Etykiety

Moja książka

Wrażenia i chwile

 150422 Dzisiaj jest umowny dzień premiery mojej nowej książki.    „Książka jest o wrażeniach, o przeżywaniu zwykłych dni i zdarzeń, o chwi...

sobota, 18 stycznia 2025

Śnieg i mgła

 150125

W nocy padał śnieg. Nad ranem na drodze ekspresowej leżała śnieżna breja, a boczne drogi na Roztoczu były białe. Jedna z nich byłaby po prostu niewidoczna, gdyby nie ślad jedynego samochodu jadącego niewiele wcześniej. Jechałem tymi drogami z duszą na ramieniu, najczęściej na drugim biegu w tempie wolnego rowerzysty. Zwykle taką trasę przejeżdżam w 5 kwadransów, dzisiaj jechałem nieco ponad dwie godziny, ale dojechałem i wróciłem. Przeżyłem na otwartych przestrzeniach nieczęsto się zdarzający w ostatnich latach dzień prawdziwej zimy.

Najpierw padał śnieg z deszczem, kurtka szybko zrobiła się mokra; później też sypał drobny śnieg, ale na szczęście bardziej suchy. Buty też dały radę; cały dzień odczuwałem luksus ciepłych i suchych stóp. Szybko przypomniałem sobie, jaki jest marsz po nierównych i śniegiem zasypanych polnych drogach – już po pierwszym kilometrze brnięcia w śniegu zdjąłem jeden sweter. Oto złota zasada na czas zimowych wędrówek: lepiej założyć na siebie dwa ubrania za dużo niż jedno za mało.

 Wielu dróg nie było widać. Jedną minąłem, o czym dowiedziałem się po obejrzeniu mapy z naniesioną pozycją. Zawróciłem, a drogę nie tyle znalazłem, co mapa mi ją wskazała, bo nie widziałem jej stojąc tuż obok. Później już nie szukałem dróg. Okazało się, że na jej dość typowych wzdłużnych nierównościach, dzisiaj niewidocznych, zbyt często rozjeżdżały mi się nogi. Najwygodniej, co nie znaczy wygodnie, było iść tymi fragmentami pól, na których widać było oziminę, jako że śniegu w takich miejscach było mniej, a ziemia równa. Przekroczenie miedz było loterią; czasami udawało się bez niespodzianek, czasami wpadałem po kolana w niewidoczne zagłębienia, a miedza nagle robiła się dużo wyższa.

Były i plusy. Te bardziej prozaiczne to wyjątkowo smakująca dzisiaj herbata z sokiem malinowym, jakżeby inaczej, oraz pyszne kanapki z pieczonym boczkiem, oczywiście o zerowej kaloryczności :-).

Plusy najważniejsze to, obok wrażeń, znalezienie paru ładnych zakątków. Zobaczyłem je w surowej zimowej szacie, ale przecież wrócę za kilka miesięcy, zobaczyć wystrojone wiosną.

Idąc otwartymi przestrzeniami, z dala od zadrzewień, miałem wrażenie przebywania na autentycznym odludziu; może gdzieś w dalekiej tundrze. Ciszą, śniegiem i mgłą otulony świat bez granicy horyzontu, z ziemią zlewającą się z niebem. 


Wystające tu i ówdzie ponad białą płaszczyznę bure badyle nie kojarzyły mi się wbrew spodziewaniu z latem czy kolorową jesienią, ale przyciągały wzrok. Kazały domyślać się tam miedz, ale tym właśnie czyniły ten odrealniony chwilami świat bardziej znanym i swojskim. Lasy, niewyraźnie widoczne w oddali, nieco tylko ciemniejsze od szarego nieba, wydawały się przycupnięte, schowane w zagłębieniach matowobiałego przestworu pól. Często zatrzymywałem się nie tylko dla uspokojenia oddechu, słuchałem ciszy. Była zupełnie inna od ciszy w mieszkaniu, pod dachem, wśród ścian i mebli. Była ciszą uśpionej przyrody. Na polach, nota bene, i wiatr jest inny. O ile w mieście szarpie, męczy jak sprint do ruszającego autobusu, na polach jest równomiernym, spokojnym biegiem maratończyka.

Przechodziłem przez las, a szedłem wolnym krokiem by się napatrzeć na drzewa obsypane śniegiem. Zdawałoby się, że to banalny czarno-biały widok, ale przecież jest piękny. Może po prostu budzi wspomnienia dawnych lat, a może piękny jest swoją sporadycznością – jak widok pioruna w jednej chwili łączącego niebo z ziemią? Widząc zwalone drzewo, zgarnąłem z niego białą poduchę i zarządziłem przerwę na posiłek i wypicie herbaty. Obok mnie sterczał kikut złamanej gałęzi z czapą śniegu; przypominał hetmańską buławę. 

Raz i drugi ciszę przerwały odgłosy śniegu spadającego z drzew: nagłe pacnięcie zakończone szybko cichnącym szumem. Gdyby świeciło słońce, może mógłbym zobaczyć diamentowozłote skry śnieżnego pyłu? Obok tej myśli pojawił się obraz z pewnej wędrówki po moich górach. Wtedy było nieco cieplej, z drzew spadał ciężki, namoknięty śnieg, słychać było głośne plaśnięcia; pamiętam ciemne, wodą podchodzące miejsca upadku. Pamiętam też dokładnie, mimo upływu lat, gdzie to widziałem, co bardzo mnie dziwi, skoro często szukam kluczyka do samochodu. Tamten widok nie był niczym wyjątkowym, ani też nie był urokliwy, ale przecież było w nim coś, co pozwoliło mu przetrwać w mojej pamięci. Mam nadzieję na przetrwanie chociaż części dzisiejszych wrażeń, na przykład nagle obudzoną nostalgię na widok zamglonych wysokich miedz i drzew na nich.

