Etykiety

Moja książka

Wrażenia i chwile

 150422 Dzisiaj jest umowny dzień premiery mojej nowej książki.    „Książka jest o wrażeniach, o przeżywaniu zwykłych dni i zdarzeń, o chwi...

środa, 25 czerwca 2025

W letni dzień

 150625

 Przeżyłem prawdziwie letni, bardzo ciepły i słoneczny, bezwietrzny dzień. Wszędzie widziałem piękną nadal świeżą zieleń i mnóstwo polnych kwiatów. Szedłem polnymi dróżkami, miedzami, dwakroć jasnym lasem ale i dzikim, cienistym, tajemniczym wąwozem. Widziałem horyzont tak daleki, że zatracający wszelkie ślady ludzkiej obecności, ale patrzyłem też, nachylony, na pszczoły zbierające nektar z polnego kwiecia.

Jak niemal wszędzie gdzie jestem na zachodniej części Roztocza, tak i na dzisiejszym szlaku odwiedziłem kilka moich ulubionych miejsc. Na przykład ten zakątek w pobliżu wsi Cieślanki. 

 



 

Płytka dolinka, niewielkie wzgórki, droga polna i malownicze brzozy. Siedziałem pod jedną z nich, gdy zobaczyłem dziewczynę idącą drogą, a kwadrans później wracającą. Najwyraźniej była na spacerze, a wyszła z pobliskiej wsi. Przypomniałem sobie liczne informacje o niebezpieczeństwach czyhających w odosobnionych miejscach krajów zachodniej Europy na młode samotnie idące kobiety, i poczułem satysfakcję z mieszkania w kraju, w którym dziewczyna może bezpiecznie spacerować z dala od ludzi. Niech tak zostanie. Nie możemy wpuszczać do kraju nie tylko leni, ale i ludzi ignorujących kobiece „nie”.

Króciutki filmik a propos. Coraz częściej tak nas widzą na Zachodzie. Tak, czyli jako kraj wyróżniający się bezpieczeństwem na ulicach. Warto zainteresować się tym, które siły polityczne w naszym kraju są za zachowaniem status quo, a które wybierają uległość wobec obcych decyzji ewidentnie szkodliwych dla nas.

 Chciałem zwrócić uwagę na liczne wypustki odbiegające od linii wyznaczającej trasę. Nie są one przypadkowe ani nie są rezultatem drgnienia dłoni, są śladami mojego dość licznego zbaczania z obranej drogi. Najczęściej wiedzie mnie ciekawość wspomagana brakiem pośpiechu, ale nierzadko bywa, że skręcam widząc ładne miejsce. Spójrzcie na tę zieloną dróżkę, czyż nie jest urocza? Przecież musiałem przejść nią chociaż kawałek, chociaż na szczyt garbu.



 Po południu, w czasie powrotu, wypadło mi przeciąć las aby wyjść na drogę prowadzącą do wioski i samochodu. Niejasno świtała mi w głowie myśl o wygodnym przejściu po zalesionych dołach, ale drogi nie znalazłem. Przeszedłem mało widoczną ścieżką, później bezdrożem, wyszukując dogodniejszych przejść między dołami, a gdy już za lasem doszedłem do szukanej drogi, obudziła się we mnie ambicja.

– Jak to?! Ja nie znam przebiegu drogi w miejscu kilka już razy odwiedzanym??

Skręciłem w przeciwną stronę, przeszedłem drogą przez las aby dowiedzieć się, gdzie jej początek. Okazał się nieco ukryty, niewidoczny z niewielkiej nawet odległości.

Później uświadomiłem sobie, że takie szukanie drogi przeżywałem wiele razy w Górach Kaczawskich i z tego samego powodu: wszak to „moje” góry! Niepostrzeżenie, powoli, nastąpiła zmiana, czy raczej rozszerzenie tego mojego przywłaszczania sobie Polski. Teraz już nie tylko Góry Kaczawskie ale i Roztocze są moje. Dzisiejszy dzień był sto siedemdziesiątym dniem spędzonym na Roztoczu, a to znaczy, że przeszedłem roztoczańskimi drogami i polami około trzy tysiące kilometrów. W przyszłym roku wyrównam wynik kaczawski wynoszący 215 dni.

