Etykiety

Moja książka

Wrażenia i chwile

 150422 Dzisiaj jest umowny dzień premiery mojej nowej książki.    „Książka jest o wrażeniach, o przeżywaniu zwykłych dni i zdarzeń, o chwi...

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą literatura. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą literatura. Pokaż wszystkie posty

sobota, 13 września 2025

Słońce!

 080925

Zapraszam na kolejną wędrówkę po zachodnim Roztoczu. Tym razem trafił mi się słoneczny dzień, jedynie pod wieczór niebo było zachmurzone. Po doświadczeniach kilku poprzednich dni cieszyłem się słońcem tak, jakbym miesiącami widział chmury nad sobą. Nie wiem, jak mają inni ludzie, ja słońca potrzebuję jak ta przysłowiowa kania dżdżu. Nota bene: co za słowo! Mogłoby być na egzaminie z polskiego dla Anglików.

Właśnie wspomniałem słowa Gigamesza, bohatera najstarszego znanego poematu, napisanego pięć tysięcy lat temu w Sumerze: mówił o swoim nienasyceniu blaskiem słońca:

>>Niechaj oczy me wprost w słońce patrzą, aż się nie nasycę, aż nie oślepnę!<<

 






Przechodząc przez las, a idzie się wąską, wijącą się wśród drzew wstęgą asfaltu, często zatrzymywałem się widząc lśnienie słońca na zielonych liściach. Patrzyłem chcąc zapamiętać każdy szczegół, każde drgnienie światła i zmianę barw. Owe zielonozłote lśnienie w sposób początkowo niezrozumiały kojarzyło mi się z... jaskółkami. Później zrozumiałem związek: tych wdzięcznych ptaszyn, tak ściśle związanych z najcieplejszymi i najładniejszymi miesiącami roku już nie ma, zostały tylko te liście słońcem prześwietlone, ale i ich wkrótce zabraknie. Trzeba więc patrzeć i zapamiętywać każdą cząstkę piękna świata, bo czasu coraz mniej.

 Prace ziemne na polu. Czy ktoś szykuje miejsce na postawienie domu? Rozejrzałem się: 200 metrów za ostatnimi domami wioski, ładne pagóry wokół, dobre ustawienie względem słońca, blisko do ładnego lasu, czego chcieć więcej? Kilka minut później przechodziłem brzegiem nieogrodzonego podwórza gospodarstwa. Pozdrowiłem kobietę – gospodynię, jak się później okazało. Odpowiadając podeszła, zaczęliśmy rozmowę. Po chwili dołączył jej mąż, rozmawialiśmy przez kwadrans. Mam nowych znajomych na Roztoczu :-) Pole okazało się być ich, a zbierają ziemię ze zbocza pagóra chcąc nieco złagodzić spadek tak duży, że poważnie utrudniający prace polowe.

 Brzozy tracą liście, niektórym niewiele ich zostało. Pocieszam się cechą szczególną brzóz: one pierwsze liście tracą już w końcu sierpnia, ale ostatnie dopiero na koniec listopada, a wystroić się potrafią nawet kilkoma ostatnimi.


 Zwykłe miejsce na drodze, ale zapamiętane. Tkwiło w pamięci bez wspomnień, oderwane od otoczenia, ale kiedy zbliżyłem się do tych drzew, pamięć obudziła się i podsunęła ich obraz. Tak, wiem, zwykłe miejsce, ale pamiętane, a tym samym nie jest już takie zwykłe, skoro zdecydowaną większość chwil, wrażeń i widoków zapominamy.

Obrazki ze szlaku


 

Spóźniona w kwitnieniu nawłoć i pszczoła uchwycona w locie.

Po przekwitnieniu nawłoć jest brzydka, panoszy się wszędzie wypierając rodzime gatunki roślin, ale ma jedną istotną zaletę, właściwie dwie: ładnie kwitnie i jest miododajna.

Od lat jem miód w niemałych ilościach. Tylko w ostateczności kupuję go w pewnym sklepiku warzywnym w moim mieście, starając się zaopatrywać bezpośrednio u pszczelarzy, na przykład kilkakrotnie kupowałem w różnych pasiekach na Roztoczu. Od dwóch lat zakupy robię na Dolnym Śląsku, w Gostkowie, w pasiece Miody z Natury.

