010519
Janek
podarował mi ciekawą książeczkę: Antologię anegdoty antycznej.
Ze
stopki redakcyjnej dowiedziałem się, że mój egzemplarz jest z
trzeciego wydania książki, którego nakład wynosił 50 tysięcy
egzemplarzy i ukazał się w roku 1983.
W
roku kolejek przed pustymi sklepami – pomyślałem.
Obecnie
tego rodzaju książek właściwie się nie wydaje, a za bestseller
uznaje się pozycję sprzedaną w kilkunastu tysiącach egzemplarzy.
Oto skala zmian na rynku wydawniczym.
Różnicę
zainteresowań czytelników widać i na moim egzemplarzu. Jest w niej
przekreślona pieczęć biblioteki miejskiej, co wskazuje na jej
wycofanie ze zbioru bibliotecznego. Powodu można się domyślać.
Teksty
napisane przez filologów klasycznych mają zauważalne cechy
wspólne: są stylistycznie nienaganne, spokojne i
logiczne; są
też precyzyjne, ale
bez nużenia i naukowego zadęcia. W słowach ludzi zajmujących się
całe życie twórczością Greków i Rzymian jest elegancja
najwyższych lotów, ta mianowicie, która nie pyszni się sobą, nie
chwali wiedzą, ale też nie ukrywa się pod udawaną skromnością.
W ich tekstach jest poczucie smaku niewymagające udziwnionych
przypraw i ozdobników. Czasami znajduję w nich słowa czy zwroty
obecnie zapominane – szczególnie miłe echo przeszłości, jeśli
zestawi się je z (nierzadko) kulfoniastą, sztuczną i nadętą mową
ludzi obecnie pokazywanych w telewizorni.
Tadeusz
Sinko, Stefan Srebrny, Tadeusz Zieliński, Kazimierz Kumaniecki,
Jerzy Łanowski, którego
słowa cytuję niżej.
Ta moja lista mistrzów
słowa i znawców literatury antyku oczywiście
nie jest kompletna, wymieniłem tylko tych
pamiętanych
w
chwili pisania.
Lubię
znać pierwotne znaczenie używanych słów, a bywa ono zaskakujące,
urocze lub dziwne. Także przemiany znaczenia słowa na przestrzeni
wieków jego używania mogą być powodem do zadumy lub uśmiechu.
Z
przedmowy pióra Jerzego Łanowskiego przepisuję parę zdań
tłumaczących znaczenia słów tytułu tego tekstu.
>>Antologia,
dosłownie „wybór kwiatów”, jest wyrazem greckim, utworzonym
dla metaforycznego określenia wyboru najlepszych czy
najpiękniejszych urywków literackich, najczęściej małych utworów
poetyckich. I jako wyraz, i jako określenie techniczne, wyszła z
Grecji (…)
Anegdota,
wyraz również pochodzenia greckiego, mógłby posłużyć za
przedmiot krótkiego wykładu historyka języka. Wywiódłby on
uczenie, jak to liczba mnoga urzeczownikowionego przymiotnika, czy
raczej imiesłowu, oznaczającego rzeczy „nie wydane”
(an-ek-dota), przeszła do języków nowożytnych, zmieniła liczbę
na pojedynczą, a gramatyczną „płeć” na żeńską i oznacza
teraz rzeczy wydawane wcale często, przy czym prócz filologów nikt
nie pamięta już pierwotnego znaczenia wyrazu. Natomiast to, co
wszyscy przez anegdotę rozumieją, starożytni Grecy i Rzymianie
nazywali dziesiątkiem nazw całkiem innych.<<
Poniżej
mój wybór anegdot, moja własna antologia antologii. Ich cechą
wspólną jest niezmienność ludzkich cech, zarówno tych dobrych,
jak i złych, mimo upływu tylu wieków.
Sprzedawaną
w niewolę Spartankę pytał ktoś, co umie. Odparła:
–
Być
wolną!
Prędzej
idź do przyjaciół, gdy są w biedzie, niż gdy ich spotyka
powodzenie.
