Strony

poniedziałek, 28 sierpnia 2023

Ideologia i moralność

 

270823

Na  blogu wspominałem już o tym  podcaście, ale wracam do niego po zauważeniu komentarza w którym mówi się o moralności w związku z mniejszościami seksualnymi.

Otóż będę bronił owych mniejszości, ponieważ uważam, że w żaden sposób nie naruszają moralności. Nawet więcej: w ogóle nie można tutaj mówić o moralności. Zacznę od definicji tego słowa.

>>Moralność to ukształtowany w procesie długotrwałego rozwoju społecznego zespół norm postępowania, według których ocenia się określone zachowanie jako dobre lub złe, słuszne lub niesłuszne.<< Źródło.

Zgodnie z tą definicją współżycie lesbijek i gejów może być uznane przez pewne grupy ludzi za niemoralne, ale samej definicji brakuje precyzji, która skutkuje niewłaściwą interpretacją. Mówi się w niej o długotrwałym (czyli ile trwającym?) procesie rozwoju i ustalania norm moralnych, a to nie pasuje do obecnych czasów szybkich zmian, co skutkuje skrajnie nawet odmiennymi ocenami. Postawy i czyny uznawane jeszcze kilka dziesiątków lat temu za słuszne i moralne, teraz oceniane są odmiennie, a jednocześnie niemała grupa ludzi wyznaje stare zasady. W czasach mojego dzieciństwa istniała segregacja rasowa, a w niektórych krajach homoseksualizm był karany – niech te dwa przykłady wystarczą dla zobrazowania przemian. Słusznych przemian, bo będących wyrazem humanizacji naszych norm społecznych i moralnych.

Na stronach internetowych znalazłem inne tłumaczenia moralności:

>>...działanie moralne to takie, które może być ocenione w kategoriach dobra i zła.<<

>>Działanie jest moralnie dobre, kiedy wolne wybory są zgodne z prawdziwym dobrem człowieka.<<

Są mi bliższe, ponieważ uznają czyny i poglądy są moralne wtedy, gdy nie krzywdzą innych ludzi. W tym ujęciu o seksie osób – niezależnie od ich płci – niezwiązanych małżeństwem w ogóle nie można mówić w kategoriach moralności, a zdradę małżeńską można oceniać jako niemoralną jedynie przez możliwość skrzywdzenia zdradzanego współmałżonka, a nie z powodu samego czynu.

Miłości osób homoseksualnych, jeśli są to osoby dorosłe, wolne i świadome, nie można oceniać w kategoriach moralnych, ponieważ ci ludzie nikomu nie wyrządzają krzywdy. Tak po prostu.

Mając zamiar oceniać tych ludzi można zejść z wysokiej katedry i przestać mówić o moralności i nie chwalić się nowoczesnością swoich poglądów, a zacząć o zwykłym wstydzie: wstydzić się powinni ci, którzy zaglądają dorosłym osobom pod kołdrę.

Zgodnie z powyższymi definicjami niektóre poczynania wiadomych aktywistów należy uznać za niemoralne z tej prostej przyczyny, że ignorując naukę szkodzą ludziom. Szkodzą nie tylko niewielkiej grupie osób mających kłopoty z akceptacją swojej płci, a na nich właśnie skupiają się działania aktywistów; ich działania są też szkodliwe dla gejów i lesbijek, a więc dla zdecydowanej większości osób z grupy mniejszości seksualnych. Twierdzę tak na podstawie swoich obserwacji. Otóż osoby starsze, zwłaszcza ze środowisk tradycyjnie religijnych i niewiele wiedzących o mniejszościach, coraz częściej utożsamiają homoseksualistów z dążeniami aktywistów zmierzających do ułatwień w zmianie płci. Jak się mają takie ich działania do starań o pełnię praw gejów i lesbijek? Są w opozycji, delikatnie mówiąc. Dla swojego dobra powinni oni, czyli geje i lesbijki, odciąć się od najbardziej radykalnych aktywistów, ponieważ coraz częściej są utożsamiani z dziwacznymi poglądami tamtych. W rozumieniu wielu Polaków geje i lesbijki nie są zwykłymi ludźmi, nikomu nieszkodzącymi a jedynie chcącymi bez przeszkód żyć z wybranymi przez siebie osobami, a niebezpiecznymi dziwakami czyhającymi na dzieci. Coraz większy udział w tworzeniu takiego obrazu mają skrajni aktywiści wiadomego ruchu. Oprócz, oczywiście, wszelkiej maści przeciwników mniejszości seksualnych, a tych nie brakuje.

Także dlatego ich poczynania są niemoralne.

Bywają też totalnie głupie, czego dowodzi ten cytat: 

 Źródło.

Powtórzę pytanie: jak się mają takie postawy do starań o pełnię praw gejów i lesbijek?… Jak je nazwać? Czym w istocie one są?

Kliknij tutaj , a poczujesz się jak bohater „Procesu” Kafki, czyli w absurdach obecnej rzeczywistości.

Dorobiliśmy się też poważnych dylematów, ale dzielnie je rozwiązujemy.

W komentarzach pod linkowanym wykładem ktoś negatywnie wypowiedział się o prawnym usankcjonowaniu związków homoseksualnych. Pozwolę sobie i tutaj wyrazić pogląd odmienny.

Państwo jest formą organizacji społeczeństwa i na jego rzecz ma działać. Przedstawiciele władz państwowych oraz prawo mają dostosowywać się do potrzeb społecznych, a nie nakazywać obywatelom jak i z kim mają żyć, jeśli swoimi wyborami nie czynią szkody innym obywatelom. Dlatego uważam, że geje i lesbijki powinni mieć możliwość zawierania związków na prawach podobnych do małżeństw. Należałoby jednak znaleźć odpowiednią nazwę takiego związku, ponieważ małżeństwo z definicji jest związkiem kobiety i mężczyzny. Jednak absurdalna jest sytuacja, jaka teraz może zaistnieć, gdy człowiek nie uzyska w szpitalu informacji o stanie zdrowia osoby z którą żyje od lat, ponieważ w świetle prawa jest dla niej obcy. Nie może też automatycznie dziedziczyć majątku, który, żyjąc długo razem, wspólnie wypracowali. Należy to zmienić. Natomiast mam pewne wątpliwości co do prawa adopcji. Dogłębne badania psychologów mogłyby je (albo nie) rozwiać, ale kto ma teraz, w obecnej sytuacji zacietrzewienia zwolenników i przeciwników, bezstronnie i rzetelnie się tym zająć?...

W czasach mojej wczesnej młodości krytykowanie poczynań partii uznawane było za przejaw wrogości wobec „ludu pracującego” wyrażaną przez „zaplutego karła reakcji”. Obecnie krytyka poczynań i głoszonych poglądów niektórych funkcjonariuszy Kościoła traktowana bywa jako atak na Boga dokonany przez ateistę, przy czym ten przymiotnik jest u nich skrajnie pejoratywny. Niezgoda na dziwaczne poglądy i dążenia wiadomych aktywistów uznawana jest za objaw nienawiści homofoba. Przykłady te mają wyraźnie tutaj widoczną cechę wspólną, a jest nią uznawanie się za przedstawicieli grup społecznych, w interesie których jakoby działają albo wprost utożsamianie się z nimi. Partia polityczna rządząca kiedyś w Polsce nie była w mniemaniu aktywistów organizacją ideologiczną, a jedynym przedstawicielem ludzi pracy; Kościół nie jest organizacją stworzoną przez ludzi, a sacrum niepodlegającym żadnej krytyce i niemającym skazy, a wiadomy ruch na rzecz mniejszości – nimi samymi. To dlatego każda krytyka poczynań aktywistów traktowana jest jako nieakceptowanie faktu istnienia mniejszości i odbieranie im praw. Jest to jedna z cech ideologii, która zastępuje rozsądek, logikę, naukę, dobro społeczne i kulturę.

Nawiasem mówiąc: dokładnie taką samą cechę ideologii wykazuje obecnie rządząca partia twierdząc, że prawdziwy Polak musi być ich zwolennikiem, a wszyscy niezgadzający się z nimi są wrogami Polski lub przynajmniej ludźmi zaślepionymi. Mianują się w ten sposób nosicielami polskości, co jest uderzającą zbieżnością z tamtymi poglądami.

Reasumując: jedną z podstawowych cech ideologii jest wymóg bezwarunkowego przyjmowania tez głoszonych przez ideologów i aktywistów oraz uznawanie się przez nich za nosicieli jedynej prawdy – niezależnie od niezgodności tejże „prawdy” z nauką czy pożytkiem społecznym.

* * *

Odebrałem wiadomość z linkiem, kliknąłem i… faktycznie, zgodnie z obietnicą wysyłającego byłem zaskoczony. W negatywnym znaczeniu, dodam.

Mając pojęcie o ekonomicznych przyczynach tak absurdalnie wysokich zarobków, nadal uważam je za przejaw choroby naszej cywilizacji, ale zostawię ten temat, chyba już tutaj poruszany. Zwrócę uwagę na dodatkowe wymagania tego kopacza piłki. Jest wśród nich nie tylko garaż wypełniony luksusowymi samochodami, ale i kupowanie mu jego ulubionego soku. Zarabia setki milionów rocznie, a jeszcze żąda kupowania napoju.

I ten człowiek jest gwiazdą! Idolem dla milionów ludzi!

Oto skala paranoi i degrengolady.

* * *

Słowo o polszczyźnie.

Przeczytałem jakiś artykulik w internecie, a na końcu zobaczyłem podziękowanie:

„Dziękuję, że przeczytałeś do końca.”

Zlitujcie się, bardzo proszę, nad naszym językiem. Nie piszcie takich potworków! Nie powtarzajcie ich tylko dlatego, że inni używają takich form.

sobota, 26 sierpnia 2023

Trzy miejsca

 200823

Trzydzieści cztery stopnie – o takiej temperaturze poinformował telefon w południe. Zmierzchało się, gdy w czasie powrotu zobaczyłem na tablicy wiszącej nad szosą aktualny pomiar: 26 stopni, a jezdnia nagrzała się do prawie czterdziestu stopni.

Niech tak będzie jak najdłużej – żebym nasycił się ciepłem i słońcem.

W czasie ostatnich wyjazdów niewiele poznałem nowych miejsc; także i dzisiejsza trasa była powrotem w znane i lubiane okolice zachodniego Roztocza. Samochód zostawiłem we wsi Cieślanki, mając ledwie kilometr do wyjątkowo malowniczych pagórków, pierwszego dzisiejszego celu. Miejscem dla mnie szczególnym w tamtej okolicy jest brzoza rosnąca na wysokiej między. Nie mam dobrych zdjęć, ponieważ musiałbym je robić pod słońce. Ja widzę wtedy nieźle, aparat źle. Zakątek leży na uboczu, wiedzie tamtędy jedna mało używana polna droga, a rok temu trafiłem tam przypadkowo. 






 

Po drugiej stronie wioski, parę kilometrów dalej, jest piękna brzezina – drugi mój cel. Jasna, czysta, bez uprzykrzonej nawłoci. Ten brzozowy lasek jest długi a wąski, więc słońce prześwietla drzewa, i nie ma głębokiego cienia tak charakterystycznego dla lasów liściastych; między wiszącymi gałęziami widać pola i odległy widnokrąg.

Brzozy mają wyjątkową cechę zachowywania swojej urody aż do późnej jesieni, a i w zimie mogą pochwalić się niemałą jej częścią. Dzisiaj widziałem pierwsze żółte liście na tych drzewach, a dodawały im urody i ciepła. Brzozy z pierwszymi śladami jesieni budzą we mnie rozczulenie jakie się czuje na widok siwych włosów kochanej kobiety.












 

Po sąsiedzku jest druga brzezina, najwyraźniej powstała tak jak i pierwsza, czyli przez zalesienie pola. Niestety, jest niemal całkowicie zarośnięta nawłocią. Oto zwarty szereg tych roślin utrudniających na wejście między drzewa. Na dokładkę spotyka się tam sterty śmieci…


 

Dwa lata temu przejeżdżałem jakąś boczną szosą jadąc dalej na południe, i wtedy, będąc pod pobliską wsią Studzianki, zobaczyłem urokliwe zakątek – trzecie moje dzisiaj odwiedzone miejsce. Tak mi się spodobał, że w innym dniu specjalnie tam pojechałem. Byłem już trzy czy cztery razy – i na pewno będę wracał. Wszak nie tylko o dokładne poznanie okolicy chodzi, a o widzenie jej w różnych porach roku i w odmiennej kolorystyce oraz – coraz częściej – o przyjemność powrotu do lubianych miejsc. 









 

Wracałem inną drogą chcąc odwiedzić dwie znajome lipy rosnące na miedzach. Jedna z nich jest wielopienna; ile ma pni, nie wiem; trudno je wszystkie policzyć, na pewno jest ich kilkanaście. W jej cieniu także zrobiłem przerwę. Lubię takie miejsca. Są na uboczu, nie wiedzie do nich żadna droga, a bywają w nich tylko zwierzęta. Może jeszcze rolnik, ale on tylko przejedzie traktorem i raczej nie zauważy urody zakątka.

 

Jak niemal na każdym wyjeździe rozmawiałem z przypadkowo spotkanymi mieszkańcami. Dzisiaj jeden z nich w odpowiedzi na moje pozdrowienie krzyknął: „Ja pana pamiętam! Stał pan tam i robił zdjęcia!”.

Tak, chodzę po roztoczańskich drogach i robię zdjęcia, a zapisuję je nie tylko w aparacie, ale i w swojej własnej pamięci.

Obrazki ze szlaku


 Niecierpek gruczołowaty – tak identyfikuje strona internetowa roślinę licznie rosnącą w lesie na trasie mojej dzisiejszej włóczęgi.



 W tym samym lesie widziałem, prawie na pewno po raz pierwszy w życiu, wielce oryginalną roślinę. Oto ona, a zwie się szkarłatka amerykańska. Czyżby uciekła komuś z ogrodu?

To, co najbardziej mnie zadziwia w kontaktach z przyrodą, to przeogromna, w zasadzie nie do ogarnięcia, różnorodność życia na Ziemi. Ewolucja jest ślepa i bezmyślna, nie przewiduje, nie planuje, a mimo tych cech (albo dzięki nim) odpowiada za istnienie milionów gatunków organizmów żywych, a każdego obdarza odmiennym przepisem na przeżycie. Fakt istnienia takiego dziwadła jak szkarłatka (i tyleż innych roślin, zwierząt, grzybów i bakterii), dowodzi skuteczności jej sposobu na życie. Bo jest i ma za sobą bardzo długi szereg przodków, z których każdy zdołał przekazać życie dalej.

 

Odległe drzewo widoczne na linii horyzontu kusi. Kiedyś pójdę tam zobaczyć je z bliska.

 Ładny kolor owsianego ścierniska.

 Plantacja malin ze zbiornikami wody – sposób na urodzaj. Sporo widuję tak nawadnianych plantacji.

 Moja brzoza. Dzisiaj dwa razy siedziałem w jej cieniu.

 Tylko niebo i pole. Widok dość monotonny, ale na szczęście rzadki na Roztoczu.




 Słoneczniki – piękne kwiaty. Angielska nazwa tej rośliny, sunflower („słoneczny kwiat” przy dosłownym tłumaczeniu) bardziej mi się podoba, co u mnie, językowego patrioty, jest rzadkością.

 Ścierniskowe wzgórze.


 Przemiany ładnej chmury.

Trasa: start we wsi Cieślanki na zachodnim Roztoczu. Chodziłem drogami w pobliżu tej wioski, a idąc na zachód doszedłem do Studzianek Kolonii.

Statystyka: przeszedłem 19 km w czasie sześciu godzin, a w drodze byłem prawie 12 godzin.