120718
Czasami
zajrzę na jakiś blog z fotografiami, a wtedy albo jestem
oczarowany, albo zdegustowany – efekt coraz wyraźniej widocznych
dwóch odmiennych dróg sztuki fotografowania. Pierwsza, tradycyjna –
tak bym ją nazwał – stara się wiernie oddać rzeczywistość.
Wiernie, to znaczy tak, jak my ją widzimy, a jeśli zmienia w niej
coś, są to raczej drobnostki dla zbliżenia do oczekiwanego obrazu
lub usunięcia niedoskonałości aparatu. W tym nurcie liczą się
subtelności w oddaniu palety barw i ich nasycenia, oczywiście także
wybranie tematu fotografii, właściwe ujęcie i wykadrowanie.
Cechą
drugiego nurtu, widocznego nie tylko w internecie, ale coraz częściej
w albumach i kalendarzach, a na pocztówkach już od dawna, jest
silne aż do zniekształceń uwydatnienie przez autora wybranych
parametrów. Ta cecha mogłaby być akceptowana, gdyby chodziło o
tworzenie zdjęć artystycznych, w których przetwarza się
sfotografowaną rzeczywistość tworząc wyimaginowany świat, ale
zdjęcia o których piszę nie są artystycznymi. To zwykłe zdjęcia,
tyle że z tak ustawionymi parametrami, iż w efekcie widzi się
dziwny, obcy, nieistniejący w naturze świat. Jaskrawe, nierzadko aż
rażące oczy kolory przypominające obrazy tworzone przez radzieckie
telewizory przed dziesięcioleciami, białe plamy zamiast twarzy
(albo czerwone, dla odmiany), nienaturalnie podniesione poziomy
ostrości i kontrastu, a to wszystko nie jako efekt braku
umiejętności czy sprzętu, ale jako świadomy wybór, celowe
działanie fotografa.
Dlaczego??
„Bo teraz
tak się robi zdjęcia” – usłyszałem wyjaśnienie nic nie
wyjaśniające. Albo impertynenckie „Wy się nie znacie”.
Niezrozumiałą
ciekawostką jest nierzadkie robienie tych zdjęć profesjonalnym,
drogim sprzętem, tyle że pliki zawierające niewątpliwie porządne
zdjęcia przepuszczane są przez programy graficzne, a te na końcu
wypluwają twory jako żywo przypominające zdjęcia robione
telefonami sprzed piętnastu laty.
Po cóż
więc ci fotografowie kupują aparaty za grube tysiące – nie wiem.
Podobne
postępowanie widziałem wielokrotnie na festynach, a byłem na
dziesiątkach tego typu imprez: najpierw akustyk precyzyjnie ustawia
setki regulatorów dźwięku, a później suwaki basów przesuwa na
skrajną prawą pozycję i włącza muzykę. Im więcej basów, tym
lepiej; im intensywniejsze kolory i ostrzejsze linie na zdjęciach,
tym są lepsze.
Symbolem
powinien być tutaj młotek. Żadnych subtelności, a jedynie
najprostsze, byle silne, bicie po uszach i oczach.
Oto proste
recepty na nagłośnienie i na fotografię.
A ludzkie
wybory?
De gustibus
non est disputandum.
Chciałem
dla przykładu zamieścić parę takich zdjęć, ale myśli o prawach
autorskich i o ewentualnych kłopotach wstrzymały mnie. Znaleźć je
łatwo.
W postscriptum przypominam, iż nie powinno się kupować reklamowanych
towarów.
Krzysiu, te drogie aparaty mają takie filtry, że już nic nie trzeba w programie zmieniać! Instagram pełen jest takich dziwnych, nienaturalnych zdjęć. Coraz częściej mam wrażenie, że powtał on w celu kreacji nieprawdziwego świata. Takie targowisko próżności. Ciekawe to porównanie do muzyki. Może społeczeństwo potrzebuje przerysowanego świata? My jesteśmy dinozaurami, zagrożonym gatunkiem, który niedługo wyginie. Mnie drażnią ludzie chodzący po górach w słuchawkach albo co gorsza bez nich tylko z włączoną jakąś tandetną muzyką. Gdzie miejsce na śpiew ptaków i szum drzew?