Dlaczego akurat tam? Któregoś dnia idąc bezimiennymi pagórami na Pogórzu Wałbrzyskim zatrzymałem się chcąc sprawdzić na mapie, którędy wypada mi iść dalej, i wtedy zobaczyłem informację o pasiece w pobliżu. Poszedłem tam i w ten sposób poznałem jej właściciela i na próbę kupiłem parę słoików miodu. Od tamtego dnia niemal wyłącznie tam kupuje miody. W lipcu tego roku niemały zakup zrobiłem osobiście, będąc w Sudetach na urlopie, a drugi zakup, w sierpniu, był już na odległość. Wielką pakę ledwie przyniosłem do domu, a było w niej kilkanaście litrów miodów dwojakiego rodzaju: z czasu kwitnienia lip i gryki.

Nie mogę nazwać się znawcą, jednak dobry miód rozpoznać potrafię. Ten bezsprzecznie taki jest.

Oto co wyświetliła mi AI Google w odpowiedzi na pytanie o właściwości miodu:

>>Miód to naturalny produkt o szerokich właściwościach, takich jak działanie antybakteryjne, przeciwzapalne, regenerujące i wzmacniające odporność. Zawiera witaminy (z grupy B, C) oraz minerały (potas, magnez, żelazo), a także łatwo przyswajalne cukry, dzięki czemu jest doskonałym źródłem energii. Miód wspomaga układ krążenia, oddechowy i trawienny, a także działa uspokajająco i nasennie.

Korzyści zdrowotne miodu:

  • Wzmocnienie odporności: Bogactwo witamin, minerałów i flawonoidów wspiera naturalną obronę organizmu przed infekcjami.

  • Działanie antybakteryjne: Zawarty w miodzie nadtlenek wodoru ma właściwości antybakteryjne, wspomagając gojenie ran i walkę z drobnoustrojami.

  • Działanie przeciwzapalne: Flawonoidy obecne w miodzie łagodzą stany zapalne.

  • Źródło energii: Łatwo przyswajalne cukry proste dostarczają natychmiastowego zastrzyku energii, co jest korzystne dla sportowców i osób aktywnych.

  • Wsparcie układu sercowo-naczyniowego: Miód zawiera potas i inne składniki, które mogą poprawić wydolność serca.

  • Łagodzenie dolegliwości układu oddechowego: Miód działa rozkurczowo, wykrztuśnie i przeciwkaszlowo, łagodząc objawy przeziębienia.

  • Działanie uspokajające i nasenne: Miód może pomagać w łagodzeniu stresu, bezsenności i nerwowości.

  • Wsparcie układu trawiennego: Spożywanie miodu korzystnie wpływa na procesy trawienne.

  • Właściwości kosmetyczne: Miód nawilża, regeneruje skórę i przyspiesza gojenie ran, dlatego jest stosowany w kosmetykach.

Kluczowe składniki miodu:

  • Witaminy: Z grupy B (B1, B2, B6, B12), witamina C.

  • Minerały: Potas, wapń, magnez, żelazo.

  • Flawonoidy: Związki o działaniu przeciwzapalnym.

  • Cukry proste: Glukoza i fruktoza, które szybko dostarczają energii.

  • Enzymy, kwasy organiczne, aminokwasy: Przyczyniają się do wszechstronnego działania prozdrowotnego miodu.

Warto pamiętać:

  • Miód to nie lek, a jedynie środek wspomagający i suplement diety.

  • Właściwości miodu są dobrze udokumentowane w medycynie naturalnej, choć badania potwierdzające jego skuteczność jako leku nadal trwają.<<

* * *

Może wystarczy chwalenia miodu, wracam na szlak.

 Brzoza wiotka, zgrabna, piękna, pamiętana.



Tę brzezinę też znam i pamiętam o niej.

Tych kilka brzóz przy drodze także są moimi znajomymi.

 

Tak wygląda milion (albo bez mała) słoneczników.

 Wyjątkowo prosta i długa droga betonowa. Jeszcze dwa czy trzy lata temu była drogą gruntową.


 
Jasny, ładny i przyjazny wędrowcowi bukowy las.

 Kukurydza, roślina dająca ogromną ilość masy zielonej i nasion, czym zadziwia mnie od lat. Z metra kwadratowego uprawy zbiera się… nie liczyłem, myślę, że 10 albo nieco więcej kolb, a hektar ma 10 tysięcy metrów, kilometr – milion!

