Strony

czwartek, 22 lutego 2024

Brama Lubawska

 180224

Dzisiaj odkryłem nową dla mnie część Sudetów – Bramę Lubawską. Taką nazwę nadano okolicy Lubawki, przy granicy z Czechami, a ponieważ geografowie uwielbiając dzielić i nazywać, uznano, że powinna wchodzić w skład większego obszaru Kotliny Kamiennogórskiej. W pobliżu Lubawki byłem tylko raz, wiele lat temu, i najwyraźniej nie w najładniejszej okolicy, skoro nie wracałem. Gdyby nie decyzja Janka ustalającego trasę, może nie dowiedziałbym się, jak wiele malowniczych gór i wzgórz jest tam do zobaczenia.

Celem naszej podróży była wieś Bukówka; jest przy niej zapora i zalew na Bobrze, nad nimi Zadzierna, góra z wieloma skałami i urwiskami, wznosząca się 724 m nad poziom morza i około 200 metrów nad lustro wody zalewu. Mój towarzysz wybrał dobrą, bo nieuciążliwą, łagodnie się wznoszącą drogę na szczyt, i dzięki temu nie odczuliśmy wejścia na siedemdziesiąte piętro. Jest tutaj niewątpliwa zasługa Janka, więc słusznie należy się mu miano Zdobywcy Zadziernej. Na tym zdjęciu uchwyciłem wiekopomną chwilę nadania honorowego tytułu.

 

Słońce, urozmaicone i nowe dla mnie widoki, wiele szczytów wokół, skał w pobliżu i malowniczych drzew na nich rosnących, no i oczywiście dal – to najkrótszy opis dzisiejszego niespiesznego wędrowania. Nad szczytami karkonoskimi wznosił się sam czubek Śnieżki, a z drugiej strony, na tle nieba, niebieściły się dwie góry na tyle swojskie, że rozpoznawane po kształtach: Trójgarb i Chełmiec. Pani na Karkonoszach nie rozpoznałem w pierwszej chwili, niech mi góra wybaczy, a tłumaczę się widzeniem jej z nietypowej strony, bo od wschodu, a zwykle patrzę na nią od północy, inaczej widząc budynki na szczycie. Staraliśmy się zobaczyć wszystkie zaznaczone na mapach skały, a są na tyle znane i odwiedzane, że wiele z nich ma swoje nazwy. Nie podaję ich na zdjęciach, ponieważ miałem kłopoty z przypisaniem nazwy do konkretnej skały, ale i nieszczególnie się przykładałem do tych identyfikacji, uznając wrażenia za ważniejsze od nazwy, czasami niezbyt pasującej do skały. Do części z nich nie prowadzą drogi, więc trochę kluczyliśmy, a wracając do wioski zastosowałem kaczawską metodę marszu na przełaj, bezdrożem. Najładniejszą grupkę skał znaleźliśmy na końcu, gdy wydawało się, że już tylko zejście przed nami, a głównym ich walorem są rosnące na nich sosny. Drzewa różnych gatunków są ładne, zwłaszcza gdy rosną samotnie albo są okazałe, ale chyba jednak sosna jest najładniejsza. Zwłaszcza, gdy wiatry nadały jej fantazyjnych kształtów, słońce rozpłomienia bursztynową korę i widzimy ją na tle niebieskiej dali. 

 




Chciałbym tam wrócić wiosną lub latem. Jeśli oddany do użytku będzie ostatni odcinek eski sudeckiej, przejazd z północy skróci się znacznie.

Na tej górze spędziliśmy więcej czasu niż się spodziewaliśmy, dlatego planowane poznanie drugiej równie skalistej góry odłożyliśmy na inny dzień. Pojechaliśmy w stronę Kowar, chcąc poznać wyjątkowo ostry górski zakręt zwany Jęzorem Teściowej. Później uznałem, że z jego nazwą jest tak, jak z przypisywaniem złośliwości teściowej: nie zawsze jest słuszne, raczej rzadko, natomiast jazda po zakręcie może podnieść ciśnienie tylko w czasie śnieżnej zimy.

Niewiele dalej zaparkowaliśmy na końcu bocznej szosy mając kilometr do Kowarskiej Skały. Ma kilkanaście metrów wysokości, strome ściany, wokół rośnie piękny las bukowy. 

 


Skała stoi na zboczu rozległego zalesionego masywu; wiele jest w nim szczytów, a wśród nich Skalnik – najwyższa góra Rudaw Janowickich. Idąc więc na Kowarską Skałę, byliśmy w Rudawach. Chyba jest trochę zapomniana, skoro nie wiedzie do niej oznakowany szlak, nie ma żadnych tablic informacyjnych, a skruszałe stopnie wykute w ścianie zapewne pamiętają Niemców. Właśnie, stopnie... Na pierwszych metrach podejścia nie ma ich wcale, wyżej są wąskie, pochyłe, omszałe, a barierki ani łańcucha nie ma. Na skałę wszedłem w miarę szybko, chociaż niezbyt ładnie, bo na czworaka, co widać na tym zdjęciu. 

 



Szczyt jest mały, obłych kształtów, nie odważyłem się stać na nim; lepiej się czułem mając skałę pod tyłkiem. Widoki ograniczają drzewa, ale Śnieżkę widać dobrze.