OdpowiedzUsuńAnno, rozumiałbym, gdyby ktoś przetwarzający w ten sposób zdjęcia mówił, że tak lubi, tak mu się podoba. W końcu to indywidualna sprawa i gust, każdy ma prawo robić ze swoimi zdjęciami co mu się podoba. Ale ci ludzie, chociaż na pewno nie wszyscy, twierdzą, że właśnie tak powinna wyglądać fotografia, że tak i tylko tak jest dobrze, prawidłowo, fachowo, a nawet ładnie.
UsuńTrudno mi inaczej nazwać takie przekonanie jak swoistym zaślepieniem.
Połączyłem ten trend z muzyką, ponieważ - jakże trafnie zauważyłaś - ludzie jakby potrzebują przerysowanego świata. Dlaczego cechy naturalnego świata, z jego jakże różnorodną muzyką, wspaniałymi kolorami natury (i jej dźwiękami), nie wystarczają, nie satysfakcjonują, nie budzą odzewu ducha – nie wiem. Może wydaje się to za mało wyraziste, zbyt oklepane? Może za trudne?
Można pójść dalej w szukaniu podobieństw, i na pewno by się je znalazło. Ot, te walki w klatkach. Klasyczny boks jest brutalny, ale mało jej dla niektórych ludzi, no i w odpowiedzi na zapotrzebowanie pojawiły się walki bez reguł. A co się dzieje w sztuce? Są nurty policzone li tylko na zaszokowanie – istne targowisko próżności, powtarzam za Tobą.
Ostatnio pojawiły się wzmacniacze z głośnikami w kształcie tub, bezprzewodowo połączone z telefonami, co na pewno widziałaś i słyszałaś. Któregoś dnia na ulicy usłyszałem zbliżający się łomot; okazało się, że chłopak jadący na rolkach miał taką tubę w plecaku. Słuchawki jawią się teraz jako wyraz taktu i kultury.
Ci chodzący po górach z głośnikami faktycznie są… powiedzmy: dziwni.
„De gustibus non est disputandum” , gusty - sfera wrażliwa lecz czy aby na pewno? Czy mi coś smakuje, czy widzę to, co widzę, czy podoba mi się ta piosenka..., czy lubię, czy nie lubię. Preferencje w lżejszych sprawach, gdyż w tych poważniejszych sentencja sprawiałaby kłopot (lubię pić, zabijać, gnębić, dominować, onanizować się na widoku innych). Jakie to wszystko trudne?
OdpowiedzUsuńPrzyszło mi już to do głowy, kiedy mierzyłeś się z greckimi cytatami bardzo mądrego człowieka swoich czasów.
Te tuby, o których piszecie i głośniki bardzo by mnie mierziły. Wczoraj kolega z pokoju obok puszczał zbasowaną muzykę - okropne.
Może to zagłuszanie siebie, może to próby wpisania się w jakąś tożsamość, przecież tak trudno być sobą?
Ze zdjęciami to mam tak: nie lubię tych - nazwę je staroświecko - w technikolorze, natomiast lubię przekształcenia, które podkreślają, uwypuklają. Takie są zdjecia w sepii, szarościach, zmiany tła, czas, dorysowane, domalowanie jakiegoś elementu. Zdjecie dla mnie to zapis chwili i jeśli ją oddaje to wspaniale. Jeśli nie to tylko poprawiona fotka.
Słuszna uwaga: prawo wyboru tego, co lubię, ma swoje naturalne ograniczenie – jest nim naruszenie niezbywalnych praw innych ludzi. Ma to związek z tymi ryczącymi tubami: u mnie w pracy często ktoś włączy takie coś i tłumaczy się swoim prawem. Gdy mówię mu, że tutaj go nie ma, bo pozbawia mnie prawa do ciszy, do niesłuchania, nie rozumie co mówię. Powiedziałbym, że są tutaj dalekie echa szlacheckiej swobody, wolności Tomka w swoim domku, czyli mówiąc wprost: nieprzejmowanie się innymi i sadzanie siebie w centrum świata. Ktoś bardzo trafnie powiedział, że nieokrzesani ludzie idący przez życie jak czołgi nie mają problemów. To inni ludzie mają problemy z nimi.