Obrazki ze szlaku


W oddali widać drzewo na tle nieba (zaznaczyłem je strzałką), a na drugim zdjęciu to samo drzewo z bliska. Kilka już razy szedłem w kierunku drzewa widzianego hen, gdzieś daleko, na tle nieba. Dlaczego? A bo ja wiem? Sprawia mi to przyjemność, tak po prostu.

 Pole i niebo.

 Buki dumne, wysokie, mocne, trzymające się ziemi masywnymi pazurami, pewne swojej siły.

 

Las w gorący dzień lata jest przyjemnie chłodny, pięknie zielony, cienisty, ale nie brakuje w nim słońca zaglądającego między drzewa. Zapach wilgoci, żywicy, liści i kwiatów czarnego bzu; czarują kontrasty głębokiego chłodnego cienia i ciepłego, silnego światła.


 Ta wyjątkowo ładna brzezina rośnie długim pasem na zboczu wzgórza. Migotliwy, zielony cień między drzewami sąsiaduje z rozległymi polami i dalekim widnokręgiem.

 

Łopian z liśćmi jak łopaty, nie: jak duże misy na wodę. Właściwie są wielkości spadochronu.

 


Znajome brzozy przy drodze, a na drugim zdjęciu te same widziane z daleka.

 

Jeszcze jedna znajoma i pamiętana brzoza.

 Wielkie i słodkie czereśnie. Takie odmiany rosną zwykle w sadach, za ogrodzeniami posesji, ale dzisiaj znalazłem samotne drzewo rosnące przy polnej drodze i… miałem czereśniową ucztę. Nawet dwie, bo widząc stan drogi uznałem, że mogę nią przejechać samochodem i tak zrobiłem: na koniec dnia przyjechałem tam na owocową kolację, a w drogę do domu ruszyłem mając czapkę wypełnioną owocami.


 
Piwnica przy drodze. Chyba służyła do przechowywania plonów z sąsiednich pól, bo domostw w pobliżu nie ma. Oczywiście wszedłem do środka, mimo pewnych obaw. Jest głęboka, chłodna i pusta, jeśli nie liczyć pająków.

 Widok bardzo charakterystyczny dla Roztocza, zwłaszcza zachodnich krańców tej krainy. Dziesięciolecia mozolnej pracy rolników głodnych ziemi zmieniły kształt zbocza pagóra. W efekcie zostały utworzone malownicze piętrowe pola rozdzielone niesymetrycznymi miedzami, a te zazieleniły się tarninami, różami, czarnymi bzami, a nawet zagajnikami, jeśli miejsca wystarcza.

 Linia wysokiego napięcia. Te konstrukcje robią na mnie wrażenie nie tyle jako wyczyn inżynieryjny, co z powodu tajemniczości energii przesyłanej widocznymi przewodami. Linia ma napięcie 220 tysięcy voltów, czyli tysiąc razy więcej niż mamy w gniazdkach, a to znaczy – aby nie zagłębiać się w szczegóły techniczne – możliwość przesyłania tą linią energii wystarczającej do zasilenia powiatowego miasta. Tysiące silników i silniczków, lamp i lampek, lodówek, laptopów i pomp ciepła, a przecież nic nie widać ani nie słychać kiedy stoi się pod tym słupem i patrzy na rozciągnięte metalowe nitki! Fakt niewidoczności energii elektrycznej nieodmiennie zadziwia mnie od lat.

Kwiaty

 





Na polach i przydrożach.



 Maki.

 Goździki kropkowane.

 Chabry i pszczoła.


 

Podagrycznik. Mały, niepozorny, ale ma to coś, co przyciąga wzrok. Z podobnych, niezauważanych, kwitnie przytulia, chyba pospolita; jak zwykle mam kłopoty z rozróżnieniem gatunków. A powój? Przecież też! Delikatne kwiaty o pięknej budowie, chciałoby się powiedzieć: konstrukcji.

 A tutaj jeden jedyny mak, czerwony akcent wśród zieloności.

 Czy to jest świerzbnica?

Trasa: Studzianki, Węglinek, Cieślanki, Blinów Drugi, Studzianki na Roztoczu.

