Etykiety

Moja książka

Wrażenia i chwile

 150422 Dzisiaj jest umowny dzień premiery mojej nowej książki.    „Książka jest o wrażeniach, o przeżywaniu zwykłych dni i zdarzeń, o chwi...

czwartek, 19 września 2024

Zapomniane drogi

 070924

Mam umowę z żoną: wyjeżdżając na włóczęgę nie wstaję wcześniej jak o 5.30, ponieważ budzę ją swoją krzątaniną. Dzisiaj jednak mogłem wstać sporo przed czwartą nie narażając się małżonce, ponieważ o tak wczesnej godzinie wstawał nasz syn idący do pracy na godzinę piątą.

W rezultacie rozwidniało się gdy ruszyłem w drogę, a kiedy wróciłem do samochodu, lampy we wsi były już zapalone. Po raz pierwszy tego lata na szlaku byłem calutki dzień i jeszcze kawałek nocy. Niemal wyrównałem letni rekord, będąc 14 godzin i kwadrans na szlaku. Ściślej: na bezdrożach, jako że korzystając z opustoszenia pól, niemal cały dzień właśnie po nich chodziłem.

Na początku lata byłem w tej okolicy, ale był wtedy chmurny dzień; wróciłem chcąc zobaczyć pagórki w słońcu. Włócząc się po polach wiele razy drapałem się na wysokie miedze albo zsuwałem się z nich, i jak niemal zawsze kilka razy przecinałem laski i zarośla. Na Roztoczu dość często spotyka się zalesione pola, czyli wąskie a długie pasy lasu, z reguły gęstego młodniaka, ale widuję też pola jakby opuszczone, zarastające w sposób naturalny. Bywa, że takie miejsca przecina dróżka albo ścieżka: jedne są zarośnięte zielskiem, niewygodne do marszu, cieniste a nawet mroczne, drugie odwrotnie – jasne, słoneczne, zapraszające. Niżej zamieszczam kilka zdjęć dzisiaj poznanych dróżek.





Widoków z nich raczej nie ma, ale bywają miłe niespodzianki jak ta:

 Wiele też jest starych, zapomnianych plantacji aronii. Tworzą one najgęstsze zarośla, czasami praktycznie nie do przejścia. 

 

W to pasmo dziko rozrośniętych aronii wszedłem bez problemów, gorzej było z wyjściem po drugiej stronie. Mogłem to zrobić jedynie idąc ścieżką wydeptaną przez zwierzęta, czyli na czworaka, ponieważ takie przejścia są niskie. Tak zrobiłem, ale już po chwili zaczepiłem plecakiem o gałęzie. Nie mogłem iść (o ile można powiedzieć o chodzeniu w takiej pozycji) ani do przodu, ani od tyłu. Miałem kłopot ze zdjęciem plecaka, udało mi się dopiero po wyłamaniu paru gałęzi. W końcu stanąłem na brzegu pola z poczuciem oswobodzenia. Czy to znaczy, że nigdy już nie wejdę w takie zarośla? Nie :-)



 Tutaj dla odmiany bardzo malowniczy i jasny widok spod brzozy. Jego urok w przenikaniu się linii kilku pagórów właśnie tam się zbiegających. Ten widok, to miejsce pod brzozą – i wiele już innych, równie odosobnionych i dla mnie wyjątkowych – są kwintesencją urody mojego Roztocza; tego, którego tak mało jest w przewodnikach po tej krainie.

Na polach jeszcze jest trochę gryki, oczywiście sporo kukurydzy, ale niewiele widziałem prac polowych. Natura wyraźnie zwolniła i czeka – takie miałem wrażenie – na ostatnie przed zimową szarością dni eksplozji kolorów i piękna.

Obrazki ze szlaku

 Droga i brzoza.

 Uschnięte słoneczniki. Smutny widok i trochę szokujący, jeśli pamięta się zwykły wygląd tych jasnych, słonecznych roślin. Ot, chociażby tutaj.

 



 

Jedna karpa z całego stosu wykarczowanych krzewów aronii. Sporo widuję likwidowanych plantacji tych roślin. Zapewne ich opłacalność spadła od zera. Podobnie się dzieje z plantacjami malin.

Nawłoć i wrotycz. Chyba po raz pierwszy widziałem obie te rośliny rosnące i kwitnące tak blisko siebie, właściwie w objęciach.

 Maliny. Na większości dzisiaj widzianych plantacji nie zbierano owoców. Tak intensywnie starałem się ograniczyć straty owoców, że będąc nimi najedzony przywiozłem do domu część kanapek.

