Strony

czwartek, 17 października 2024

Jesienne różności

 121024

Pojechałem na Roztocze akurat dzisiaj, ponieważ synoptycy wieczorem poprzedniego dnia zapowiadali pełne słońce, a takich dni niewiele jest tej jesieni. Prognoza średnio się im sprawdziła – przez połowę dnia chmury zakrywały słońce, chociaż nie były ciężkie i ciemne.

Wróciłem na pagórki w pobliżu wsi Łada, oczywiście odkrywając wiele zakątków niezauważonych wcześniej. Ot, chociażby ten miniaturowy zdebrz ocieniony drzewami z górującym nad nimi pokaźnym dębem. Jak wszystkie roztoczańskie doły, i ten zaskakuje nagłą zmianą widnokręgu, kontrastem oświetlenia i rozmaitością żyjących tam roślin. Zanurzając się w głęboki cień, ma się wrażenie przeniesienia w inny świat, a przynajmniej inną okolicę, co szczególnie jest odczuwane w słoneczny dzień.







Zadzwonił kolega. Nie pamiętam, aby kiedyś nasza rozmowa była krótka, dzisiejsza też taką nie była. Na jej początku powiedziałem o pogodzie: miał być słoneczny dzień, a nie jest. Wtedy mój rozmówca powiedział, abym posłuchał tego wiersza:

Świt jest brzemienny, nadzieja w nim i nieznane.…”

Przy trzecim słowie poznałem, to mój wiersz. Okazało się, że kolega właśnie ma przed sobą moją książkę otwartą na stronie z tym wierszem. Poczułem ciepełko koło serducha i podziękowałem.

Dwadzieścia lat temu miałem krótki okres pisania wierszy, zebrało się ich kilkanaście, a ten jest o porach dniach. Zamieszczam go pod tekstem.

Śródpolne zadrzewienia i samotne drzewa na miedzach mają wiele walorów użytkowych i estetycznych, a od siebie dodaję swój własny: lubię stanąć przy drzewie i spod jego gałęzi patrzeć na świat. Widzę go wtedy ładniejszym, chociaż nie mam pojęcia, dlaczego. Może z powodu kontrastu, bliskości gałęzi podkreślających dal? Zobaczcie i oceńcie sami:







Grzyby były, a jakże, ale przez pierwsze godziny wędrówki wydawało się, że będą jedynie do oglądania. Chciałbym wiedzieć, czemu te ładne grzyby nie są jadalne. To niesprawiedliwe!

 Później usiadłem na miedzy oddzielającej brzezinę od zaoranego pola. Lubię to miejsce, już parokrotnie będąc w pobliżu przychodziłem tutaj na przerwę. Na zdjęciu niżej widać ten brzozowy lasek.

 Przed sobą miałem wstążki pól schodzące w wąską dolinkę, za mną brzozy, pod nogami przewrócone pługiem skiby ziemi i… co tam jest? Metr przede mną wystawał z ziemi skrawek kapelusza prawdziwka. Aby wydobyć go spomiędzy grud, musiałem je rozgarnąć. Oczywiście przeszedłem wzdłuż brzeziny znajdując jeszcze kilka takich prawdziwków. Wszystkie były ubłocone, o krzywych kapeluszach i w tej ostatniej fazie wzrostu, gdy jeszcze nadawały się do przetworzenia i zjedzenia.

 Szarogranatowo i zimno było kiedy wyruszyłem na swój szlak; po wejściu na wzgórze zobaczyłem słońce tuż nad linią lasu, a w dolinie rozświetlone mgiełki nad domami wioski – piękne połączenie zimnych i ciepłych barw.

 


Zachód oglądałem na tym samym wzgórzu, a do samochodu doszedłem o zmierzchu. Wracałem z obrazami pięknego dnia złotej jesieni i nadzieją na ich dobroczynny wpływ na mnie w zimie.

Dobrze wykorzystałem dzień.

Obrazki ze szlaku


 Jeszcze na wiosnę była tutaj polna droga, teraz jest betonowa autostrada dla rolniczych maszyn. Nieco dalej kończy się, trwa jej przedłużanie, miałem więc okazję zobaczyć, jak jest robiona. Mówiąc krótko: solidnie. Kiedyś już pisałem, więc tutaj tylko przypominam: metr takiej drogi kosztuje około 500 zł, czyli pół miliona za kilometr. Niewiele wobec stu tysięcy za metr eski biegnącej przez Sudety, ale oczywiście dużo jeśli wziąć pod uwagę ilość tych dróg i zasobność przeciętnej kieszeni Polaka.


Dęby ładnie się przebarwiają, a pod nimi leży bardzo dużo żołędzi. Nieodmiennie zadziwia mnie wysiłek drzew usiłujących przekazać życie dalej.