Statystyka: 12 godzin i 21 kilometrów.














14 komentarzy:

  1. Smutnie wyglądają pola zbóż bez jednego kwiatka, wiadomo wszystko rolnicy robią żeby jak w fabryce towar był zdrowym bez "duszy" zbożem. Żaden chwast kwiatek nie jest wskazany. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzisiaj byłem z Jankiem w Górach Kaczawskich. Staliśmy na niewielkim, ale bardzo malowniczym wzgórzu, gdy traktorem podjechał do nas rolnik. Dłuższą chwilę rozmawialiśmy, także o zwalczaniu niechcianych roślin na polach. Zwrócił mi uwagę na pewien wyraźny szczegół widoczny na sąsiednim polu obsianym zbożem. Otóż chabry i rumianki rosły tylko w kątach pola, czyli tam, gdzie zakręcający traktor z opryskiwaczem nie sięgnął. Widać było półkolistą linię zasięgu kwiatów odwzorowującą łuk skrętu maszyny.
      Widziałem też dzisiaj pole, na którym więcej było tych dwóch gatunków roślin niż zboża. Chyba nie uciekniemy od oprysków i ich skutków, m.in. braku kwiatów na polach. Ale na pocieszenie mamy ich mnóstwo przy drogach!

      Usuń
  2. Tak, świerzbownica. U nas też rośnie. I pomyślałam to samo,co Ola: smutna ta zieleń pól bez kwiecia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, Aniu. Zawsze lepiej wiedzieć niż nie wiedzieć, a z biegiem lat coraz bardziej dokucza mi nieznajomość roślin nawet z nazwy. Ja się pogodziłem z widokiem pól bez kwiatów zadowalając się ukwieconymi skrajami, ale z wycinaniem drzew stanowczo nie.

      Usuń
    2. Aniu, ja nie lubię nazwy świerzbnica.
      Zawsze mam rozterkę, czy to świerzbnica polna, czy też driakiew gołębia.

      Usuń
  3. Piękna kolekcja kwiatków polnych, bardzo lubię spotykać takie naturalne rabaty i dobrze, że jeszcze na skrajach pól czy dróg jest ich bardzo dużo. Czereśni zazdroszczę, a pamiętam takie drzewa czereśni, którymi były wysadzane drogi na Opolszczyźnie, niczyje a dla nas dzieci to była uciecha, nie tylko drapaliśmy się na nie ale uczta była nieziemska.
    A ja na widok tego wrzosowego kwiatka pomyślałam..czarcikęs łąkowy... ciekawa nazwa...ale nie wiem. Nazwa mi się podoba bardzo.
    A przeczytałam i mnie trochę tknęło
    ...Nie możemy wpuszczać do kraju nie tylko leni, ale i ludzi ignorujących kobiece „nie”...
    Lubię włóczyć się po polach i lasach sama i ostatnio trochę z obawami to robię i to nie tylko z powodu tych , których miałeś na myśli ale tych naszych, których statystycznie chyba jest dużo więcej i coraz częściej o takich niepokojących historiach się słyszy...
    jakoś to mi dziwnie zabrzmiało. Ale zgadzam się, że takich nie należy wpuszczać do kraju, niemniej i jedni i drudzy pozbawiają nas jednakowo przyjemności samotnych wędrówek.
    Wiem, już jestem w wieku takim, że może mogę się włóczyć bez obaw ale jednak...
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Grażyno, dziękuję za komentarz i przepraszam za nieobecność u Ciebie na blogu. Jestem na urlopie w Sudetach. Mało śpię, długo jestem na szlaku, ograniczam siedzenie przy laptopie.
      Oczywiście, że nie tylko ci obcy popełniają przestępstwa, także wobec kobiet, jednak proporcjonalnie „nasi” czynią ich mniej. Poza tym faktem chodzi mi też o to, że przestępstwo popełnił obywatel innego kraju. Polak ma prawo tu żyć nawet jeśli jest bandziorem, po prostu dlatego, że jest Polakiem. Obcokrajowiec powinien wyróżniać się spokojem i praworządnością jeśli chce tu być, a jeśli nie potrafi, jeśli popełni przestępstwo większe niż zbyt szybka jazda, powinien być po prostu wyrzucany za granicę. Uważam, że jeśli obcokrajowiec chce tutaj pracować, normalnie żyć i płacić podatki, niech zostanie. Inni won stąd. Trzeba zrobić wszystko co możliwe, aby kobiety mogły bezpiecznie chodzić same na szlaku czy wieczorem w mieście.
      Takie jest moje zdanie.

