261024
Cel wyjazdu ustalił Janek, towarzysz dzisiejszej włóczęgi. Pod wieczór okazało się, że i jutrzejszej, ale o tym w następnym opisie. Dzisiaj poznaliśmy Spękane Skały. Stoją szeregiem długości 300 metrów na niewielkim wypiętrzeniu zbocza góry Stróża, kilka kilometrów na zachód od Lubawki w Sudetach. Skały od strony macierzystej góry nie wystają ponad zbocze, ale z drugiej mają wysokość kilkunastu metrów i faktycznie są spękane. Gruboziarniste zlepieńce wydają się ledwie być spojone, a przecież trzymają się już miliony lat. Przeszliśmy szczytami skał, zeszliśmy niżej i wróciliśmy przy ich podnóżach ścieżką wydeptaną przez wspinaczy. Drogi ich wejść na szczyty opisane są na stojących tam tablicach, a ze skał wystają kółka i haczyki. Nazwy tras bywają… hmm, dziwne. Przeczytajcie sami.
Tutaj jest sporo informacji o Spękanych Skałach.
Natomiast tutaj jest garść wiedzy o zlepieńcach.
Oto co piszą o tym miejscu autorzy nieocenionej encyklopedii Sudetów pod redakcją M. Staffy:
>> Grupa skalna (…) już ok. 1930 została uznana za pomnik przyrody. Najwyższa skałka była ulubionym celem spacerów letników (…) Urządzono tam punkt widokowy z ławkami i stołem pod okazałem bukiem. Miejsce zwano „Neumann’s Ruh”. (…) Widok uchodził za najpiękniejszy w okolicy. Po wojnie skałki zarosły drzewami, miejsce utraciło walory widokowe i uległo zapomnieniu.<<
Nieco się zmieniło od napisania tych słów. Co prawda ławek i stołu nie ma, zostały tylko resztki barierki, ale widok jest i na pewno nic nie stracił na urodzie, a ścieżki świadczą o popularności miejsca.
Wokół rośnie las bukowy, szczególnie ładny właśnie nad skałami. Świeciło słońce, jesienne kolory tych drzew dosłownie oszałamiany. Nie wiedziałem gdzie patrzeć, w którą stronę skierować aparat. Do głowy przyszła mi myśl pojawiająca się w wyjątkowych okolicznościach: nawet jeśli nic więcej dzisiaj nie zobaczę, to dla widoku tej ferii barw warto było wstać nad ranem i jechać tak daleko.
Niedawno przeczytałem artykuł o zwyczaju dobrze zarabiających młodych ludzi częstego wyjeżdżania na zagraniczne wycieczki. Im egzotyczniejsze miejsce, tym lepiej, a przy tym… może posłużę się cytatem:
>>FORBES: Czy regularne podróże, oczywiście zagraniczne, stały się już wyznacznikiem stylu życia? Świętym Graalem dzisiejszych ludzi pracujących na etatach?
dr Dominik Lewiński: To bardzo trafna obserwacja, ponieważ podróżowanie jest już wręcz obowiązkiem społecznym i moralnym. Niby to się dzieje z własnej woli i każdy chce, ale dwie rzeczy są tu warte zauważenia. Zapytałem w ramach dużych badań, w trakcie których przepytałem około 1 tys. osób — studentów — jakie jest życie ludzi, którzy nie podróżują. I odpowiedź była jednoznaczna: że nudne, monotonne, że jest życiem człowieka o wąskich horyzontach, małowartościowym.<<
Cały
artykuł jest tutaj.
Boże drogi – pomyślałem – jak biedni bywają ludzie uznający się za bogatych nie tylko finansowo.
Zgodnie z moim systemem wartości podróżować turystycznie można w dwóch niewykluczających się wzajemnie, a uzupełniających celach: poznania świata, a więc krajobrazów, ludzi, ich kultury, obyczajów czy kuchni, oraz dla wrażeń estetycznych. Dla piękna. Inaczej mówiąc: dla wzbogacenia naszej wiedzy i ducha. Jeżdżenie na drugi koniec świata li tylko dla zaliczenia czy pochwalenia się nie ma sensu, zwłaszcza jeśli koszta wyjazdu zmuszają do dłuższej pracy czy brania kredytu. Przyjechałem w Sudety nie w zamian, nie dlatego, że na wyjazd do Indii mnie nie stać (chociaż faktycznie nie), ale dlatego, że chciałem akurat tutaj. Przyjechałem i za niewielkie pieniądze (jakieś półtorej setki złotych dziennie) przeżyłem kilka pięknych dni. Jedną z najważniejszych umiejętności człowieka jest uniezależnienie oceny swojego życia od stanu portfela. Dla mnie jest to także ważny wskaźnik wartości człowieka.