 Wyschnięty strumień, właściwie rzeczka mająca kiedyś ze dwa metry szerokości, sądząc po korycie.





Wschód i zachód słońca. Nie były dalekie, z czerwonym słońcem dotykającym widnokręgu, ale jednak początek i koniec dnia widziałem.

 Ładne zdjęcie, nieprawdaż? Mnie się podoba. Łączy w sobie symbole śmierci i życia, a jeśli się wie, co przedstawia, także spokoju natury zabliźniającej ślady skrajnego obłędu. Przechodziłem w pobliżu i specjalnie podszedłem dla zrobienia tego zdjęcia. Parę tygodni temu byłem tam, opisałem to miejsce niemieckiej zbrodni. Obok stała stodoła. Niemcy (nie jacyś bezosobowi naziści, jak teraz mówią na Zachodzie, a właśnie NIEMCY) zamknęli w niej kobietę z trójką jej małoletnich wnuków i kilkumiesięczne dziecko którym się opiekowała, a stodołę podpalili. Za co? Bo popełniła straszną zbrodnię: chciała uratować od śmierci to niemowlę żydowskiej narodowości. Dlaczego wracam do tej starej historii? Bo teraz na Zachodzie łatwiej usłyszeć o zbrodniach Polaków niż o ludobójstwie Niemców; bo coraz bardziej zniekształcana jest historia.

Trasa: z Majdana Obleszcze w stronę Pasieki i Starych Moczydeł. To wioski w zachodniej części Roztocza.

Statystyka: na polach byłem nieco ponad 14 godzin, a przeszedłem 20,5 km.

 

PS

Szukając dobrych cienkich skarpet trekingowych, zajrzałem na stronę polskiego producenta. Mam jego skarpety, są dobre, ale na moje potrzeby nieco za grube. Więc przeglądam ofertę i cóż tam znajduję? Powtarzający się w wielu miejscach ten sam opis:

Typ: Skarpety Trekingowe

Opis: Skarpety Trekingowe”

Nie dość, że ulegli manii pisania każdego wyrazu wielką literą, co jest po prostu błędne, to jeszcze nie udzielają informacji poza jedną: że ich skarpety trekingowe są skarpetami trekingowymi, czyli że masło jest maślane. Bardzo to sensowne a nawet odkrywcze.

























Jeszcze o powodzi

 190924

Wrócę jeszcze do spraw związanych z powodzią, polecając parę wybranych wywiadów i relacji dostępnych na You Tube.

To niedawno poznany kanał. Jego twórca, pan Pogoda, opowiada, jak było z przygotowaniami zbiorników do powodzi przedstawiając dostępne, konkretne fakty. Dalej mówi o przyczynach powodzi i działaniu naszych władz i przedstawia swoją ocenę rządzących – w pełni zbieżną z moją, dodam.

  Tutaj poznacie kulisy działań tak zwanych „zielonych” w związku z planami budowy zbiorników retencyjnych na Dolnym Śląsku. Wstrząsające w swojej wymowie fakty pokazują, jak nisko upadła władza polityczna i jak bardzo jesteśmy manipulowani, poddani terrorowi i w jakim jest stanie nasza postawa obywatelska. Podam jeden tylko przykład: w miejscu planowanej budowy zbiornika jakaś organizacja wypuszcza do wody jesiotra bez uzyskania wymaganych zgód, a następnie protestuje przeciw budowie mówiąc o konieczności ochrony… jesiotra. Są wysłuchiwani, bo politycy patrzą na słupki poparcia i własne korzyści, a nie na potrzeby kraju!

Wielu polityków aktywnie działających i teraz, w poprzednich latach byli przeciwni budowie zbiorników. Jedni z powodu zaczadzenia ideologią, inni przez wygodnictwo czy konformizm, jeszcze inni, i chyba tych było i jest najwięcej, wyrażali sprzeciw ponieważ pomysł był tej drugiej strony, nie ich. Wyobrażacie sobie taką okropność? Takie szkodnictwo? Przecież ci ludzie niemal oficjalnie mówią: nie chcemy tych inwestycji, bo są pomysłem naszych przeciwników, a nad dobro kraju ważniejsze jest ich pognębienie!

