180418
Po dwóch
tygodniach kręcenia się między karuzelami wyrwałem się do
miasta. Późne słoneczne popołudnie, nieznane ulice Legnicy i
wiosna. Byłem nią oszołomiony. Cel wyjścia był prozaiczny,
mianowicie zakupy, ale trochę trwało nim doszedłem do sklepu,
kręcąc się z zadartą głową po trawnikach, wśród drzew. Jakbym
pierwszy raz w życiu widział wiosnę. Późnym popołudniem, przy
niskim słońcu, wymknąłem się między drzewa raz jeszcze.
Pierwsza w
tym roku iglica, nad którą klęczałem próbując zrobić zdjęcie
malutkim kwiatuszkom wyrosłym tuż przy chodniku, w jakże niepewnym
miejscu. Magnolie w kilku odmianach – efemerydy z baśniowego
świata; jeszcze kwitnące mirabelki – swojskie, ale przecież tak
ładne i pierwsze – wespół z forsycjami – w orszaku wiosny;
czereśnie w pełnej krasie wiosennej urody, a przy nich wspomnienia
z sadu mojego dzieciństwa i nowsze, z Gór Kaczawskich. Zielone już
brzozy, którym nie trzeba efektownego kwitnienia by być zwiewnymi i
pięknymi; kasztanowce, które ledwie dwa tygodnie temu miały tylko
pęczniejące pąki, a teraz już prężą stojące wieżyce zalążki
kwiatów i tylko patrzeć, jak zakwitną.
Równo
miesiąc temu szedłem z Jankiem po kaczawskich górkach. Był mróz,
wiał lodowaty silny wiatr, a my przekraczaliśmy metrowe zaspy.
Parę dni
temu mając wolną chwilę sięgnąłem po książkę, która jeździ
ze mną po Polsce od około trzydziestu lat: „Raj utracony”
Miltona. Ta książka ma historię. Otóż w latach osiemdziesiątych
przeczytałem kilka kryminałów Macieja Słomczyńskiego, a każdy z
nich zaczynał się odpowiednio do treści dobranym cytatem ze
znanych dzieł literackich. „Piekło jest we mnie” autor opatrzył
cytatem z „Raju utraconego”; sam tytuł też jest cytatem –
słowami skarżącego się Szatana. Te słowa wywarły na mnie tak
silne wrażenie, że poemat postanowiłem kupić. Ale jak to zrobić
w biednych latach osiemdziesiątych? Dałem ogłoszenie w kilku
gazetach, odpowiedź przyszła z miasteczka oddalonego o
kilkadziesiąt kilometrów. Książkę wysłała mi kobieta i nie
chciała za nią pieniędzy. „Skoro tak panu zależy...” –
przeczytałem z załączonym liściku. W rewanżu wysłałem książkę
o starożytnej Grecji. Tomik był nowiutki, w sztywnej, płóciennej
okładce, z obwolutą. Teraz jest wyblaknięty, obwoluta rozleciała
się mimo mojej wielokrotnej reanimacji, a na wielu stronach są moje
notatki i podkreślenia. Po tylu latach i kilometrach ze mną jest to
książka naprawdę moja.
W ulubionej
czwartej księdze jest opis, którego wspomniałem patrząc dzisiaj
na wiosnę.
„Dach był
cienisty z gęsto splecionego
Lauru i
mirtu, a także z drzew wszystkich
O liściu
wonnym, rosnącym wysoko;
Po bokach
akant, a i krzew wszelaki
Wonny
tworzył wokół mur zielony,
A piękne
kwiaty: irys różnobarwny,
Róża i
jaśmin, unosiły głowy
Swe
uwieńczone, by stworzyć mozaikę;
Pod stopą
fiołek, krokus i hiacynt
Bogatym
haftem ozdabiały ziemię
Barwniej
niż kamień lub wzór najcenniejszy.”
To opis
rajskiego domu Adama i Ewy. Skoro już tam jestem, dodam parę słów
z następnej strony.
Zapada
zmierzch, pora udać się na spoczynek.
„… ruszyli,
dłoń w dłoni,
I weszli w
mroczny kąt siedziby swojej,
A
uciążliwych szat, które my mamy,
Nie musząc
ściągać, legli obok siebie.
A nie
odwrócił się Adam, jak sądzę,
Od swej
małżonki pięknej, ani Ewa
Nie
odmówiła udziału w obrzędzie
Skrytym
miłości małżeńskiej…”
Cóż, jest
wiosna!
Ja, w ten wiosenny dzień, odnalazłem Krzyśka w Biedronce i pomagałem mu nieść zakupy, trochę tego było.
OdpowiedzUsuńA "Raj utracony" leżał na honorowym miejscu w Krzyśka kam pingu.
Chciałeś zobaczyć moje notatki na marginesach Raju, a ja, zajęty rozmową, zapomniałem pokazać Ci…
UsuńOj, trudno byłoby przytargać zakupy, ważyły pewnie ze 20 kilo. Dzięki za pomoc. A swoją drogą zauważ sprzeczność: piwo tak lekko się pije, a tak ciężko nosi. Dziwne, nieprawdaż?…
Dziękuję za pokazanie mi dzisiaj mirabelkowego lasku. W rewanżu, jak myślę, za laski głogowe i różane na Dudziarzu :-)
Krzysiek, Twoje uwagi są celne.
UsuńGdy zobaczyłem Twoje notatki na marginesach Raju, chciałem je przeczytać, ale zapewne będzie chyba jeszcze okazja przy innej okazji.
Oj, oj, masz rację. Piwo lekko się pije, ale później ciężka jest głowa, a i du..,
czyli dolna część ciała jest szczególnie podatna na przyciąganie ziemskie.
