Strony

poniedziałek, 3 października 2016

Witam, czyli o pisaniu listów


011016

Od kilkunastu dni prowadzę korespondencję dotyczącą pewnych zamówień i zakupów. Doświadczeń nie mam dobrych, ponieważ znaczna część listów jest dopraszaniem się o informacje, a cały proces doprowadzania spraw do finału przypomina mi próbę ruszenia pod górę na oblodzonej jezdni. Zadaję pytanie, nie otrzymuję odpowiedzi, lub czytam zdania zupełnie nie na temat, albo wprost słowa nie zawierające żadnych informacji; pytam o A, B i C, w odpowiedzi czytam tylko o A, a niżej chwalenie się ich ISO. Pytam ponownie, odpowiedzią jest brak odpowiedzi. Po serii takich „listów” mam chęć trzasnąć pokrywą laptopa. Jak w czasie lektury książki „Proces” Kafki, zalewa mnie poczucie absurdu – wynik braku możliwości porozumienia w prostych sprawach. Co ciekawe, i o czym jeszcze napiszę, w rozmowie telefonicznej łatwiej uzyskać porozumienie. A te listy…

Wszyscy zaczynają je i kończą według jednego schematu.:

Witam,

 ple, ple, ple.

Pozdrawiam

Czy nikomu już nie przeszkadzają te dziwne nawyki ostatnich lat? Mnie przeszkadzają, dlatego pozwolę sobie na napisanie paru uwag.

Wita się gości w progu swojego domu, w liście pasowałby użyć tradycyjnych form powitania, dobranych w zależności od naszej zażyłości z adresatem listu. Nie jest to duże uchybienie, jednak jest. Uważam, że po słowach powitania powinna być postawiona kropka – znak zakończenia naszej wypowiedzi i jednocześnie znak przerwy, tutaj symbolicznej przerwy dla dania czasu na odpowiedź. W przeciwnym razie będzie tak, jak mam w czasie każdej rozmowy telefonicznej z pewną panią z biura mojej firmy, która jednym tchem, bez żadnej przerwy, mówi „dzień dobry” i to, co ma mi powiedzieć. Ta pani pozbawia mnie w ten sposób możliwości odpowiedzi, a więc zachowuje się tak, jakby nie oczekiwała mojego życzenia jej dobrego dnia, czyli zachowuje się nieuprzejmie. W moim odbiorze tak samo jest w liście, w którym po słowie „witam” stawia się przecinek i list zaczyna z małej litery: nie oczekuje się mojej odpowiedzi na powitanie. Mają tutaj też zastosowanie ogólne reguły pisowni: pierwszy wyraz listu jest jednocześnie pierwszym wyrazem zdania, więc powinna stać tam wielka litera, jak na początku każdego nowego zdania.

Pod tekstem można zamieścić pozdrowienie wysyłając pocztówkę znad morza do kumpla czy brata. W naszej kulturze nie jest to właściwe w liście do nieznanej osoby. Owszem, do znajomego tak, ale nie do obcego, a już zwłaszcza, gdy adresat jest sporo starszy lub pełni wysokie, prestiżowe stanowisko; w takich sytuacjach słowo „pozdrawiam” może być przyjęte za spoufalanie się. Jeśli z jakichś powodów nie chce się napisać tradycyjnej formuły pożegnania, można ją zmodyfikować, zawsze dostosowując do naszych relacji z adresatem. Wydaje mi się, że pod krótkim listem służbowym wystarczy podpis, chociaż tradycyjne pożegnanie nie zaszkodziłoby zamieścić. Jeśli wymieniamy się listami tak, jak smsami, siedząc przy komputerze i od razu odpisując, wypada pominąć formuły powitania i pożegnania, a list zacząć zwyczajowym zwrotem, na przykład „Panie Kowalski” czy „Panie Piotrze”.
Nie, źle napisałem: pierwszy zwrot bywa źle przyjmowany, tak się zwraca przełożony do podwładnego. Więc jak? Najbezpieczniej napisać "Szanowny panie". Tutaj napiszę, że dla mnie formą najbardziej naturalną jest zwracanie się do drugiego człowieka po imieniu, per ty. Podobał mi się taki zwyczaj w UK, ale w naszym kraju zwyczaje są inne.

