200823
Trzydzieści cztery stopnie – o takiej temperaturze poinformował telefon w południe. Zmierzchało się, gdy w czasie powrotu zobaczyłem na tablicy wiszącej nad szosą aktualny pomiar: 26 stopni, a jezdnia nagrzała się do prawie czterdziestu stopni.
Niech tak będzie jak najdłużej – żebym nasycił się ciepłem i słońcem.
W czasie ostatnich wyjazdów niewiele poznałem nowych miejsc; także i dzisiejsza trasa była powrotem w znane i lubiane okolice zachodniego Roztocza. Samochód zostawiłem we wsi Cieślanki, mając ledwie kilometr do wyjątkowo malowniczych pagórków, pierwszego dzisiejszego celu. Miejscem dla mnie szczególnym w tamtej okolicy jest brzoza rosnąca na wysokiej między. Nie mam dobrych zdjęć, ponieważ musiałbym je robić pod słońce. Ja widzę wtedy nieźle, aparat źle. Zakątek leży na uboczu, wiedzie tamtędy jedna mało używana polna droga, a rok temu trafiłem tam przypadkowo.
Po drugiej stronie wioski, parę kilometrów dalej, jest piękna brzezina – drugi mój cel. Jasna, czysta, bez uprzykrzonej nawłoci. Ten brzozowy lasek jest długi a wąski, więc słońce prześwietla drzewa, i nie ma głębokiego cienia tak charakterystycznego dla lasów liściastych; między wiszącymi gałęziami widać pola i odległy widnokrąg.
Brzozy mają wyjątkową cechę zachowywania swojej urody aż do późnej jesieni, a i w zimie mogą pochwalić się niemałą jej częścią. Dzisiaj widziałem pierwsze żółte liście na tych drzewach, a dodawały im urody i ciepła. Brzozy z pierwszymi śladami jesieni budzą we mnie rozczulenie jakie się czuje na widok siwych włosów kochanej kobiety.
Po sąsiedzku jest druga brzezina, najwyraźniej powstała tak jak i pierwsza, czyli przez zalesienie pola. Niestety, jest niemal całkowicie zarośnięta nawłocią. Oto zwarty szereg tych roślin utrudniających na wejście między drzewa. Na dokładkę spotyka się tam sterty śmieci…
Dwa lata temu przejeżdżałem jakąś boczną szosą jadąc dalej na południe, i wtedy, będąc pod pobliską wsią Studzianki, zobaczyłem urokliwe zakątek – trzecie moje dzisiaj odwiedzone miejsce. Tak mi się spodobał, że w innym dniu specjalnie tam pojechałem. Byłem już trzy czy cztery razy – i na pewno będę wracał. Wszak nie tylko o dokładne poznanie okolicy chodzi, a o widzenie jej w różnych porach roku i w odmiennej kolorystyce oraz – coraz częściej – o przyjemność powrotu do lubianych miejsc.
Wracałem inną drogą chcąc odwiedzić dwie znajome lipy rosnące na miedzach. Jedna z nich jest wielopienna; ile ma pni, nie wiem; trudno je wszystkie policzyć, na pewno jest ich kilkanaście. W jej cieniu także zrobiłem przerwę. Lubię takie miejsca. Są na uboczu, nie wiedzie do nich żadna droga, a bywają w nich tylko zwierzęta. Może jeszcze rolnik, ale on tylko przejedzie traktorem i raczej nie zauważy urody zakątka.
Jak niemal na każdym wyjeździe rozmawiałem z przypadkowo spotkanymi mieszkańcami. Dzisiaj jeden z nich w odpowiedzi na moje pozdrowienie krzyknął: „Ja pana pamiętam! Stał pan tam i robił zdjęcia!”.
Tak, chodzę po roztoczańskich drogach i robię zdjęcia, a zapisuję je nie tylko w aparacie, ale i w swojej własnej pamięci.
Obrazki ze szlaku
Niecierpek gruczołowaty – tak identyfikuje strona internetowa roślinę licznie rosnącą w lesie na trasie mojej dzisiejszej włóczęgi.
W tym samym lesie widziałem, prawie na pewno po raz pierwszy w życiu, wielce oryginalną roślinę. Oto ona, a zwie się szkarłatka amerykańska. Czyżby uciekła komuś z ogrodu?
To, co najbardziej mnie zadziwia w kontaktach z przyrodą, to przeogromna, w zasadzie nie do ogarnięcia, różnorodność życia na Ziemi. Ewolucja jest ślepa i bezmyślna, nie przewiduje, nie planuje, a mimo tych cech (albo dzięki nim) odpowiada za istnienie milionów gatunków organizmów żywych, a każdego obdarza odmiennym przepisem na przeżycie. Fakt istnienia takiego dziwadła jak szkarłatka (i tyleż innych roślin, zwierząt, grzybów i bakterii), dowodzi skuteczności jej sposobu na życie. Bo jest i ma za sobą bardzo długi szereg przodków, z których każdy zdołał przekazać życie dalej.
Odległe drzewo widoczne na linii horyzontu kusi. Kiedyś pójdę tam zobaczyć je z bliska.
Ładny kolor owsianego ścierniska.
Plantacja malin ze zbiornikami wody – sposób na urodzaj. Sporo widuję tak nawadnianych plantacji.
Moja brzoza. Dzisiaj dwa razy siedziałem w jej cieniu.
Tylko niebo i pole. Widok dość monotonny, ale na szczęście rzadki na Roztoczu.
Słoneczniki – piękne kwiaty. Angielska nazwa tej rośliny, sunflower („słoneczny kwiat” przy dosłownym tłumaczeniu) bardziej mi się podoba, co u mnie, językowego patrioty, jest rzadkością.
Ścierniskowe wzgórze.
Przemiany ładnej chmury.
Trasa: start we wsi Cieślanki na zachodnim Roztoczu. Chodziłem drogami w pobliżu tej wioski, a idąc na zachód doszedłem do Studzianek Kolonii.
Statystyka: przeszedłem 19 km w czasie sześciu godzin, a w drodze byłem prawie 12 godzin.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz