Etykiety

Moja książka

Wrażenia i chwile

 150422 Dzisiaj jest umowny dzień premiery mojej nowej książki.    „Książka jest o wrażeniach, o przeżywaniu zwykłych dni i zdarzeń, o chwi...

niedziela, 30 maja 2021

O jednym z kanonów piękna

 

240521

Kilka tygodni temu zobaczyłem w pobliżu mojej trasy drogę wchodzącą w wąwóz, nad nią kilka drzew, a w głębi widokowe wzgórza. Widok tak mi się spodobał, że postanowiłem poświęcić cały dzień na dokładne poznanie okolicy. Byłem tam dzisiaj i przeżyłem dzień piękny widokami i swoim nastrojem.

W ciągu dwunastogodzinnego włóczenia się po okolicy przeszedłem niewiele, może 15 kilometrów, często robiąc dłuższe przerwy. Dodam tutaj, że dla mnie dłuższa przerwa ma więcej niż dziesięć minut. Nie miałem dalekiego celu do którego miałbym iść, ponieważ cały dzień byłem tam, gdzie miałem być. Marsz często przerywałem oddając się swojemu ulubionemu zajęciu, czyli gapieniu się, na przykład na kępy kwiatów lub liście drzew, co zdarzało się nader często.

Nie szedłem szlakiem, a nierzadko i drogi omijałem. Skręcałem na miedze albo szedłem skrajem pól pod las i dalej jego brzegiem. Czasami znajdywałem tam wygodne ścieżki, czasami zawracałem nie mogąc przejść. Owszem, zawsze można było wejść na pole i nim iść, ale unikam chodzenia po rosnącym zbożu. Oglądałem wielkie kępy przetaczników, robiłem zdjęcia miedzom wysokim wystrojonym gwiazdnicami i wilczomleczem, zachodziłem w gościnę do samotnych grusz albo patrzyłem na prześwietlone słońcem kwiaty rzepaku.

Podobała mi się taka wędrówka. W istocie była nieśpieszną kontemplacją wiosennej przyrody.

Miejsce zapamiętane przed paroma tygodniami, ową drogę pod drzewami, odwiedziłem trzykrotnie o różnych porach dnia. Razem w płytkim wąwozem, kwiatami na jego zboczach, kilkoma drzewami na szczycie (chociaż tym razem nie są to grusze, a brzozy i sosny), kilkoma wzgórzami z odkrytymi zboczami, linią dalekiej drogi i błękitną kopułą jasnego nieba, złożyła się na kanon piękna krajobrazu, chociaż na pewno nie jedyny.





Znalazłem czysty, słońcem prześwietlony, zagajnik brzozowy. Pod jedną z brzóz siedziałem na między, a więc na lubianej granicy lasu i otwartej przestrzeni, mając przed sobą rozległy widok pól i wzgórz, a po prawej, na horyzoncie, domy wiosek. Kiedy spojrzałem wyżej, widziałem kołyszące się na wietrze małe listki brzozowe. Zwykły teraz widok, ale dla mnie, nadal jeszcze zimowego wędrowcy, widok niezwykle ładny. Odchodząc, na brzegu zagajnika zobaczyłem odsuniętą nieco od sąsiadek brzózkę. Była ładna, więc przytulałem się do niej, a później, będąc dalej, odwracałem głowę i patrzyłem na nią. Wyróżniała się urodą, a może tylko moją pamięcią.

 



Napiszę o przygodzie, która rozweseliła mnie. Otóż wyszedłem z lasu na polną drogę i zastanawiałem się, w którą stronę wypada mi iść. Pojawiła się myśl o pewnej drodze wiodącej do ładnego, niedawno poznanego miejsca. Pójdę tam! – zdecydowałem, ale w moment później uświadomiłem sobie, że ta droga, to miejsce, są na Pogórzu Kaczawskim. Po prostu nie zdawałem sobie sprawy z powrotu moich myśli do sudeckich stron.

