Etykiety

Moja książka

Wrażenia i chwile

 150422 Dzisiaj jest umowny dzień premiery mojej nowej książki.    „Książka jest o wrażeniach, o przeżywaniu zwykłych dni i zdarzeń, o chwi...

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Brama Lubawska. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Brama Lubawska. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 4 sierpnia 2025

Lato w Sudetach, część ostatnia

 010825

Któregoś dnia wybrałem się na wzgórza Bramy Lubawskiej. Widziałem tam charakterystyczne dla sudeckiego pogórza urocze pagórki wśród falujących pól i łąk, wsie schowane w dolinkach i tak lubiane pole dróżki. Ponieważ granica była blisko, poszedłem zobaczyć, jak wyglądają czeskie drzewa. Zgodnie ze spodziewaniem okazało się, że mają wygląd polskich drzew :-)

Tak naprawdę poszedłem zobaczyć samą granicę, ową sztuczną linię dzielącą jedną przestrzeń. Na miejscu okazało się, że dzieli także drzewa i górę. Zdjęcie poniżej zrobiłem idąc łąką po czeskiej stronie, w odległości kilkunastu metrów od granicy. Pnie drzew wyrastają z polskiej ziemi, korony ocieniają czeską łąkę. Nieco dalej wznosi się górka przedzielona granicą: lewa strona, zalesiona, jest nasza, a prawa, odsłonięta, jest czeska. 

 
Ta linia drzew rośnie wzdłuż granicy.



 Wpadłem w odwiedziny do Spękanych Skał, poznanych rok temu na wędrówce z Jankiem. Po sąsiedzku wznosi się pokaźna górka, zwie się bodajże Kluka.

 

Łąki podchodzące pod jej lasy tak mi się spodobały, że obiecałem sobie poznać je jesienią.

 Będąc we wschodnim paśmie Gór Kaczawskich, poszedłem na bezimienne wzgórze, które w myślach nazywam Wzgórzem z Zapomnianymi Skałami. Poznałem je kilka lat temu, w zimie, idąc w kopnym śniegu i ciężko sapiąc. Po co tam szedłem? Nie wiem. Chyba po prostu dlatego, że jeszcze tam nie byłem. Na mało wyraźnym szczycie bez widoków, z dala od dróg i szlaków, wśród drzew znalazłem kilka małych skał powoli wrastających w ziemię; na jeden z nich zrobiłem przerwę. To miejsce, którego nikt nie odwiedza i może dlatego tak mi się spodobało, a później, skoro już tam byłem, nie było mi obce. Nadto wiedziałem, że jeśli ja nie przyjdę, będą tam stałe same i zapomniane powoli zarastając drzewami, więc tego dnia poszedłem do nich w odwiedziny. Tym sposobem owe tuzinkowe miejsce z płaskim kamieniem akuratnym do siedzenia, stało się bardziej moje.

Niewiele ponad kilometr dalej wznosi się Poręba, najwyższa góra wschodniego pasma Gór Kaczawskich. Rozległy szczyt nie jest ładny, stoi tam radar burzowy widoczny z daleka, a co gorsza wiele brzydkich ruin zabudowań wojskowych. Jednak z zachodnich i południowych zboczy są bardzo malownicze widoki.

 Po raz kolejny stwierdziłem, że widoki z wysokości pięćdziesięciu czy stu metrów, a więc typowej dla kaczawskich górek, są ładniejsze niż z wysokości kilometra, jak na przykład ze Śnieżki. Z górek kaczawskich widzę wyraźnie szczegóły w naturalnych kolorach, a wzrok sięga na wiele kilometrów, natomiast z dużo wyższych szczytów szczegóły są zatracane przez wielokilometrowe odległości i niebieską barwę powietrza.

 W wielu niezabudowanych miejscach gór, na przykład na Przełęczy Komarnickiej, także pod szczytem Poręby, stoją nowe skrzynki z przyłączami elektrycznymi, a to znaczy, że będą tam budowane domy. Rozumiem chęć jego postawienia z dala od sąsiadów, z rozległymi widokami z okien, sam chciałbym mieć taki dom, ale... czuję sprzeciw. Coraz mniej będzie miejsc dzikich, naturalnych, coraz więcej zakazów wejścia, ogrodzeń i utwardzonych dróg. Już teraz widuję tablice zakazujące przejścia tam, gdzie nic nie ma poza polną drogą, krzakami i nieskoszonymi łąkami.

 Kiedy po raz pierwszy widziałem te dwa domy w budowie, pomyślałem, że drzewa przed nimi zasłaniają daleki widok. Poradzono sobie z tym problemem wycinając część drzew, a inne pozbawiając konarów.