UsuńChomiku, wymienione przez Ciebie przeróbki zdjęć są i były normalne, akceptowane także przeze mnie – tamte jednak nie. Tam została przekroczone granica…. Smaku? Normy? Do wyświetlania zdjęć używam programu IrfanView, łatwo w nim zobaczyć zmiany. Dodam 10% kontrastu czy nasycenia barw – i nierzadko widzę, że jest lepiej. Dodam 20% – różny bywa efekt, czasami przesadzony. Gdy podbiję te parametry (a w tym programie to chwila) o 60%, mam fotografię, o jakich pisałem. W nich jeszcze manipulują przy balansie kolorów i bieli.
Jeśli używasz tego programu, chętnie wyjaśnię, jak błyskawicznie zmieniać te parametry.
Twoje przypuszczenie, iż może chodzi o zagłuszenie siebie wydaje się być trafne. Od siebie dodam drugie, odwrotnie skierowane. Gdy patrzę na niektórych ludzi wokół mnie, a mam w pracy całą kolekcję… hmm, oryginałów, myślę, że oni zagłuszają przeraźliwą ciszę w swojej głowie.
Poprawka, może być pustka, cisza jak napisałeś. To jest straszne, i też tak się może zdarzyć. Przed tym lęk odczuwam największy, nie ma responsu, ponieważ być nie może jak powiadają czasami analitycy. Odpowiedź to śmiertelne zagrożenie, ujawnia pustkę, taką bezdenną. Nie wiem, czy tak jest lub może być - są tylko przekazy, że tak może być i sądzę, że pewnie jest.
UsuńBuntuję się i nie wierzę lecz gdzieś z tyłu głowy myślę, że to możliwe. Dzisiaj wróciła koleżanka z urlopu. Była na wyspie zwanej Maderą. Niesamowity kawałek ziemi. Bazaltowe skały, zero turystów szukających plaż i ekscytacji. Jest endemiczna przyroda i to, co przywieziono. góry jak Tatry tylko bardziej, dużo bardziej egzotyczne. przyroda z powodu sprzyjających warunków do wegetacji oszalała. Pomidory, ziemniaki, morele, banany rodzą cztery razy do roku. Dmuchawce, paprocie, jagody są wielkości człowieka. Woda dostarczana akweduktami.
Ludzie biedni, różnolicy i przyjaźni.
Madera wyspą niesamowitości? Zobaczyłbym, bo nie byłem, ale gdybym miał ułożyć sobie wycieczkę marzeń, chyba wolałbym zobaczyć cielenie się lodowców i sekwoje i Kanion Kolorado i… długo by wyliczać.
UsuńNie wiemy co i jak myślą inni ludzie, zwłaszcza ci różniący się znacznie od nas widzeniem świata i życia; nie wiemy jak widzą nas i innych ludzi, a już zwłaszcza nie możemy sobie wyobrazić co się dzieje w głowie takiego człowieka na co dzień, w zwykłych sytuacjach. Mogę wyobrazić sobie włączenie głośnej muzyki w samochodzie dla odpędzenia senności w czasie długiej podróży, ale bez takiej potrzeby? Po co? Taki hałas przeszkadza w prowadzeniu samochodu, w myśleniu, więc?…
Dla mnie ważna jest treść zdjęcia, a nie technika fotografowania, te wszystkie parametry, czasy naświetlań, ogniskowe, kadry ... po prostu zupełnie na tym się nie znam; chwała memu aparatowi za to, że ma automat i kilka innych opcji, z których korzystam, przede wszystkim z krajobrazu, kwiatków i motyli:-) reszta to dla mnie czarna magia, a już przedarcie się przez księgę instrukcji i zapamiętanie wszystkiego zniechęca mnie zupełnie; dlatego robię zdjęcia tylko dlatego, że coś mi się podoba i nie obrabiam ich, bo po prostu nie umiem, a przede wszystkim nie mam czasu:-) mam znajomego, który usiłuje mnie czegoś nauczyć, a ja mu na to, że zamiast tej sztuki umiem obsługiwać kosę spalinową:-) pozdrawiam serdecznie z krainy deszczu.