Jeszcze parę słów o nostalgii. Na niepamiętanej stronie w internecie znalazłem jakże trafne stwierdzenie: „Bywa postrzegana negatywnie i kojarzona z cierpieniem psychicznym, choć niesłusznie.” Na innej stronie była mowa o jej leczeniu.

Nostalgii się nie leczy, z niej czerpie się siły i poczucie własnej wartości – dodam od siebie.

Obrazki ze szlaku

 Głęboki śnieg czasami ukrywał podmokłe miejsca.

 Wyszedłem z lasu na otwartą przestrzeń zasypanych śniegiem pól. Po lewej długi a wąski jęzor lasu porastał obniżenie. Poznałem to miejsce: którejś jesieni znalazłem tam kilka dorodnych prawdziwków.


 Długi rząd równych sopli.

 Jednostronny modrzew. Tak w pierwszym odruchu nazwałem to drzewo wychylające swoje konary na południe, ku słońcu. Trzy są główne źródła życia drzew: słońce, woda i dwutlenek węgla. Dla nas same drzewa są życiodajne, dając nam tlen oraz wydatnie poprawiając i stabilizując stan środowiska. Drzewa bez nas mogłyby żyć, my bez nich raczej nie. Dbajmy więc o lasy, sadźmy drzewa. Bardziej nam pomogą niż wiatraki, zwłaszcza te stawiane w lasach.




 Śnieg, doły i buki.

 Tak się zaczynają roztoczańskie doły.




 Zimowy las.

 Przecież nie mogło zabraknąć zdjęcia samotnej brzozy na polu!


 Domek, czy raczej magazynek pszczelarza.


Krzyż na miedzy.


Stojąc dokładnie w tym miejscu raptem 3 miesiące temu, widziałem piękny zachód słońca. Jedno miejsce, dwie jakże odmienne pory roku.

 Zmierzch. Szczerze mówiąc tylko wiedziałem, że się zaczyna, ponieważ patrząc wokół mogło się wydawać, że po prostu gęstnieje mgła.

Trasa: między Piłatką a Anatolinem na zachodnim Roztoczu.

Statystyka: będąc 9 godzin na szlaku przeszedłem nieco ponad 12 km. Dystans nie robi wrażenia, ale w tych warunkach jest niezły. Ważniejsza była reakcja organizmu na to moje brnięcie po śniegu: otóż była zerowa. Na drugi dzień rano wstałem nie czując protestu mięśni, co tym bardziej mnie cieszy, im więcej mam lat.
















poniedziałek, 13 stycznia 2025

Matrix

 130125

Każdy ma prawo do własnej opinii, ale nie do własnych faktów.” Jennifer Marohasy.

Pamiętacie film Matrix? Normalny świat końca XX wieku okazuje się być sztucznie stworzoną iluzją mającą na celu zasłonięcie rzeczywistości. W swojej części opisującej los ludzkości jest straszny, okrutny i raczej nieprawdopodobny, ale w tej pierwszej warstwie, tworzenia ułudy, jest jak najbardziej realny.

Czy można tak zrobić, by nazwanie białego czarnym było przez ogół uznane za fakt? Czy jest możliwe oszukiwanie milionów ludzi w czasach wyjątkowo łatwego dostępu do informacji? Czy można stworzyć sytuację, w której ludzie godzić się będą na działania szkodliwe wierząc, że są zbawienne? Czy iluzja może być tak realistyczna, że ludzie zaakceptują pozbawianie ich dobrej przyszłości jakoby w imię jej utrzymania? A świat, w którym zakazy, nakazy, coraz liczniejsze ograniczenia i fałsz będą nazywane wolnością, demokracją, prawdą - i za takie będą uznawane? Czy taki świat można stworzyć?

MOŻNA!

Rozejrzycie się wokół siebie. Wiele z tego co widzicie i co słyszycie jest fałszem maskującym rzeczywistość. Witajcie w matrixie 2025!

* * *

Sposób wprowadzania tak zwanego zielonego ładu, a już zwłaszcza zmian w systemie energetycznym, jest przykładem matrixa. To, co ewidentnie prowadzi do podwyżek cen, zubożenia, braków energii, co ciągnie nas wszystkich ku ruinie, nazywane jest działaniem pobudzającym gospodarkę Europy i służącym dobru Europejczyków. Im głupsza decyzja, tym bardziej uznawana jest za celową i skuteczną. Im dobitniej decyzje polityków przeczą nauce i rozsądkowi, tym głośniej się krzyczy o nauce i logice, a każdy głos sprzeciwu czy chociażby wątpliwości jest tępiony.

O absurdalności obecnych kierunków działań rządów jest książka „Zmiany klimatu”, z wiele mówiącym podtytułem: „Polityka, Ideologia, Nauka, Fakty”. Jej autorem jest polski naukowiec doktor Piotr Kowalczak

Dla porządku i prawa: cytaty zaznaczone są tak: >> <<. Jeśli cytat kończy się kwadratowym nawiasem z podanym nazwiskiem i datą, to znaczy, że zawiera słowa innych ludzi, cytowane przez autora. Numerów stron nie zamieszczam aby nie zaciemniać tekstu, ale gdyby ktoś chciał je znać, podam w komentarzach.

