Strony

poniedziałek, 14 listopada 2022

Kaczawski klasyk

 311022

Wybór trasy nierzadko jest rezultatem pojawiających się w pamięci obrazów pewnych miejsc na zboczach gór, a czasami zupełnych drobiazgów jak zakręt drogi lub drzewo. Jadę tam dla ich ponownego zobaczenia, wioząc z sobą nadzieję na nowe zauroczenie albo chociaż na powrót wspomnień, na miłe zapętlenie przeszłości z dniem dzisiejszym. Mam dziesiątki takich miejsc w Górach Kaczawskich, dzisiaj wybrałem te z okolicy Leśniaka i Babińca. Wracam do znanych miejsc, ale niemal zawsze poznaję nowe widoki, drzewa, jakieś ciekawe zakątki.

Na długim zboczu drugiej z tych dwóch gór rośnie sosna wyróżniająca się charakterystycznym i rzadko spotykanym szczegółem: otóż na sporej wysokości może pięciu metrów między jej gałęziami widać owoce dzikiej róży. Właśnie tym parę lat temu zwróciła moją i Janka uwagę. Od tamtej naszej wędrówki miejsce kojarzy mi się także z… biblioteką w Świerzawie. Już wyjaśniam. Wtedy, a było to trzy lata temu (już trzy!) Janek zrobił mi zdjęcie wykorzystane później w plakacie informującym o spotkaniu autorskim w bibliotece świerzawskiej. 


 

Na tym samym zboczu góry, nieco niżej, pole pączkuje niewielkim zalesionym wybrzuszeniem. To małe wzgórze nie ma nazwy, ale jest na mojej elitarnej liście miejsc dobrych do postawienia domu. Ustalając ją, nie kieruję się żadnymi racjonalnymi przesłankami w rodzaju łatwości dojazdu czy doprowadzenia prądu, a jedynie widokami i niezurbanizowanym otoczeniem. Skoro byłem opodal, nie mogłem wzgórza ominąć.

 


 Po niewyraźnych, mało wypiętrzonych wzgórzach Roztocza, kopulasty i masywny Leśniak wydał mi się wielką górą. U jego podnóża jest kolejne wspominane miejsce: jęzor łąki wbiega na zbocze, między drzewa lasu porastającego cały rozległy masyw; brzegiem biegnie ścieżka pod wychylonymi konarami dębów. Widok stamtąd nie oszałamia rozległością, właściwie nie wyróżnia się niczym szczególnym, jest po prostu ładny i tyle, ale dla mnie jest urokliwy. Może tak działa na mnie ścieżka biegnąca pod dębami sypiącymi żołędziami, może pamięć pewnego słonecznego dnia, gdy byłem tam po raz pierwszy i z lasu wyszedłem na otwartą przestrzeń? 


 

Dobrych zdjęć nie mam, ponieważ stok wychylony jest na południe, więc słońce świeciło mi w obiektyw.

Kilometr dalej pas zarośli i zagajników broni dostępu do długiej łąki w dolnej części całego masywu, czyli gór Leśniak i Okole. Kiedyś szedłem tamtędy po deszczu, poplątałem drogi i przedzierałem się przez zagon gęsto rosnącej przytulii czepnej, zmoczony do pasa i oblepiony czepiającą się przytulią… Dzisiaj wszedłem na nieznany mi, mało widoczny dukt przecinający smutny, zachwaszczony las, ale bez problemu wyszedłem na otwartą przestrzeń łąk. W którym dokładnie miejscu? Rozejrzałem się i poczułem ciepło w piersi: sto metrów ode mnie zobaczyłem znane i pamiętane drzewo: wyjątkowo zgrabną, zdrową, niepołamaną wierzbę iwę. Wtedy pamięć podsunęła obraz drugiej iwy w ujmującej pozie obejmowania brzozy. Jeśli dobrze pamiętam, te drzewa rosną niewiele dalej, a za nimi, na końcu łąki, powinienem zobaczyć dużą czereśnię. Poszedłem tam i jak się okazało, nie pomyliłem miejsc.

 


Właśnie tam i w bezpośrednim związku z odwiedzonymi drzewami poczułem, że naprawdę wróciłem w swoje góry.