OdpowiedzUsuńMario, zgadzam się z Tobą co do instrukcji i tych zawiłości ustawiania aparatu. Zresztą, instrukcje są tak pisane, że dowiedzieć się z nich można przede wszystkim o zakazie wyrzucania aparatu do śmieci.
UsuńPrzyznaj jednak, że na swoim blogu nie publikujesz zdjęć nieudanych. Jakichś prześwietlonych, albo ciemnych, zupełnie źle wykadrowanych. Chyba tak jest, nieprawdaż? No i to właśnie chodzi, reszta jest różnicą ilościową. Ty, ja, uważamy, że zdjęcie jest satysfakcjonujące, inni poprawiają go chcąc mieć jeszcze lepsze. Zresztą, nauczenie się wprowadzania podstawowych zmian zdjęcia nie jest trudne, nawet ja się tego nauczyłem i w ciągu sekund zmienię nasycenia barw czy jasność.
Do tego momentu wszystko jest zrozumiałe. Pisałem jednak o zdjęciach ludzi, którzy mają dobry sprzęt i sporą wiedzę o programach graficznych, ale wykorzystują te możliwości do robienia zdjęć dziwnych, nienaturalnych, przy czym nie chodzi o artyzm, a o to, co w odsłuchiwaniu muzyki jest podbijaniem basów aż do dudnienia. Więc tamci robią takie dudniące zdjęcia i one się im podobają. Myślę, że za mną powiedziałabyś, że wcale nie są ładne, ani nie oddają nastroju chwili.
Deszcz padał i tutaj, na morzem. Wczoraj calutki dzień, dzisiaj w końcu wyszło słońce.
Niech świeci, niech będzie ciepło, w końcu jest lato.
Jestem w kropce. Z jednej strony na swoich zdjęciach staram się odzwierciedlić rzeczywistość (zwłaszcza kolory!!!), a z drugiej strony ciągle mi to nie wychodzi. Zżymam się i walczę bez końca, ale nadchodzi moment, kiedy mam dość i poddaję się (a potem jest jak jest).
OdpowiedzUsuńOddanie (znalezienie) właściwej kolorystyki ciągle mnie przerasta. Innych pewnie też. Może dlatego uciekają się do wręcz mdlących przerysowań?
Dochodzi jeszcze kwestia techniki. Dziś aparaty fotograficzne czy smartfony mają tyle funkcji, że nie wiadomo jak korzystać z tych urządzeń, a poznanie ich zajmuje całe lata. Krzysztofie, uwierzysz, że nie jestem w stanie przyswoić sobie wiedzy zawartej w instrukcji???
Tym sposobem, chcąc nie chcąc, jak na razie, swoje zdjęcia zaliczyć muszę do drugiego nurtu, eh.
Twoje „eh” mogą powtórzyć wstawiając słowa zamiast zdjęć. Nader rzadko w pełni zadowala mnie napisany tekst, i – podobnie jak i Ty – nie potrafiąc go poprawić, publikuję, więc rozumiem Cię doskonale, Aniko Perfekcjonistko :-)
UsuńKiedyś przyszedł mi do głowy pomysł na zarabianie, na pracę: pisanie poprawnych, zrozumiałych instrukcji. Niestety, okazało się, że firmy nie są zainteresowane poprawnością swoich instrukcji, albo, co częstsze, nie są zainteresowane firmy importujące towar i zlecające tłumaczenie komuś, kto z obcym językiem ma chyba mniej kłopotów niż z ojczystym.
Na instrukcje mam dobry sposób: nie zaglądam do nich. Nie korzystam z funkcji pomocy w programach komputerowych, bo nigdy pomocy tam nie znalazłem. Już prędzej na forach dyskusyjnych, chociaż i tam autorzy wyjaśnień zakładają aprioryczną sporą wiedzę u czytelnika.
Wydaje mi się, że autorzy tych mdlących zdjęć idą na łatwiznę, czyli że daleko im do Aniki. Przed chwilą pokazywałem żonie niezłe zdjęcia, ale z nasyceniem barw tak dużym, że wszystko na zdjęciu jest nienaturalne. To łatwizna. Ty starasz się upodobnić zdjęcia kwiatów i roślin do obrazów noszonych w sobie, a że one Cię fascynują, obraz jest idealny. No i mamy rozbieżność tak Ci dokuczającą, ale… Aniko, zaglądam na Twój blog już dość długo, i widzę, że jesteś na dobrej drodze do osiągnięcia zgodności zdjęcia z obrazem noszonym w sobie.