* * *

>>IPCC – Międzyrządowy Zespół Narodów Zjednoczonych ds. Zmian Klimatu, organizacja zajmująca się szerzeniem paniki związanej ze zmianami klimatu (…)<<

>>Problem ocieplenia klimatu przyciągnął ze względów politycznych znaczną ilość środków finansowych do zdobycia w nauce, a naukowcom, działaczom klimatycznym, zaoferowano bardzo atrakcyjne miejsca spotkań. W bardzo wielu przypadkach odnosi się wrażenie jakby problemy próbowały rozwiązać osoby niereprezentujące zawodowo podejmowanych kierunków działań.<<

>>Odnosi się wrażenie, że panuje tu jakaś forma cenzury. Trudno nie określić tego stanu jako efektu narzucania określonej polityki. Powstają dokumenty, które nie podlegają dyskusji, a przecież mają wpływ na światową politykę naukową, gospodarczą i społeczną.<<

>>Zakładają, że wzrost CO2 powoduje wzrost temperatury, tymczasem w każdym ciągu pomiarowym temperatura wzrasta przed CO2. Jedynym miejscem, w którym wzrost stężenia CO2 powoduje wzrost temperatury, są modele komputerowe IPCC. To częściowo wyjaśnia, dlaczego każda pojedyncza prognoza temperatury (nazywają je prognozami) IPCC wykonana od 1990 roku była błędna. Jeśli twoja prognoza jest błędna, twoja nauka jest błędna. [Gregory 2013]<<

>>Komputerowe modele klimatu to strata pieniędzy i czasu. Nieścisłości są potwierdzone całkowitym niepowodzeniem wszystkich prognoz, projekcji, scenariuszy, przepowiedni – jakkolwiek je nazywają. Jedną rzeczą jest marnowanie czasu i pieniędzy na zabawę z modelami klimatycznymi w laboratorium, gdzie nie spełniają minimalnych standardów naukowych, innym jest wykorzystywanie ich wyników jako podstawy polityk publicznych, których skutki gospodarcze i społeczne są dewastujące. [Gregory 2013]<<

>>Klimatologia potrzebuje więcej naukowców. Dowody sugerują, że wielu dobrych naukowców, poprzednio zaangażowanych w badania, zostało zmuszonych do ucieczki. [Frank 2015]<<

>>Podstawowym aspektem metody naukowej jest to, że jeśli mówimy, że rozumiemy system (np. system klimatyczny), powinniśmy być w stanie przewidzieć jego zachowanie. Jeśli nie jesteśmy w stanie dokonać dokładnych prognoz, to przynajmniej niektóre z czynników w systemie są niezbyt dobrze zdefiniowane, a może nawet brakujące. [Christy 2016] <<

>>(…) Willis Eschenbach:

Moim rozwiązaniem byłoby, aby wszyscy klimatolodzy przestali na próżno próbować przewidzieć przyszłość i skupili się na przeszłości. Dopóki nie zrozumiemy minionych zjawisk, takich jak mała epoka lodowcowa, średniowieczny ciepły okres, itp., do momentu, w którym będziemy mogli powiedzieć, dlaczego zaczęły się i skończyły, kiedy to nastąpiło, dopóty udawanie, że rozumiemy przyszłość, będzie tylko żartem.<<

>>Ale tu również występuje problem winy IPCC, która próbuje kształtować wśród odbiorców swych dokumentów pewność co do prezentowanych wyników będących przecież produktami modelowania. A potem następuje już bez zbędnych skrupułów proces powielania dokumentów IPCC w licznych publikacjach, wywiadach etc. No i tworzenie dokumentów zmieniających obraz świata, kreujących nowe strategie, polityki etc. (…) Media i politycy przyjmują za pewnik najbardziej przerażające scenariusze z modeli klimatycznych, jakby były one faktami. [S. Morner 2019] <<

>>Kiedy zapytano Moore’a, kto jest odpowiedzialny za promowanie nieuzasadnionego strachu i jakie są motywy takich działań, powiedział:

Potężna zbieżność interesów. Naukowcy poszukujący dotacji, media poszukujące nagłówków, uniwersytety poszukujące ogromnych dotacji od głównych instytucji, fundacji, grup ekologicznych, polityków. Wszyscy chcą sprawić, by wyglądało na to, że ratują przyszłe pokolenia. I wszyscy ci ludzie skupili się na tej kwestii. [Peter Moore] <<

>>IPCC stało się zbyt polityczne. Wielu naukowców nie było w stanie oprzeć się syreniemu śpiewowi sławy, finansowania badań i spotkaniom w egzotycznych miejscach, które na nich czekają, jeśli zechcą skompromitować naukowe zasady i uczciwość, wspierając doktrynę globalnego ocieplenia spowodowanego przez człowieka. [Johannnes Oerlemans] <<

>>Trzeba uwolnić się od złudzenia, że międzynarodowa polityka klimatyczna jest polityką ochrony środowiska. Zamiast tego polityka przeciwdziałania zmianie klimatu polega na tym tym, że de facto redystrybuujemy bogactwo świata. [Ottmar Edenhofer] <<

