Strony

poniedziałek, 16 marca 2020

Zdjęcia i miejsca, czyli o ostatniej mojej książce

160320

Przez sześć minionych lat, czyli od napisania historii miłości mającej początek w Górach Kaczawskich, kilka razy byłem w miejscu spotkania się moich bohaterów, Jasi i Jasia. Nie spotkałem ich tam, ale w pewien szczególny sposób byli tam, tak naprawdę będąc jedynie w moich wspomnieniach. Widziane przez nich miejsca fotografowałem, później nawet utworzyłem folder, w którym pozbierałem zdjęcia rozrzucone w różnych miejscach komputerowej pamięci.

Część z nich publikuję tutaj, dodając stosowne cytaty z książki. Ich początki i końce oznaczyłem znakami >> <<



>>Spojrzałem na nią uważnie. Wyglądała… normalnie. Rozejrzałem się, jakbym odpowiedź mógł znaleźć w otoczeniu. Znowu wróciło wrażenie jego odmienności. Chyba… tak, inny był brzeg lasu. Nieco niżej na stoku stała ambona, jestem tego pewny, a teraz jej nie widziałem. Patrzyłem w tamtą stronę, ale po chwili machnąłem ręką: mam dziewczynę opowiadającą bajki, a zajmuję się jakąś amboną.<<





* * * *

>> – Nie po raz pierwszy. Znam cię. Widziałam cię wiele razy, byłam blisko, przy tobie, szłam obok, ale ty mnie nie widziałeś, nie wiedziałam dlaczego. Dopiero teraz zobaczyłeś, dlatego jestem zaskoczona.

– Szłaś obok mnie, a ja ciebie nie widziałem, tak?

– Tak było. Jesienią, w końcu października, byłeś niedaleko stąd i szepnąłeś do krzaków dzikiej róży „przyjdę do was wiosną”, pamiętasz? Zapamiętałam tę chwilę, bo miałeś łzy w oczach i później nie było cię kilka miesięcy.

Poczułem się tak, jakbym dostał w głowę. Otóż faktycznie jesienią powiedziałem słowa pożegnania do krzewów dzikich róż i głogów jakby były osobą. Czekał mnie wtedy długi wyjazd służbowy, a więc przerwa w wędrówkach po ulubionych górach. Tamtego dnia dziwnie się czułem, nostalgicznie i jakbym z kimś był, ale przecież jej nie spotkałem. Tam nie ma gdzie się schować, ściana lasu jest pewnie ze sto metrów dalej. Nie mogłem jej nie widzieć, a przecież musiała być tuż przy mnie, skoro słyszała tamte moje ciche słowa.<<






* * * *

>>Szedłem coraz częściej patrząc na dziewczynę, i niewiele uwagi poświęcałem dobrze znanej okolicy, ale gdy doszliśmy w pobliże drogi biegnącej w poprzek Kop, blisko ściany lasu i Skaliska, zatrzymałem się, zaintrygowany. Coś mi nie pasowało w otoczeniu, coś poważniejszego od wrażenia odmienności lasu. Nie wiedziałem, co to miałoby być, ale to podejrzenie uporczywie wracało.

Po chwili zobaczyłem zardzewiałą ciężarówkę, taką starą, sprzed wieku. Nie było jej rano, nie było i wcześniej. Rozejrzałem się bezradnie. Czułem, że jest jeszcze coś, że nie tylko ten stary wrak… Wierzba! Przecież przy tym podmokłym miejscu rosła wielka wierzba, tyle razy widziana przeze mnie i fotografowana. Nie ma jej. Po prostu nie ma. <<






* * * *

>>Przy pierwszych domach Jasia zaczęła się rozglądać nerwowo, jakby kogoś szukała… nie, jakby się obawiała spotkania kogoś. Nerwowy i ja się stałem, gdy doszliśmy do szosy: nie była asfaltowa, a brukowana i jechała nią furmanka. Stałem, gapiąc się na nią, gdy usłyszałem klakson. Odwróciłem głowę i zobaczyłem jadący w moją stronę samochód. Kiedyś widziałem taki w muzeum. Nagle, uderzony szaleńczą myślą, poderwałem się do biegu. Sto metrów dalej, na małym placyku przy szosie, zwykle zostawiałem swój samochód. Nie było go tam. Poczułem panikę. Po chwili przybiegła Jasia, mówiła coś do mnie, ale nie rozumiałem jej. Patrzyłem na stodołę po drugiej stronie szosy. Na murze był niezdarnie wymalowany napis: „Powrót Śląska do macierzy”.

– Mówiłaś, że który jest rok?

(…)

– Bardzo chcę.

