171021
Podszedłem do ściany lasu skuszony widokiem buków bez gęstwiny pokrzyw u stóp, i zajrzałem między drzewa. Ziemia jakby uciekła mi spod stóp, a zobaczyłem ją dopiero dziesięć metrów niżej, na dnie parowu. Czyste, szeleszczące liśćmi, kolorowe, na uboczu, ciche miejsce. Wiele innych, tak charakterystycznych dla Roztocza lasków porastających parowy (debrze, używając lokalnej nazwy) jest zaśmieconych, a nierzadko i gęsto zarośniętych; tutaj dość równa droga na dnie zaprasza do zejścia i jej poznania. Kto tamtędy jeździ i gdzie?
Dzień był bez promyka słońca, a to znaczy, że Aura nie zapoznała się z prognozami synoptyków obiecujących słoneczny dzień. Gdyby nie zegarek, nie byłoby sposobu oceny pory dnia. Zabrakło słońca do rozpalenia jesiennych kolorów, a ja, nieco zaskoczony, poczułem się tak, jakbym był na swoich kaczawskich ścieżkach, tak często oglądanych przecież pod chmurnym niebem.
Jeśli na polach są długie, a przy tym wąskie i kręte jęzory lasu, możemy być pewni istnienia tam parowów, czasami całych ich rozgałęzionych systemów. Na zdjęciu widać ich charakterystyczny kształt. Nie są rozległe, proszę spojrzeć w prawy dolny róg, jest tam znacznik stu metrów. W górnej części zdjęcia widać inną cechę roztoczańskich pól: znikające polne drogi. Dzisiaj szedłem tamtędy, i było dokładnie tak, jak widać na zdjęciu: na brzegu jednego z ostatnich pól przed lasem droga po prostu znikła. Obyło się bez przedzierania przez chaszcze, buczyna była widna, łatwa do przejścia, chociaż rośnie na sporym i stromym zboczu; po drugiej stronie lasu znalazłem początek drugiej drogi. Idąc tamtędy można odnieść wrażenie wędrowania sudeckim pogórzem. W związku ze zdjęciem Googli dodam jeszcze, że kapliczki zaznaczonej na mapie nie ma, jest tam jedynie niewielki żelazny krzyż.
W pobliżu stoi na wzgórzu wielki maszt anten GSM. Widać go z wielu miejsc wokół wioski, a że byłem w pobliżu, poszedłem zobaczyć go z bliska. Ogrodzenie z siatki i drutu kolczastego kontrastuje ze stalową konstrukcją zwieńczoną wieloma antenami. Takie maszty są od ćwierćwiecza częstym (i nie najładniejszym) elementem krajobrazu całego kraju, bo przecież gdziekolwiek jesteśmy, chcemy mieć zasięg, być online. Telefon komórkowy jest w istocie malutkim radiotelefonem, miniaturową radiostacją. Z powodu bezpieczeństwa i oszczędności miejsca oraz prądu, zasięg nadajników pracujących w telefonach wynosi ledwie kilka kilometrów, w mieście jeszcze mniej, stąd konieczność postawienia tysięcy takich masztów z antenami nadawczo-odbiorczymi.Większość mojego życia przypadła na czas przed rozpowszechnieniem takich telefonów, dlatego do dzisiaj, chociaż już rzadko, zdarza mi się odczuwać zdumienie, gdy jestem gdzieś w lesie i słyszę telefon, albo, tak jak było dzisiaj, gdy usiądę w ładnym i odludnym miejscu by zadzwonić do kolegi, a przy tym nawet nie muszę wiedzieć, gdzie on aktualnie jest.