>>Zbiorowymi cechami wszystkich wizji z parady straszydeł jest brak przedstawienia alternatyw, wskazania chociaż w części pozytywnych zmian czy nawet wskazania doraźnych korzyści wynikających z możliwości wykorzystania prognozowanych zmian. Natomiast w każdym przypadku występuje konieczność natychmiastowego działania, bowiem w ciągu najbliższych dziesięciu lat nastąpi katastrofa. <<

>>Nigdzie nie możemy lepiej dostrzec wpływu pieniędzy na naukę, niż w badaniach nad zmianami klimatu, ponieważ naukowcy badający dowolne zjawisko naturalne, które ich interesuje, mają coraz większą motywację do powiązania tego zjawiska ze zmianami klimatycznymi, aby zwiększyć swoje szanse na zdobycie finansowania. Szaleństwo straszenia przed zmianą klimatu jest zbyt szerokie i głębokie, aby odpowiednio się nim zająć, ponieważ prawie każda anomalia pogodowa od razu przypisywania jest zmianom klimatycznym. [W. Meyer 2010] <<

>>Podsumowując: Antarktyda stygnie, a pokrywa lodowa rośnie. Jest to szczególnie istotne, gdyż 90% lodu na Ziemi jest zlokalizowane na Antarktydzie. Ponadto Puls stwierdził:

Nic nie możemy zrobić, aby to powstrzymać. Z naukowego punktu widzenia myślenie, że możemy uzyskać przyjemny klimat, obracając pokrętłem regulacji CO2 jest czystym absurdem, Wiele osób myli ochronę środowiska z ochroną klimatu. Nie na się chronić klimatu, ale możemy chronić środowisko i wodę pitną. Debatą na temat alternatywnych źródeł energii, która jest rozsądna, często kieruje irracjonalna debata klimatyczna. Jedno nie ma nic wspólnego z drugim.<<

>>(…) w 1989 roku ONZ przewidziało, że wzrost poziomu mórz w wyniku globalnego ocieplenia zniszczy całe narody już w 2000 roku. W 2005 roku sądzono, że nastąpi to w 2010 roku (...). W 2010 roku przesunięto katastrofę na 2020 rok. Obecnie mamy 2024 rok i… brakuje nowego terminu katastrofy.<<

>>IPCC, stworzony w celu znajdowania i rozpowszechniania badań mających wykazać katastrofalny wpływ człowieka na globalny klimat, nie jest wiarygodnym źródłem. Jest napędzany programem politycznym, nie jest organem naukowym.<<

>>Kiedy zdarzają się takie ekstremalne zdarzenia, zawsze pojawia się pytanie: czy mogą być wynikiem zmian klimatu? Często w doniesieniach medialnych, rzadziej w literaturze, wskazuje się na występujące ekstremalne zjawiska hydrologiczno-meteorologiczne jako syndrom postępującego ocieplenia klimatu. Należy przypomnieć, że każda z występujących w przeszłości zapowiadanych zmian klimatu (ocieplenia, ochłodzenia) też była „udowadniana” występującymi wówczas zjawiskami ekstremalnymi. Ostatnio, w połowie lat 70. XX wieku, występujące przypadki zjawisk ekstremalnych służyły udowadnianiu popularnej wówczas tezy o postępującym ochłodzeniu klimatu. Należy zatem pamiętać, że każdorazowe tezy o nadchodzących absolutnie przeciwnych procesach: ochłodzeniu lub ociepleniu klimatu, próbowano w niedalekiej przeszłości udowadniać przy pomocy identycznych środków. Obecnie alarmiści, absolutnie bez żadnego uzasadnienia, wykorzystują zjawiska ekstremalne do udowodnienia, postępującego ich zdaniem, antropogenicznego procesu ocieplenia.<<

>>Świat musi porzucić tę samobójczą krucjatę dotyczącą globalnego ocieplenia. Człowiek nie kontroluje i nie może kontrolować klimatu. [Clexit 2016] <<

>>Kiedy zacząłem pracę pod koniec 1960 roku, globalne ochłodzenie było konsensusem, ale nie był to główny temat społeczny w latach 80. XX wieku. Konsensus przeniósł się na globalne ocieplenie i stał się głównym tematem społecznym, politycznym i gospodarczym. [Tim Ball] <<

>>Z powrotem w latach 70. wszyscy klimatolodzy wierzyli, że nadchodzi epoka lodowcowa. Myśleli, że świat robi się chłodniejszy. Ale teraz natychmiast pojawiło się pojęcie globalnego ocieplenia, co ma pewne zalety. Globalne ocieplenia powoduje kryzys, wezwanie do działania. Kryzys musi zostać zbadany a badania sfinansowane… [Crichton 2004] <<

>>Więc, zanim uznamy globalne ocieplenie za naukową prawdę, należy zauważyć, że przeciwna teoria była kiedyś naukową prawdą. [Bray 1991] << 663

>>Absolutnie nie szkodzi, że w tym samym czasie część dotychczasowych ortodoksyjnych wyznawców ochłodzenia jako nuworysze okazali się nadzwyczaj gorliwymi wyznawcami ocieplenia. Cóż, pecunia non olet – powitaliśmy epokę antropogenicznego ocieplenia klimatu. <<

