190524
Niewiele zmieniłem miejsce parkowania w stosunku do dwóch poprzednich,
czyli po raz trzeci byłem na zachodnich krańcach Roztocza, blisko
Janowa i Kraśnika.
Szedłem
długimi drogami i szedłem, wszak dzień długi i świeciło słońce,
aż okazało się, że jestem blisko miejsc znanych z zeszłorocznych
wędrówek. Uznałem wtedy, że powinienem je odwiedzić, więc
szedłem dalej. Z paroma przywitałem się, na przykład z tym
uroczym zagłębieniem pól ozdobionym wysokimi miedzami.
Oczywiście
później trzeba było wrócić, w rezultacie wyrównałem rekord
długości trasy sprzed paru lat. Nie pisałbym o tym mając 20 lat
mniej, ale teraz owszem, fakt ten odnotowuję z pewną satysfakcją,
zwłaszcza, że nazajutrz wstałem nie odczuwając żadnych oznak
przemęczenia, czym zapewne wprowadziłem w zakłopotanie mojego
(niechcianego i uprzykrzonego) kumpla Parkinsona.
Kiedyś
na zboczu Dudziarza w Górach Kaczawskich rosło dużo róż; piszę
w czasie przeszłym, bo komuś przeszkadzały. Odkąd zobaczyłem ten
różany lasek w
pełni kwitnienia
czekałem na czerwiec, na czas dzikich róż, na powrót tamtych
chwil oczarowania ich wyglądem i zapachem. Oczywiście i na Roztoczu
rośnie ich dużo, ale nie widziałem takich skupisk jak tam.
Lubelska kraina kojarzy mi się bardziej ze śliwami tarninami niż
różami. Dzisiaj po raz pierwszy w tym roku i nie bez zaskoczenia
zobaczyłem różane kwiaty, przynajmniej
dwa tygodnie wcześniej niż w poprzednich latach. Widziałem
je przy drogach i na miedzach; widziałem duże, rozrosłe krzewy i
malutkie krzewinki z paroma ledwie kwiatami; pojedyncze i całe grupy
obsiadłe przydroża. Dzięki kwiatom rozpoznawałem je z daleka, a
raz czy dwa pokazały mi się nagle, gdy po ominięciu drzewa
zobaczyłem tuż przed sobą wiszącą nad drogą ukwieconą gałązkę.
Roztoczańskie
róże podpatrzyły te sudeckie i jak one wspinają się wysoko na
sąsiednie drzewa. Na tym zdjęciu widać, jak chwyciwszy się gałęzi
czarnego bzu sięgnęły do czubka drzewka. Róże
dają
ucztę moim zmysłom i pożytek pszczołom: wokół krzewów wre
praca, unosi się zapach kwiatów i słuchać ciche, ale głębokie
buczenie. Pszczoły chaotyczne i niezdecydowane, tak się wydaje,
latają między kwiatami, siadają na moment i znowu podrywają się
do lotu. One najwyraźniej się spieszą jakby wiedziały, że
kwitnienie trwa krótko. Jaki miałby zapach i smak miód różany?
Czy można taki kupić?
Zapach
kwiatów
jest
inny niż znanych mi różanych perfum. Jest taki, jak same kwiaty:
delikatny, subtelny, świeży, skromny,
bez
śladu natarczywego chwalenia się sobą.
W
drodze powrotnej kilka razy miałem wrażenie bycia tutaj. Mijany
zakręt drogi, rozstaje dróg z krzyżem, tamte drzewa na zboczu
wzgórza, wydały mi się znajome. Takie francuskie deja vu. Jednak
dopiero gdy zobaczyłem dużą, charakterystyczną lipę,
przypomniałem sobie wędrówkę do niej sprzed roku czy dwóch, a
szedłem wtedy od jednej z moich ulubionych brzóz rosnących pod
szczytem pokaźnego wzgórza. Odwróciłem się i od razu, ale
dopiero teraz, zobaczyłem ją na odległym horyzoncie. Faktycznie,
byłem tutaj. Na zdjęciu nie widać tej brzozy odległej o 5 km,
dodałem więc drugie, powiększone, ze strzałką.
Nie
pierwszy raz okazywało się, że gdzieś, gdzie miałem być po raz
pierwszy, byłem już wcześniej. To rezultat rozległości Roztocza,
mnogości polnych dróg, podobieństwa krajobrazów, ale i mojego
zapominalstwa. Z biegiem czasu, a ściślej z ilością
przemierzonych dróg, wrażenie deja vu będzie zanikać, jak to się
działo w moich górach. Jeśli już wspomniałem o Górach
Kaczawskich dodam, że rzadko, ale jednak, widziane tutaj drzewa,
droga, zarys zbocza, wydają mi się tak podobne do widzianych
tam,
że rozglądając się oczekuję potwierdzenia bycia w Sudetach.
Przede
mną na horyzoncie zbierały się burzowe chmury. Były coraz
ciemniejsze, bliższe, groźniejsze. Zdążę
dojść do samochodu? Miałem w nogach ponad dwadzieścia kilometrów
i wydłużanie kroku kiepsko mi się udawało. Deszcz dopadł mnie
dosłownie 200 metrów przed samochodem. Przemoczyć ubrania nie
zdążył.
Obrazki
ze szlaku
Domy
Godziszowa. Szedłem przez wioskę ponad kilometr, a widziałem może
trzy zaniedbane posesje. Ponownie zamieszczam takie zdjęcia nie
mając zamiaru chwalić rządzących czy bycia w Unii; jeśli już
chwalić, to raczej zaradność i pracowitość rodaków. Po prostu
konstatuję: nigdy w naszej historii nie byliśmy tak zamożni, jak
jesteśmy obecnie. Nie pozwólmy odebrać sobie tego, na co
pracowaliśmy przez wiele lat.
Ładne
i oryginalne kwiaty kaliny koralowej.
Tarasowe
pola Roztocza. W pewnym barze chińskim, gdzie czasami bywam, wisi na
ścianie zdjęcie wysokich wzgórz z wąskimi, tarasowymi poletkami
na zboczach. Te na zdjęciach nieco je przypominają. Jedne i drugie utworzył głód ziemi. Nasze są częścią tradycji, polskości. Nie można pozwolić na ich zniknięcie jako skutku obcych zarządzeń.
Kwitnie
żarnowiec miotlasty. Zwykła, niepozorna roślina, ale przecież jej
kwiaty są ładne.
Nieużywana,
zarastająca droga polna. Czasami w takich miejscach czuję smutek
opuszczenia. Mój on, czy przychodzi do mnie od zapomnianych dróg?…
To
irracjonalne, powiadacie? Owszem, ale odczuwane.
Nie,
nie! To nie są księżycowe skały ani nawet Wielki Kanion Kolorado,
a lessowe ściany roztoczańskiego wąwozu.
Trasa:
między
Godziszowem Trzecim a Zdziłowicami Trzecimi na zachodnim Roztoczu.
Statystyka:
przeszedłem 26 km, na szlaku byłem 11 godz 40 minut, a pod górę
szedłem 760 metrów.