Etykiety

Moja książka

Wrażenia i chwile

 150422 Dzisiaj jest umowny dzień premiery mojej nowej książki.    „Książka jest o wrażeniach, o przeżywaniu zwykłych dni i zdarzeń, o chwi...

niedziela, 21 listopada 2021

Listopadowy dzień

 111121

Nie powiedziałbym całej prawdy twierdząc, że tylko z powodu chęci poznania wałbrzyskich wzgórz ponownie przyjechałem w pobliże Gostkowa; chciałem też zobaczyć tunele drogowe kopane pod górami. Napisałem o Gostkowie odruchowo, ponieważ ta wioska kojarzy mi się z tymi górami. Powoli staje się tym, czym są Gródki dla Roztocza, czy Chrośnica dla Góry Kaczawskich.

Pojechałem do Kamiennej Góry, znalazłem uliczkę kończącą się polną drogą i dość miejsca na mojego opla, a wyruszyłem w drogę krótko po rozwidnieniu się. Nie mogę napisać o Eos, o wschodzie słońca, bo nic nie widziałem przez szare zwały chmur. Po prostu było ciemno, później szaro, a gdy zrobiło się mniej szaro, zarzuciłem plecak i poszedłem. Plan miałem dość charakterystyczny dla tego pogórza: iść zboczami wzgórz, widzieć daleko, ale i zobaczyć budowę drogi.

Oglądając zdjęcia nie zwracajcie uwagi, proszę, na brak kolorów, na zamglone i szarawe niebo, a na ukształtowanie okolicy i zarysy wzgórz. Wyobraźcie sobie, jak ta wypłowiała łąka podbiegająca pod las wygląda w czerwcu, przed pierwszym koszeniem; pomyślcie o dojrzałych czereśniach wiszących w lecie na tych nagich i czarnych teraz drzewach, a brzozy zobaczcie takimi, jakie były miesiąc temu.

O ile w czasie wczorajszej wędrówki kaczawskiej nie zabrakło słońca i przejrzystości powietrza, to dzisiaj mgła ograniczała widoczność do kilometra. Niewielką część trasy przeszedłem drogami, resztę bezdrożami, głównie niekoszonymi łąkami. Męczące jest chodzenie po wysokich lub położonych trawach, co wyraźnie czułem w nogach mimo niedługiej trasy, ale w zamian miałem swobodę wędrowania nieograniczaną przebiegiem dróg.

Zaraz za miastem, ledwie minąłem ostatnie domy, są ładne wzgórza i widokowe drogi. Jedna z nich zaprowadziła mnie na wzgórek, z którego widać w dole miasto. Miejsce jest popularne wśród mieszkańców, co widać po ilości śmieci.

Ludzie mówią o ograniczaniu ich wolności koniecznością szczepień, a ja twierdzę, że ci sami (całkiem możliwe) ludzie ograniczają moje niezbywalne prawo kontaktów z czystą przyrodą, ponieważ w najładniejszych nawet miejscach zostawiają ślady swoich barbarzyńskich obyczajów! Pozbawiają mnie części moich praw i pogarszają jakość mojego życia, a ja nic nie mogę na to poradzić. Gdyby zwiększyć kary i sprawić, by były nieuniknione, ludzie mówiliby o restrykcjach policyjnego państwa, nieprawdaż? Oni mają swoją wolność śmiecenia, a ja swoją niewolę chodzenia wśród śmieci. Oto przykład ograniczenia wolności w obecnym świecie.

Że też nikt jeszcze nie wpadł na pomysł związania śmiecenia z wszechświatowym spiskiem wszystkich przeciwko wszystkim. Myślę jednak, że to tylko kwestia czasu, ponieważ najgłupsza nawet teoria znajdzie wyznawców, na co niezliczonych dowodów dostarcza zawartość internetu.

Na budowie drogi widziałem rozszarpane wzgórza, zasypane dolinki, góry ziemi i kamieni, ciężki sprzęt i mnóstwo betonu – obraz diametralnych zmian w wyglądzie wzgórz, ale i kosmicznych zniszczeń. Wiem, że to martwa materia, że później wyrównają, zasadzą drzewka, posieją trawę i będzie ładnie, ale teraz patrzę na głębokie rany Ziemi.

Nie będzie tak jak było.

Na podciętym zboczu wzgórza z drzewami stojącymi na krawędzi tego nowego urwiska widać, jak cienką, bezbronną (właśnie tak pomyślałem) i łatwą do zniszczenia jest warstwa ziemi leżąca na skałach. Białe ślady żelaznych zębów koparek widoczne na skałach są śladami brutalnej siły, z jaką traktujemy Ziemię. Widziałem sterty pni drzew czekające na wywiezienie oraz kupę poszarpanych korzeni siłą wyrwanych z ziem. Przypominają powykręcane ramiona wznoszone ku niebu – widok jednoznacznie kojarzący się z rozpaczą. 