W artykule jest też wzmianka o odkładaniu na nieokreśloną przyszłość założenie rodziny i posiadanie dzieci, więc parę słów komentarza. Mamy postępującą katastrofę demograficzną. Ubywa nas coraz szybciej, a to znaczy, że z każdym rokiem mniej jest dzieci, a więcej emerytów, co skutkuje wieloma problemami, także gospodarczymi. Liczne są powody tego stanu, tutaj wspomniany jest ten związany z wycieczkami. Kiedy zastanawiam się nad powodami zapaści, płycej albo głębiej zawsze znajduję pieniądze jako pierwotną przyczynę małej dzietności. Ściślej: nadmiar pieniędzy. Oczywiście nie bezpośrednio, a poprzez możliwości dawane ich posiadaniem.
Mam troje dzieci i satysfakcjonującą mnie świadomość przekazania życia dalej, a także umiejętność dostrzegania urody natury niemal wszędzie; wypracowaną, bo sama do nas raczej nie przychodzi. A może tylko niezagubioną w dążeniu do dobrobytu?
Wracam na szlak, bo zaczynam filozofować i chwalić się, co gorsza.
Malownicze są wzgórza i drogi w okolicy góry Stróża. Łagodne zbocza, polne drogi, kępki drzew, dalekie widoki, a wszystko to wystrojone słońcem i jesiennymi kolorami – klasyczne, ulubione przeze mnie, pogórzańskie obrazy.
Sielskie są widoki stad owiec i kóz pilnowanych przez owczarki i pasterzy – nader rzadko widywane w Sudetach obrazy. Obaj zgodnie uznaliśmy, że powinniśmy wrócić tam i poznać wzgórza na które dzisiaj zabrakło czasu. Wrócimy, jeśli tylko Prządka nam pozwoli.
Obrazki ze szlaku
Kolory jesieni. Zdjęcia wydają się zbyt kolorowe, ale nie zmieniałem nasycenia. Tak aparat widział tamten las bukowy, tak i jak widziałem.
Złotna, dopływ Bobru.
Ładny kamienno-ceglany dom.
Roślinka na skale. Delikatna, ale przecież daje radę, żyje.
Kuźnia dzięcioła? Zwracam uwagę na szyszkę wetkniętą w małą dziuplę na brzozie.
Pierwszego prawdziwka zobaczył Janek, a później to już zupełnie nie wiedziałem czy patrzeć pod nogi, czy w górę, na drzewa. Na tym zdjęciu widać mnie z torbą wypełnioną grzybami. Właściciele hotelu wysuszyli je u siebie; na wigilię będą prawdziwki zebrane na zboczu sudeckiej góry.
Jeszcze kilka zdjęć od Janka.
Trasa: Spękane Skały na zboczu góry Stróża w pobliżu wiosek Miszkowice i Jarkowice w rejonie Sudetów zwanym Bramą Lubawską.
Statystyka:
więcej patrzyliśmy stojąc lub rozmawiając niż chodziliśmy,
więc trudno się dziwić zatrzymaniu licznika na siódmym
kilometrze po ośmiu godzinach.
Krzysiek, w tym jesiennym dniu było to wszystko, co w górach powinno się znajdować.
OdpowiedzUsuńByły:
- mgły
- lasy bukowe
- skały
- zbocza, drogi i dróżki
- stada owiec z kozami i zaganiające je pieski
I jedna rzecz najważniejsza - nie było tam tłumów gawiedzi...
Janku, dodać trzeba mnóstwo słońca, cudowne kolory i grzyby, których może nie zauważyłbym gdyby nie Ty.
UsuńTak, ludzi było mało, mimo urody tamtych miejsc. Obaj wiemy, dlaczego. Dużo ludzi jeździ tam, gdzie jeżdżą inni, w swoich wyborach kierują się popularnością miejsc, w efekcie chodzą w tłumie. I dobrze! Niech tak zostanie – z korzyścią dla nas.