Napis znikł, mury popękały, a na dachu pojawiła się niebieska blacha. Spojrzałem za siebie, kilka kroków od nas stał mój opel.<<





Tak, na zdjęciu widać mojego opla vectrę i stodołę, o której piszę w opowieści. To właśnie jest dziwne.

Cytowane słowa napisałem na wiosnę 2014 roku, a jeździłem wtedy fordem i nie zamierzałem zmieniać pojazdu. Półtora roku później do zmiany zmusił mnie kierowca zajeżdżający mi drogę. Mój ford, który co prawda był nieco pordzewiały, ale serce, czyli silnik, miał jak dzwon, w rezultacie zderzenia został odwieziony na złom, a ja w parę dni później kupiłem… opla.

Pytanie, które czasami mi się nasuwa, brzmi: czy jest jakiś związek między wybranym dla Jasia samochodem, a moją późniejszą decyzją kupienia właśnie opla? Czy napisana historia miała wpływ na wybór marki samochodu? Nie wiem. Raczej nie ma.

Raczej, ponieważ pewny nie jestem, nie mogąc wykluczyć dziwnych oddziaływań na mnie, na przykład podświadomego wpływu mojego umysłu.

Tak, czy inaczej, zdjęcia jak najbardziej pasują do treści książki. Tam stali oboje, widzieli to, co widać na zdjęciach, chociaż wtedy był maj, zaczynały kwitnąć białe bzy.

* * * *

Na zakończenie droga z miejsca na Lastku, do wsi. Biegnie w dół, jej górna połowa jest bardzo malownicza, a długość wynosi bez mała dwa kilometry, przy około dwustumetrowej różnicy wysokości.

Dodam jeszcze, że zdjęcia były zrobione w czasie kilku wędrówek, więc w różne miesiące.





* * * *

Mój przyjaciel płci niewieściej, Anna Kruczkowska, założyła fanpage mojej książki o miłości. Słabo wtajemniczonym, do których i siebie zaliczam, wyjaśnię, że „fanpage” to strona dla fanów, czyli bardziej po polsku miłośników czegoś, w tym przypadku tej książki.

Strona jest tutaj. Jej zawartość szybko się zwiększa, a można znaleźć na niej nie tylko odnośniki do treści tego bloga, ale i różności wybrane przez kobietę. Wśród nich to, na co czekałem i czego byłem ciekawy: pierwszy cytat z mojej książki. Dla mnie o tyle ważny, że ja, mężczyzna, napisałem książkę z myślą o kobietach, wiedząc, iż one powinny docenić jej treść, jako ta połowa ludzkości, która jest bardziej wrażliwa i bardziej ceniąca uczucie miłości.

Cóż więc wybrała Anna? Fragment rozmowy, w której Jan prosi Jasię o nauczenie go plecenia warkoczy. Jak zwykle bywa u zakochanych, rozmowa skręca im w stronę miłości. Oto ten cytat – słowa Jasi zamieszczone na fanpage:



>>Mięknę pod twoim spojrzeniem i roztapiam się w dotyku twoich dłoni. Gdybyś nie obejmował mnie tak mocno, znikłabym i musiałbyś szukać mnie gdzieś tam na Lastku.<<



Próbuję zgadnąć, jaki będzie drugi cytat, ale nie udaje mi się. Bo i jakim cudem ja, facet, mam odgadnąć myśli i upodobania kobiety?

Dzisiaj, a piszę te słowa w niedzielny wieczór, piętnastego dnia marca, patrzyłem ze szczytu Szybowcowej, góry wznoszącej się nad Jelenią Górą, na Chrośnickie Kopy i na Lastka. Było jednak za daleko, żeby zobaczyć tam Jasiów.







8 komentarzy:

  1. Krzysiek, na Chrośnickich Kopach nie było widać Jasiów, ale na Szybowcowej stało dwóch Janków.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ha, ha! Gdyby Jasia miała mieć do czynienia z nami dwoma, chyba szybciutko uciekłaby do swojego świata.

    OdpowiedzUsuń
  3. Zdziwisz się, jak zobaczysz, co wybrałam. Tylko musisz poczekać na... deszcz, bo na razie pochłania mnie ogród i rower.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Więc czekam z niecierpliwością. :-) Niech pada!

      Usuń
    2. Właśnie zaczęło. I jest mgła :)

      Usuń
    3. „ Te czary są całkiem dobre. Działają.”
      Aniu, czy te słowa, a propos przecież, kojarzą Ci się jakoś? :-)

      Usuń
    4. Ależ nie, Anno! Po prostu Natura spełniła moje życzenie. Za to jutro będzie ładniej. Jadę na łazęgę.

      Usuń