Etykiety

Moja książka

Wrażenia i chwile

 150422 Dzisiaj jest umowny dzień premiery mojej nowej książki.    „Książka jest o wrażeniach, o przeżywaniu zwykłych dni i zdarzeń, o chwi...

piątek, 22 grudnia 2023

Druga zimowa

 261123

Dzień dębów

Zaparkowałem w pobliżu pałacu w Pietrzykowie, wiosce na Pogórzu Wałbrzyskim, i od jego obejrzenia zacząłem wędrówkę. Budowla przypomina pałac w Twardocicach swoją klockowatą i zwalistą bryłą, także stanem technicznym. Pałac nie jest ogrodzony ani nawet zamknięty, wszedłem więc i zobaczyłem odrapane ściany wielkiej sklepionej sieni, kilkoro drzwi i strome, wysokie schody wiodące na piętro. Cicho zamknąłem drzwi za sobą ponieważ wydało mi się, że ktoś mieszka na parterze.

 

Trasę ustaliłem tak, by odwiedzić parę pamiętanych ładnych miejsc, na przykład Dębowe Wzgórze. Nie bez powodu nadałem tekstowi tytuł „Dzień dębów”; otóż dzisiaj poznałem bądź odwiedziłem kilka wzgórków z dębami, a licznie rosły też przy drogach, skoro więc wiele jest tam dębowych wzgórz, miałem kłopot z nazywaniem zdjęć. Może trzeba mi ponumerować tak nazwane wzgórki?

Na jednym z nich podziwiałem dąb wyjątkowo symetryczny i rozgałęziony, także ładny kolorami licznie trzymanych liści. Rośnie samotnie, nie konkuruje o dostęp do światła, więc ma konary sięgające ziemi. Już obiecałem sobie, że pod nim urządzę dłuższą przerwę w czasie letniej wędrówki.

 Skoro piszę o drzewach nie mogę pominąć dwóch głogów widzianych na jednym z poznanych bądź odwiedzonych dzisiaj wzgórków. Obydwa są duże i bardzo pokręcone, zwłaszcza jeden zadziwia swoim rozrośnięciem, plątaniną konarów kilku swoich pni. Ach, byłbym zapomniał o malowniczo pokrzywionej sośnie, a przecież wiadomo wszystkim, jak bardzo potrafią być ładne, zwłaszcza w słońcu i pod błękitem.






 Odnalazłem Czereśniowe Wzgórze, poznane i tak nazwane w lecie. Stałem pod jego czereśniami, których owoce jadłem kilka miesięcy temu, i patrzyłem na diametralnie zmienione otoczenie. Letnie dni i krajobrazy dzieli od zimowych pół roku i jednocześnie przepaść. 

 Nad sąsiednim polem latała chmara małych ptaków: siadały na ziemi, zrywały się do lotu i znowu siadały, by po chwili pognać w kierunku zarośli, wrócić i dalej ganiać się nad polem. Co one robiły? Poczułem zaciekawienie i … trudno mi opisać co czułem, chociaż takie chwile już mi się zdarzały. To nie obcość albo tylko w pewnej mierze obcość. Ważniejsza jest zaskakująca świadomość patrzenia na nieznany mi w gruncie rzeczy świat. Nie chodzi o moją nieznajomość gatunku tych ptaków ani ich zwyczajów, a o niezależność ich świata od naszego. Patrzyłem na pole i kępę krzewów, ale dla ptaków te miejsca były czymś zupełnie odmiennym; może miejscem zabaw, może walki, a może spiżarnią? One żyją w swoim świecie, i mimo że pole i krzewy zapewne należą do konkretnego człowieka, na swój ptasi sposób są także ich. Nasze światy nachodzą na siebie granicami przestrzennymi, ale jednocześnie są oddzielone od siebie odmiennością i z niej wynikającą wzajemną obojętnością; wszak ptaki ignorują nasze granice i akty własności, nie przejmują się nami i naszymi kłopotami – i w znacznej mierze vice versa. Obraz świata podzielonego niewidzialnymi granicami mocno się komplikuje jeśli uświadomimy sobie liczebność zwierząt na nim żyjących.

Próbowałem uchwycić obraz tego dużego stada ptaków na fotografii, ale mi się nie udało.

W sąsiedztwie Czereśniowego Wzgórza znalazłem kilka malowniczych wzgórków, a na każdym coś ładnego: imponujące wielkością lub liczebnością głogi, czerwone od owoców różane krzewy, brzozy nadal jesiennie przybrane, dęby – drzewa dzisiejszej wędrówki, albo pocałunek nieba i ziemi na dalekim horyzoncie.

