Etykiety

Moja książka

Wrażenia i chwile

 150422 Dzisiaj jest umowny dzień premiery mojej nowej książki.    „Książka jest o wrażeniach, o przeżywaniu zwykłych dni i zdarzeń, o chwi...

poniedziałek, 23 grudnia 2019

Dwa odmienne tematy: jedzenie i światło

221219



„Wspólnotą stworzeń rządzi prawo pokarmu: pochłaniamy się wzajemnie, sami będąc nieodwołanie skazani na pochłonięcie. Naszym przeznaczeniem jest istnieć dzięki pokarmowi, jakim są dla nas inne stworzenia, i stać się pokarmem dla nich. Uczestniczymy w kosmicznej uczcie kanibali. (…)

Dlatego nie chcemy o tym pamiętać ani przyjmować świadomie wynikających z tego faktu konsekwencji. Robimy tysiące uników prymitywnych i wyrafinowanych, by imaginacyjnie wyłączyć siebie z tej wspólnoty. O stworzeniu leżącym na talerzu nie myślimy w kategoriach śmierci. To tylko pokarm, a jego miejsce jest na naszym stole. Natomiast nasza śmierć jest tragedią. Wolimy myśleć, że ona zaburza, a nie utrwala ład świata. (…)

Ten fakt, że nasza wspólnota składa się ze stworzeń, które żywią się sobą wzajemnie, ustala jakąś prostą równowagę, oszczędność, poszanowanie istnienia, jakby prawo stałości życia wewnątrz całości, do której należymy. Można powiedzieć, że żyjemy pod prawem, którym jest zasada zachowania życia przenoszonego pod postacią pokarmu z jednego stworzenia na drugie. (…)

Przyjmując inne stworzenie jako pokarm, dokonujemy transformacji śmierci w życie. Na razie jest to śmierć innej istoty, a nasze życie, ale z czasem wszystko zostanie wyrównane. Za każdym razem, gdy połykamy inne ciało, stajemy się miejscem przejścia przez śmierć na drugą stronę życia. Przemiana ta ustanawia świętość aktu jedzenia, szczególnie wyrazistą, gdy przyjmowanym pokarmem jest mięso. Dobrze, że jesteśmy istotami, których świadomości to zjawisko może się objawić, i wielka szkoda, że pozwalamy, by jego niezwykłość umykała naszej uwagi, bo w taki właśnie sposób życie uchodzi niedostrzeżone z każdym kawałkiem mięsa.

Obojętność, jaką objawiamy wobec tego aktu i wobec ceny, za jaką zachowane jest nasze i każde inne istnienie – dopóki trwa – jest karygodna, i tę karę sami stale płacimy, gdy wegetujemy niezdolni do przeżycia wartości zdarzeń podstawowych. Sami bowiem nieodwracalnie wyjaławiamy każdy moment naszego istnienia. Żywe procesy zmieniamy w mechaniczne przebiegi, których sensu nie tylko nie próbujemy zrozumieć, ale nawet się nie domyślamy, że jest w nich coś, co może domagać się uwagi, co zdumiewa i co odsłania przed napiętą świadomością zapoznane święto istnienia skryte w tajemnicach zdarzeń elementarnych.”



Mocna słowa. Brzmią jak oskarżenie, ale przecież jakże są prawdziwe!



Jakiż głębszy sens znaleźć można w czynności jedzenia?

Gdybym takie pytanie usłyszał przed lekturą tej książki, powiedziałbym, że ludzie na każdy temat potrafią pisać długo i uczenie, chociaż niekoniecznie zajmująco i mądrze. Teraz po raz kolejny zostałem przekonany o potrzebie innego spojrzenia na zwykłe czynności naszego życia, a niechby próbowanie tegoż.

Oto autentyczna filozofka, pani Jolanta Brach-Czaina, dobywa z codzienności, z najzwyklejszych czynności i zdarzeń, ich istotę, cechy zwykle niedostrzegane, sens ukryty przed nami pod maską nudy i rutyny, więc spłycenia naszego widzenia i odczuwania.

To są cechy tej filozofii, która mnie pociąga, ponieważ umożliwia pogłębienie przeżywania życia, a dzięki temu ma zdolność nadawania mu nie tylko większej wartości, ale i uroku.

Że trudne do zrozumienia bywają te teksty? A cóż w naszym życiu jest łatwe? Na pewno nie wiedza, tym bardziej nie mądrość. Może gdyby były łatwe, nasze ich zrozumienie nie byłoby dla nas tak cenne? Bo cóż z tego, co łatwe, cenimy?



„Kiedy nadchodzi śmierć, powinniśmy z wdzięcznością pomyśleć o tych wszystkich stworzeniach, które w ciągu życia zjedliśmy, bo były ofiarą służącą naszemu istnieniu.”



