Strony

piątek, 12 lipca 2024

Lato w Sudetach, dzień szósty

 290624

Zaparkowałem przy pałacu w Pietrzykowie na Pogórzu Wałbrzyskiem, chcąc odwiedzić ładne i lubiane wzgórza w okolicy. Pałac, nota bene, przypomina raczej kamienicę, ale po remoncie fasady mógłby wyglądać ładnie. Częściowo jest zamieszkały, stwierdziłem dzisiaj rano po wejściu do środka i zobaczeniu kredowego napisu na drzwiach: K+M+B 2023. Hol nie wygląda zbyt reprezentacyjnie, ale może był przerabiany? Natomiast jeden z budynków gospodarczych przy pałacu jest remontowany, widać na nim nowy dach i bardzo ładnie wyglądające bawole oczy.

 
Jednym z miejsc ku którym zmierzałem było wzgórze z dwoma dębami. Przyznam się tutaj do mylenia tych dość już licznych wzgórz z dębami, brzozami i czereśniami. Powinienem jakoś uporządkować ich nazwy, ale zapewne tego nie zrobię; aż takim pedantem nie jestem. Na szlaku okazało się, że pomieszały mi się też ich lokalizacje, bo pierwsze było wzgórze z rozłożystym dębem; no i bądź mądry, człowieku, i zapamiętaj je wszystkie! Oto rzeczone wzgórze (a przy okazji jeszcze jedno zanikające słowo):

 Byłem na tym wzgórzu zimą, może na przedwiośniu, i patrząc na ten wyjątkowy dąb obiecałem sobie wrócić latem i pod nim zrobić przerwę. Dzisiaj siedziałem nie tylko pod jego rozłożystymi konarami, ale i między nimi, skoro kilka z nich opiera się o ziemię.



Zszedłem w dolinę, a po drugiej stronie wsi kilometr szedłem wzdłuż ogrodzenia eski nim trafiłem na szukane przejście. Jest tak niskie, że przechodziłem zgięty w pół, a więc raczej nie dla jeleni je zbudowano. Zmierzałem do czereśniowego wzgórza, ale z innej strony niż wcześniej, nieznanym mi bezdrożem. Kiedy zobaczyłem mało używaną drogę a przy niej czereśnię, miejsce wydało mi się znajome. Jeśli byłem tutaj kiedyś, pod tą czereśnią powinien stać krzyż kamienny – pomyślałem. 
Po chwili go zobaczyłem i oczywiście poczułem satysfakcję. Dlaczego, może ktoś zapyta? Bo tym razem nie pomieszały mi się miejsca. Niewiele dalej było wzgórze z czereśniami, ale owoców na nich nie znalazłem. Wiosenne przymrozki i tutaj zwarzyły kwiaty. Edytor tekstu podkreślił mi słowo „zwarzenie”, a więc uznaje je za błędne, a to z kolei świadczy o wychodzeniu słowa z użycia. Nadal jednak mówi się o warzeniu piwa, chociaż wyrażenie zmienia znaczenie: dotyczy raczej całego procesu produkcji piwa, a nie samego warzenia w ścisłym znaczeniu, czyli tutaj gotowania. Dlatego też zapomniano już o warzeniu strawy.




Wcześniej, nim ogrodzono szosę S3, drogę w stronę czereśniowego miejsca wyznaczało mi wysokie drzewo na szczycie wzniesienia. Niestety, miało nieszczęście znaleźć się po niewłaściwej stronie ogrodzenia, a przecież jakoby walczymy z CO2! Owszem, walczymy, przy użyciu niemieckich wiatraków i chińskich paneli słonecznych.

 Wracając, szedłem drogą dla ruchu lokalnego biegnącą przy esce. Jak się okazało, jest ślepa. Z jednej strony zakończona jest placykiem, może do manewrowania czy parkowania, z drugiej kończy się przed ścianą drzew. Uznałem, że dalej ma ją budować gmina, i poszedłem zarośniętą, nieużywaną od lat drogą gruntową będąc pewny wyjścia na wioskową ulicę. Wyszedłem na podwórze prywatnej posesji i musiałem szybko się tłumaczyć właścicielowi (widząc jego niechętną postawę), co robię u niego pod domem.

 
Idąc wioskową ulicą nieco dalej zobaczyłem ładne wzgórze. Nie byłem na nim, więc skręciłem w boczną drogę i wszedłem na nie. Widoki okazały się bardzo ładne, ale wokół dużo jest elektrycznych ogrodzeń. Mam na nie prosty sposób: specjalny sznur lub zwykły drut przygniatam do ziemi kijem trzymanym za niby korkową rączkę i przechodzę, ale wcześniej upewniam się, czy nie ma w pobliżu byków (na wszelki wypadek i krów), bo bohaterskim toreadorem stanowczo nie jestem.

 

Dopiero teraz poszedłem ku wzgórzu z dwoma dębami. Dzisiaj nie ograniczyłem się do myszkowania pod dębami rosnącymi na szczycie, a zszedłem na drugą stronę. Wzgórze jest rozleglejsze i wyższe niż mi się wydawało. Miejsce pod dom już wybrałem, teraz zostało tylko wygrać w totolotka. Może powinienem zacząć grać?...


 Cała moja dzisiejsza trasa była bardzo malownicza i urozmaicona. Bywało, że jednocześnie, w niewielkiej odległości, widziałem kilka ładnych wzgórków. Pogórze Wałbrzyskie różni się tą cechą od Kaczawskiego, na którym mniej jest takich niewielkich wypiętrzeń, a między wyższymi wzgórzami rozległe pola bywają niemal zupełnie płaskie. Piszę te słowa czując się tak, jakbym zdradzał moje góry, więc od razu je zapewnię o stałym miejscu w moim sercu i pamięci.

