111123
Zarezerwowałem hotelowy pokój w Bolkowie i na dwa dni pojechałem
na Pogórze Wałbrzyskie. Doprawdy nie wiem, czy bardziej ciekawiły
mnie postępy prac przy drodze ekspresowej S3, czy kierowała mną
chęć odwiedzenia znanych co prawda, ale lubianych i ładnych
pagórów wałbrzyskich. Czy muszę wiedzieć? Albo inaczej: jestem
technikiem do szpiku kości, ale i miłośnikiem wędrówek; nie da
się rozdzielić obu powodów. Idąc techniczną drogą przy esce, po
lewej widziałem budowę, ale nad nią góry, a było ich wiele,
szczyty piętrzą się tam dalej i dalej, aż po kres Gór
Kamiennych, aż do rozpłynięcia się ich zarysów w niebieskości
dali.
Patrząc na prawo budowy nie widziałem, a pogórzańskie pola z horyzontem zamkniętym szarogranatowymi szczytami. Po prostu wędrowałem po Sudetach.
Z pewnego widokowego wzgórka patrzyłem na świt i wschód słońca. Czystymi nie były, ale przecież chmury na wschodzie, o ile tylko nie jest ich zbyt dużo, potrafią upiększyć i urozmaicić spektakl początku dnia. Widziałem wyłanianie się z zimnego niebytu zmrożonych kształtów, białawe mgły w dolinach, jaśniejącą szarość świtu, niebo coraz bardziej jasne a później i kolorowe, a w końcu niemal poziome światło niskiego słońca rozpaliło kolory traw, krzewów i drzew wokół mnie. Kolor światła o tej porze dnia, zwłaszcza jesienią, jest tak intensywny, że mój aparat ślepnie dając zdjęcia za bardzo kolorowe, sztuczne, nieudane, a ja widziałem barwy niemal materialne, możliwe do dotknięcia. Maleńkie kropelki rosy (a może wczorajszego deszczu) wiszące na źdźbłach traw i na gałązkach różanych krzewów świeciły, wydawały się wcieleniem pojęć czystości, jasności i wilgotności. Były jak diamenty, ale tylko ja je widziałem.
Mam pokaźną już listę ulubionych miejsc w tych górach, w końcu w sąsiedztwie Wałbrzycha spędziłem 30 dni, a jednym z nich jest wzgórze z brzozami na szczycie. Niewielkie, wznosi się nad okoliczne pola ledwie na parę dziesiątków metrów, ale widoczne jest z daleka i wielce urokliwe. Oto ono.
Chyba ma swoją nazwę, skoro jest na nim słupek geodezyjny, ale jej nie znam. Może dowiem się od mieszkańców sąsiednich Sadów Górnych, a tak właśnie poznałem nazwę Cycka, równie uroczej górki odległej o kilka kilometrów. Pojadę tam przy najbliższej okazji, zobaczę ten nagi cycek, to znaczy Cycek, oczywiście.
Z kilku brzóz rosnących na szczycie dzisiaj oglądanego wzgórka szczególnie jedna rwie moje oczy swoją urodą. Uświadomiłem sobie napisanie niemal zapomnianego zwrotu, ale to dobrze, ponieważ powinniśmy starać się pisać w sposób urozmaicony, używając różnych słów i zwrotów, a nie klepać w kółko modne słowa, na przykład o „generowaniu wrażeń w kontekście wędrówki”, co brzmi głupio, a właściwie, pisząc bardziej bezpośrednio, jest bełkotem.
Na zdjęciach z brzozą widać też okolicę, w moich oczach bardzo malowniczą.
Budowa drogi S3 jest na ukończeniu; gdzieś przeczytałem o planowanym otwarciu na wiosnę przyszłego roku, przy czym piszę o odcinku między Bolkowem a Kamienną Górą, ponieważ eska od tego miasta do czeskiej granicy jest już czynna. Trwają prace przy bardzo rozbudowanym systemie odwodnienia szosy, i właśnie patrząc na jeden z licznych rowów przydrożnych zauważyłem coś, co zwróciło moją uwagę. Proszę obejrzeć to zdjęcie w powiększeniu.
Widać na nim drobne okruchy skalne, a w nich otoczaki, czyli otoczone, z zaokrąglonymi kantami, skały. Cóż w tym ciekawego czy dziwnego? Ten widok jest zobrazowaniem niewyobrażalnego wieku Ziemi i skrajnych metamorfoz jej powierzchni: takie skały, otoczaki, powstają w wodzie. Jej ruch toczy odłamki skał po dnie, a one, uderzając o twardą powierzchnię i o siebie, pozbywają się kantów i z czasem stają się otoczakami. Tutaj kiedyś było morze (a może rzeka), stałem więc na dnie nieistniejącego od milionów lat zbiornika wody. Kiedyś było tutaj obniżenie, a teraz wprost odwrotnie, jest wypiętrzenie; kiedyś pływały tutaj ryby, teraz latają ptaki i chodzą ludzie.
Ludzie, o których w tamtych czasach nikt jeszcze nie myślał, może poza Stwórcą. Maszyna zbudowana rękami ludzi dobyła na powierzchnię ślady przedludzkich czasów.
Tutaj jest artykulik o otoczakach.
Oblicza budowy S3. Zniszczone duże drzewo i księżycowy wygląd hałdy kamieni.
Na tej budowie widziałem drogi donikąd, a nawet drogę znikąd donikąd. Domyślam się poprowadzenia w przyszłości tych dróg dalej, ale na razie są właśnie takie.
Znak przebiegu drogi ustawiony wśród drzew. Wokół pola i łagodne pagórki, a gdzie szosa? Kilkadziesiąt metrów niżej biegnie tunelami. Trudno mi się z tym faktem oswoić, ponieważ uderza mnie kontrast między naturalnym, a raczej niewiele zmienionym przez człowieka otoczeniem, a wyobrażonymi wielkimi tunelami pod ziemią i tysiącami pędzących nimi samochodów. Pode mną hałas, światła, pęd, czyli fragment świata skrajnie odmienionego przez ludzi, a tutaj drzewa i pola, cisza i bezruch, chyba że akurat kruk patrolując swój rewir zakracze nad moją głową.
Ślęża. Odległa, ale często widziana dzisiaj. Ta góra nie jest wysoka, chociaż wznosi się pół kilometra nad pola wokół, ale majestatyczną i czarodziejską jest.
Kolory jesieni, tym razem modrzewie i osiki.
Gdzie ta bidulka wyrosła? Chyba niełatwo jej tam żyć.
Pod wieczór, już wśród domów wioski, pożegnała mnie ta róża wychylając się ku mnie zza ogrodzenia.
Trasa: miedzy Starymi i Nowymi Bogaczowicami oraz Sadami Górnymi na Pogórzu Wałbrzyskim.
Statystyka: 20 km przeszedłem w 7 godzin, a na szlaku byłem 9,5 godziny.