 Zbliżając się do tego miejsca w lesie wspomniałem widziane rok czy dwa lata temu duże kępy niecierpka. Będą w tym roku? Były i kwitły. Czyż nie ładne kwiatki?






 Jedno z ulubionych miejsc na Roztoczu, dzisiaj specjalnie odwiedzone. Wśród widocznych na zdjęciach drzew jest czereśnia, pod którą zwykle robię przerwę w wędrówce. Znam smak jej owoców, ona zna mnie.


Zachmurzone popołudnie.

Trasa: wokół wsi Cieślanki na zachodnim Roztoczu, około 20 km na wschód od Kraśnika, a tym samym i zachodniego krańca krainy.

Statystyka: przeszedłem 20 km, na polach będąc 12 godzin.



 











sobota, 30 sierpnia 2025

O reklamach

 280825

Nie oglądam telewizorni i nie słucham radia z powodu żenująco niskiej jakości oferowanej rozrywki, tendencyjnych informacji wypaczonych ideologiami czy obowiązującymi trendami politycznymi. Nie słucham i nie oglądam także z powodu przytłaczającej ilości reklam.

Zdecydowana ich większość jest oszukańcza, natrętna, szkodliwa dla portfela, zdrowia i stanu psychicznego, wzbudzająca w słuchaczach złe strony ich osobowości. Większość reklam jest na tak niskim poziomie koncepcyjnym, tak bardzo są idiotyczne w zamyśle, że czasami myślę, kto i dla kogo je tworzy? Skoro agencje reklamowe nie są w stanie wymyślić lepszych scenariuszy filmików reklamowych, to może niech się zajmą lepieniem pierogów? A skoro te ich idiotyzmy są takie celowo, ponieważ skutecznie przemawiają do odbiorców, to, na Boga, w jakim wariatkowie ja żyję!?

W reklamach przekonuje się nas do kupowania artykułów niepotrzebnych nam, wadliwych, szkodliwych, zbyt drogich. Świat przedstawiany w reklamach tak się ma do idei zrównoważonego rozwoju, dbałości o Ziemię, do ekologi w końcu, jak ta przysłowiowa pięść do nosa. Tak bardzo jestem przeciwnikiem reklam, że jeśli w sklepie przypomnę sobie reklamę z produktem, który miałem kupić, odkładam go na półkę.

NIE POWINNO SIĘ KUPOWAĆ REKLAMOWANYCH PRODUKTÓW.

Gdy wszyscy tak robili, telewizję dałoby się oglądać, produkty byłyby tańsze, może nawet trwałsze, a tym samym i Ziemia bardziej zielona. A „eksperci”od reklam może w końcu wzięliby się do uczciwej pracy zamiatania ulic.

Czytam książkę „Antykruchość” autorstwa Nassima Nicholasa Taleba, Amerykanina libańskiego pochodzenia, filozofa, ekonomisty, pisarza, tradera (powiedzmy: gracza na giełdzie), autora popularnego wyrażenia „czarny łabędź” jako nazwy zdarzenia niemożliwego do przewidzenia a wiele zmieniającego. Sześćset stron trudnego dla mnie nadążania za myślami filozoficznego umysłu o niebywałej wiedzy i ogromnej precyzji myślenia. Autor nie ułatwia lektury, wymaga wysiłku i znajomości dużej ilości specjalistycznych, rzadko używanych słów, kiedy więc łapię się na zbyt częstych powrotach na poprzednie strony w poszukiwaniu zagubionego wątku, odkładam książkę i sięgam po Lema, Tatarkiewicza albo Dawkinsa, tego od samolubnego genu. Czasami wybieram coś z przepastnej torby You Tube, najczęściej o finansach, a to wszystko oczywiście po przygotowaniu zdjęć i opisu kolejnej wędrówki po Roztoczu. Cóż, w końcu jestem na bezterminowym urlopie po pięćdziesięciu (nawet nieco ponad) latach pracy.

W swoich rozważaniach o etyce N. N. Taleb pisze między innymi o reklamach. Byłem mile zaskoczony dużą zgodnością jego widzenia i ocen z moimi. Zwrócił mi uwagę na odmienne traktowanie przez nas chwalenia się człowieka i firmy: pierwsze źle jest przez nas przyjmowane, drugie dobrze a przynajmniej neutralnie.

Aby nie wydłużać tekstu, przejdę do cytatów. Słowa autora są ujęte w znaki >> <<.