Ledwie dziewięć dni wcześniej czereśnie były w pełni kwitnienia, dzisiaj zobaczyłem spore już owoce. Podobnie pośpieszyły się tarniny: kilka dni temu, widząc wiele pąków na gałęziach, miałem nadzieję na zobaczenie ich kwitnienia i na następnej wędrówce, jednak dzisiaj nie znalazłem żadnych kwiatów. Jeszcze tylko niektóre grusze kwitną, ale też znalazłem pierwsze, nieśmiałe jeszcze, kwiaty głogów. Napisałem tak, jakbym tylko te kwiaty widział, a przecież kwitł rzepak – całe pola kwiatów – a na miedzach i przydrożach łany przetaczników, wilczomleczów i gwiazdnic wielkokwiatowych. Te ostatnie są jednymi z moich ulubionych kwiatów łąk i przydroży; łuk wygięcia ich płatków jest upostaciowionym wdziękiem. Na brzegach pól widziałem wiele fiołków trójbarwnych, równie uroczych dla mnie kwiatków, a w paru miejscach duże kępy kwitnących poziomek. Powinienem tam wrócić w porze owocowania.


Poza bardzo licznymi polami obsianymi rzepakiem, widziałem wiele pól z małymi sadzonkami nieznanych mi roślin. Uznałem, że skoro tyle trudu wkłada się w te plantacje, skoro jest ich tak dużo, to zapewne cena i popyt są odpowiednio wysokie, no i w rezultacie pojawiła się myśl o… tytoniu. W domu wysłałem zdjęcie na stronę z programem rozpoznającym rośliny. Wyświetlono takie wyniki: tytoń z dużym lub burak z małym prawdopodobieństwem trafności. Stawiam więc na tytoń.

Wiele razy fotografowałem motyla siedzącego na wilczomleczu, chcąc mieć dobre zdjęcie dla Janka, bo tę roślinę znam dzięki niemu. Przyszło mi też do głowy, że motyl okaże się wyjątkowym okazem i w ten sposób będę miał prezent dla niego, na co po cichu liczyłem. Jednak nie na mój aparat i nie na moje umiejętności robienie dobrych zdjęć motylom! Daję, co mam. Janku, to bardzo rzadki okaz, prawda? A może nawet nieznany gatunek? Może tak być? Powiedz, że tak. Nawę go wtedy Joannes z rodziny łęckowatych i rzędu wilczomelczolubnych…

 

Miedzą poszedłem pod górę, ku ścianie lasu, a tam znalazłem ścieżkę wydeptaną przez zwierzęta. Nieco dalej zobaczyłem małe urwisko, glinianą ścianę poprzerastaną długimi korzeniami drzew rosnących na niej. Widok stamtąd jest ładny, ale cechą najcenniejszą było odosobnienie. Wszak tam prędzej sarnę można spotkać, niż ludzi, a takie miejsca przyciągają mnie. Cisza, widoki, słońce, błękit nieba, czysta, jasna zieleń i jaskrawożółte, świecące w słońcu pola kwitnącego rzepaku. Niewiele dalej, pod lasem, jest skarpa oddzielająca dwa pola, na niej kilka brzóz i sosen. Jeśli usiądzie się na krawędzi, między niskimi gałęziami ma się rozległy i ładny widok. Nie jedyne to ładne miejsca dzisiaj poznane.

 



 


Ciszę jednego z nich wypełniało charakterystyczne buczenie. Duży, pękaty bąk wyglądał śmiesznie i nienaturalnie unosząc się na swoich małych skrzydełkach – jakby beczka fruwała.

Niestety, słyszałem też warkot motocykli. Może któryś się przewróci – wyraziłem życzenie – i dadzą sobie spokój z jeżdżeniem tędy? Oczywiście skwapliwie pomagałbym podnieść się, a jakże!