Bias
mawiał, że chętniej rozsądza sprawy między wrogami niż między
przyjaciółmi, bo z przyjaciół w każdym razie jedna strona stanie
się jego wrogiem, z wrogów jedna ze stron przyjacielem.
Sprawowanie
władzy pokazuje, jaki jest człowiek.
Periander
zapytany, co to jest wolność, rzekł:
–
Czyste
sumienie.
Spytano
Simonidesa, co godniejsze wyboru, bogactwo czy mądrość:
–
Nie
wiem – odparł – ale widzę, że mędrcy przychodzą do drzwi
bogaczy.
Sokrates
mawiał, że gdyby ktoś w teatrze wezwał do powstania szewców,
tylko oni by wstali. Tak samo kowali, tkaczy i innych, stosownie do
zawodu. Jeśli jednak wywołano by rozsądnych lub sprawiedliwych,
powstaliby wszyscy. I największa to w życiu przeszkoda, że
nierozumna większość uważa się za rozumną.
Spytano
Diogenesa, co u ludzi najszybciej się starzeje. Odparł:
–
Wdzięczność.
Teokryt
spytany, czemu nie pisze, powiedział:
–
Bo
tak, jak chcę, nie mogę, a tak, jak mogę, nie chcę.
Fokion,
kiedy Antypater nakazał mu czyn niegodny, powiedział:
–
Nie
możesz mieć we mnie równocześnie przyjaciela i pochlebcy.
Kiedy
Pyrros marzył o podbiciu Sycylii, potem Kartaginy i wielu innych
krajów, przebywający u jego boku Kejneas spytał:
–
A
co potem?
Pyrros
odpowiedział:
–
Wtedy
będziemy już używać życia.
–
A
cóż nam – powiada Kejneas – przeszkadza żyć od teraz, zamiast
niszczyć tyle państw.
Ktoś
spotkał Aleksysa, twórcę komedii, staruszka ledwie powłóczącego
nogami, i spytał:
–
Co
porabiasz?
–
W
wolnych chwilach umieram.
Rzymianin,
któremu przyjaciele wyrzucali, iż odesłał żonę roztropną,
bogatą i piękną, pokazał im trzewik i powiedział:
–
I
ten jest na pozór ładny i nowy, ale nikt nie wie, jak on mnie
gniecie.
Przybył
do Rzymu pewien człowiek z prowincji, szalenie podobny do Augusta i
zwracający tym powszechną uwagę. August kazał go przyprowadzić
do siebie, przyjrzał mu się i zapytał:
–
Powiedz
mi, młodzieńcze, czy matka twoja była kiedy w Rzymie?
–
Nie,
odpowiedział tamten. I dodał:
–
Ale
ojciec mój często.
Krzysiek, zauważ, że te anegdoty w pierwszej chwili wywołują śmiech, ale jednocześnie powodują głębokie zadumanie nad trafnością porównań.
OdpowiedzUsuńOch, gdyby można było wznowić to wydanie i wręczyć każdemu politykowi jako lekturę obowiązkową...
Dodam, że politycy powinni tę pozycję zgłębić nie w kierunku nabycia umiejętności celnej riposty, a głębokim przemyśleniu metod swoich postępowań.
UsuńJanku, a czy możliwe jest dolanie do już pełnego naczynia? Nasi „polytycy” w większości są właśnie tacy już pełni, że nikt ani nic nie nauczy ich niczego więcej.
UsuńNiech tam się gryzą między sobą, chociaż ucierpi nasza opinia za granicami, ale żeby do gospodarki się nie mieszali, bo jeszcze coś popsują.
Jednak mam coś na pocieszenie. Otóż czasami słucham Ukraińców, kolegów z pracy, i przy tej okazji mogę dokonać porównań. Okazuje się, że jednak może być znacznie gorzej niż jest u nas. Najwyraźniej postęp techniczny, a nawet uzyskanie pełnej wolności, są łatwiejsze od procesu wykształcania się dobrych kadr politycznych.
Politycy są donośni - jak dzwony.
UsuńA wiesz dlaczego dzwon jest tak głośny!
Bo ma puste wnętrze!