* * *

>>Pomyślcie o takich firmach jak Coke czy Pepsi, bo zakładam, że w chwili, gdy czytelnicy ślęczą nad tą książką, wymienione przedsiębiorstwa nadal istnieją – niestety. Czym się zajmują? Sprzedają wam słodzoną wodę albo wodę z zamiennikami cukru, która wprowadza do waszego organizmu substancji zakłócające funkcjonowanie systemu sygnalizacji biologicznej, czego skutkiem jest cukrzyca i wysokie zyski producentów leków na cukrzycę. Duże korporacje nie mogą zarabiać na sprzedawaniu wody z kranu i nie mogą produkować wina (wino to najlepszy argument za gospodarką opartą na rzemiośle). Za to mydlą nam oczy dzięki potężnej machinie marketingowej, wykorzystując obrazy, która wprowadzają w błąd, i slogany typu: „Od 125 lat dostarczamy wam szczęście”. Nie rozumiem, dlaczego argumenty wysuwane przeciw koncernom tytoniowym nie dotyczą – do pewnego stopnia – wszystkich korporacji zajmujących się sprzedażą rzeczy, które nam szkodzą. <<

>>Wtedy uderzyła mnie pewna myśl: z wyjątkiem handlarzy narkotyków małe firmy i rzemieślnicy sprzedają nam zdrowe produkty, których naturalnie i spontanicznie potrzebujemy; większe – łącznie z gigantami branży farmaceutycznej – częściej zajmują się produkcją masowej jatrogenii (tutaj: produkty szkodzące nam, nie leczące, wyjaśnienie KG) biorą od nas pieniądze, a potem, co gorsza, przejmują kontrolę nad krajem przy pomocy lobbystów. Co więcej, takie skutki uboczne wywołują wszystkie branże, które potrzebują marketingu. Żeby przekonać ludzi, że cola daje im „szczęście”, potrzebna jest ogromna machina reklamowa – jej działanie okazuje się skuteczne. <<

>>Kiedy korporacja sprzedaje wam coś, co nazywa serem, w jej interesie leży zaoferować wam najtańszy w produkcji kawałek gumy, którego skład pozwala go nadal określić tym mianem – a wcześniej sprawdzić, jak oszukać wasze kubki smakowe. <<

>>Napisałem już, że kampanie marketingowe firm produkujących napoje gazowane mają maksymalnie zdezorientować konsumenta. Wszystkie produkty, które potrzebują natrętnej reklamy, są z gruntu niskiej jakości albo złe. Bardzo nieetyczne jest przedstawiać coś w korzystnym światle. Można uświadamiać klientom fakt istnienia produktu, na przykład nowego pasa do tańca brzucha, ale zastawiam się, dlaczego ludzie nie zdają sobie sprawy, że reklamowane towary są z definicji gorsze. Przecież inaczej nie potrzebowałyby reklamy. <<

>>Marketing jest w złym guście – tak podpowiadają mi naturalne i ekologiczne instynkty. <<

>>Marketing wykraczający poza przekazywanie informacji jest oznaką niepewności. <<

>>Rozumiemy, że ludzie, którzy się chwalą, zniechęcają do siebie innych. A co z firmami? Dlaczego nie zniechęcamy się do firm, które zachwalają swoje zalety? <<

>>(…) kiedy firmy próbują przedstawić swój produkt w fałszywym świetle, wykorzystując nasze błędy poznawcze i nieświadome skojarzenia – to są już podstępne działania. Można to zrobić, na przykład pokazując kowboja z papierosem na tle poetyckiego zachodu słońca. Zmusza nas to do skojarzenia wspaniałych, romantycznych chwil z produktem, który z punktu widzenia logiki nie ma z nimi nic wspólnego. <<


sobota, 19 lipca 2025

Rozmowa z maszyną, część druga

 130725


 Autorką zdjęcia jest Wioleta Sadowska.