Na brzegach polnych dróg, a częściej na uskokach gruntu, w wąwozach i jarach strumieni, leżą sterty gałęzi. Rolnicy wycinają krzewy i gałęzie drzew przeszkadzające im w uprawie brzegów pól, ale też widziałem, jak ktoś przywiózł traktorem gałęzie i wyrzucał je w takim miejscu. Mimo że nie są to tworzywa sztuczne, nie podoba mi się ten zwyczaj. Tworzy się na długie lata brzydkie miejsca, gąszcze zarośnięte pokrzywami.

Trasy właściwie nie miałem wyznaczonej. Cały dzień kręciłem się po wzgórzach w pobliżu Wólki Czarnostockiej i Gorajca Zagrobli. Linią na mapie wyznaczyłem najdalszy zasięg moich wędrówek, natomiast środkową część tego obszaru przeszedłem wzdłuż i w szerz, ale tych linii nie zaznaczałem chcąc zachować czytelność mapy.

PS.

Program służący do tworzenia nowych postów po zmianie działa strasznie. W całym szeregu funkcji nie znajduję żadnej, która teraz działa lepiej. Pełno tutaj jakichś bzdur, niejasności, dziwacznych pomysłów i klasycznych błędów, wprowadzania zmian tylko po to, żeby je wprowadzić. Tworzenie nowego posta jest teraz dla mnie mordęgą. Nie mam żadnej alternatywy, bo gdybym ją miał, zlikwidowałbym bloga na Googlach – tak jak od lat likwiduję swoje konta na popapranych stronach. Niestety. Chcąc blog prowadzić, zmuszony jestem brać udział w każdej nowej głupocie i niedoróbce serwowanej przez ten koncern.

 






 

























16 komentarzy:

  1. Piękną miałeś wędrówkę i pogodę jakże przeze mnie wytęsknioną! Niedługo zapomnę słowa słońce, gdyż tak rzadko nas odwiedza. Uśmiechnęłam się, gdy wspomniałeś o motylu, bo wyobraziłam sobie od razu Wasze dialogi. Teraz czekam, co Ci też Janek odpowie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzień miałem ładny, nie mogę narzekać, chociaż przez kilka godzin słońce było za chmurami. W maju już nie pójdę na wędrówkę. Wczoraj wróciłem ze szpitala, teraz plączę się po mieszkaniu stękając. Może za tydzień będę na tyle sprawny, że pojadę?…
      Aniu, czy szlaki wyżej Domku pod Orzechem są jeszcze zaśnieżone?

      Usuń
    2. Oj, szybko dochodź do zdrowia i wracaj na szlak. Śniegu już powyżej nas nie ma. Nareszcie.

      Usuń
    3. Dziękuję, Aniu. Kilka dni trzeba mi zaczekać, tylko kwitnienie głogów mi umknie.

      Usuń
  2. Przepiękna wycieczka, oswajasz się już z brakiem kaczawskiego świata bo ten jest równie piękny a może nawet piękniejszy. Takie samotne wędrowanie ma urok, który trudno przecenić, można chłonąć wszystko dla siebie i skupić się tylko na tym co Cię otacza i jakie w Tobie wrażenia wywołuje.
    Zdjęcia zachwycające!
    Co do nowego programu blogowania masz 100 procentową rację, najgorsze jest umieszczanie zdjęć, nigdy nie wiadomo w jakiej kolejności się pojawią na wpisie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło jest pójść na wędrówkę z dobrym kompanem, ale jednak inaczej się widzi i odczuwa będąc samemu.
      Dwa miesiące temu widoki kaczawskie nie miały równych im konkurentów, teraz jakby zaczynały się pojawiać, ale czy te nowe wyrosną nad tamte?…
      Owszem, kiedyś bardzo łatwo można było ustalić kolejność zdjęć we wpisie, teraz żeby mieć pewność, trzeba to robić pojedynczo, ale ze zdjęciami są i inne problemy. Wcześniej można było naraz wgrać do systemu wszystkie zdjęcia, a później wystarczyło tylko wskazywać, gdzie które ma być opublikowane, a teraz te oczekujące, jeszcze nie opublikowane, znikają i trzeba ponownie je wgrywać. Ponadto przy wgrywaniu wielu zdjęć nierzadko przy ostatnim zdjęciu system się wiesza i wgrywanie trzeba anulować. Podobnie było i wcześniej, tyle że wtedy anulowaniu podlegało wgrywanie tego ostatniego zdjęcia, reszta zostawała, teraz żadne nie zostaje, anulowane są wszystkie zdjęcia. Mało tego! Pewnie zauważyłaś, że teraz przed wklejeniem zdjęcia trzeba trochę „rozepchać” tekst, bo jeśli się tego nie zrobi, zdjęcie publikowane będzie na końcu, a wcześniej samo zdjęcie rozpychało sobie tekst żeby się zmieścić we wskazanym miejscu.
      Grażyno, zmiany są tak głupie i szkodliwe, że pojawia się myśl o ich celowości. Programiści mają kłopoty z jasnym przedstawieniem swoich zamierzeń, ale żeby aż tak??! Może chodzi o zniechęcenie nas, bo przecież bzdury są nie tylko przy wgrywaniu zdjęć, a na każdym kroku.