      Usuń
    2. Jeżeli mówimy o tym samym zdarzeniu, to mam smutną wiadomość. Nie żyje dwudziestoczteroletnia Klaudia zaatakowana nożem przez Wenezuelczyka.
      Mieszkam na obrzeżu Legnicy i nieczęsto bywam w centrum miasta. A tam spotykam coraz więcej grup młodych, ciemnoskórych mężczyzn. Patrzę na ich ubiory i zachowania. Są dostatnio ubrani, nie wyglądają na zagubionych, ale bezczelnie spoglądają na nasze dziewczyny. Ja odczuwam niepokój.

      Usuń
    3. Czytałem o tej tragedii. Straszna historia. Czytałem też o reakcji Tuska na działanie patroli obywatelskich na zachodniej granicy – że wysłał przeciw nim policję z gazem. W inny sposób, ale też straszna historia.

      Usuń
    4. Autorzy portalu coś namieszali. Jestem zalogowany, a mój komentarz umieszczany jest anonimowo. Dziwna sprawa.

      Usuń
    5. Janku, to nie jest namieszanie a unowocześnienie portalu! To wszystko i wiele więcej robione jest dla nas. Będziesz pamiętał? :-)

      Usuń
  4. Najbardziej lubię zapach roztoczańskiego lasu, żywicy, macierzanki, co z kolei kojarzy mi się ze zbieraniem maślaków w takim lesie w dzieciństwie 🙂 nigdy nie widziałam kąkolu, tylko z opowieści, a ponoć to śliczny malutki kwiatek, wytępiony z naszych pól nie bez powodu. Zachwycałam się ostatnio różowymi łanami cieciorki pstrej, to ostatnie jej chwilę, bo poszła pod kosę na łące. Widziałam już skoszone zboże, jęczmień chyba, jak ten czas leci, za szybko.
    Koło mojego miasta przebiega linia energetyczna, że wschodu na zachód, potężne słupy, ażurowe konstrukcje, zbudowana w latach 70-tych. Prawdopodobnie nigdy nie płynął nią prąd, ale jest konserwowana, ponoć przed laty Kulczyk był nią zainteresowany, może jakieś interesy ze wschodem, nie zdążył🙂 przez naszą łąkę też przebiega gazociąg wysokociśnieniowy, zbudowany kilka lat temu, wojna na Ukrainie przekreśliła plany. No i jak ten komentarz ma się do Twoich roztoczańskich wędrówek ?jak zwykle namieszane🙂 udanych wędrówek sudeckich życzę, pozdrawiam serdecznie Wędrowców Maria z Pogórza Przemyskiego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mario, właśnie dowiedziałem się od Ciebie, że ta ładnie kwitnąca na łąkach roślina to cieciorka pstra. Dziękuję :-) Na sudeckim pogórzu wiele jest łąk praktycznie nieużytkowanych. Koszą je chyba raz na rok tylko z musu, a bele siana zostawiają w krzakach i dołach. Widzę więc mnóstwo kwitnącego łubinu, przytulii i cieciorki właśnie. A w suchych miejscach spotykam duże kępy ślicznych goździków kropkowanych.
      Nie ma namieszania w komentarzach, nie. Gość pisze to, co go porusza, i ma do tego prawo oraz moją przychylność.
      Z tego co piszesz wynika, że zmarnotrawiono ileś milionów publicznych pieniędzy. Pewnie nikt się nie poczuwa do winy, jak zwykle.
      Mario, jeszcze trzy dni będę na sudeckich drogach, a 12 już za mną. Jestem zmęczony, delikatnie mówiąc, ale wytrwam do ostatniego dnia. Odpoczywać będę w domu.

      Usuń
    2. Mario, do spotkania z kąkolami zapraszam do mojego ostatniego wpisu: Nie każde pole. Niech Krzysiek mi wybaczy.

      Usuń