I tego Ci życzę.
Nie wiem czy tak jest, ale dziękuję - pięknie to napisałeś :-). Jeszcze daleko mi do zdolności tworzenia zdjęć zgodnych z moją wizją, choć czasami jakieś początki tego bywają widoczne (bo to nadchodzi wraz z doświadczeniem, ćwiczeniem i wprawą).
UsuńMoja instrukcja jest bardzo dobrze przetłumaczona, jednak trudno mi w niej znaleźć potrzebne informacje i ułożyć je w jakimś ciągu logicznym. Wygląda trochę jak kaktus - ma pełno igiełek(informacji), pełno odsyłaczy do innych haseł, a jednocześnie wyjaśnienia są (jak dla mnie) niewystarczające.
Dziękuję i Tobie również życzę jak najwięcej satysfakcji i zadowolenia z pisania :-)
Krzysiek, czy zauważyłeś, ze sprzedawcy aparatów nie licytują krotności zoomu cyfrowego i pojemności matrycy? Bo to była wielka ściema, na którą nabierali się maluczcy. Dzisiaj trzeba sprzedać aparat fotograficzny reklamując udziwnienia, jakie może on wykonać. i też tak udziwnione zdjęcia umieszczane są na "twarzoksiążkach" czy innych Instagramach.
OdpowiedzUsuńDla przykładu, mogłeś spokojnie umieścić zdjęcia o których piszesz podając jednocześnie źródło ich pochodzenia lub zamieścić link do nich. to nie jest karane.
Jeżeli o zdjęciach mowa, mam nowego motyla - jak na dłoni...
Karane nie, ale źle jest przyjmowane przez autora negatywne ocenianie jego zdjęć, więc lepiej tak ogólnie…
UsuńO ilościach pikseli jeszcze się mówi, ale za to nic się nie mówi o powierzchni matrycy. Widziałem zdjęcia robione aparatem, który ma matrycę wielkości negatywu kliszy, wyobrażasz sobie? Nie kruszynka wielkości małego łebka szpilki, a tak wielka. No i zdjęcia zadziwiają. Pamiętam jedno: paląca się świeca postawiona w ciemnym pokoju na stole, wokół niej kilka drobiazgów. Widok dokładnie taki, jakbym patrzył oczami.
Słyszałem, że aparatów fotograficznych klasy popularnej sprzedaje się coraz mniej. Cóż, skoro podobnej jakości zdjęcia robi telefon, który jest multimedialnym komputerkiem kieszonkowym i umożliwia błyskawiczne rozesłanie tych zdjęć...
Janku, dzisiaj nad ranem przyjechałem do Poznania. Za dwa tygodnie będę już w bazie.
Dla motyli zajrzę do Ciebie, dziękuję.
Za dwie niedziele będziesz w bazie?
UsuńA ja szykuję zdjęcia z trasy, którą chciałbym przejść z Tobą, ale to jest niespodzianka.
Janku, skoro chcesz, to przejdziemy trasę. Tylko gdy opublikujesz zdjęcia, nie będzie niespodzianki.
UsuńW piątek za dwa tygodnie będę szykować się do wyjazdu na dwa dni. Do bazy przyjadę parę dni wcześniej, w nocy z poniedziałku na wtorek.
Zawsze niespodzianka jest niespodzianką do czasu jej ujawnienia. A później różnie bywa.
UsuńNiejednokrotnie oczarowanie zamienia się w rozczarowanie...
Krzysiek, już odsloniłem moją tajemnicę!
UsuńPojutrze, Janku. Muszę już iść spać, jutro przeprowadzka, przede mną jakieś 20 godzin pracy, a pojutrze, już w nowym mieście, skończę pracę o 19, wtedy przeczytam i zobaczę.
UsuńDobrej nocy, Janku.
Dobranoc, Krzysiek. O tej porze ja już spałem snem sprawiedliwego.
Usuń