Z podpisywaniem listów nie jest źle, tutaj nie mam uwag, chociaż zdarzają się niepodpisane, ale wspomnę jeszcze o tych nieszczęsnych pozdrowieniach. Pewien mój współpracownik z firmy kończy list szyfrem pisanym wielkimi literami, w którym dopatruję się skrótu: PZDR. Dlaczego wielkie litery? Może nie działa mu klawisz caps lock, a może myśli, że tak powinno się pisać. Nie wiem. Ilekroć widzę ten okropny zlepek liter, mam chęć odpowiedzieć: skoro nie masz dla mnie sekundy czasu potrzebnej do napisania całego wyrazu, to daruj sobie te „pozdrowienia”, bo są bardzo nieszczere.

Zadziwia mnie i szokuje powszechność tych dziwacznych zwyczajów. Piszą tak nie tylko ludzie z niskim wykształceniem, ale i osoby z tytułami naukowymi, także z dziedzin humanistycznych, więc bliższych mowie. Wiele mówiąca o stosunku do ojczystego języka jest obojętność tych osób, a właśnie po nich można by spodziewać się większych umiejętności posługiwania się słowami naszego języka i większej dbałości o niego, także umiejętności myślenia. Piszę o samodzielności w myśleniu, ponieważ zdarzało mi się czytać lub słyszeć wyjaśnienie, iż wszyscy tak piszą, to i ja też.

A niech sobie wszyscy tak piszą, ja nie będę.

Jeszcze parę słów o wspomnianym dopraszaniu się odpowiedzi, o odpowiedziach nielogicznych, niepełnych, nie na temat.

Gdy nie korzysta się z umiejętności czytania, zanika umiejętność zrozumienia sensu czytanego tekstu. To stwierdzenie nie jest moje, gdzieś przeczytałem o takich wynikach badań i, pamiętam, początkowo nie dawałem im wiary, ale późniejsze liczne doświadczenia przekonały mnie do prawdziwości tych słów. Czasami wystarczy powiedzieć to samo, co czytający miał na kartce, nawet używając podobnych słów, żeby nasz słuchacz zrozumiał tekst, który po samodzielnym przeczytaniu był dla niego niejasny. Analfabetyzm osoby znającej alfabet. Szokujące, ale prawdziwe, chociaż, aby być uczciwy wobec tych ludzi, wypada mi zaznaczyć, iż w takich przypadkach na pewno współwinnym bywa brak czasu, nawał spraw służbowych.

Jest jeszcze jeden fakt, który czasami budzi moją wesołość: pisze te słowa robotnik zajmujący się naprawami karuzel i kierowaniem ciężarówką. Żaden urząd nie zatrudniłby mnie z powodu braku wykształcenia, nawet do przekładania papierków na biurku; żadna firma nie zatrudni do prowadzenia ich korespondencji czy pisania pism, ponieważ nie zależy im na ich poprawności, lub poprawność rozumieją niewłaściwie.

Postscriptum.

Zaznaczam, że pisałem o moim widzeniu poprawnie napisanego listu. Ponieważ nie wiem, jak nakazują pisanie poloniści, a sam nim nie jestem, nie można przyjmować moich zasad jako jednoznacznie obowiązujących.


19 komentarzy:

  1. Krzysztof, zakończenie fantastyczne.
    Niektórzy piszący nie używają przecinków i dlatego niejednokrotnie powstają dziwolągi.

