Etykiety

Moja książka

Wrażenia i chwile

 150422 Dzisiaj jest umowny dzień premiery mojej nowej książki.    „Książka jest o wrażeniach, o przeżywaniu zwykłych dni i zdarzeń, o chwi...

sobota, 22 czerwca 2024

Drogi i słowa

 200624

Podróż minęła szybko; już o godzinie 14, po przejechaniu 570 kilometrów, byłem w Bolkowie rozpoczynając dziesięciodniowy urlop. Zrobiłem zakupy w Biedronce, przywitałem się ze znanymi już kilkanaście lat właścicielami hotelu, i pojechałem do pobliskich Gorzanowic. Mam tam swoje miejsca: lipy, które chciałem zobaczyć w porze kwitnienia, i drogę z dalekim ładnym widokiem. Liczyłem też na posmakowanie dzikich czereśni, a wiem, gdzie rośnie ich duży szpaler.

Mieszkam pod Lublinem, ponad pięćset kilometrów od tej małej wioski dolnośląskiej, a wiem, gdzie zaczyna się uliczka w Bolkowie wiodąca do niej, gdzie zostawić samochód, gdzie iść, co zobaczę za zakrętem i którą drogą dojść do czereśni. Rozglądam się wokół i widzę znajome miejsca i górki. Na dzisiejszy zielony obraz nakładają się obrazy zapamiętane z zimowych wędrówek; budzą się wspomnienia, czuję ciepło w piersi.

Przyjechałem w swoje strony, a fakt ten przybliża odległe części mojego kraju. Z Gródek na Roztoczu do Gorzanowic w Sudetach odległość zmniejsza się do jednego wspomnienia.

Obrazki z króciutkiego, parokilometrowego szlaku.


 
Sokiem brudząc dłonie, buty a nawet czapkę, czereśni zjadłem całe wiadro, przyznaję się bez wstydu. Na drzewach owoców jest mnóstwo, i to w kilku odmianach.

 To zdjęcie zrobiłem z drogi pod lipami. W oddali, na lewo od lipy, widać Ślężę, a bliżej gałęzi drzewa jej sąsiadkę, Radunię. W pobliżu prawej krawędzi zdjęcia wnosi się rozległy masyw Gór Sowich.

 Nad wiatrakami widać dwie wyraźnie zarysowane góry: od lewej Chełmiec i Trójgarb w Górach Wałbrzyskich.

 Między drzewami widać Ślężę, po prawej Góry Sowie.


 Równie dobrze mogłem
zrobić te zdjęcia na Roztoczu. Często uświadamiałem sobie podobieństwa, zwłaszcza jeśli nie widać było dalszych, typowo górskich szczytów.

 Odmienny wygląd budynków. W poprzednich latach mniejszą uwagę zwracałem na sudeckie domy, wszak tylko takie widziałem, ale odkąd chodzę po Roztoczu, odmienność stylów i użytych materiałów rzuca się w oczy.


 Widziałem dużo jesionów. Drzewa tego gatunku nie grzeszą zbytnią urodą, późno rozwijają liście, tracą je bez kolorów, ale te dzisiejsze, gorzanowickie, przekonały mnie do pewnej zmiany mojej opinii o nich.


 Parokrotnie spłoszyłem wielką chmarę ptaków.

 Droga z lipami.

 Ławeczki ani ławki nie znalazłem. Chyba jest dopiero w planach.

 O modnych słowach

Nie używa się takich słów jak efekt, skutek, owoc, rezultat, a jedynie przełożenie. Generowanie wyparło wszystkie słowa o podobnym znaczeniu, jak uzyskanie, wytworzenie, osiąg, produkcja, przetwarzanie. Na stronach poświęconych inwestowaniu nie znajdzie się zaleceń o różnicowaniu czy urozmaiceniu, a klepie się o dywersyfikacji w każdym zdaniu; czasami odnoszę wrażenie, że autorzy robią to z lubością. Kontekst zastąpił związek, okoliczności, tło, wzgląd, kulisy czy podłoże. Nie ma ich, jest jeden uniwersalny kontekst.

Odkrywa się buty i biuro podróży, orzeźwienie i rok nowości, kosmetyk i wodę do picia. Wszystko, wszystko się odkrywa i... siebie okrywa śmiesznością.

Dwa ostatnio zanotowane takie (żałosne) śmieszności:

„Inwestycja powinna być traktowana w kontekście długoterminowym.”