 


Zejście okazało się trudne. Schodziłem oczywiście tyłem, czyli twarzą do skał, ale przy tej stromiźnie nie wiedziałem gdzie stawiam nogi. Nie miałem chwytu na ręce, ale za to w głowie słyszałem słowa wyrzutu, a może i paniki: po co ja tutaj wlazłem!? Szorowałem brzuchem i kolanami po skale, gdzieś po drodze wymacałem drzewko, w innym miejscu korzeń, którego odkopałem palcami na tyle, by objąć palcami, a gdy w końcu stanąłem na dole, drżały mi nogi i było gorąco. Chyba założyłem na siebie o jeden sweter za dużo...

Obrazki ze szlaku

Kilka zdjęć zrobionych przez Janka.






 
Ściśnięte domki są i tutaj. Absurdalność ich upchnięcia widać wyraźnie na tle wielkiej przestrzeni wokół. Ten widok przypomina mi miasta średniowieczne: ogromna i niemal pusta przestrzeń wokół, i stłoczeni ludzie między murami.

 Ostra brama nad Zalewem Bukówka.

 Urządzone miejsce na ognisko przy zalewie.

 Wycinka „pielęgnacyjna”. Widać stare, spróchniałe lub połamane pnie, prawda?

 Zlepieńce na Zadziernej. W skałach są otoczaki, kamienie formowane w wodzie, czyli kiedyś było tutaj morze (albo rzeka), a skała jest osadowa.






 
Skały i drzewa, czyli połączenie przyciągające mój wzrok.

 Oryginalne wykorzystanie parasolek.

 Droga Głodu. Nazwa jest bardzo trafna, a z jej historią można się zapoznać tutaj.

 

Trójgarb i Chełmiec widzieliśmy kilka razy, także z Przełęczy Kowarskiej. Natychmiastowe rozpoznanie tych gór sprawiło mi satysfakcję.

 Krzyż pokutny na Przełęczy Kowarskiej. Bardzo stary zabytek, materialny ślad historii i dawnych praw, prawdopodobnie miejsce zbrodni sprzed wieków – to wszystko prawda, ale przyznam się do mojej chłodnej reakcji. Chyba nie jestem pasjonatem takich pamiątek.

 Śmieci na Przełęczy Kowarskiej; tutaj moja reakcja chłodną nie była! Widać wyraźnie, że opakowania były rzucone przez siedzących na ławie w miejscu odpoczynku. Czasami chciałbym być świadkiem takiego czynu, ale kiedy snuję dalej fantazję, zawsze szkoda mi się robi kijów, wiernie służących mi od lat, a niewątpliwie połamanych na łbach tych typów. Na dokładkę mógłbym mieć kłopoty z prawem, zamiast być zgodnie z logiką wydarzeń wynagrodzony za chwalebny czyn. Prawo nie zawsze jest równoznaczne ze sprawiedliwością.
























9 komentarzy:

  1. Piękna wycieczka, czuję się zainspirowana 😊 ta sosna - widzisz podobieństwo do tej słynnej z Trzech Koron?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie skojarzyłem tej sosny z tamtą, pienińską, może dlatego, że widziałem ją tylko na zdjęciach, ale faktycznie, teraz widzę podobieństwo. Góra jest popularna, widzieliśmy na szczycie wiele osób, ale na skałach z sosnami byliśmy tylko my. Są na uboczu, poza szlakiem, i niech tak zostanie. Kto chce, znajdzie. Wybierzesz się na Zadzierną, Ikroopko?

      Usuń
    2. Wybiorę, mam nadzieję, tylko muszę marazm wczesnowiosenny pokonać 😉

      Usuń
  2. Też mi się skojarzyła sosna z Trzema koronami:-) bardzo ładna wycieczka, widokowa, pogodna ... schody kojarzą mi się z podobnymi na Skałach Dobosza na Ukrainie, do tego miałki piaseczek na stopniach, no, zjeżdżało się na tyłku aż miło:-) moja fascynacja skałami trwa; pozdrawiam serdecznie Wędrowców.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, Mario.
      Za stare schody, zwłaszcza zapiaszczone, dziękuję. Pooglądam skały z bezpiecznego miejsca :-) Zauważyłem, że najbardziej podobają mi się skały z drzewami; takie, jak na serii zdjęć wyżej. Nie tylko w naturze: najładniejsze domy są budowane z kamienia i drewna. Mam w swoich górach kilka takich domów. Są puste, wielkie i niszczejące. Czekają na nowego właściciela.
      W tamtą część Sudetów na pewno będę wracał.

      Usuń
  3. Nad Bukówką przed laty byłam w okolicy Lubawki na dwudniowym plenerze fotograficznym. No ale tak po skałach nie skakaliśmy, mój pesel i kolana zbuntowały się. Na szczęście Sudety, a bliżej Karkonosze a i Kaczawy pięknem nie ustępują innym stronom. I tych łagodnych miejsc trochę jest. Sporo zdjęć podoba mi się. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, Aleksandro.
      Z kilku kadrów i ja jestem zadowolony; słońce wypięknia świat i zdjęcia.
      Aleksandro, my obaj też jesteśmy dziadkami. Owszem, szliśmy 200 metrów pod górę i tyleż w dół, ale łącznie z kręceniem się wokół skał zeszło nam osiem godzin. Licznik pokazał „aż” 4,5 kilometra. Dość powiedzieć, że widziałem wyprzedzającego nas żółwia :-)

      Usuń
  4. Krzysiek, wyniosłeś mnie na piedestał, że hej. Aż czuję jeszcze wypieki i spłoniłem się jak panienka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Janku, chciałbym móc za dziewięć lat wejść na Zadzierną tak, jak Ty wszedłeś. A dlaczego za dziewięć, to Ty wiesz.

      Usuń