>>Debatę naukową zastąpiono próbami zastosowania metod przyjętych wprost z polityki. Przykładem jest liczenie głosów osób zgadzających się z tezą IPCC i oponentów. To wspaniały wynalazek – zamiast wydawania wielkich środków na badania, prowadzenia kłopotliwych dyskusji na konferencjach, można po prostu wywołać problem, przeprowadzić głosowanie i po sprawie: mamy konsensus. <<

>>Niepowodzenie prób dyskusji w celu uwzględnienia kilku różnych poglądów występujących wokół tez IPCC wskazuje na zdecydowaną stronniczość w systemach wymiany informacji i to stanowi największe zagrożenie dla przyszłości Ziemi. << 698

>>W nauce konsensus jest nieistotny. Istotne są powtarzalne wyniki. Najwięksi naukowcy w historii są świetni właśnie dlatego, że zerwali z konsensusem. Nie ma czegoś takiego jak nauka konsensusu. Jeśli coś jest konsensusem, to nie jest nauką. Jeśli coś jest nauką, to nie jest konsensusem. Kropka. [Crichton 2003] <<

>>W nauce postęp nie następuje wskutek konsensusów lub wyników zgodnych głosowań. Niezgoda jest regułą, a konsensus jest zdecydowanym wyjątkiem w większości dyscyplin akademickich. Dzieje się tak dlatego, że nauka jest procesem prowadzącym do coraz większej pewności, co może oznaczać, że to, co dzisiaj uznaje się za prawdziwe, prawdopodobnie nie zostanie uznane za prawdziwe jutro.<<

>>Niebezpieczeństwo płynie nie z wywołanego przez człowieka globalnego ocieplenia, ale z wywołanej przez człowieka histerii. [Rucker 2009] <<

>>Prezydent USA Dwight Eisenhower ostrzegał przed niebezpieczeństwami związanymi z kierowania się nauką finansowaną przez rząd. Kiedy politycy uzyskają decydujący wpływ na to, kto otrzymuje pieniądze na badania naukowe, można podejrzewać, że motywacje polityczne i pożądane wyniki polityki nieuchronnie spowoduję stronnicze badania. Ponadto D. Eisenhower zwrócił uwagę, że naukowcy, którzy chcą utrzymać przepływ funduszy do swoich kieszeni, mogą przejąć kontrolę na polityką publiczną, aby jeszcze bardziej zwiększyć i przyspieszyć własne kariery. Po poważny problem w wielu krajach, także w Polsce. <<

>>W nauce podstawą sukcesu jest wymiana informacji i poglądów, tymczasem z problemu ocieplenia zrobiono tematykę, która rozpatrywana jest obecnie głównie w kategorii poprawności politycznej. Kwestie dotyczące ocieplenia globalnego przedstawiane są z nieomal religijną żarliwością, zwykle odwrotnie proporcjonalną do formalnej wiedzy dyskutanta (…) <<

>>Większość klasyfikowanych publikacji po prostu zakłada, że twierdzenia IPCC są prawdziwe, a następnie, wspominając o tym, odnoszą się do całkowicie innego tematu, takiego jak wpływ temperatury otoczenia na cykl rozrodczy żaby (…) <<

>>Przeniesienie do nauki mechanizmów popularnych w mediach i działanie w obrębie popularnego tematu, oczywiście zgodnie z dominującym nurtem politycznym, gwarantuje spokojną wegetację w świecie nauki na koszt podatnika.<<

>>Szczególną rolę odgrywają preferencje środków masowej informacji, w których próżno szukać wiadomości o stopniowej poprawie czegokolwiek. Aby przyciągnąć uwagę odbiorców, także internautów, trzeba szokować. Oczywiście najskuteczniejsze okazują się negatywne informacje zawierające odpowiednią dawkę dramatyzmu. [Szreder 2019] <

>>Masowe wymieranie z powodu wyższej globalnej średniej temperatury o wartość od 1,0 do 1,5 C jest wątpliwe. Każdy żyjący dziś gatunek (z wyjątkiem kilku możliwych nowych) żył przez ostatnie 20 000 lat. W tym czasie było zarówno o 5 C cieplej, jak i o 5 C zimniej niż teraz. (…) <<

>>Może to się wydawać sprzeczne, ale wyższe średnie temperatury na świecie zapewniają bardziej wilgotny klimat z większymi opadami, ponieważ więcej wody wyparowuje z oceanów, co jest korzystne dla roślinności. Niższe temperatury skutkują bardziej suchym klimatem z większą ilością pustyń. [S. Morner 2019] <<

>> Wprowadzenie dodatkowego dwutlenku węgla do atmosfery było szeroko przedstawiane jako wprowadzające naszą planetę na ścieżkę ku katastrofie. Tymczasem naukowcy odkryli, że wzrost stężenia z powodu działań ludzkości ma w rzeczywistości pozytywny efekt uboczny, w postaci przyrostu roślinności.<<

>>To wydaje się jasne. Tak zwane zanieczyszczenie dwutlenkiem węgla przyczyniło się znacznie bardziej do rozszerzenia i ożywienia zieleni planety niż wszystkie polityki klimatyczne wszystkich krajów świata łącznie. [Campbell i in. 2017] <<

>>Jednak nigdy o tym się nie wspomina. W swojej desperacji, aby podążać tropem strachu, aktywiści, którzy zarabiają na życie zmianą klimatu, starają się zignorować niewygodną prawdę. <<