Wróć - dzwon ma jeszcze serce!
A politycy mają bezczelną gębę, ha! I kto lepszy? Dzwon, czy polityk? A widziałeś kiedyś dzwona VIPem? Nie. A każdy polityk jest (w swoim mniemaniu) VIPem. Więc znowu jest lepszy od dzwona.
UsuńBa, politycy zachowują się tak, jakby ich nie dotyczył Wieczorny Dzwon.
UsuńMyślisz, że mają się za nieśmiertelnych? Raczej nie, ale ten najważniejszy, wiesz, taki paskudny, kto wie, co on sobie myśli...
UsuńPiękny prezent dostałeś.
OdpowiedzUsuńTak. Książka, a już zwłaszcza ładnie wydana i ciekawej treści, zawsze jest dobrym prezentem. Dla nas, trzeba dodać, bo przecież nie dla wszystkich, niestety.
UsuńPrzy okazji powiem, Aniu, że parę lat temu polowałem na naprawdę rzadką książkę. W 1954 roku wydano tragedie Ajschylosa w nakładzie dziesięciu tysięcy, ze słowem wstępnym i wyjaśnieniami wspomnianego tutaj Stefana Srebrnego i taki rarytas udało mi się kupić, chociaż nie od razu. Wożę ją zawsze ze sobą.
Posiadam uzyskany w ten sam sposób, czyli wycofany z biblioteki, zbiór żydowskich anegdot, "szmoncesów" jak je zwano, "Przy szabasowych świecach" Horacego Safrina, wydanego w 1963 roku.
OdpowiedzUsuńObserwuję Wasze przerzucanie się z Janem lekkimi dykteryjkami, lubicie się:-)
Przyznasz więc, mam nadzieję, że takie stare i dość rzadko spotykane książki mają swój urok.
UsuńJanka trudno nie lubić, wszak to białowłosy Wiedźmin :-)
Mario, wiedz, że Krzysiek porównał mnie do Wiedźmina podczas naszego pierwszego spotkania. Przyznać trzeba, że ma on wyobraźnię jak Andrzej Sapkowski. I jak go nie lubić?
UsuńAnegdoty cudne. Zakupiłam Aureliusza, aby się wyciszyć.
OdpowiedzUsuńPomysł na wyciszenie przy pomocy Aureliusza wydaje się dobry, ale, jeśli miałbym sądzić po sobie, niełatwy. Jego stoicyzm jest dla mnie nierzadko nie do przyjęcia, mimo że w głębi ducha zgadzam się z nim. Jednak poziom, jaki deklaruje w swoich Rozmyślaniach, jest tak wysoki, że wydaje się nie tylko skrajnie trudny do osiągnięcia, ale i czasami daje wrażenie zimnej obojętności.
UsuńNie wiem, czy łatwy? Skusił mnie, jak się możesz domyślić podcast. Cholernie chcę się odciąć od rzeczywistości, a może bardziej od rzeczy, które pochłaniają mój czas, nic nie wnosząc.
OdpowiedzUsuńTrudne tak - leży na komodzie, albo siedzi w plecaku. Nie zajrzałam;)
Odciąć się powinnaś, bo wydaje mi się, że praca zbytnio obciąża Twoją psychikę.
UsuńJestem bardzo zacofany w znajomości nowych słów, więc przed chwilą sprawdziłem, co znaczy podcast.
Chomiku, nader rzadko korzystam z formy przekazu nazywanej podcastem, więc trudno mi coś powiedzieć. Może tylko, że znaczną część widzianych podcastów mam, jak to powiedziałaś, za coś, co pochłania czas nic nie wnosząc, niech więc oglądają je inni.
Przypomniałem sobie o dwóch filmach oglądanych w Internecie, były to wykłady profesora fizyki K. Meissnera, czyli że daje się wśród plew wyłowić ziarno.
A Rozmyślań nie da przeczytać na raz czy na dwa. Czytałem szereg dni po parę tekstów dziennie, wracałem do przeczytanych, robiłem przerwy i uwagi na marginesie. To książka do wolnego, okazjonalnego poczytywania.