Z drogi za lasem widoków nie miałem, skręciłem więc na pole, w stronę szczytu wzniesienia, a gdy otworzył się daleki widok, usiadłem na wysokiej miedzy przy tarninie – cichy zakątek z rozległym widokiem, daleko od drogi. Lubię takie miejsca. Tylko ja i dal. Kiedyś była tutaj droga, jeszcze widać było jej ślady, ale w posiadanie wzięły ją, nieużywaną, krzewy tarniny. Obok trzmielina dokładała swoje czerwienie do jesiennej feerii barw. Pola opadały po stoku, w dolinie widziałem brązowe, czerwone i żółte korony drzew, za nimi pola znowu wznosiły się nierównym, falistym rytmem ku szczytowi wzgórza widocznemu na tle nieba. Było niezalesione i wydawało się najwyższe w okolicy. Nagle zachciało mi się pójść tam i ze szczytu zobaczyć miejsce, na którym siedzę. Ale czy trafię? Wydawało mi się, że gdzieś w pobliżu powinna biec droga, którą szedłem. Zapamiętywałem topografię okolicy: na szczycie wzgórza ciemniała niewielka plama krzewów, a w pobliżu widziałem niewyraźną kreseczkę słupa energetycznego. Trafię – upewniałem się w postanowieniu. A jeśli nie, to… to nic. Wszak dla szwendania się po polach przyjechałem tutaj.Nie było trudno odnaleźć wzniesienie. Niewyraźna czuprynka okazała się krzewem tarniny, pod którym znalazłem słupek pomiarowy z datą 1861r. Dziadek mojego dziadka był wtedy dzieckiem...
Siedząc przy słupku jadłem ostatnią kanapkę i patrzyłem na odległe pole z nieużywaną drogą, gdzie byłem dwie godziny wcześniej.
Rzadko wchodzę na szczyty wzgórz zaznaczone na mapach, bo albo są zalesione, albo ledwie zarysowane i mało widoczne; bywa też, że z bliska inne wzgórze wydaje się dominujące. Tak było i dzisiaj: wyróżniającym się miejscem było bezimienne wzgórze ze słupkiem, ale na mapie nic nie ma w tym miejscu. Natomiast bardziej na prawo widziałem, wydaje mi się, zalesioną Wielką Zdebrz.
Obiecałem sobie poznać nazwę „mojego” wzgórza, ale na papierowych mapach nie ma tej części Roztocza, a na internetowych nie jest zaznaczone. Dziwne: na mapach nie ma najbardziej widokowej i urozmaiconej części Roztocza!
Nie wiem, co znaczy słowo „zdebrz”. Nie znajduję informacji w internecie, chociaż samo słowo jest często używane. W słowniku piszą o podobnym słowie, mianowicie o „debrzy” – to sucha dolina o wąskim dnie i stromych zboczach, czyli formacja podobna do jarów czy parowów. Czy „zdebrz” i „debrza” znaczą to samo? Z napisu na mapie wynika, że „zdebrz” jest rodzajem żeńskim, co byłoby dziwne, ale może to jeden z licznych tam błędów. Gdyby ktoś znalazł informacje etymologiczne o tym słowie, proszę o komentarz.
Jeszcze słowo o języku. Kiedyś czytałem opinię językoznawcy o pisowni słowa „internet”. Pierwotnie była to nazwa konkretnej sieci, więc pisana wielką literą, i ów znawca był za dalszym stosowaniem takiej pisowni. Ostatnio jednak jakby przeważało zdanie o pisaniu małą literą, ponieważ obecnie słowo oznacza sieć ogólnie, więc zatraciło wcześniejszą funkcję nazwy własnej.
Obrazki ze szlaku.
Widziałem małą i starą kapliczkę ukrytą wśród liści bzu i róży. Ujęła mnie swoją biedą i zaniedbaniem.
Jakże odmienny był zachód słońca od zeszłotygodniowego! Przez minutę widziałem rąbek słońca między chmurami, a był tak daleki, tak stłumiony sinościami nieba, że kolorów bardziej się domyśliłem niż je zobaczyłem.Tego dnia nie wiedziałem, że w nadchodzącym tygodniu nie będę mógł przyjechać, a że w następnym wyjadę, wędrówka była pożegnaniem Roztocza na pół roku.Trasa: pola i drogi na północ od Gródek.