, gdybyś zabłądziła w sąsiednie Góry Suche (to część Gór Kamiennych)! Tam dopiero są duże przewyższenia i stromizny. W Wałbrzyskich oczywiście też się takie spotyka, ale chodzę raczej tam, gdzie nie trzeba drapać się pod górę paręset metrów. To wejście było nieplanowanym wyjątkiem. Jeśli masz możliwość przyjazdu samochodem, zachęcałbym do przyjazdu do Jabłowa. Z parkingu przy wioskowej świetlicy jest na Cycek, urocze i widokowe wzgórze, niecałe półtora kilometra i przewyższenia kilkadziesiąt metrów. Są też po sąsiedzku ładne polne i łąkowe dróżki.
UsuńPodzielam Twoją opinię o wieżach. Do ich widoku na górze potrafię przywyknąć, ale do wydeptanych i zaśmieconych szlaków już nie, a takie są skutki stawiania wież.
Bałam się okrutnie na wieży na Smrku w Izerach, świst wiatru w ażurowej konstrukcji, prześwit pod stopami, to jednak nie dla mnie, mającej lekki lęk wysokości:-) Gdzie dotrą ludzie, tam wszędzie pozostawiają po sobie ślady w postaci śmieci, ukradkiem choćby wciśnięte pod kamień albo pod krzak, taka jest cena popularności niektórych miejsc. Nasze Pogórze stało się modne poprzez wyścigi kolarskie, Langowi spodobały się nasze drogi, pętelki, przewyższenia, do tego wypasiony Arłamów, więc ciągnie teraz naród w te okolice, pozostawiając po sobie wiadome ślady, wszędzie. Bacówka w typie "Moskały", jak nasze bieszczadzkie, co się z nią stało? spłonęłą? szkoda takich budynków. Przednie widoki, a głębokie jary również sprawiają mi kłopoty przy fotografowaniu, zupełnie nie umiem pokazać tej głębi:-)
OdpowiedzUsuńSłyszałem, że aby aparat nie zmniejszał na zdjęciach różnic wysokości, ma mieć odpowiednią ogniskową, ale tajemne to dla mnie arkana. Nie chcę w nie wnikać, bo zauważyłem, że im więcej czasu poświęcam fotografowaniu, tym mniej sam widzę i przeżywam.
UsuńZwróciłaś uwagę na dziwaczny i częsty zwyczaj upychania śmieci, ich chowania. Wniosek oczywisty: ludzie tak robiący wiedzą, że czynią źle, ale nie chce się im nieść pustych opakowań. Przez wiele lat pracowałem z Ukraińcami; czasami widywałem u nich inne zachowanie: wyrzucali śmieci nie kryjąc się. Nie to, że robili to ostentacyjnie, nie; oni robili to jakby naturalnie, mając taką czynność za zwykłą i oczywistą. Jeśli zwróciło się im uwagę, bywali zdziwieni. „Przecież ja tylko wyrzuciłem butelkę.”
Skopiowałem ze strony polska-org.pl
>>Bacówka Pod Trójgarbem - schronisko PTTK wybudowane w latach 1977-1984 u południowo-wschodniego podnóża Trójgarbu. Obiekt oddano do użytku dopiero w 1988 roku! Architektura budynku nawiązywała do architektury beskidzkiej, obcej w Sudetach. Schronisko stanowił niewielki, dwupiętrowy, drewniany budynek kryty gontem, na kamiennej podmurówce. W budynku mieściła się mała restauracja z tarasem, na piętrach były pokoje (do 30 osób w sześciu pokojach).
Od samego początku Bacówka wzbudzała kontrowersje i podważano sens jej budowy i utrzymywania przez PTTK, choć jako miejsce niedzielnego wypadu gastronomicznego z czasem się przyjęła. Budynek niekonserwowany przez lata przedstawiał na początku lat 2000. coraz gorszy widok, a ponadto miał pecha do dzierżawców. W 2009 roku Bacówka została niechlubnie odznaczona mianem najgorszego schroniska w Polsce wg czasopisma „n.p.m”. Schyłek działalności obiektu to rzadkie imprezy okolicznościowe i pokoje na godziny.
Ostatnią imprezą w obiekcie był Sylwester w 2009 r., po czym zamknięto obiekt bez spuszczenia wody w instalacji co., co spowodowało rozsadzenie rur od mrozu. Od tego czasu Bacówka stała zamknięta i opuszczona przez co rozpoczęła się jej dewastacja, np.: zawalono główne schody wejściowe, zniszczono hydrofornię, spalono wiatę grillową. Część wyposażenia została rozkradziona, zanim wejścia do obiektu zostały zabezpieczone. Na początku 2017 r. zrujnowane schronisko rozebrano, a teren przy Bacówce został sprzedany prywatnemu przedsiębiorcy ze Szczawna-Zdroju.<<
Czyli budynek zmarnowano w iście komunistycznym stylu.