>>W tym jakże istotnym kontekście CO2 jest gazem życia, a nie groźnym skażeniem. W przeciwieństwie do propagandy IPCC, stężenie CO2 w atmosferze jest zdecydowanie zbyt niskie, a temperatura Ziemi jest niższa niż wielkość optymalna dla ludzkości i środowiska. Ponadto rosnące stężenie CO2 w atmosferze ma bezpośredni wpływ na zwiększenie efektywności zużycia wody przez rośliny [Leipprand, Gerten 2006] <<

>>Ekolodzy troszczą się głównie o swoje portfele. Na programy niezliczonych organizacji badających zmiany klimatu wydaje się 10 mld dolarów rocznie. Badania nad globalnym ociepleniem stanowią żyłę złota dla tysięcy urzędników. Globalne ocieplenie stało się politycznym orężem lewicy. Niezależne ekspertyzy wykazywały, że tylko raporty powstające za pieniądze podatnika straszą nieodwracalnymi skutkami zmiany klimatu, czego nie potwierdzają największe autorytety z dziedziny klimatologi i nauk o Ziemi. [Teluk 2012] <<

>>Debatę naukową zastąpiły szkolne strajki klimatyczne i dalekie od dowodów naukowych kategoryczne stwierdzenia wyznawców nowej religii w stylu: „Ten, kto nie wierzy w globalne ocieplenie, jest gorszy od tych, co wątpią w istnienie Boga” [Marcel Leroux, profesor klimatologii Uniwersytetu w Lionie]. Czy inne pochodzące z tego samego grona: „Globalne ocieplenie jest gorsze od Holocaustu” [Teluk 2012]. <<

>>Nauka nie jest systemem wierzeń. To rygorystyczny, skrupulatny proces obserwacji, dociekań, badań, pomiarów, obliczeń, ocen i sprawdzania, sprawdzania, sprawdzania. Dlatego każdy, kto deklaruje, że „wierzy” – a tym bardziej, jeśli „głęboko wierzy” – w każdą tezę naukową, która nie została dokładnie sprawdzona, nie zrozumiał, o co chodzi w nauce. [Lord Monckton z Brenchley] <<

>>(…) Modele klimatyczne to narracja subiektywistyczna ozdobiona matematyką. Wniosek dotyczący CO2 jest wbudowany w modele od samego początku. A modele CMIP6 nie są lepsze [May A. 2012]. <<

>>W innej wypowiedzi negatywne skutki wpływu działań IPCC Judith Curry stwierdziła, że:

Politycznie naładowana retoryka skaziła akademickie badania klimatyczne i instytucje wspierające badania klimatyczne, tak że jednostki i instytucje stały się rzecznikami; naukowcy z perspektywą, która nie jest zgodna z konsensusem są co najwyżej marginalizowani (trudno jest uzyskać fundusze i publikować artykuły przez redaktorów czasopism) lub w najgorszym przypadku etykietowani jako „zaprzeczający” lub „heretycy”, <<

>>Konieczny jest powrót klimatologów do dyskusji o klimacie.<<

>>Bardzo obrazowo obecną sytuację wokół problemu klimatu zaprezentował Patrick Moore: „istnieje silna zbieżność interesów wśród kluczowych elit, które wspierają klimatyczną >narrację<” [P. Moore 2015]. Ekolodzy szerzą strach i zbierają datki; wydaje się, że politycy ratują Ziemię przed zagładą; media mają dzień pełen wrażeń i konfliktów; instytucje naukowe zbierają miliardy dotacji, tworzą zupełnie nowe wydziały i podsycają szał karmienia przerażającymi scenariuszami; biznes chce wyglądać ekologicznie i otrzymywać ogromne dotacje publiczne na projekty, które w innym przypadku byłyby ekonomicznie bezsensowne, takie jak farmy wiatrowe i panele słoneczne.<<

>>Zostanie to zapamiętane jako największe masowe złudzenie w historii świata – że CO2, dar życia dla roślin, był przez pewien czas uważany za śmiertelną truciznę. [Richard Lindzen, emerytowany profesor nauk o Ziemi, MIT] <<

czwartek, 9 stycznia 2025

Zima na Roztoczu

 060125

Pierwszy w tym roku i pierwszy prawdziwie zimowy wyjazd na Roztocze. Chciałem pojechać nieco dalej, ale nad ranem drogi były tak śliskie, że zmieniłem plan i skręciłem do Cieślanki, wioski w pobliżu Kraśnika, a więc na zachodnich krańcach krainy. Znam tam kilka uroczych i chętnie odwiedzanych miejsc, ale, szczerze mówiąc, po sześciotygodniowej przerwie byłem na takim głodzie, że pojechałbym gdziekolwiek, byle pola były i dróżki.

Trochę już zapomniałem jak się chodzi, czy raczej jak się ślizga, po polnych drogach zasypanych mokrym śniegiem. Udało mi się nie przewrócić, ale poślizgnąłem się nieskończoną ilość razy.


 Ranek był… klasycznie zimowy, powiedziałbym. Czarno-biały świat z przewagą czerni, ale później się nieco rozpogodziło. Zadziwia mnie moje własne postrzeganie krajobrazu przy takiej aurze. Trudno przecież znaleźć w nim typowe cechy urody, skoro niemal zupełnie brakuje kolorów, światło jest szare, drzewa stoją czarne i nagie. Na dokładkę wieje wiatr, przeszkadza szczelnie zapięty pod brodą kaptur i marzną dłonie, a załatwienie potrzeby jest kłopotliwą ekwilibrystyką. Mimo tych wszystkich cech znajduję przecież urok w tym szarym świecie.