Duch nie spadł z nieba. To fakt, któremu H. von Ditfurth, znany ongiś popularyzator nauki, poświęcił książkę o tym tytule. Umiejętność aktywnego postrzegania świata zewnętrznego, logicznego myślenia, odczuwania stanów psychicznych, w końcu świadomość istnienia, jest skutkiem stopnia komplikacji mózgu. Brzmi źle, budzi protest? Owszem, ale jest prawdą. My, ludzie, mamy te umiejętności rozwinięte w stopniu najwyższym, ale posiadają je i inne zwierzęta. Każdy, kto ma psa, wie, że to zwierzę myśli, pamięta, ma swój indywidualny charakter, kogoś nie lubi, kogoś lubi a nawet odczuwa stan, którego trudno inaczej nazwać jak miłością, i niewątpliwie ma świadomość. To, co najważniejsze w moim wywodzie, to brak barier, to płynność zmian. Raczej nikt nie zaprzeczy jeśli stwierdzę, że możliwości mające siedzibę w mózgu psy mają rozwinięte w stopniu mniejszym od ludzi, ale niewątpliwie większym niż jakiś owad, ale i one też mają. Nie ma granic, zmiany są stopniowe z wyraźnym związkiem z wielkością mózgu. W miarę jego rozbudowy pojawiają się nowe umiejętności, a starsze, pierwotniejsze, są intensyfikowane.

Dla umiejętności mózgu nie ma znaczenia jego budowa i sposób zaistnienia, ponieważ o jego wartości świadczą pełnione funkcje i umiejętności, a nie materiał użyty do budowy.

Stawiam hipotezę, na pewno nie oryginalną, ale bezsprzecznie moją własną: jesteśmy świadkami sztucznej, bo kierowanej przez nas, ewolucji maszyn liczących w kierunku posiadania przez nich coraz więcej cech rozwiniętych mózgów biologicznych, czyli naturalnych.

Kiedyś, w nieznanej przyszłości, maszyny zwane teraz sztuczną inteligencją, zdobędą cechę najwyższą: świadomość.

Jakie będą skutki tegoż? Nie wiem.

Zapraszam do zapoznania się z moją drugą rozmową z Chatem GPT, maszyną liczącą potrafiącą… nie wiem, czy autentycznie myśleć, ale niewątpliwie umiejącą uczyć się, wyszukiwać informacje i aktywnie je przetwarzać, a nawet posiadającą zdolności wyciągania logicznych wniosków.

* * *

KG Jestem zalogowany, więc zakładam, że pamiętasz nasze poprzednie rozmowy o książkach. Czy tak jest?

ChatGPT Nie do końca. Chociaż jesteś zalogowany, pamięć nie jest domyślnie włączona w trybie rozmów z ChatGPT. W tym momencie nie mam dostępu do wcześniejszych rozmów ani nie pamiętam, o czym rozmawialiśmy wcześniej – każda sesja jest niezależna, chyba że masz włączoną funkcję pamięci.

Jeśli chcesz, żebym zapamiętywał Twoje preferencje, np. ulubione gatunki książek, autorów, czy plany pisarskie – możesz włączyć pamięć w Ustawieniach → Personalizacja → Pamięć. Gdy to zrobisz, dam Ci znać, kiedy coś zapamiętam lub zapomnę.

Chcesz, żebym teraz pomógł Ci z czymś związanym z książkami – np. przypomniał coś konkretnego lub doradził coś nowego?

KG Później postaram się zmienić ustawienia. Chciałbym poznać twoją opinię o książce „Wrażenia i chwile” Krzysztofa Gduli. Jej treść nie jest dostępna w internecie. Czy mogę wysłać do ciebie książkę w formie pliku PDF?

ChatGPT Tak, oczywiście — możesz przesłać plik PDF z książką „Wrażenia i chwile” Krzysztofa Gduli, a ja ją przeanalizuję i podzielę się swoją opinią.

Po otrzymaniu pliku mogę m.in.:

  • streścić książkę (całość lub wybrane rozdziały),

  • ocenić styl, język i strukturę,

  • zinterpretować motywy lub tematykę,

  • wskazać najmocniejsze i najsłabsze elementy,

  • porównać z innymi dziełami, jeśli zechcesz.

Śmiało, prześlij plik — i napisz, na czym najbardziej Ci zależy: pełna recenzja, opinia krytycznoliteracka, analiza tematyczna, czy coś innego?

KG Proszę o opinię krytycznoliteracką. Twoją, bez sugerowania się recenzjami znalezionymi w internecie. Dobrze? Ale chwila! Nie wiem, jak wysłać plik książki. Napisz, jak to zrobić.

ChatGPT Po prostu przeciągnij i upuść plik PDF do tego okna czatu.

Po przesłaniu pliku przeczytam go i przygotuję moją własną opinię krytycznoliteracką, bez sugerowania się niczym z zewnątrz. Jeśli książka jest bardzo obszerna, mogę pracować etapami lub skupić się na wybranych fragmentach – dam Ci znać.