Z kilku miejsc trasy widziałem dwie najwyższe góry Pogórza Kaczawskiego – Ostrzycę i Grodziec. To pokaźne góry, ale widziane spod Leśniaka wydają się malutkimi, co pokazuje rozległość pogórza. Ich widok jest po prostu ładny, a u mnie dodatkowo nacechowany ciepłymi wspomnieniami – jak niemal każdy w tych górach, gdzie tyle moich śladów. A propos: nie jestem z stanie dokładnie policzyć moich kaczawskich ścieżek, szacunkowo mają długość 3500 kilometrów.




 

Pod szczytem Babińca, bliskiej mi góry, rosło kilka wysokich buków i dąb. Parę lat temu siedząc pod nimi, rozmawiałem z właścicielem okolicznych ziem; mówił coś o planach wycięcia buków. Dzisiaj, widząc na łagodnym, szerokim szczycie góry tylko jedno drzewo, wspomniałem tamtą rozmowę. Nie pytałem o powód wycięcia drzew które nie mogły przeszkadzać, skoro rosły na małym kamienistym wzgórku, nienadającym się do żadnej uprawy, a teraz chciałbym poznać ten powód. Dlaczego ściął zdrowe buki? Dlaczego został tam tylko samotny dąb? Drzewa były charakterystyczne dla obrazu góry, widoczne z odległości wielu kilometrów i po prostu ładne. Ludziom zbyt łatwo przychodzi wycinanie drzew, a ja coraz częściej wycinkę postrzegam jako uśmiercanie organizmów żywych i nam potrzebnych. Duże i zdrowe drzewa powinny być chronione prawem. Wszystkie, nie tylko te zaklasyfikowane jako pomniki przyrody. 


 Późnym popołudniem, gdy wracałem idąc zboczami Lastka i Leśniaka, po drugiej stronie doliny (na jej dnie jest wioska Chrośnica) widziałem ładny efekt niskiego słońca na odkrytych zboczach Chrośnickich Kop: nachylenie powodowało ich oświetlanie silnym jeszcze słońcem świecącym niemal równolegle do powierzchni stoków. Cienie drzew, nawet niewielkich, nie miały końca, bo niknęły dopiero na dnie doliny, gdzie zaczynał się zmierzch. Obiektyw niewiele widział z tego spektaklu światła i scenerii, ja znacznie więcej.




 

Przypomniałem sobie pewien wczesny ranek na zboczach Chrośnickich Kop: niskie słońce rzucało mój niesamowicie długi cień na pochylone pole. Najdłuższy cień jaki widziałem.

Wróciłem. Przede nami późna jesień i zima, ale przede mną także sudeckie wędrówki.

Obrazki ze szlaku

Niektóre zdjęcia mogą się wydać przekolorowane, ale zapewniam, że nie przeze mnie, a światło złotej godziny, tej rannej i tej wieczornej. Niżej ta pierwsza:


 

Spóźniona nawłoć urodą kwitnienia próbuje okupić niepohamowane zawłaszczanie miejsc dla siebie.

 


Lipa tak rozrośnięta, że może uchodzić za cały zagajnik. Widać jakże charakterystyczne dla drzew wychylenie w stronę słońca.

 



Wieże GSM widujemy tak często, że nie zwracamy na nie uwagi i zapewne nie wiążemy z nimi możliwości rozmawiania lub obejrzenia nowości w internecie. Ta wieża jest nowa, postawiono ją w tym roku, co należy uznać za dobrą oznakę, ponieważ wydano sporo pieniędzy w celu poprawy działania sieci dla niewielkiej ilości okolicznych mieszkańców.

 


Na zdjęciach widać zostawione w lesie kłody drewna liściastego. Widok spotykany dość często przy leśnych drogach. Zwracam na nie uwagę szczególnie teraz, gdy tyle się mówi o cenach ogrzewania domów, ale i z powodu zwykłego marnotrawstwa. Skoro drzewa pozbawiono życia, to należałoby spożytkować drewno. Te dwie kupki wystarczyłoby na parę miesięcy palenia w kominku.

 



Trudno mi się przyzwyczaić do wielkich pól Dolnego Śląska; wydają się niemal bezbrzeżne, skoro ogranicza je horyzont lub miedza odległa o kilometr.

 



Osiki mają pewną tajemniczą cechę: otóż ich niewątpliwą jesienną urodę jakbym każdego roku odkrywał, nie pamiętając ich zeszłorocznego podziwiania. Jesienią pasuje im sąsiedztwo brzóz – spotkanie strojniś.