    Człowiek ma palców dwadzieścia pięć u każdej ręki i nogi.
    Człowiek ma palców dwadzieścia, pięć u każdej ręki i nogi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, Janku.
      O której części zakończenia myślisz? O zaznaczeniu, że mogę się mylić, czy o kontraście między moim wykształceniem, a faktem wytykania błędów?
      Cytowany przez Ciebie tekst jest przykładem dobitnym. Doskonale pokazuje, jak brak przecinka może zmienić treść wypowiedzi. Kiedyś trafiłem na kilka równie trafnych przykładów, ale nie skopiowałem, strony nie zapisałem i teraz już tam nie trafię.
      Janku, nie planowałem udzielania lekcji, a wyszło mi coś podobnego. Pisząc, chciałem dać upust (u mnie pisanie bywa lekiem na różne dolegliwości ducha) swojej irytacji wspomnianą korespondencją. O stylu wypowiedzi zawartych w listach nie pisałem uznawszy, że w krótkich listach służbowych, w interesach, wystarczy nie robić błędów rażących, by uznać formę za poprawną. Jednak te „witanie” i pisanie po przecinku porusza mną.

      Usuń
    2. Cały tekst jest wyśmienity, a zakończenie szczególnie mnie poruszyło po słowach:
      (...)A niech sobie wszyscy tak piszą, ja nie będę.(...)
      Krzysztof, ty pisałeś ten tekst pod wpływem irytacji, a jednocześnie bawiłeś się nim.


      Usuń
    3. Dziękuję, Janku.
      Czasami zabawa się udaje. Na przykład gdy myśli płyną swobodnie i łatwo dają się ubrać w słowa, albo gdy uda się zmieścić między wyrazami dowcipne skojarzenie czy ustawić słowa tak, żeby tworzyły rytm lub rym, ale to tylko czasami.
      Pytałem się, Janku, bo wcale nie byłem pewny, czy dobrze napisałem. Nawet prosiłem znajomą o zajrzenie tutaj i rzetelną ocenę strony merytorycznej tekstu. Chodzi o to, że mam trochę wątpliwości co do dopuszczalnych form rozpoczynania i kończenia krótkich listów służbowych – stąd dopisek na końcu tekstu.

      Usuń
  2. Kilka lat temu takiej "lekcji" udzielił wszystkim Michał Rusinek, sekretarz Wisławy Szymborskiej, czym wywołał całkiem żywą dyskusję o tym, jak napisać mail.
    Zgadzam się z Tobą Krzysztofie, że w mailu obowiązują normy podobne do listu, no może bez daty, bo ta się niejako sama wpisze.
    Niektóre maile, zwłaszcza te od firm, potrafią być irytujące.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Anno, nie chciałem napisać lekcji, to samo mi tak wyszło spod palców… :-)
      Idę jeszcze dalej: nie dzielę korespondencji na listy i maile. Ten elektroniczny też jest dla mnie listem, tyle że w innej formie, wygodniejszej, no i wysyłany super szybką firmą kurierską, skoro w ciągu sekund jest u adresata. Może dlatego tak oceniam, że od wielu lat prowadzę sporą korespondencję jak najbardziej prywatną i listowną – przy użyciu poczty elektronicznej.

      Usuń
  3. Nastała dziwna moda na pisanie słów fonetycznie typu paczą, dziefczynki, kfiatki /myślę o blogach/... czy to taka maniera, czy efekt nieznajomości zasad pisowni, może to i to; jak dla mnie ubogie słownictwo wyraża się w dwóch słowach zajebisty i wow! bardziej mnie irytują niż PZDR:-) pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mario, jeszcze jeden przymiotnik: fajny. Jeśli spojrzy się na komentarze blogowe początkujących blogerek, tam się roi od tekstów : masz fajnego bloga, zajrzyj do mnie. Brr...

      Usuń
    2. Mario, to raczej nie maniera, a braki w słownictwie. Mam swoich „faworytów”, których poznanie umożliwił mi kolega z pracy: pszut i pszewut. Pamiętam, że gdy pierwszy raz zobaczyłem ten pszut, chwilę patrzyłem na wyraz nim pojąłem, co miał oznaczać.

