Etykiety

Moja książka

Wrażenia i chwile

 150422 Dzisiaj jest umowny dzień premiery mojej nowej książki.    „Książka jest o wrażeniach, o przeżywaniu zwykłych dni i zdarzeń, o chwi...

środa, 4 października 2023

Jesienna mgła

 260923

Pierwsza jesienna wędrówka, pierwszy mglisty ranek.

Widok drzew niknących w zamglonej dali potrafi być urokliwy; jest w nim artystyczne niedopowiedzenie, gra Natury z ludzką wyobraźnią, oczekiwanie i zapowiedź.

 

Łatwiej o takie wrażenia jeśli się wie, że jeszcze dzisiaj zaświeci słońce – mistrz (jednak!) w malowaniu obrazów. Do około jedenastej nic nie zapowiadało zmiany, nawet śladu słońca nie mogłem się doszukać na ciemnym niebie, a później w ciągu kwadransa mgła znikła, odsłaniając kolory i dal. Chociaż nie do końca: lekka, mało widoczna, ale została na cały dzień; widać ją i na zdjęciach. Jest śladem jesieni.

Drogi biegnące dnami dolinek były miejscami zalane wodą, ale ziemia na polach jeszcze nie kleiła się do butów. Rośliny na miedzach, a zwłaszcza źdźbła traw, skrzyły się… nie, inaczej: miejscami ich zieleń pokryta była spatynowanym srebrem maleńkich kropelek osiadłej mgły, którym zabrakło jaskrawego promienia słońca do roziskrzenia się diamentowym blaskiem.



W godzinę później słońce wysuszyło trawy, zrobiło się ciepło, a na polach pojawiły się maszyny. Trwa orka i siew. W widoku tych rokrocznie powtarzających się pracach znajduję oparcie i pociesznie. Niezmienność cyklów tych robót jest też nadzieją na dalsze istnienie świata takiego, jaki znam. Trwają wojny, politycy wymyślają kolejne głupoty, gdzieś są powodzie lub susze, a rolnicy w zwykłym czasie wyjeżdżają na pola, sieją i zbierają zboże.

Kiedyś, dawno temu, w naszym języku „zboże” oznaczało bogactwo, a rośliny obecnie nazywane „zbożem” zwano żytem. Żyto, ponieważ dzięki niemu się żyło; czy można wyobrazić sobie silniejszy związek naszych przodków z ziemią?... Jak w takim razie nazywano żyto? Reż, stąd rżyska. To dziwne, jak słowo potrafi obronić się przed zapomnieniem, znajdując schronienie w pochodnym wyrazie. Inny przykład: „statek” to kiedyś majątek, dobytek. Co prawda znam osobę nadal mówiącą „statki” w znaczeniu „rzeczy”, ale jest wyjątkiem. Słowo byłoby całkiem zapomniane gdyby nie schroniło się w podobnym, nadal używanym „dostatku” znaczącym tyle, co posiadanie statków, a więc po prostu stan zamożności. Może wystarczy tych wtrąceń, wrócę na roztoczańską polną drogę.


 Zbliżenie:

 

Stałem na zboczu łagodnego wzniesienia patrząc na rozległy krajobraz pól. W odległości kilometra zobaczyłem malutki z tej perspektywy i ledwie poruszający się traktor. Ta maszyna, tak przecież sprawna w pracach polowych, wydała mi się bezradną mrówką wobec ogromu przestrzeni. 

W innym miejscu widziałem pola stromo opadające na dno wąskiej doliny, wspinające się na drugie jej zbocze i znowu niknące w dalszym zagłębieniu by po dłuższej chwili pojawić się na kolejnym garbie. Tutaj, na zachodnim Roztoczu, dość często spotykam takie widoki. Rekordzistą w ilości owych falowań było widziane gdzieś pole pięć razy wspinające się na grzbiety kolejnych wzniesień. Zatrzymałem się usłyszawszy wysilony warkot traktora, ale samej maszyny nie widziałem. Po minucie pojawił się nad skibami ziemi dach, stopniowo podnosił się odsłaniając ursusa wlekącego za sobą trzyskibowy pług. Przez krótki czas widziałem go na tle nieba, ale zaraz zaczął zanurzać się w kolejne zagłębienie i po chwili już tylko warkot silnika potwierdzał jego istnienie.

Gdzie byłem? Na zachodnim Roztoczu, w pobliżu Zdziłowic. Znane miejsca, ale jak w czasie niemal wszystkich powrotów i dzisiaj poznałem nowe miejsca. Z tymi wioskami jest pewne zamieszanie. Otóż są Pierwsze Zdziłowice, za nimi Drugie i… nie Trzecie, najpierw są Czwarte, a Trzecie za nimi. Nigdy nie wiem, w której wiosce jestem. Liczebniki piszę wielką literą ponieważ są częścią nazw tych wiosek.

Obrazki ze szlaku


 Krople na kłosach włośnicy i na skrzypie.

 Kałuże na drogach. Te utwardzone drogi wiodące na pola, następczynie dawnych dróg gruntowych, najczęściej nie mają odwodnień, co skutkuje zalaniami po obfitych deszczach. Nie mają ich z powodu oszczędności nie tylko pieniędzy, ale i gruntów, które musiałyby być szerszym pasem zajęte pod drogę.


 

Jeszcze kwitnie łyszczec, widziałem też kwiaty gwiazdnicy, a w kącie drugiego zdjęcia widać kwiaty rumianku.




 Motyle na kwitnącej nawłoci.

 Ładna kapliczka. Efekt estetyczny zepsuło powieszenie paskudnej reprodukcji.

 Ursus C-330. Rozmawiałem z właścicielem, opowiadał mi historię zakupu swojego traktora, a liczy ona już 50 lat.


 Pola i brzozy.







Zachód słońca.

 Łuna zachodu, samochód i koniec trasy.

Trasa: ze wsi Zdziłowice Trzecich do Batorza Pierwszego.

Statystyka: na szlaku byłem prawie 11 godzin, a w ciągu siedmiu godzin przeszedłem 20 km.

 





















2 komentarze:

  1. Twoje nawłocie odwiedziły motyle: dostojka latonia zwana też perłowcem mniejszym. Plamki na spodzie ich skrzydełek w słońcu połyskują niczym masa perłowa.
    Jeżeli dokładniej przyjrzysz się nawłociom, to zobaczysz owada podobnego do osy, lecz znacznie mniejszego. To bzyg prążkowany, który przy dolocie do kwiatka zawisa nieruchomo w powietrzu. Larwy bzyga są pożyteczne, one żywią się mszycami.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiedziałem, że jeśli w końcu zajrzysz tutaj, poznam nazwę tych ładnych motyli! :-) Zwróciłem uwagę na ruchliwość tych motyli. One jakby się tam wygłupiały… nie, raczej wzajemnie przeganiały.
      Tego bzykającego owada widziałem, myślałem nawet że to pszczoła, ale coś mi w wyglądzie nie pasowało.
      Janku, dziękuję.

      Usuń