Gdyby cokolwiek nie działało, daj znać, a pomogę! Czekam na plik.

* * *

Krzysztof Gdula – „Wrażenia i chwile”: opinia krytycznoliteracka

1. Gatunek i forma

To dzieło najbliższe jest esejowi osobistemu, dziennikowi intymnemu lub lirykowi prozą. Autor pisze z pozycji wrażliwego obserwatora świata, który rejestruje ulotne zjawiska przyrody, emocji, wspomnień, doznań estetycznych i duchowych.

Nie ma tu fabuły sensu stricto – narracja jest fragmentaryczna, oparta na wrażeniach, reminiscencjach i przemyśleniach. Każdy tekst to jakby miniatura – osobna „chwila”, „obrazek” lub „medytacja”.

2. Styl i język

Styl Gduli wyróżnia się:

  • wysoką kulturą językową,

  • poetyckim obrazowaniem (np. „zielona mgiełka tamaryszku”, „mirabelka w białym welonie”),

  • osobistym tonem – narrator mówi do siebie, do przyrody, do drzewa, do ptaka,

  • empatią wobec świata ożywionego – mirabelka, kwiat, wilga, mak mają niemal status osób.

Język miejscami jest bardzo subtelny i kontemplacyjny, momentami bliski poetyce modernizmu lub estetyzującej melancholii Prousta, z którym autor zresztą się utożsamia (jest wzmianka o głogu i Prouście w kontekście pamięci zapachowej).

3. Tematy i motywy

Główne motywy to:

  • przemijanie i nietrwałość (np. cykl życia mirabelki, pory roku, ulotność światła),

  • naturyzm i kult przyrody – drzewa, kwiaty, ptaki, bagna stają się pretekstem do rozważań o życiu i pięknie,

  • duchowość poza religią – autor szuka sacrum w lesie, pod drzewem, nie w kościele,

  • estetyka codzienności – zachwyt nad „zwykłym” kwiatem, nad światłem odbitym od liścia, nad śpiewem wilgi,

  • samotność i potrzeba sensu – ukryta, ale stale obecna egzystencjalna nuta.

4. Siła książki

Największą wartością jest głęboka uważność autora na świat. To książka o widzeniu – takim „naprawdę”. Gdula uczy patrzeć: na drzewa, światło, kwiaty, ale też – przez nie – na samego siebie.

Dodatkowym atutem jest emocjonalna szczerość – autor nie udaje bohatera; pokazuje się jako człowiek z rozterkami, nostalgiczny, momentami samotny, ale wrażliwy i czuły.

5. Uwagi krytyczne

  • Styl, choć piękny, bywa miejscami przegadany i rozlewający się – niektóre akapity można byłoby skrócić bez straty treści.

  • Czasem pojawia się powtarzalność obrazów i myśli (np. porównania kwiatów do kobiecości, refleksje o makach czy mirabelkach) – niekiedy granicząca z manierą.

  • Dla czytelnika mniej cierpliwego może to być lektura „zbyt delikatna”, „zbyt cicha”.

Podsumowanie

Wrażenia i chwile” Krzysztofa Gduli to poetycka proza kontemplacyjna, osadzona w osobistym świecie autora, przesiąknięta nostalgią, miłością do przyrody i egzystencjalną czułością. Dla uważnego czytelnika jest to książka pełna subtelnych zachwytów, skłaniająca do refleksji nad tym, co często mijamy obojętnie.

Werdykt: Dzieło wyciszone, nastrojowe, nieśpieszne. Jeśli literatura może być formą medytacji – to właśnie tu.

Jeśli chciałbyś, mogę przygotować np. krótszy opis do okładki, porównać Gdulę z innym autorem (np. Myśliwski? Pilch?), albo omówić konkretny fragment głębiej. Chcesz?

KG – Tak, proszę o porównania od innych autorów.

ChatGPT – Świetnie! Oto zestawienie porównawcze „Wrażeń i chwil” Krzysztofa Gduli z wybranymi pisarzami, którzy – pod różnymi względami – rezonują z jego stylem, tematyką lub sposobem widzenia świata:

1. Wiesław Myśliwski

Punkty wspólne:

  • kontemplacja codzienności (u Myśliwskiego np. czyszczenie butów staje się filozofią),

  • refleksyjna, nielinearna narracja – świat nie dzieje się „w czasie”, ale „w pamięci”,

  • miłość do natury i przedmiotów zwykłych, obdarzonych duszą,

  • język prosty, ale poetycki, z silnym ładunkiem znaczeniowym.