Krzysiu, widziałem Twój zachwyt laskiem, do którego Ciebie zaprowadziłem.
Tak, to był rewanż...
Nie odzywałam się, ponieważ kwiaty były zbyt piękne :), a u mnie ciągle ledwie pąki na okolicznych drzewach. Dzisiaj już mogę napisać. Zakwitło wokoło - jeszcze nie wiem co to? Białe, obsypane malusieńkimi kwiatami drzewa, one zawsze kwitną pierwsze, a potem bordowe - też nie wiadomo mi co.
OdpowiedzUsuńNa wszystkich krzakach są już zalążki liści, i u mnie triumfalny pochód zieleni się zaczyna:).
Cieszę się, że dobrze się bawicie i oglądacie te cudeńka.
Słomczyńskiego kryminałami też się zaczytywałam, teraz trochę straciłam do niego entuzjazmu, kiedy dowiedziałam się o jego umiarkowanych przekładach Szekspira. Jednakże, kto to wie, jak z tym wszystkim naprawdę było.
Mirabelki - owoce smaczne są, kiedy żółciutkie i dojrzałe.
Właśnie Pity wysłałam, ha w tym przypadku pomocne te programy, choć i tak sprawdzam je "na boczku".
A na "drugim boczku" prośba do Janka, co by do zdjęć już też powrócił?:)
Już parokrotnie mówiłem Jankowi o zaległościach, ale na obiecankach się kończy – jakby płochą dziewuchą był, a nie statecznym starszym panem :-)
UsuńWiesz, z tym oglądaniem jest i zawsze było nietypowo. To tylko chwile, co najwyżej kwadransy, wyrwane karuzelowemu molochowi prosto z pyska. Ot, dzisiaj: od 19.20 mam wolne, wyszedłem więc na półgodzinny spacer między drzewami parku, w którym stoimy. Nie codziennie mogę tak wyjść, chyba że kosztem snu – bo i tak też bywa.
Chomiku, u Ciebie na wybrzeżu chyba później kwitną rośliny. Tutaj powoli kończy się kwitnienie drzewek i krzewów mirabelek, w pełni jest kwitnienie czereśni. Jeśli zobaczysz gdzieś rosłe drzewo całe w bieli kwiatów, to zapewne będzie dzika czereśnia, bo drzewa tego gatunku bywają duże – w przeciwieństwie do mirabelki. Zaczyna też kwitnąć bliska kuzynka mirabelki, śliwa wiśniowa. Drzewo, nie krzew, ale na ogół niewielkie, a kwiatuszki ma intensywnie różowe; a może to kolor fioletu zmieszanego z mlekiem? Od zawsze mam kłopoty z nazwaniem kolorów, w czym moja koleżanka upatruje potwierdzenia swojej tezy o rozpoznawaniu przez mężczyzn ledwie kilku kolorów. Możliwe. Dość, że te śliwy wyglądają po prostu cudnie. Gdy opadną im płatki, pojawiają się listki łatwe do rozpoznania, bo ich kolor jest mieszanką zieleni i koloru kwiatów. Może na nie patrzyłaś?
Kryminały były takie sobie, ale cytaty wspaniałe. Komputery trzeba sprawdzać, bo głupie to maszyny, aczkolwiek szybko rachują.
Mleczna różowość to mirabeleki :), miałeś rację, ale te białe na razie pozostają nieodgadnione. Nie są to dzikie czereśnie.
OdpowiedzUsuńŚwiat się kręci, slońce świeci, średnia temperatura coraz przyjemniejsza dla ciała, ale duch pomstuje, nie podoba mu się ten czas, ktory znika i nie pozwala na wytchnienie i lenistwo. Godzę się na to, życie to nieustające wybory, lecz przecież to one o nas świadczą, decydują w naszym imieniu. To chyba dobrze, że tak jest.
Nasze wybory świadczą o nas, to prawda, ale i o świecie, ponieważ jakaś ich część jest na nas po prostu wymuszona. Nie my ukształtowaliśmy świat stojący na pieniądzu, my jesteśmy mu podlegli, mając bardzo niewielką możliwość sprzeciwu.
UsuńWłaściwie to jest jeszcze gorzej: wszak możemy całkowicie odrzucić przymusy tego świata, wyrzucić portfel i zwolnić się z pracy, ale tak naprawdę my tego nie chcemy, bo musielibyśmy nie tylko nadal pracować (na swoim, u siebie, dla zapewnienia podstaw bytu), ale i wieść życie zbliżone do życia mormonów.
Wkurza mnie czasami to podwójne zniewolenie – nas przez wygody cywilizacji za które musimy płacić pieniądzem, i zniewolenie siebie przez nas samych niechęcią do rezygnacji z tychże wygód.
Podobna ambiwalencja jest i z naszym czasem, bo z jednej strony szkoda go marnować na byle co, na nic nie robienie, z drugiej strony my potrzebujemy tego nicnierobienia. Ono jest nam potrzebne dla naszego dobrostanu psychicznego.
Oj, chyba belfer się mi włączył. Już go wyłączam.
Chomiku, chciałbym pogadać z tym bubkiem, który powiedział, że praca człowieka uszlachetnia. Tak po męsku porozmawiać, bez oglądania się na subtelności słownego wyrażania się. Nie wiesz przypadkiem, kim jest ten człowiek i jaki ma numer telefonu?
Wiosna jest piękna w tym roku. Że przemija? Niech przemija, po niej przyjdzie cudne lato, później piękna jesień, za nią zima zamykająca krąg czasu. I tak jest dobrze.