Obrazki ze szlaku

 

Dwa drzewa. Od pierwszej chwili zobaczenia ich w oddali wiedziałem, że pójdę tam i poznam je z bliska. Byłem, i spod obydwu drzew, jawora i dębu, patrzyłem na drogę, którą szedłem godzinę wcześniej. 



 Brzozy i róże. 



 Ogromna ilość owoców na różanych krzewach. Pięknie musiało tu być w czasie kwitnienia!

 Mały dębaczek rośnie pod parasolem matczynych konarów.

 Kamienny mur ogrodzenia. Płaskie złomki skalne są zabetonowane tylko w głębi muru, więc na pierwszy rzut oka wydaje się, że ułożono je bez spoiwa.

Trasa: z Pietrzykowa w stronę Sadów Dolnych i Górnych na Pogórzu Wałbrzyskim.

Statystyka: przedreptałem 17 km w czasie sześciu godzin, a dodatkowe dwie siedziałem… nie, przerwy były zimowe, na stojąco.

































8 komentarzy:

  1. Piękne są te krajobrazy, niby zimowe, a jeszcze z akcentami jesiennymi:) A do zamku/pałacyku w Sadach zaglądałeś?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za zaglądanie tutaj, Ikroopko.
      Kiedy biało i czarno wokół, te nieliczne kolory przyciągają wzrok :-)
      W pałacu w Sadach nie byłem, ale postaram się go zobaczyć. Szczerze mówiąc nie jestem znawcą ani miłośnikiem architektury; po wioskach i miasteczka sudeckich niewiele chodzę, wole otwarte przestrzenie. Ponadto czuję przygnębienie widząc chylące się ku ruinie, albo i zrujnowane, pałace. Wiele razy wyobrażałem sobie te budowle przywrócone do życia, urządzenie w nich hoteli, luksusowych mieszkań albo siedzib bogatych firm, ale przecież wiem, że szanse mają tylko nieliczne pałace. Dziesiątki innych powoli się rozpada.
      Pasowałoby tutaj użyć słowa „rewitalizacja” czyli przywrócenie do życia, ale czuję do niego awersję z powodu nadużywania, skoro teraz zwykłe pomalowanie elewacji bywa nazywane rewitalizacją.
      Dobrych świąt dla Ciebie!

      Usuń
    2. Dawno nie zaglądałam do pałacu, nie wiem w jakim teraz jest stanie, dlatego zapytalam. Pozdrawiam już poświątecznie i życzę samych udanych wypraw w nowym roku. 😊

      Usuń
    3. Chyba się pomyliłem uznając ten poniższy komentarz za Twój, Ikroopko.
      Będąc w pobliżu Sadów zobaczę pałac i nie omieszkam napisać o nim.
      Przy okazji wyjaśnię zagadkowy podpis Janka, czym mam nadzieję nie zdradzić żadnej tajemnicy. Otóż używa takiego miana gdy gości w domu córki i zięcia na czas ich wyjazdów, zajmując się zwierzakami, czyli wiadomo już, gdzie spędzał minione święta. Oj, córka ma dobrze z ojcem!

      Usuń
  2. Dzień dobry Krzysztofie !
    Pozdrawiam Cię serdecznie przy okazji Świąt.
    Nie komentuję, ale jestem "regularną" czytelniczką Twoich wpisów, mam też Twoje książki. Dziękuję za Twoją wrażliwość i refleksje, cenię staranność językową, zachwycam się zdjęciami. Proszę, pisz dalej. Na pewno nie jestem jedynym biernym odbiorcą Twoich przemyśleń, który czerpie z nich prawdziwą przyjemność !
    Życzę dużo zdrowia i sił !
    Ps. Przy okazji pozdrawiam też Janka :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ikroopko, dostałem od Ciebie piękny prezent świąteczny za który bardzo dziękuję.
      Ten blog mobilizuje mnie do pisania, a poza tym jest jedynym moim miejscem w internecie (po zrezygnowaniu z Biblionetki), dlatego nie planuję jego zamknięcia.
      Krótkie były moje tegoroczne święta; w domu byłem od południa wigilijnego dnia do wczesnego ranka drugiego dnia świąt., czyli dzisiaj byłem już w pracy, w Białymstoku. Jutro demontujemy karuzelę i zapewne pojutrze wrócę do domu. Też na krótko, ale nowy rok przywitam w domu, z żoną.
      Mam nadzieję na to, że Janek zajrzy tutaj i przeczyta Twoje pozdrowienia.

      Usuń
    2. Anonimowy, dziekuję za pozdrowienia.
      Jan Na Wygnaniu

      Usuń
    3. Anonimie, przepraszam za zamieszanie. Mea culpa. Raz jeszcze dziękuję za ciepłe słowa.
      PS
      Jaką formę powinno przybrać słowo „anonim” rodzaju żeńskiego?

      Usuń