Cytaty z książki „Szczeliny istnienia” ująłem w cudzysłów.



Dodam jeszcze swoje zdumienie odczute w czasie rozmowy ze znajomą. Otóż powiedziała mi, że warzywa przyniesione z warzywniaka należy spożytkować, ponieważ pozbawione zostały życia dla zjedzenia, nie zmarnowania.

– Ależ tak! – pomyślałem. Przecież wspólnota, o której pisała Brach-Czaina, obejmuje zwierzęta i rośliny.



231219

Gdzieś na obrzeżu czerwonego kręgu pojawia biały jasny punkt. Przez chwilę pulsuje, ale zaraz wybucha, rozsadzany tkwiącą w nim energią, wypierając czerwień ku środkowi kręgu. Ta jednak nie poddaje się łatwo i dochodzi do zaciętej walki. Siły przeciwników wydają się wyrównane, ale niedługo, bo oto czerwień przestaje być statyczną siłą, a zmienia się w długie i liczne szeregi wojowników biegnących ku bieli i napierających na nią. Wydaje się, że ściskana kula zaraz zniknie, przygnieciona bezwzględną czerwienią, ale przebija się przez szereg czerwonych wojów i z niesamowitą szybkością ucieka wzdłuż obrzeża. Za nią rusza czerwona pogoń, i oto cały krąg zamienia się w imponujące wirowanie bieli i czerwieni. Może mała biała kula miałaby szansę na skuteczną ucieczkę, ale ich świat jest ograniczony kręgiem, poza którym nie ma już nic. Wzięta w dwa ognie, biel znika, i cały krąg znowu świeci jaskrawą, ale uspokojoną już czerwienią.

Cisza trwa tylko chwilę, ponieważ świat kręgu jest zmiennością form i kolorów, jest światem akcji, dziania się.

Z centrum kręgu wybiegają niebieskie linie wypierając różowości, ale te nie poddają się łatwo, naciskając na niebieskości. Ich wzajemne przepychanie się przerywa pałająca biała pręga, niczym promień lasera wybiegająca z centrum ku granicy ich świata. Jest tylko jedna, ale chce być wszędzie. Biegnie wokół kręgu, wypierając niebieskość, ale ta ustępuje tylko na mgnienie oka, bo gdy biała pręga światła pomknie dalej, natychmiast zajmuje jej miejsce. Krąg znowu zamienia się w obłędne wirowanie światła, ale tym razem koniec jest odmienny: biel wybucha. Setki pałających strzępów białego światła pulsują na kręgu, a gdy gasną, ciąg łagodnych przemian żółci, oranżu i zieleni zapełnia uspokajający się krąg.



Czy to moje senne widziadła? A może obraz nocnego nieba na obcej planecie z filmu fantasy?

Nie, to parę tylko obrazów spośród wielu tworzonych przez LEDy na bocznych płaszczyznach trzydziestometrowego kręgu karuzeli.

Jeszcze nie opatrzył mi się ten widok. Może dlatego, że nie mogę często patrzeć na niego, a może dlatego, że cały program trwa wiele minut. Żałuję, że nie mam statywu potrzebnego do nagrania tego naprawdę ładnego spektaklu.

Często widzę kamery ustawione przed karuzelą i ludzi nagrywających filmy, więc może na YouTube są filmiki, ale adresów nie znam.

Dla ciekawskich garść informacji technicznych: obrazy tworzone są przez około sześć tysięcy wielokolorowych punktów świetlnych, z których każdy ma wbudowany sterujący mikroprocesor z pamięcią. Praca tego zdecentralizowanego systemu synchronizowana jest sinusoidą przemiennego prądu zasilającego, a całość kosztuje tyle, ile przeciętnej wielkości mieszkanie.

Któregoś dnia podeszła do mnie starsza pani i zapytała, pokazując na krąg:

– Kto wymyślił coś takiego?

– Ludzie. Elektronicy – odpowiedziałem.

Dodaję dwa filmiki ze światłem, tutaj tutaj
Trzeci film pokazuje, co widzi klient - kliknąć tutaj. Spostrzegawcza osoba zobaczy mnie na peronie.

