090920
Dla odmiany lekki post, rzec można: fotograficzny.
Żeby zrobić wyraźne zdjęcia ze szczytu młyna, trzeba jechać z otwartymi drzwiami, czego klienci oczywiście nie mogą.
Tego dnia górą wiał dość silny wiatr, gondola się kołysała, a ja, siedząc o pół kroku od przepaści, wyraźnie czułem drętwienie w nogach – oznakę lęku wysokości. Żeby poczuć się pewniej, zdjąłem sandał i zaparłem się stopą o siedzenie naprzeciwko. Było lepiej przez chwilę, ponieważ silny wiatr wiejący przez otwartą na przestrzał gondolę zaczął przesuwać sandał w stronę drzwi. Musiałem przydusić go stopą, tracąc w ten sposób dodatkowe podparcie, ale zdjęcie zrobiłem. Widać na nim budowle znane chyba wszystkim Polakom. Byłem wtedy na wysokości 45 metrów.
Kilka dni później miałem okazję zobaczyć nasz młyn w odmiennej perspektywie. Czyż nie wydaje się malutką zabawką?
Zdjęcia zrobiłem będąc dwieście metrów nad ziemią, wzniesiony tak wysoko balonem widokowym.
Oto widok Krakowa z lotu ptaka, czyli z balonu.
Trwają przygotowania do górskiej wędrówki. Najdłuższa ich część i jednocześnie najłatwiejsza do wykonania, to podsycanie tęsknoty układaniem planów.
Wspaniałe widoki.No ale strach się bać, jednak wolę mocno stąpać po ziemi. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńAleksandro, w wiekiem nabawiłem się lęku wysokości, ale w koszu pod balonem lęku nie czułem. Pewnie dlatego, że cała konstrukcja jest bardzo solidna, a siatka zabezpieczająca kończy się sporo ponad głową. Więcej bałem się jadąc otwartą gondolą młyna, mimo znacznie mniejszej wysokości. Warto wznieść się na taką wysokość. Na dwustu metrach wysokości odniosłem wrażenie widzenia zakrzywienia horyzontu, a to rzadkie doświadczenie.
UsuńNa ostatnim zdjęciu widać góry. Nie są to Kaczawskie, ale na tęskonotę dobre i to , prawda?
OdpowiedzUsuńAniu, oglądałem zdjęcia, te wzgórza są na południu, więc myślę, że to dalekie przedpola Karpat. Byłem na wysokości dwustu metrów, więc widok był rozległy.
UsuńJeśli plany mojego pryncypała się nie zmienią, już za kilka dni będę na szlaku. Na pierwsze dni przewidziałem mało mi znane Góry Kamienne. Wypatrzyliśmy tam (idę z Jankiem) parę ładnych miejsc do poznania. Później oczywiście poszwendam się po moich górach.
Wspaniałe widoki i zapewne niesamowite wrażenia z lotu balonem, prawda? Ta zmieniona perspektywa wpływa na nasze postrzeganie, nie tylko otoczenia, rzeczy i przedmiotów.
OdpowiedzUsuńLot był nieco udawany, ponieważ ten balon wznosi się w pionie, na linowej uwięzi, ale na pierwsze doświadczenie tyle wystarczy, żeby zrobić duże wrażenie.
UsuńMiałem poczucie rozległości Ziemi. Patrzyłem na ulice prowadzące do sklepu Biedronka, droga wydawała się tak krótka, niemal na wyciągnięcie ręki, a przecież wiem, że dla przejścia jej w 20 minut, trzeba wydłużyć krok. Oczywiście wszystko dziwnie pomniejszone. Wielopiętrowe budynki jak pudełeczka zapałek, samochody jak mrówki, ale ludzie jak drobiny kurzu na szklanej powierzchni.
Robi wrażenie ten Kraków z góry.
OdpowiedzUsuńA ja lubię go z dołu. Jego zakamarki, uliczki, kościółki. Budki z badziewiem. Sukiennice, gdzie zawsze oglądam bursztyny. Wisłę. Wawel.
Takie młyńskie koło też mogłabym polubić. Na pewno. Mogłabym postać pod nim najpierw, pogapić się, jak się kręci, a potem... pojechać. Może nawet do kosza balonu bym wsiadła, choć trochę straszno...
Latorosłka
Pracowałem tam ponad dwa miesiące, a nie byłem na Wawelu ani na rynku. Trochę z lenistwa (musiałbym wstać bardzo wcześnie), trochę z braku czasu, a przecież być powinienem.
UsuńMłyny lubię. To jedyne karuzele, jakimi jeżdżę, bo wszystkie pozostałe są straszne, to znaczy dobre do rozchorowania się. Latorosłko, przyjedź, a pojedziemy razem.