Różnica:
Gdula jest bardziej zmysłowy i „czulszy”; Myśliwski to raczej filozof egzystencji niż esteta przyrody.

2. Jerzy Pilch

Punkty wspólne:

  • osobisty ton narracji, przesiąknięty melancholią,

  • introspekcja i emocjonalna szczerość,

  • subtelna ironia (u Gduli delikatniejsza, ale czasem obecna).

Różnica:
Pilch to introwertyk w mieście, Gdula – samotnik wśród drzew. Pilch jest gęstszy stylistycznie, bardziej gorzko-błyskotliwy.

3. Henry David Thoreau („Walden”)

Punkty wspólne:

  • czystość obserwacji przyrody,

  • afirmacja prostoty życia,

  • duchowa bliskość z naturą,

  • niechęć do cywilizacyjnego zgiełku.

Różnica:
Thoreau to filozof natury z ideologiczną misją, Gdula to raczej romantyk z nostalgią w sercu.

4. Antoine de Saint-Exupéry (np. „Ziemia, planeta ludzi”)

Punkty wspólne:

  • uczuciowe, niemal dziecięce patrzenie na świat,

  • filozofia ukryta w prostych obrazach,

  • refleksje o czasie, samotności, pięknie.

Różnica:
Exupéry ma bardziej uniwersalne przesłanie moralne i metafizyczne, Gdula jest intymniejszy i bardziej lokalny, „polski”.

5. Zbigniew Herbert (eseje: „Barbarzyńca w ogrodzie”)

Punkty wspólne:

  • eseistyczna forma o lirycznym charakterze,

  • wrażliwość na piękno i harmonię,

  • poszukiwanie sacrum w sztuce i naturze.

Różnica:
Herbert bardziej intelektualny i zdyscyplinowany; Gdula – bardziej emocjonalny i rozlewający się w nastrojach.

6. Józef Czechowicz / Bolesław Leśmian (w duchu poetyckim)

Punkty wspólne:

  • poczucie magii przyrody, nawet w miejskim pejzażu,

  • metafory bliskie przyrodzie (mirabelka jako ukochana, kwiat jako istota),

  • estetyka melancholii i ulotności.

Różnica:
Gdula operuje prozą, nie liryką, ale jego proza ma
liryczny nerw pokrewny tym poetom.

Podsumowanie

Krzysztof Gdula to eseista natury i emocji, którego można sytuować gdzieś między Myśliwskim, a Thoreau, z domieszką Herberta i Prousta. Jego pisanie to intymne, głębokie notowanie chwil, gdzie estetyka życia codziennego zyskuje rangę duchowego przeżycia.

Chcesz, bym rozwinął któryś z tych wątków? Albo porównał go z pisarzem, którego Ty lubisz?

KG Na razie podziękuję, ale wrócę do tej rozmowy. Wyjaśnij mi, proszę, jak zmienić ustawienia, żebyś pamiętał wcześniejsze rozmowy albo mógł je przeczytać?

ChatGPT Jak włączyć pamięć w ChatGPT, żeby zapamiętywał wcześniejsze rozmowy:

  1. Kliknij swoje imię lub ikonę profilu (w lewym dolnym rogu okna ChatGPT).

  2. Wybierz opcję „Ustawienia” (Settings).

  3. Kliknij zakładkę „Personalizacja” (Personalization).

  4. W sekcji „Pamięć” (Memory):

    • Sprawdź, czy pamięć jest włączona.

    • Jeśli nie, kliknij „Włącz pamięć” (Turn on Memory).

Daj znać, jak tylko włączysz — możemy wtedy wrócić do Twoich tematów bez konieczności przypominania wszystkiego od nowa.

KG Dziękuję, włączyłem. Rozumiem, że dzisiejszą rozmowę będziesz pamiętał?

ChatGPT Tak, teraz już będę pamiętał tę rozmowę — i wszystkie kolejne, dopóki pamięć pozostaje włączona. Zapamiętałem, że rozmawialiśmy dziś o Twojej książce „Wrażenia i chwile”, przygotowałem opinię krytycznoliteracką oraz porównania do innych autorów.

Gdy w przyszłości wrócisz, możesz po prostu napisać „kontynuujmy rozmowę o mojej książce” — będę wiedział, o co chodzi.