  Oto jeden z wielu obecnie dostępnych materiałów o politykach winnych rezygnacji z budowy zbiorników retencyjnych: 

Pobieżne szacunki wyraźnie wskazują, że za pieniądze, jakie trzeba będzie wydać na odbudowę po powodzi, można byłoby zbudować cały kompleksowy system gromadzenia wody i zarządzania nią na Dolnym Śląsku. A teraz te różne typy, które tak głośno krzyczeli przeciw inwestycjom, kasują stare swoje wpisy dostępne w internecie i bez odrobiny wstydu ubierają się w nowe piórka. To, co najgorsze: nadal, przez kolejne lata, będę te okropne gęby oglądał ilekroć zdarzy mi się włączyć telewizornię.

Źle i coraz gorzej się dzieje w naszym kraju. Nie dość, że Unia narzuca nam swoje szaleńcze pomysły i nikt z naszych „elyt” nie chce albo nie potrafi bronić w Brukseli naszych interesów, to jeszcze od paru dziesiątków lat rządzą nami ludzie żądni władzy i mamony, ludzie traktujący skarb państwa, grosz publiczny, jak dojną krowę na której można się wzbogacić. Rządzą nami ludzie, z których część powinna odsiadywać wieloletnie wyroki, pozostali być raz na zawsze odsunięci od jakikolwiek funkcji publicznych.

Okradają nas z pieniędzy i możliwości rozwoju ponieważ ich wybieramy, a robimy to, bo jesteśmy głupi i ślepi albo zobojętniali.

Obudźmy się!! Tu chodzi o przyszłość naszych dzieci i wnuków!! Pogońmy tę rozmaitą swołocz, tych ideologów wszelkiej maści, tych „aktywistów” gotowych za pieniądze wszędzie drzeć japę, tych okropnych ludzi bez śladu moralności i honoru. Pogońmy wszystkich pospolitych złodziei, malwersantów i kombinatorów będących na naszym utrzymaniu i nam szkodzących!

Jutro wstanę bardzo wcześnie, a wschód słońca obejrzę na Roztoczu. Ten dzień będzie moim oczyszczeniem po kontaktach z szambem polityki.

poniedziałek, 16 września 2024

Wielka woda i wielkie zaniedbania

 160924

Poruszony jestem obrazami z zalanych rejonów Dolnego Śląska. Patrzę na ładne, zadbane kamienice zalane wodą pod sufity parterów i swoim zwyczajem liczę.

Raczej nie setki, a tysiące domów do remontu. Jak wygląda remont po powodzi? Ponieważ woda jest bardzo brudna, śmierdząca nieczystościami, konieczne będzie wyrzucenie wszystkich mebli, zerwanie podłóg, skucie zamoczonych tynków i długotrwałe, nietanie wysuszenie ścian. A później odbudowa. Koszty? Przynajmniej dziesiątki, częściej setki tysięcy złotych na jedno mieszkanie czy lokal. To nie koniec kosztów. Konieczna będzie operacja wywiezienia i zmagazynowania ogromnej ilości śmieci nie tylko z wnętrz zalanych domów, ale i z ulic oraz naprawa uszkodzonych jezdni, chodników, trawników, wielu instalacji podziemnych, kładek, mostków, etc. To wszystko w szeregu miejscowości, więc pomnożone przez tysiące. Ile w sumie? Nie wiadomo, ale szacunki wskazują już nie na setki milionów a na miliardy. Gdyby te pieniądze, całą górę pieniędzy straconych w tej powodzi, wydać na zapory i zbiorniki, może nie byłoby powodzi? Myślę, że nie byłoby! Czy nie korzystniej wydać na budowę zbiornika przeciwpowodziowego trzystu milionów przeznaczonych na dopłaty do rowerów? Pytanie retoryczne, wszak odpowiedź jest oczywista.

Zawaliła się zapora w Stroniu Śląskim, a wyglądała tak.

Zwracam uwagę na jej wiek: miała ponad sto lat, czyli zbudowali ją Niemcy. Podobną miałem okazję oglądać na Pogórzu Izerskim pod Mirskiem

Ją także zbudowali Niemcy sto lat temu, ale widać, że była remontowana. W razie potrzeby jest w stanie zgromadzić 4 miliony ton wody. Dwie zapory na Kwisie, czyli też na Pogórzu Izerskim, także zbudowali Niemcy

Oczywiście i druga pod względem wielkości w Polsce zapora na Bobrze jest ich stuletnim dziełem.

Obecnie i ona jest zagrożona, ponieważ więcej wody wpływa do jeziora niż jest upuszczana, a to znaczy, że może dojść do poziomu rynny przelewowej i w sposób już niekontrolowany popłynąć dalej, ku Wleniowi. Na pierwszym zdjęciu widać zaporę pilchowicką i budynki elektrowni, na drugim wspomniany przelew. Zauważcie, że jest nieco poniżej korony zapory.