Trasa: z Orzechowic przez Rogatkę, Skałę, Babiniec i na wzgórze w pobliżu Modrzewi. Powrót podobną drogą. Odwiedzenie południowych zboczy Leśniaka i Okola.

Statystyka: 18 km przeszedłem w 7 godzin, a dodatkowo 3 godziny siedziałem w ładnych miejscach.

























6 komentarzy:

  1. Można byłoby zachwycać się przy każdym drzewie, na każdym zakręcie czy mijanym pagórku. Po prostu kiedy spotyka się takie rozległe tereny, urozmaicone kępami drzew, obszarami pól, nie szkodzi, że pustymi obecnie, Nie sposób nie zachwycać się. Ta przestrzeń daje wolność. Chociaż trudno zaczyna się tak spokojnie o tym myśleć słuchając aktualnych informacji. Tym niemniej życzę kolejnych tak budujących wędrówek.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, Aleksandro.
      Świetne spostrzeżenie: przestrzeń daje wolność!
      Nie wierzę w poważne niepokoje na naszym kraju, jestem spokojny, aczkolwiek o Ukrainie myślę bardzo często. Jeśli się jednak mylę, to tym bardziej trzeba nam chodzić tam, gdzie ładnie. Póki można.

      Usuń
  2. "Osiki mają pewną tajemniczą cechę" ... o, tak, tak, oprócz jesiennej urody zawsze można znaleźć pod nimi czerwone kozaki, "ułany" jak je u nas nazywamy:-) Dobrze wracać w stare miejsca, na zdjęciach jeszcze jesień w kolorowej odsłonie, u nas rzuca śniegiem, jakoś nie mogę jeszcze pogodzić się z tą bielą. Też mamy podobne zdanie o drewnie pozostawionym w lesie, rozumiem, że gałęzie, bo kryjówki dla zwierząt, owadów, ale żeby całe pnie? Zachodzę do naszego lasu za drogą, tam można uzbierać opału na kilka zim.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mario, dziękuję za zostawione słowo.
      Czytałem gdzieś stwierdzenie w pierwszym odbiorze przewrotne: pozostawione gałęzie i całe przewrócone drzewa, są bardziej żywe niż wtedy, gdy żyły. Autorowi tych słów chodziło o ogromną mnogość większych, mniejszych i całkiem malutkich żyjątek zasiedlających martwe drewno w lasach aż do ich całkowitego rozkładu i ponownego wejścia materii w obieg życia. Dlatego jeśli już wycinamy drzewa, dobrze się robi zostawiając w lesie chociaż gałęzie. Ale żeby całe pnie? – powtórzę Twoje pytanie.
      Już śnieg u was? Nie dziwię się Twoim kłopotom z akceptacją, bo i ja tak reaguję.
      Zeszłej jesieni wydawało mi się, że po raz pierwszy widzę tak ładne osiki, w tym roku mam takie samo wrażenie. To efekt mojego zapominalstwa, który akurat tutaj jest pożyteczny :-)

      Usuń
  3. Ach! Idealnie wykorzystałeś niezwykłą aurę podarowaną nam przez początek listopada. Ścinanie drzew boli mnie ogromnie. Jakiś czas temu powalono brzozę rosnącą na szczycie Blizbora. Leży. A ja płaczę nad nią, ilekroć tam przechodzę. (Przerzedzono też swierkowy gąszcz poniżej ). Przyznaję, że zaczęłam omijać mój ukochany szczyt, bo widok zniszczeń jest zbyt bolesny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie! Aniu, sam się sobie trochę dziwię, bo przecież nie bywam na żadnych „zielonych” stronach, nie czytam nic o ekologii, o ochronie przyrody, tylko chodzę, patrzę i mam odrobinę wiedzy o rozlicznych powiązaniach ludzi z całym ziemskim życiem. W rezultacie obserwuję o siebie coraz większe zbliżanie do stanowiska ekologów. Dla mnie teraz drzewo to po prostu żywy organizm. Żywy i nam potrzebny. Nie można nonszalancko a tym bardziej bezmyślnie szafować życiem drzew.
      Ścięto brzozę, piękne drzewo, i nawet nie postarano się o jakikolwiek pożytek. Ot, po prostu ścięto. „Co tam, to tylko jedno drzewo!”
      Coraz mocniej odpowiadam: nie, tak nie można.

      Usuń