Obrazki ze szlaku

 Ta cykoria ma przydomek podróżnik z oczywistego powodu: podróżuje tam, gdzie ja. Dlatego widuję ją i na Roztoczu i w Sudetach.

 Mały domek.

 Ładne sumaki.

 Kwitnący ostrożeń.

 Dziurawiec zwyczajny.

 Napis na przydrożnym krzyżu. Publikuję go aby pokazać, jak nie należy pisać. Ponieważ łacińskie anno to rok, napis po przetłumaczeniu brzmi tak: „ROK PAŃSKI ROK 2014”.


 Stare opony wyrzucone w ładnym miejscu; w innym miejscu, na uboczu, pod lasem, leży sterta worków z tworzyw sztucznych. Zamiast walczyć przy pomocy wiatraków z wiatrakami... to znaczy, chciałem napisać, z klimatem, może prościej i korzystniej byłoby walczyć z ludźmi zanieczyszczającymi nasze środowisko? Dodam tutaj, że nie raz i nie dwa widziałem ślady palenia śmieci, w tym także plastików, opon i materiałów kompozytowych z żywicą. Łatwo je poznać po białych niespalonych nitkach szkła, a resztki opon po rdzewiejących drutach. Wyobrażacie sobie, jak bardzo się tam dymiło?!

 Młode szyszki sosny. Pamiętacie zapach tego drzewa w gorący dzień?

* * *

Druga trasa

Kilometr za Bolkowem, przy szosie wiodącej do Jeleniej Góry, jest niewielki szutrowy parking. Od niego zaczyna się aleja starych lip i niedawno urządzona ścieżka turystyczna. Postawiono wiele tablic opisujących drzewa i okoliczne atrakcje, są ławki i nawet leżaki, a w dwóch punktach widokowych stoją lunety i tablice z panoramicznymi zdjęciami oraz opisami widzianych gór. Miejsca ich lokalizacji wybrano dobrze, zapewniają bardzo ładne widoki na wschodnie pasmo Gór Kaczawskich, wzgórza między Rochowicami i część Gór Wałbrzyskich. Jest zawsze ciekawy, zwłaszcza dla miłośników geologii, i czyniący wrażenie jest stary kamieniołom z zadaszonym miejscem odpoczynku. Są śmietniki i – niestety – rozrzucone przy nich śmieci.

Są i dziwne pomysły: zdjęcia na tablicach informujących o nazwach gór były robione z drona. Owszem, lepiej są widoczne, ale ich wygląd i wzajemne usytuowanie nie pasują do widoku jaki ma turysta.

Było późne popołudnie, siedziałem na ławce patrząc na wzgórza między Rochowicami, te same, które kilka dni temu odwiedziłem. Niskie słońce nabrało barw zachodu, prześwietlało delikatną mgiełkę przedwieczorną i rzucało na pola długie cienie drzew. Bajecznie ciepły i malowniczy było ten widok, którego jednak mój aparat nie dostrzegał. Siedziałem na tej ławce może pół godziny patrząc na powolną przemianę barw na wzgórzach; w tym czasie przyszła para młodych ludzi, postali chwilę, na pewno mniej niż minutę i… poszli dalej. Dziwne? Tak, dziwne, ale teraz częste.






Czy nie chodziło o aleję starych drzew?


Trasa: między Pietrzykowem a Sadami Górnymi i Dolnymi na Pogórzu Wałbrzyskim. Odwiedzenie dębowych i czereśniowych wzgórz. Druga trasa: pod Bolkowem, ścieżka turystyczna do starego kamieniołomu.

Statystyka: łącznie byłem na szlaku 13 godzin, a przeszedłem 21 km.



































4 komentarze:


  1. Księga rekordów Guinnessa-koniecznie !!!
    Za wytrwałość w wędrowaniu,za liczbę przechodzonych kilometrów,za wierność tym samym rejonom naszego kraju,za ilość zrobionych zdjęć,za konsekwencję w tym wszystkim..Nie wiedziłam,że Sudety są aż tak atrakcyjnym rejonem.
    Pięknie podane,interesująco opisane.Zresztą tak jak zawsze.
    Wysłałam wczoraj sporo zdjęć około godziny 18-19.Skoro nie dotarły,to być może masz przepełnioną skrzynkę?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och, Wędrowniczko, dziękuję!
      W związku z księgą rekordów opowiem o pewnym zdarzeniu. Otóż parę lat temu zainteresowałem się odznaką PTTK nadawaną za dobrą znajomość Gór Kaczawskich; chyba nawet była nazwaną złotą. Zapoznałem się z warunkami i uznałem, że bez pośpiechu spełnić te warunki można w czasie dwóch tygodni i po przejściu stu, może dwustu kilometrów. Ja przeszedłem jakieś 4 tysiące, byłem nie tylko na wymaganych trzydziestu szczytach, ale i na setce innych, więc jeśli zaproponują mi odznakę diamentową, to przyjmę. Za złotą dziękuję. Sam ją sobie nadałem.
      Sudety są urozmaiconymi górami. Ot, stromizny i głębokie kary w Kamiennych, ogromne lasy izerskie, zalesione pustki Złotych czy niesamowite formacje w Stołowych. Właśnie! Mogłem tam pojechać chociaż na jeden dzień, bo ostatnio byłem z wnuczką dwa lata temu.
      Skrzynki nie mam przepełnionej, pilnuję tego usuwając listy nie prywatne. Może załączniki były zbyt duże? Proponuję podzielić zdjęcia na parę osobnych listów.

      Usuń