Miedze i wąskie pola

 





Najpiękniejszy, najbardziej charakterystyczny, oglądany z największą przyjemnością estetyczną, jest dla mnie widok pagórków z wąskimi polami rozdzielonymi wysokimi miedzami ocienionymi drzewami. Bardzo często skręcam ku nim, oglądam z bliska, a w ciepłe dni w takich miejscach urządzam przerwy. Bywa też, że wspomniawszy któreś, specjalnie tak planuję wyjazd i trasę, by je odwiedzić. Co właściwie odwiedzam i kontempluję? Nie wiem, naprawdę nie wiem. Kiedy próbuję rozebrać wrażenie na drobne, ono niknie, więc myślę, że urok tych miejsc tkwi w wyjątkowym i specyficznym dla Roztocza połączeniu cech. Sama miedza jest wyjątkowa, będąc siedliskiem dla wielu gatunków roślin i małych zwierząt. Miedza jest dla nich enklawą, niemal Edenem pośród nieskończonej ilości dokładnie takich samych roślin uprawianych, niemalże produkowanych, przez człowieka tuż obok. Ileż tam ziół, kwiatów, przeróżnych owadów! Jaszczurkę można też zobaczyć na nasłonecznionej łysinie, a wśród gęstych krzewów tarniny gniazda ptasiego drobiazgu. Dzisiaj oczywiście nic z tych letnich cudowności nie widziałem, nawet nie wchodziłem na rozmoknięte pola, ale samo patrzenie było przyjemnością. Wiadomo, że wrażenie jest największe przy połączeniu przeżyć chwili bieżącej ze wspomnieniem, ale myślę, że tutaj i kształty – zarysy poletek pnących się do nieba, owe niesymetryczne miedze i drzewa nad nimi – swoje uczyniły. Zatrzymywałem się i patrzyłem.

Domy na Roztoczu

 

Parę lat temu widziałem ten dom po raz pierwszy. Jeszcze wyraźne były ślady dawnej świetności i nie było dziury w dachu. Dużym nakładem pracy, ale nadawał się do naprawy, teraz już raczej nie. Młodzi wyjechali do miast, starzy siali póki mogli, aż któreś żniwa okazały się być ostatnimi. Obejścia zaczęły zarastać chwastami, dachy się zapadały, a zostawiony, nikomu już niepotrzebny, sprzęt rolniczy zardzewiał. Wiele jest takich domów i całych gospodarstw rolnych na Roztoczu. Kiedy wejdzie się na podwórze, czuć emanujący z budowli smutek opuszczenia, a we mnie budzi się wtedy żal i protest. Jak niemal wszyscy Polacy jestem potomkiem rolników, a jako nastolatek doświadczałem trudów żniw. Nasze pochodzenie mamy wpisane w nazwę ojczyzny, jako że Polska z pól się wzięła lub, jak niektórzy wywodzą, z płaskich równin. Pola wykarmiły naszych przodków, wykształciły ich język i uformowały z nich społeczność, dlatego łza mi się zakręciła w oku, mimo mojej religijnej obojętności, gdy zobaczyłem ten krzyż.

 1809 BOŻE BŁOGOSŁAW NASZE NIWY”…

Działania skutkujące likwidowaniem rolnictwa są nie tylko pozbawianiem się bezpieczeństwa żywnościowego i utratą źródła utrzymania dla paru milionów Polaków, są też, a nawet są przede wszystkim, podcinaniem korzeni naszej tożsamości narodowej. Tkwią one nie w Brukseli, nie na Zachodzie czy na ulicach miast, a na polach i polnych drogach, w łanach zbóż zbieranych przez rolników stawiających takie krzyże jak ten.

 Dla odmiany: równie stary, ale mniejszy i zamieszkały dom. Ileż on może mieć powierzchni? 40 metrów? Chyba nie więcej. Kiedyś w takich chałupkach żyły wieloosobowe rodziny, w tej mieszka emeryt, z którym rok temu miałem okazję rozmawiać. Obaj, dom i człowiek, zapewne razem zakończą życie. Kto wtedy przejmie ziemię? Sąsiad, czy niemiecki lub holenderski koncern? A może będzie leżała odłogiem, wzgardzona, bez wartości, pozornie niepotrzebna?

Wąwozy

 


Szedłem dobrze znaną okolicą, ale dzisiaj po raz pierwszy skręciłem w boczną drogę niewiele dalej niknącą wśród drzew, i po chwili byłem u wylotu wąwozu. Nie jest głęboki, w formie raczej jest jarem, a zachęcał do pójścia dalej brakiem krzaków i śmieci. Były rozgałęzienia, drzewa rosnące na stromiznach, inne zwalone w poprzek drogi, małe buczki w miodowych kolorach, tak malownicze na tle białych zboczy, była też ciekawość: co zobaczę za zakrętem?