      Usuń
    2. Zgadzam sieę z Tobą całkowicie, dokładnie mam takie same problemy. I myślę, też ,że może chodzi o zniechęcenie blogerów a przynajmniej do zamieszczania zdjęć...nie wierzę, ze zrobił to jakiś kompletny nieudacznik.

      Usuń
    3. Więc nie tylko mnie przyszło do głowy takie wyjaśnienie.
      Problem tkwi w nierozpoznawalności stron schrzanionych celowo, od tych zepsutych niechcący. Nie dlatego, że efekt jest taki sam, a dlatego, że w moim przekonaniu programiści najczęściej nie są w stanie stwierdzić, czy poprawili, czy zepsuli stronę, bo oni zatracili zdolność normalnego, ludzkiego myślenia.
      Nie wiesz, jak wywołać określoną funkcję?? To proste: wchodzisz na poziom ósmy, następnie w okienko wpisujesz XP8, z listy wybierasz pierwszą opcję, naciskasz F5 i enter – i już masz!

      Usuń
  3. Przecudne krajobrazy uwieczniłeś, piękna przydają im modre niebo, soczysta zieleń i żółte łany rzepaków. Do tego drzewa na miedzach, brzózki jak malowanie, głębokie wąwozy, a pola wąziutkie jak wstążki układają się w mozaikę tak typowo roztoczańską. Miałeś piękny dzień na wędrowanie, tyle kwitnącego kwiecia przydrożnego, drobniutkiego, a naszego, zwyczajnie polnego. Tak, tak, to jest tytoń, sadzony maszyną, równiutkie rządki ... mieliśmy w domu plantację tytoniu, a wszystko robiło się ręcznie. Po połowie maja, zazwyczaj po deszczu szliśmy całym domem na pole sadzić tytoń, ojciec robił rządki specjalnym narzędziem, zrobionym ręcznie, rysował pole wzdłuż i wszerz jak papier w kratkę, a w linie przecięcia sadziliśmy tytoń. Bolał zgięty kręgosłup, głowa ciągle w dole aż oczy były podpuchnięte jak z niewyspania:-) pracowaliśmy od dziecka, ale nikt nie narzekał. Czy na 23 zdjęciu to taka kamienista ziemia? czy może zbrylona glinka, sprawdzałeś może? Ciągle patrzysz na świat przez pryzmat kaczawskich widoków, zapadły Ci głęboko w serce:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mario, czasami odnoszę wrażenie zupełnej odmienności powodów moich ocen krajobrazów. Tymi pierwotnymi wzorcami piękna miałyby być krajobrazy Wyżyny Lubelskiej, moich rodzinnych stron pamiętanych z dzieciństwa, a Góry Kaczawskie spodobały mi się będąc podobne, zwłaszcza na pogórzu. Działa u nas pewna forma wdrukowywania, tak powszechna u zwierząt. Kaczka uznaje za matkę to zwierzę (może to być i człowiek), które najczęściej widzi w pewnym okresie swojego dzieciństwa (obraz został wdrukowany), mężczyźnie najlepiej smakuje kuchnia matki, może więc i z kanonem piękna krajobrazu jest podobnie?
      A więc tytoń! Jestem z siebie zadowolony, bo nie znając wyglądy tej rośliny, rozpoznałem ją drogą dedukcji.
      Tyle pracy ziemia wymagała i w znacznej mierze nadal wymaga! Mario, to, co piszesz, w moim rozumieniu potwierdza wniosek o słabej odporności i wygodnictwie młodych ludzi. Przecież te ich cechy są przyczyną małej i ciągle malejącej ilości rodzących się dzieci. Uważam, że my byliśmy bardziej odporni psychicznie i bardziej zaradni. Lepiej radziliśmy sobie z uciążliwościami życia.
      Kiedy przez okno widzę słońce, chciałbym pojechać, ale ostatnio coś mi przeszkadza. Przez dwa tygodnie robiłem remont mieszkania, a wczoraj wróciłem ze szpitala lżejszy o woreczek żółciowy. Może za kilka dni pojadę.
      Zdjęcie z dwoma polami zrobiłem wspominając podobnie kamieniste pola na Pogórzu Kaczawskim. Kamienie są jednak odmienne: na Roztoczu widuję wapienie, tam jakieś inne skały, bardziej twarde.