„Generowanie prądu generatorami spalinowymi generuje dodatkowe koszta.”

Nasze wypowiedzi nie są poprawne i powabne dzięki używaniu modnych słów, a wprost przeciwnie: stają się nudne i ubogie. Należy unikać częstych powtórzeń, wykorzystywać całą różnorodność naszego języka. Jeśli w jednym zdaniu użyłem słowa „generowanie”, w drugim (a tym bardziej w dalszej części tego samego zdania) powinienem zastosować synonim – tego uczono mnie w szkole. Czego uczą teraz?


6 komentarzy:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też nie widziałem tak wielu i na dokładkę tak dużych owoców dzikiej czereśni. Jutro rano planuję odwiedzić ją – w wiadomym celu -:)
      Dzisiaj calutki dzień spędziłem na pięknym szlaku, a jutro i pojutrze spotkam się z kolegami.
      Młodzi ludzie zawsze mieli swoje słowa, niektóre wchodziły później do kanonu, a o uproszczeniu ortografii nie słyszałem. Może faktycznie najbardziej zawiłe zasady można by ułatwić, ale obawiam się dalszej degradacji naszego języka. Staje się on coraz bardziej prymitywny, coraz więcej w nim angielszczyzny i ikonek. Tylko patrzeć, jak zaczniemy chrząkać do siebie zapominając, że w przeciwieństwie do gęsi, swój język mamy.
      W którejś wiosce kaczawskiej widziałem remontowany dom przysłupowy; niemal wszystkie belki były w nim wymieniane. Efekt robi dobre wrażenie, ale koszta są zapewne ogromne. O nich właśnie, o kosztach, myślę patrząc ze smutkiem na te sudeckie pałace, które jeszcze się nadają do remontu, bo wiele z nich to już ruiny. Przepisy dotyczące zabytków nierzadko utrudniają remont, bo są zbyt rygorystyczne. W zgodzie z prawem pałac może się zawalić, ale nie będzie zgody na odstępstwo od wymagań konserwatora. No i ruin przybywa.

      Usuń
    2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
  2. Tak oblepionej czereśni jako dzikiego drzewa nie widziałam, przeważnie już rosła gdzieś na miedzy to miewała drobniutkie owoce. A co do budownictwa, większość zabudowy mieszkalnej jak i gospodarczej w tych stronach była murowana. U podnóża Karkonoszy trochę różniła się, więcej było używanego drewna, jak chociażby domy przysłupowe, czy szachulcowe. Na szczęście jest trochę "szaleńców" co odnawiają, remontują jak jest taka potrzeba i przywracają dawny wygląd. Nie wiem czy Wiesz, że na pograniczu czesko-niemieckim są całe wsie z takimi domami. Drzewa jak ludzie są bardziej i mniej urodziwe, każde ma swoje walory i mają swoich wielbicieli. Jedno wiem, że są potrzebne, bez względu na urodę.

    OdpowiedzUsuń
  3. Pamiętam, jak pierwszy raz pojechaliśmy na Dolny Śląsk, właśnie od razu wpadła mi w oko ta odmienność budownictwa, a przede wszystkim wiele starych, nieremontowanych domów, z dachami z łupka. Byliśmy tez na czeskiej stronie, wsie zadbane, ze starą zabudową, o czym pisze powyżej Ola. Pierwsze powitanie ze swoimi górami, czy są jeszcze w nich miejsca, których nie odwiedziłeś?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest sporo takich miejsc, Mario. O jednym z nich napisałem w dzisiejszym tekście, będą wzmianki w kolejnych.
      Widuję w Sudetach stare domy gruntownie wyremontowane, niektóre były już bliskie zapadnięcia się; widuję też nowe domy, dokładnie takie same jak na Roztoczu i zapewne u Ciebie. Po samym kształcie można poznać czas ich budowy. Niechętnie patrzę na to pomieszanie stylów, ale tłumaczę ludzi większymi kosztami odnowienia starych domów niż budową nowych. Poza tym wiele, naprawdę wiele poniemieckich domów jest bardzo dużych; ich powierzchnię można mierzyć setkami metrów kwadratowych. Dla współczesnych rodzin są za duże. W części z nich są urządzanie agroturystyki, ale przecież nie może ich być po kilka – kilkanaście w każdej wsi. W rezultacie te domy powoli niszczeją, zwłaszcza że jak zauważyłaś, ludność wiejska się starzeje.

      Usuń