5 komentarzy:

  1. To prawda, te słowa są jak oskarżenie; tak jest urządzony świat, że zjadamy siebie nawzajem, nie zastanawiając się za bardzo, że stworzenie straciło życie, aby znaleźć się na naszym talerzu; czy "rozkminianie" tego faktu, świadome jedzenie, coś tu zmieni? filozoficzne podejście do tego tematu wzbudza we mnie wręcz wstyd, roztkliwiam się nad sarenkami, jeleniami, dzikami, a w sklepie z lady chłodniczej każę sobie podać połeć mięsa, jak to pogodzić?
    Widziałam ostatnio w tv zorzę polarną, jest coś ładniejszego? nie ogarniam wyobraźnią opisanego przez Ciebie zjawiska na karuzeli, poszukam na yt i podzielę się wrażeniami /jak znajdę:-)/ pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mario, trudno przedstawić praktyczne rezultaty naszej świadomości tego zjadania się wzajemnie, poza samą świadomością, ale jeśli ta będzie, nasze nastawienia i poczynania mogą się zmieniać.
      Autorka nie potępia jedzenia mięsa, a nawet w swojej książce podaje dość szczegółowy przepis na przyrządzenie jagnięciny. Pani Brach-Czaina tylko wskazuje na wymowę faktu jedzenia mięsa.
      Wielu ludzi nie potrafi pogodzić tej sprzeczności, o której napisałaś, i w rezultacie rezygnuje z jedzenia mięsa. Podoba mi się ich wybór, chociaż nie przyjmuję go jedząc mięso, ponieważ uznaję, że taki sposób odżywiania jest zgodny z naturą. Objawia się tutaj wyraźny konflikt między naszym pogłębionym odczuwaniem a naszą naturą. Może w przyszłości wyklują się z niego nowe normy moralne. Zaczątki już są. Na przykład wymóg szybkiego, w miarę bezbolesnego, uśmiercania zwierząt albo ich przewożenie w godziwych warunkach, czym w poprzednich wiekach raczej się nie przejmowano.
      Mario, gdyby iść dalej tropem tej pierwszej niezgodności, łatwo dostrzeże się coś niewłaściwego w wykorzystaniu mleka i jaj zwierząt, na przykład, a wtedy dojdziemy do weganizmu. Myślę, że dobra to dieta, ale niełatwa do codziennego stosowania. Kto jednak wie, co będzie w przyszłości? Może będzie najpowszechniejsza właśnie z przyczyn moralnych?
      Wydaje mi się, że póki co, wystarczy nam pamiętać o tym, że jedzone przez nas mięso kiedyś było ciałem żyjącego zwierzęcia.

      Opis efektów świetlnych jest moją słowną impresją, jak wiele tekstów tutaj. Inni mogą mieć inne skojarzenia, albo… niewiele dostrzec.
      Poszukałem filmów na you tube i dodałem je pod tekstem jako działające linki, tak jest wygodniej. Mogłem zrobić to wcześniej, przy publikowaniu tekstu.
      Mario, pierwsze dwa filmiki pokazują światła. Akurat opisywanych przeze mnie efektów nie ma na nich (jak wspomniałem, program jest długi) ale sfilmowane fragmenty dają wyobrażenie.
      Trzeci film nakręcony był przez jadącego klienta, więc oglądając go, zobaczysz to samo, co widzą klienci.
      Szkoda, że mieszkasz tak daleko. Zaprosiłbym Cię na przejażdżkę :-)

      Usuń
  2. Krzysiek, zajrzałem do filmików i w jednym komentarzu ktoś pisze"
    "Karuzela fajna, wysoka, ale cena też wysoka."
    Natknąłem się również na relację sympatycznej pary, która sfilmowała swoje wrażenia z przejażdżki karuzelą. Oni ciepło ocenili urządzenie i oceniają, ze cena za przejazd nie jest wysoka.
    Ich relacja jest tutaj.

    Krzysiek, w tym filmiku rozpoznałem Ciebie - czas wyświetlania:
    1:52 - 2:06,
    2:11 - 2:15,
    2:40 - 2:42, a później gdzieś poszedłeś (widać było Twoje nogu)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sorrki - Jesteś wcześniej:

      0:57 - 1:03

      Usuń
    2. Dziękuję, Janku.
      Wydaje mi się, że pamiętam tego mężczyznę. Po moim ubraniu widzę, że byli na karuzeli w pierwszy dzień jej pracy: mam na sobie prywatną kurtkę, później dostaliśmy firmowe, z odpowiednim logo na plecach.
      Zauważyłem, że broda wystaje mi coraz bardziej i że z biegiem lat garbię się coraz mocniej :-)
      Janku, cena jest wysoka, skoro rodzina 2+2 zapłaci 70 albo 80 złotych, ale jest uzasadniona. Karuzela kosztowała kilka milionów, na stałe jest siedmiu pracowników do obsługi, w weekendy więcej, dlatego to urządzenie nie może zarabiać setki złotych dziennie, a tysiące. W przeciwnym razie lepiej byłoby trzymać te miliony na oprocentowanym koncie.
      Poza tym daje możliwość zobaczenia swojego miasta z niecodziennej perspektywy, no i przeżycia emocjonujących chwil.
      Skończyliśmy o pierwszej. Janku, to, co się działo na rynku o północy, dało mi wyobrażenie jubelków organizowanych przez wesołe towarzystwo zamieszkujące Pandemonium.

      Usuń