      Usuń
    2. A ja dodam, że kwiaty tytoniu są wyjątkowej urody. One są piękne.

      Usuń
  4. Ty, gruszkowaty (a może gdulowaty?). Przeglądając Twoje obrazki, uśmiechnąłem się do zdjęcia motylka. Ten motylek jest owadem pospolitym, ale też wyjątkowym, ponieważ występuje w dwóch postaciach. To jest rusałka kratkowiec (kratnik) - pokolenie wiosenne. Jego dziecko pojawi się w lipcu i będzie miało inne barwy skrzydełek. Zobacz tutaj

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A mojego kratnika możesz zobaczyć o właśnie tu , zdjęcia 61 - 69

      Usuń
    2. Ha ha! Gruszkowaty gdulowaty. Dobre!
      Wiedziałem, że to motyl wyjątkowy, przecież zwykłemu nie robiłbym tylu zdjęć. Szkoda tylko, że już ma nazwę. Moją propozycję zachowam, będzie potrzebna, gdy w końcu trafię na nieznanego motyla.
      A Twoje zdjęcia motyli są… no, dobra, przyznaję, że są lepsze od mojego zdjęcia. Trochę lepsze.

      Usuń
  5. Panie Krzysztofie, motocykliści też kochają góry. Nie wszyscy są uciążliwi. Szanujmy i respektujmy się nawzajem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chętnie zgodzę się z Twoim twierdzeniem, że nie wszyscy motocykliści są uciążliwi. Tym chętniej, że w pewnej mierze i siebie zaliczam do tej grupy. Co prawda teraz nie mam motocykla, ale tylko z powodów finansowych, miłośnikiem tych maszyn nadal będąc.
      Nie pisałem o ogóle motocyklistów, a o tych, którzy jeżdżą po polach i lasach motocyklami terenowymi, które, jak na pewno wiesz, warczą okropnie. Słychać je na kilometr. Fakt, polnymi drogami mogą jeździć, ale wtedy zachowują się trochę tak, jak ci ludzie, którzy będąc wśród innych, włączają przenośne głośniki ze swoją „muzyką”; bycie w ich sąsiedztwie jest uciążliwe. Czuję się zmuszony przepisami prawa znosić hałas póki jeżdżą polami, trudniej mi znieść ich jeżdżenie po lasach. Wtedy już zupełnie nie czuję do nich ani szacunku, ani żadnej formy respektu.

      Usuń