 Pierwszy znaleziony prawdziwek. Lekko nadjedzony przez ślimaki, ale nic to. Nie planując grzybobrania nie miałem wiaderka, grzyby niosłem w reklamówce, czego nie lubię robić, ale przecież nie mogłem zostawić prawdziwków!





 Sosna na miedzy. Ileż uroku może być w takiej zwykłej, zdawałoby się, pokręconej sośnie! Obok rośnie iwa, brzoza i krzew różany, a razem tworzą uroczy zakątek Roztocza.

 Ten kapelusz okazał się za ciężki dla kozaka. Pierwszy raz widziałem grzyba nie potrafiącego utrzymać swojego kapelusza.





 Piękny dąb. Jest prosty, przysadzisty, rozłożysty i zdrowy, a rośnie przy polnej drodze. W pobliżu miedzę obsadziło kilka niedużych dąbków, może jego dzieci? Wrócę tam.

 Gęste krzewy aronii. Każdy ma kilkadziesiąt pędów, razem tworzą prawdziwą dżunglę. Wejść w głąb można tylko na czworaka, i bez plecaka, bo ten zaczepi się na pierwszych gałęziach. Wiem coś o tym.

 Zdjęcie tej brzozie zrobiłem godzinę przed zachodem słońca. Barwy naturalnie przebarwiających się liści zostały podkreślone kolorem światła niskiego już słońca, w efekcie drzewo wydaje się być bardziej złote niż zielone.


Ostatnie chwile dnia i początek zmierzchu.

Trasa: z Łady – pola i drogi na zachód od wioski. Zachodnie Roztocze.

Statystyka: do samochodu wróciłem po jedenastu godzinach i przejściu 13 km. Dlaczego tak niewiele? Bo rozmowa była długa, a kręcąc się po brzezinach, miedzach i dołach niewiele się przejdzie.

PS 1

Przy końcu lata mój zięć zasadził miłorząb koło domu, czym sprawił mi przyjemność, ponieważ to ja namówiłem go do posadzenia tego wyjątkowego drzewa. Oto jak wygląda teraz.

 Dlaczego jest wyjątkowe? Dla mnie powody są dwa; pierwszy historyczny, czy filogenetyczny: jego przodkowie żyli już gdy zaczęły się pojawiać dinozaury. Jest jednym z najstarszych gatunków drzew żyjących w niezmienionej formie. Przeżył nie tylko jaszczury, ale i wszystkich swoich kuzynów, i będzie żył dalej, ponieważ od lat sadzony jest na całym świecie. Patrząc na miłorząb, można wyobrażać sobie, jak wyglądała Ziemia przed wieloma milionami lat.

Drugi powód ma estetyczną naturę: jesienią drzewo jest zjawiskowo piękne. Wygląd tego maluszka już zwiastuje jego przyszłą urodę.

Ciekawostka: biolodzy zajmujący się systematyką uważają, że miłorząb jest w istocie drzewem iglastym, a to, co my nazywamy jego liśćmi, to tak naprawdę przekształcone igliwie. Jest gatunkiem długowiecznym, żyje ponad tysiąc lat, a więc z rodzimych gatunków jedynie cis może starać się mu dorównać.

PS 2

Mój wiersz o porach dnia:

Noc jest pamięcią zmierzchu.

Smutkiem i nostalgią.

Snem i odpoczynkiem.

Cichą tęsknotą.

Zapatrzeniem.


Świt jest brzemienny.

Nadzieja w nim i nieznane.

Niecierpliwość i gotowość.

Narodziny nowego.

Oczekiwanie.


Dzień jak młoda dziewczyna

W siebie zapatrzona:

Świtu nie pamięta,

A zmierzch tak daleki.

Roześmiana - żyje.


Zmierzchem jest kobieta

Wstecz patrząca:

Cienie coraz dłuższe,

Szarość wzbierająca,

Rozpamiętywanie.


Dopisek z ostatniej chwili.

Kolega wykorzystał tekst do skomponowania piosenki. Dodam, że jest muzykiem.























2 komentarze:

  1. >>— Kupało! Kupało! Łado! — odzywały się tu i owdzie śpiewne głosy.<< przypomniało mi się zdanie ze Starej Baśni, gdy wspomniałeś o wsi Łada. Łada to wiosenna bogini piękna i miłości w słowiańskiej mitologii. Była patronką wesel i często ją wzywano do błogosławienia świeżo upieczonej pary. Uważa się, że w niektórych grupach słowiańskich pełniła rolę bogini matki, a w innych Łada była po prostu określana jako wielka bogini.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Janku, dziękuję. Nie pomyślałem o tej oczywistej przecież etymologii nazwy wioski! Ta nazwa, zapewne bardzo stara, może być kolejnym dowodem na trwałość słów i idei.

      Usuń