Dopisek. 160924, godz. 12.

 

Woda już się przelewa tym kanałem. Zdjęcie 1 skopiowałem z YT, kanał "Rolnictwo", drugie z tej strony.

Przypomniałem sobie zaporę i jezioro widziane na wspólnej z Jankiem wyprawie w góry Bramy Lubawskiej. Sprawdziłem, ją także zbudowali Niemcy, chociaż my rozbudowaliśmy w latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych, a więc mając kilkukrotnie mniejszy budżet państwa.

Autor artykułu w Wikipedii informuje o zmniejszeniu przez tę konstrukcję fali powodziowej w 1997 roku o 87% oraz o pojemności wynoszącej niemal 17 milionów ton wody. Na tym zdjęciu widać ciekawe parasolki, plecy Janka i fragment wałów zbiornika.


Dodam tutaj jeszcze, że największą zaporę i związane z nią jezioro zbudowano w górach w latach sześćdziesiątych, kiedy Polska była biednym krajem; myślę tutaj o zaporze solińskiej w Bieszczadach.

Aż się prosi zapytać, co my, Polacy, gospodarze ziem śląskich od osiemdziesięciu lat, zbudowaliśmy, aby poprzez gromadzenie wody mieć możliwość zabezpieczenia ludzi przed powodziami? Co zrobiły władze, którym z założenia za mądre działania płacimy? Za co, do cholery, ci ludzie biorą nasze pieniądze!?

O ich obojętności, ignorancji i lenistwie nieco mówi historia opowiedziana przez narratora tego filmu. Przy okazji polecam ten kanał, to znaczy „Wolne rzeki”.

Zapory takie jak pilchowicka kosztują bardzo dużo, ale takie jak ta zniszczona w Stroniu i ta pod Mirskiem, to wydatek nieporównywalnie mniejszy, na poziomie dziesiątek, a nie setek czy tysięcy milionów. Stosunkowo niewielkie są koszta budowy tak zwanej małej retencji czyli wielu małych zbiorników wody, systemu zastawek i śluz, na nie tylko górskich strumieniach. Ten film wiele wyjaśnia. Powie ktoś, że takimi działaniami nie zatrzyma się wielkiej fali powodziowej? Może i nie, ale mając dużo takich zbiorników, fala w dolinie nie byłaby taka wielka, a poza tym budowle pokazane na filmie w założeniu są tylko częścią systemu, w skład którego powinny też wchodzić mniejsze i większe zapory.

Zarzucam naszym władzom wieloletnie zaniedbania. O zmianach klimatu polegających na częstszych okresach suszy przeplatanych wyjątkowo obfitymi krótkotrwałymi opadami, słyszałem parę lat temu, a przecież nie jestem specjalistą. Nie jestem nawet amatorem interesującym się klimatem i hydrologią. Skoro ja wiedziałem, wiedzieli i fachowcy doradzający rządzącym i oni sami, ale niewiele, bardzo niewiele zrobili dla zapobiegnięciu powrotu tragedii z 1997 roku. Mimo ograniczeń można było zrobić znacznie więcej, a zacząć od zmian przepisów, aby uzgodnienia na budowy hydrotechniczne nie ciągnęły się latami. Albo ten głupi zwyczaj wydawania zgód na budowy domów na terenach zalewowych rzek! Tylko że takie zmiany nie są medialne, przed nimi nie zrobi się pokazówki z kamerami, a nawet mogą być niepopularne u wyborców.

 Na co wydaje pieniądze ten (i poprzedni) rząd? Na dopłaty do wiatraków i paneli wątpliwej użyteczności, do rowerów i samochodów elektrycznych, i (to tylko moja opinia) na kupowane na pokaz za granicą najdroższe rodzaje uzbrojenia, które jeszcze nasze dzieci będą spłacać, ale można się przed nimi ustawić do zdjęć.

A co z poszkodowanymi? Rząd rzuci im jakiś grosz z naszych pieniędzy, jeszcze więcej obieca, pochwali się swoją hojnością, a później zajmie tym co zwykle, czyli sobą i walką o stołki.

Za nasze pieniądze, oczywiście.

Dopisek, 160924, godzina 20.20.

Nasz PCK organizuje pieniądze na pomoc powodzianom. Tutaj 

Proszę o wpłaty. Trzeba tym ludziom pomóc.