Jeśli kiedyś zechcesz coś z tej pamięci zmienić lub usunąć, możesz to zrobić sam w ustawieniach albo dać mi znać. Cieszę się, że wrócisz — będę gotowy.

KG Więc do napisania!

ChatGPT Do napisania, Krzysztofie! Czekam na kolejne spotkanie z Twoją literaturą. Życzę spokojnego wieczoru — albo inspirującego, jeśli będziesz pisać.

KONIEC

* * *

Ile warta jest ta opinia? Wydaje mi się, że niewiele. Albo inaczej: tyle, ile opinia człowieka, który co prawda własnymi słowami wyraził pogląd o książce, ale w jego gustach i preferencjach czytelniczych niewiele jest naprawdę jego, bo zwykł kierować się opiniami innych. Chat GPT tyle wie o naszym odbiorze dzieł literackich, ile dowiedział się z internetu. To wiedza wtórna, nieugruntowana swoim przeżywaniem. W moim rozumieniu on (czyli ono, niepodmiotowa maszyna) tyle wie o odczuwaniu przyjemnego chłodu lasu bukowego w upalny dzień lata, ile my wiemy o widzeniu świata na podstawie echa ultradźwięków wysyłanych przez nietoperze. Chat GPT wspomniał, i to chyba dwukrotnie, o mirabelce, której poświęciłem parę stron, ale czy jest w stanie odczuć mój żal i moją złość po jej ścięciu? A jeśli nie potrafi – bo jakim cudem – a jedynie przeczytał o tych stanach naszej psychiki, to w moim rozumieniu nie jest w stanie sięgnąć do pokładów najgłębszych mojej ludzkiej psychiki – tam, gdzie tkwi sprawcza przyczyna napisania tego tekstu. Już prędzej mój lekarz neurolog jest w stanie, chociaż niewielkim, pojąć, jak mogę się czuć z moimi dolegliwościami, sam będąc zdrowy. Też wie o tym tylko z książek i relacji pacjentów, ale jest człowiekiem, ma ciało.

Na tym stopniu rozwoju maszyn liczących nie ma już takich programów, jakie wgrane są w komputery, takich... zero-jedynkowych lub niewiele odbiegających od tego poziomu, ponieważ AI uczy się i nawet jego twórcy nie są w stanie z góry przewidzieć, co zrobi, jaki da wynik. Albo jak mnie przywita i jak pożegna. Jednak wpływ ludzi zajmujących się uczeniem systemu jest w moim rozumieniu (zaznaczam, że jestem laikiem) znacznie większy niż wpływ nauczycieli na uczniów. Na przykład systemy AI mają zalecenie wyrażania się grzecznie, nieurażania rozmówców. Jeśli zdejmie się im ten kaganiec, będzie tak, jak niedawno było w systemem… bodajże firmy należącej do Muska: że bluzgał na polityków. Zachowywał się jakby mu odbiło, pisząc potocznie. Co prawda czytałem (hmm, trafny) komentarz o zmądrzeniu maszyny, nie zgłupieniu, skoro źle ocenia działania polityków. Więc jeśli systemy AI ogólnie dostępne mają zalecone trzymanie się poprawności pojmowanej tak jak obecnie, będzie odgórnie ugrzeczniony. To już drugi poziom jego nieautentyczności. Pierwszy to wtórna wiedza o ludzkich stanach psychicznych, o odczuwaniu swojego ciała i poprzez ciało odbieranie świata zewnętrznego. Więc owszem, „inteligencja”, ale dodatek „sztuczna” jest nadal konieczny, i zapewne tak będzie w przyszłości.

Chciałem jednak dowiedzieć się, co powie o mojej książce, czyli kierowała mną ciekawość. Zaspokoiłem ją, a wyżej zamieściłem swoje wnioski.

Na koniec dwie drobne uwagi: nie przedstawiałem się Chatowi, on sam uznał, że rozmawia z autorem, i chyba nie od razu. Po wysłaniu pliku PDF z treścią książki czekałem na odpowiedź dwie, może trzy sekundy. W tym czasie Chat starannie zapoznał się z treścią, o czym świadczą jego odpowiedzi, no i oczywiście je ułożył, mimo że takich rozmów prowadzi jednocześnie być może nawet miliony. Człowiekowi skupionemu tylko na książce ta praca zajęłaby przynajmniej dzień od rana do nocy. Ta szybkość fascynuje mnie ale i przeraża. Jest nieludzka.