Z drugiej strony jest widoczna dbałość o przyrodę, a jakże! Widziałem kilka niezbyt dużych drzew ogrodzonych taśmą, na której wisi ta kartka:

 

Wycięliśmy setki albo tysiące drzew, ale tych kilka ocalimy, bo my dbamy o przyrodę!

Tak, ta droga jest nam potrzebna, tylko drzew mi szkoda.

Idąc w pobliżu budowy drogi doszedłem do wsi Jaczków. Jej okolica jest tak urokliwa, tak wiele jest wokół malowniczych wzgórz, że wkrótce pojadę tam poznać dokładnie okolicę; nawet mam już wypatrzone dobre miejsce na parkowanie. Dzisiaj poznałem tylko jedną drogę i parę wzgórz. Tam jest tak ładnie, że jednego dnia na pewno będzie mi mało na ich dokładne poznanie.

Z wioski szedłem w stronę wzgórza, na którym z oddali zauważyłem nienaturalny kształt wcięcia w kształcie monstrualnie wielkiego jaru przepoławiającego górę. Może to właśnie tam kopią tunel? Wyjaśnię tutaj, że nie zasięgałem informacji w internecie o lokalizacji tuneli, pojechałem trochę na ślepo, czyli raczej zgodnie z moją wieloletnią praktyką. Chcąc zobaczyć z bliska głęboki wykop, wszedłem na szczyt sporego wzgórza, ale z jego zbocza zobaczyłem, że wykop jest dalej, na następnym wzgórzu. 

Południe już minęło, trzeba mi było wracać. Obiecałem sobie przyjrzeć się pracom przy okazji następnej włóczęgi.

W lecie na myśl o chmurnym listopadowym dniu aż się wzdrygam, a jego zmierzch wydaje mi się upostaciowioną brzydotą, ale nie jestem wtedy sprawiedliwy wobec tego miesiąca. Dzisiejszy zmierzch był szary, mglisty, niemal zupełnie pozbawiony kolorów, niewymownie smutny, ale jednocześnie… ładny. Był nostalgiczny i mój. Budzący ciepłe myśli o domu i o powrocie. Świat powoli znikał w coraz ciemniejszych szarościach, kończył się dzień spędzony tak, jak chciałbym przeżyć ostatni mój dzień: na wędrówce.



 Trasa:

Z Kamiennej Góry poszedłem na budowę szosy S3 pod Polską Górką, a stamtąd, idąc wzdłuż budowy, doszedłem do wzgórza Jaczkówka i wioski Jaczków. Zrobiłem pętlę po wzgórzach na północ od wioski, chyłkiem (bo nie wolno) przekroczyłem budowę eski i idąc polami w pobliżu budowy wracałem. Wdrapałem się jeszcze pod szczyt Polskiej Górki, a stamtąd poszedłem do miasta, do samochodu.

Przeszedłem 17 km.


















2 komentarze:

  1. Tak potrzebne są nam drogi, ale w dalszym ciągu powtarzam, czyż nie lepiej rozwinąć kolej. Wiele towarów można byłoby przewozić na lorach koleją. A tak poszatkowany mamy kraj, każde miasto domaga się obwodnicy. Przychodzi mi do głowy katastroficzna wizja kraju składającego się tylko z dróg, bez pól, łąk, lasów. Żywność to chemiczne prefabrykaty. Dość takich rozważań. Cieszmy się, że jeszcze można wędrować wśród pięknych miejsc i przeżywać wielką radość, nawet teraz w listopadowe mgielne dni. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Boli mnie, gdy widzę w Sudetach zarastające linie kolejowe i rozlatujące się duże, porządne stacje, ale myślę, Aleksandro, że rozwój transportu drogowego nie był odgórnie kierowany. W złotych czasach kolei ciężarówka jechała 50 km na godzinę wioząc kilka ton towaru, teraz wiezie 25 ton, pokonując w ciągu trzech dni drogę do Hiszpanii, i – co bardzo ważne – przywożąc ładunek bezpośrednio do odbiory. Ponieważ tylko ci wielcy mieli swoje bocznice kolejowe, więc towar musiał być dowożony na miejsca po jego przeładunku na samochody.
      Słyszałem o próbach wykorzystania kolei na dużych odległościach: tiry miałby wjeżdżać na specjalne wagony, kierowcy szliby spać, a pociąg wiózłby ich na drugi koniec kraju czy kontynentu, ale zdaje się, że niewiele z tych planów jest realizowanych. W grę wchodzą interesy wielkich korporacji i rachunek ekonomiczny. Zyskiem dla przyrody tak naprawdę mało się przejmujemy.
      Był czas, gdy z optymizmem myślałem o przyszłości, teraz dużo mniej go we mnie, bo widzę, jak wiele musiałaby ludzkość poświęcić by skutecznie dbać o Ziemię, i jak silne są opory. Zbieram się napisać tekst o tym.
      Dzisiaj nie pojechałem w Sudety, bo samochód mam niesprawny. Liczę na następny weekend; jeśli pogoda będzie ładna, pojadę na dwa dni.

      Usuń