      Usuń
    3. Aniu, spotykam i ja takie zdania, ale mnie najbardziej nie podoba się zawarte w nich fałsz i przedmiotowe traktowanie. Idę o zakład, że wielu tak piszących nie zadało sobie trudu zapoznania się z blogiem, im chodzi tylko o to, żeby zwiększyć ilość gości na ich blogu.

      Usuń
    4. Pisanie z błędem zmienia sens zdania.
      To było wypatrzone ubranie.
      To było wypaczone ubranie.

      Ja znam wyrazy napisane błędnie w całości:
      wschód - fzhut
      urząd - óżont.

      Usuń
    5. Janku, naprawdę ktoś tak napisał te wyrazy? Doprawdy, trudno o większą pomysłowość w czynieniu błędów. To swoista (anty) sztuka.

      Usuń
    6. Gdzieś wyczytałem te wyrazy, nie pamiętam gdzie. Ale pamiętam jeden przykład podany przez polonistę w szkole średniej.
      W jakimś wojsku pomiędzy zwierzchnikami trwała dyskusja nad losem więźnia - zgładzić go czy podarować mu wolność. Gdy decyzja zapadła, szef kazał swemu pisarzowi napisać rozkaz o treści:
      Wypuścić go nie wolno, powiesić.
      Pisarczyk napisał zdanie zapominając o przecinku:
      Wypuścić go nie wolno powiesić.
      Kurier, który sprzyjał skazanemu, postawił w zdaniu przecinek zmieniający rozkaz:
      Wypuścić go, nie wolno powiesić.

      Usuń
    7. Wspaniały przykład, Janku! Czytałem kilka razy z uśmiechem, z podziwem dla autora tej świetnej i pouczającej historyjki.

      Usuń
  4. A jakie perełki ja oglądam codziennie! Moje ulubiona pochodzi z opisu dnia. Wstałem z uszka.

    OdpowiedzUsuń
  5. A jakie perełki ja oglądam codziennie! Moje ulubiona pochodzi z opisu dnia. Wstałem z uszka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak on to zrobił?… :-)
      Jednak błąd nie był pełny, stuprocentowy, ponieważ dwie ostatnie litery napisał takie, jakie być powinny. Może przez pomyłkę?

      Usuń
  6. W naszej ulubionej Biblionetce niejaki Latek00 (jednorazowy komentator, więc chyba nikogo nie krzywdzę) tak skomentował "Przygody Tomka Sawyera":

    Według mnie ta książka jest bardzo nudna i nie podobała mi sie w ogóle a jakby to nie była lektura to po przeczytaniu pierwszego rozdziału wymieniłbym ją na inną nie polecam tej książki

    Odpowiedział mu nieoceniony janmamut:

    Gdy patrzę na interpunkcję, wnioskuję, że zadowoli Cię dopiero Joyce, w ostateczności dwuzdaniowa książka Andrzejewskiego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobry wieczór, Lykosie.
      Sprawiłeś mi miłą niespodziankę swoją obecnością tutaj, za co dziękuję Ci.
      Nie było mnie kilka dni, wędrowałem górami, wróciłem godzinę temu – tym tłumaczę opóźnienie w napisaniu odpowiedzi.
      Taką „korespondencję” znam, jak chyba każdy zwracający uwagę na poprawność. Parę dni temu mój pryncypał przysłał mi projekt regulaminu na karuzelę z prośbą o uwagi. Chodziło mu o układ graficzny, a w treści roiło się od błędów i niezgrabności. Ciekawe, czy moje uwagi będą uwzględnione…
      Wspomniałeś o Joyce. Starałem się przeczytać Ulissesa, przebrnąłem może przez czwartą część i uznałem, że szkoda mojego czasu. Gdzieś tutaj, a chyba też i w Biblionetce, napisałem, co myślę o tej książce. Teraz dodam tylko swoje zdziwienie gustami czytelników.

      Usuń