 Na wschodnim zboczu Poręby jest Groszków, jedna z najbardziej odosobnionych wiosek. Stały tam cztery domy, dojechać można stromą szutrową drogą, a dzisiaj widziałem dwa nowe domy i budowę trzeciego. Rozległa łąka pod Witominem (któż słyszał o tej cichej wiosce w Górach Kaczawskich!?) dzielona jest na kilkadziesiąt małych działek, chyba rekreacyjnych. Będą więc parking, ogrodzenia, samochody, a pewnie i znajdzie się miłośnik głośnych przebojów w stylu „bum bum bum”.

 Na tej mapie widać wsie Witomin i Groszków, górę Porębę, a niżej odwiedzone miejsce ze skałami.

Moje górki

Są nimi małe wypiętrzenia wyrastające w dolinach lub na długich zboczach większych gór, a ich wysokości od podstawy wynoszą ledwie 10, 20, rzadziej 30 metrów. Na wielu z nich rosną drzewa, najczęściej dęby lub brzozy dodające urody tym miniaturowym górkom. Widoki z nich bywają zaskakująco rozległe i dalekie, a wejście na szczyt zajmuje kilka minut. Niemal wszystkie są bezimienne, chociaż okoliczni mieszkańcy nierzadko używają swoich, nieformalnych nazw, na przykład Ambra przy Radzimowicach w Górach Kaczawskich czy Cycek wznoszący się nad Jabłowem z Górach Wałbrzyskich. Innym nadaję swoje nazwy, ale w miarę poznawania nowych, mój sposób nadawania nazwy od drzew rosnących na szczycie stał się przyczyną zamieszania, no bo jak nazwać trzecią górę z dębami? Przecież nie będę je numerował. Na razie problem pozostaje nierozwiązany. Właśnie te malownicze cycuszki są powodem częstych ostatnio wyjazdów w Góry, a właściwie na Pogórze Wałbrzyskie.

Oto kilka górek i widoki z ich szczytów. Czyż nie są urocze?











 









Pisałem już o drzewach sadzonych w pasie drogowym ekspresówki S3, a ściślej o ich znikomej ilości, co widać na tych zdjęciach. 

 



Tam, gdzie można posadzić dziesiątki albo i setki drzew, które w żaden sposób nie przeszkadzałyby w ruchu drogowym, posadzono kilka albo wcale. Jednocześnie wydajemy dziesiątki miliardów (tak, dziesiątki!) na mocno wątpliwej użyteczności wiatraki twierdząc, że to z dbałości o Ziemię. Guzik prawda. Dbałość owszem, ale o interesy korporacji i możnych tego świata. Pokazuję tutaj jeden z niezliczonych dowodów. Chyba nie trzeba przypominać o zbawiennym wpływie drzew na klimat i jego stabilność. Tyle że na sadzeniu drzew nie zarobi się tyle, ile na wiatrakach, a i pokazanie się polityka (przepraszam za użycie tego obraźliwego słowa) przy sadzonkach nie uczyni takiego wrażenia, jak przed wiatrakami.

Obrazki ze szlaku


 
Kapliczka z pietą i metalowy krzyż; zdjęcia zrobiłem pod Lubawką. Wyraźnie widać ich odmienność w stosunku do roztoczańskich. Te które widziałem są stare, stawiali ją poprzedni gospodarze tych ziem.

 Okucia bramy też są inne.


 Zgrabny koń, kobyła i źrebak. Piękne zwierzęta!

 Cudnie pachnący wiciokrzew pomorski. Może mi się wydaje, może zapach tych kwiatów połączył się z innym, nie wiem, ale wracałem i rozkoszowałem się owym cudnym zapachem aż do zawrotu głowy.



 Tablice zakazujące wejścia na niezabudowane pustkowie.


 Na rolniczym pogórzu pola nie tylko zboża rodzą, ale i kamienie. 








 Domy w Sudetach.

 Życie na kamiennych ścianach.

 Nowa droga do Radzimowic w miejsce starej, szutrowej. Jest wygodna, równa, chociaż wąska i kręta. Taka droga, bez kosztownych wiaduktów i niwelowania terenu, kosztuje około tysiąc lub niewiele więcej złotych za metr. Za równowartość jednego czołgu można więc wybudować do 40 kilometrów takiej drogi. Tysiące ludzi miałoby wygodniejszy dojazd do domów.

 Dlaczego tak mało zjadłem czereśni?? Jeśli już nie mogłem zmieścić więcej, przecież mogłem trochę zaczekać i znowu jeść! W przyszłym roku tak będę robił!


 Kapliczka na Pańskiej Górze w Bramie Lubawskiej. Jest otwarta, można do niej wejść. Stoi na odludziu, ale widać, że często jest odwiedzana, a przy tym bardzo zadbana.

 Góry ziemi i kamieni pozostałe po budowie drogi szybkiego ruchu. Tak ma być zostawiona? To może wydzierżawić miłośnikom jazdy motocyklami terenowymi, niech po tych zwałach jeżdżą, a nie po lasach.





Lato, więc kwiaty!