Dwie są cechy charakterystyczne dla Roztocza i tak wyraźne tylko tutaj: wąskie poletka z wysokimi miedzami i właśnie takie doły lub zdebrza, jak mówią miejscowi. Są różnej wielkości, od małych dołków wśród pól okrytych kilkoma drzewami, do całych labiryntów ciągnących się kilometrami, miejscami dzikich i trudno dostępnych. Są wszędzie: gdzie zagajnik na polu albo mniejszy czy większy las, tam są roztoczańskie doły. Dnem niektórych wiodą drogi albo ścieżki, częściej jednak są wydeptane przez zwierzynę niż ludzi; są i takie, w które nikt nie zagląda poza sarnami. Bywają błotniste i zarośnięte, a przez to trudne do przejścia, ale i są suche, jasne, z plamami słońca na dnie. Zaskakują różnicami poziomów, kształtami właściwszymi raczej skałom niż lessom, olbrzymimi bukami licznie tam rosnącymi. Zaskakują też i uwodzą nagłą zmianą otoczenia: jeden krok potrafi dzielić zarośnięty ciemny dół od jasnych i równych pól; widnokrąg odległy o dziesięć kroków i o tyleż kilometrów. Są świadectwem siły i różnorodności życia, zarówno fauny jak i flory, co szczególnie widać w bezpośrednim sąsiedztwie monokulturowych pól.

Brzozy

 




Te drzewa łączą w sobie cechy odmienne, a nawet wzajemnie się wykluczające: skromności i wdzięku, powszechności i wyjątkowości, delikatności i wytrwałości, a w końcu urody niepodległej wiekowi. Nie ma innego gatunku drzew, który miałby tyle cech jednoznacznie kobiecych, nie ma równie pięknych o każdej porze roku.

Jestem racjonalistą i technikiem, nader trudno mi się przekonać do pewnych, dość dziwnych dla Europejczyka, kuracji wschodnich – z jednym wyjątkiem: dobroczynnego wpływu brzóz na nas.

Cytat z tej strony: >>Brzoza – to drzewo dobre na wszystko, bardzo przyjazne człowiekowi, pomocne dla ludzi żyjącym w ciągłym stresie. (...) działa uspokajająco, łagodzi stany depresyjne, pomaga pozbyć się złości, strachu i gniewu. (…) Brzoza to bez wątpienia najżyczliwsze ludziom drzewo na świecie. Uważana za matkę lasu, podobno leczy nie tylko ciało, ale i duszę. <<

Tak właśnie jest! Pozytywny wpływ brzozy czuję wyraźnie i niemal natychmiast po jej dotknięciu wnętrzem dłoni. Emanacja brzozy jest jak uśmiech kobiety.

Obrazki ze szlaku

 

Widziałem błyszczące pnie buków. Sprawdziłem dłonią, były oblodzone i śliskie. Pionowe lodowisko? Dla kogo?

 Obcość. To właśnie poczułem widząc ten plastikowy kubek wyrzucony przez człowieka, którego estetyka, kultura i stosunek do natury są mi tak obce, jak kosmici.

 Odrobina słońca rozjaśnia i wypięknia świat. Niech się ta ponętna małolata Wiosna nie obraża kiedy powiem, że i pani Zima jest ładna tylko jeśli się uśmiechnie, mimo jej wieku i częstych chmurnych nastrojów.



Zachód słońca. Całe życie widzę zmiany długości dni, ale przywyknąć nie potrafię. Słońce zaszło przed szesnastą, a więc o godzinie, która za pół roku będzie niemal w połowie dnia! Przyznaję jednak, że te króciutkie, ledwie kilkugodzinne, dni mają swoją zaletę: mogę chodzić do zmroku, a do domu wracać po ciemku, bez czynionych sobie wyrzutów o zbyt wczesne zakończenie włóczęgi. Żyjemy w najlepszym z możliwych klimacie umiarkowanym. Możemy narzekać na zbyt długą zimę, na krótkie dni, ale czy potrafilibyśmy cieszyć się ciepłem i słońcem żyjąc w tropikach, w których nawet długość dnia niewiele się zmienia?

Buty

 


Moje liczne poślizgnięcia się dzisiaj na szlaku niewątpliwie są świadectwem narastającej (na szczęście powoli) niezdarności, ale i stare podeszwy w butach mają swój udział. Buty, które miałem dzisiaj, używam w czasie mrozów lub spodziewając się wyjątkowo mokrych szlaków, ponieważ trudno je przemoczyć i mogą zmieścić stopę z dwiema parami grubych skarpet oraz ciepłe wkładki. Mam je 12 lat i nadal są w bardzo dobrym stanie, ale gumowa podeszwa jest do wymiany, ponieważ stara guma twardnieje, a przez to staje się śliska. W butach tego rodzaju podeszwę można wymienić, i chociaż operacja kosztuje przynajmniej 3 setki, trzeba mi to zrobić. Buty są ze skóry, więc wyrzucone na śmietnik zgniją w sposób naturalny; zostanie po nich jedynie gumowy płat podeszwy. To właśnie, czy trwałość i użycie naturalnych surowców, jest ekologią, a nie brednie o „ekologicznej” sztucznej skórze butów mających dwuletnią żywotność. Tak wyglądały te buty gdy je kupiłem w 2012 roku; teraz są jedynie ciemniejsze i mają trochę rysek na skórze. Przeżyją mnie, to pewne.

Jeśli już o trwałości piszę w związku z ekologią, dodam, że nie ma technicznych powodów uniemożliwiających wyprodukowanie w rozsądnych cenach samochodu czy lodówki mogących działać ćwierćwiecze i dłużej. Jest za to chytrość korporacji i nasze rozpasanie konsumpcyjne wspierane pseudo ekologią.

Trasa: wokół Cieślanek na zachodnim Roztoczu.

Statystyka: nieco ponad 8 godzin na szlaku długości 12,5 km.