230720
Wspomniałem
jeden w wierszy Pawlikowskiej Jasnorzewskiej. Nie znając go na
pamięć, poprosiłem o pomoc Google i utknąłem na dłuższy czas,
czytając wiersze o miłości.
W
paru dopatrzyłem się związków z moją opowieścią o Jasiach.
Niżej
zamieszczam swobodny wybór przeczytanych wierszy, dodając do
niektórych parę słów komentarzy.
Zapraszam
do lektury.
* *
*
Miłość
Nie
widziałam cię już od miesiąca.
I nic. Jestem może bledsza,
trochę śpiąca, trochę bardziej milcząca,
lecz można żyć bez powietrza!
I nic. Jestem może bledsza,
trochę śpiąca, trochę bardziej milcząca,
lecz można żyć bez powietrza!
* *
*
Z
wielu powodów i dla smutków wielu
Chciałabym dzisiaj mieć poduszkę z chmielu.
Zapach tych lekkich, siwozłotych szyszek
Sprowadza mocny sen - zjednywa ciszę.
Gdzieś to czytałam albo mi się śniło:
"Chmiel na bezsenność, a sen - na bezmiłość.
Poduszkę z chmielu gdy sobie umościsz,
Zaśnij, bo na cóż życie bez miłości"...
Chciałabym dzisiaj mieć poduszkę z chmielu.
Zapach tych lekkich, siwozłotych szyszek
Sprowadza mocny sen - zjednywa ciszę.
Gdzieś to czytałam albo mi się śniło:
"Chmiel na bezsenność, a sen - na bezmiłość.
Poduszkę z chmielu gdy sobie umościsz,
Zaśnij, bo na cóż życie bez miłości"...
* *
*
Wciąż
rozmyślasz. Uparcie i skrycie.
Patrzysz w okno i smutek masz w oku...
Przecież mnie kochasz nad życie?
Sam mówiłeś przeszłego roku...
Śmiejesz się, lecz coś tkwi poza tym.
Patrzysz w niebo, na rzeźby obłoków...
Przecież ja jestem niebem i światem?
Sam mówiłeś przeszłego roku...
Patrzysz w okno i smutek masz w oku...
Przecież mnie kochasz nad życie?
Sam mówiłeś przeszłego roku...
Śmiejesz się, lecz coś tkwi poza tym.
Patrzysz w niebo, na rzeźby obłoków...
Przecież ja jestem niebem i światem?
Sam mówiłeś przeszłego roku...
Maria
Pawlikowska Jasnorzewska
Wiersze
tej poetki są dla mnie wykwitem poezji miłosnej i doskonałym
obrazem kobiecego serca.
* *
*
Miłość
od pierwszego wejrzenia
Oboje
są przekonani,
że połączyło ich uczucie nagłe.
Piękna jest taka pewność,
ale niepewność jest piękniejsza.
Sądzą, że skoro nie
znali się wcześniej,
nic między nimi nigdy się nie działo.
A co na to ulice, schody, korytarze,
na których mogli się od dawna mijać?
Chciałabym ich zapytać,
czy nie pamiętają -
może w drzwiach obrotowych
kiedyś twarzą w twarz?
jakieś ,,przepraszam'' w ścisku?
głos ,,pomyłka'' w słuchawce?
- ale znam ich odpowiedź.
Nie, nie pamiętają.
Bardzo by ich zdziwiło,
że od dłuższego już czasu
bawił się nimi przypadek.
Jeszcze nie całkiem gotów
zamienić się dla nich w los,
zbliżał ich i oddalał,
zabiegał im drogę
i tłumiąc chichot
odskakiwał w bok.
Były znaki, sygnały,
cóż z tego, że nieczytelne.
Może trzy lata temu
albo w zeszły wtorek
pewien listek przefrunął
z ramienia na ramię?
Było coś zgubionego i podniesionego.
Kto wie, czy już nie piłka
w zaroślach dzieciństwa?
Były klamki i dzwonki,
na których zawczasu
dotyk kładł się na dotyk.
Walizki obok siebie w przechowalni.
Był może pewnej nocy jednakowy sen,
natychmiast po zbudzeniu zamazany.
Każdy przecież początek
to tylko ciąg dalszy,
a księga zdarzeń
zawsze otwarta w połowie.
że połączyło ich uczucie nagłe.
Piękna jest taka pewność,
ale niepewność jest piękniejsza.
Sądzą, że skoro nie
znali się wcześniej,
nic między nimi nigdy się nie działo.
A co na to ulice, schody, korytarze,
na których mogli się od dawna mijać?
Chciałabym ich zapytać,
czy nie pamiętają -
może w drzwiach obrotowych
kiedyś twarzą w twarz?
jakieś ,,przepraszam'' w ścisku?
głos ,,pomyłka'' w słuchawce?
- ale znam ich odpowiedź.
Nie, nie pamiętają.
Bardzo by ich zdziwiło,
że od dłuższego już czasu
bawił się nimi przypadek.
Jeszcze nie całkiem gotów
zamienić się dla nich w los,
zbliżał ich i oddalał,
zabiegał im drogę
i tłumiąc chichot
odskakiwał w bok.
Były znaki, sygnały,
cóż z tego, że nieczytelne.
Może trzy lata temu
albo w zeszły wtorek
pewien listek przefrunął
z ramienia na ramię?
Było coś zgubionego i podniesionego.
Kto wie, czy już nie piłka
w zaroślach dzieciństwa?
Były klamki i dzwonki,
na których zawczasu
dotyk kładł się na dotyk.
Walizki obok siebie w przechowalni.
Był może pewnej nocy jednakowy sen,
natychmiast po zbudzeniu zamazany.
Każdy przecież początek
to tylko ciąg dalszy,
a księga zdarzeń
zawsze otwarta w połowie.
Wisława
Szymborska
Wiersz
bliski mi fascynacją przypadkiem. Autorka roztacza w nim wizję
ogromnego ciągu przypadków, które mają tak znaczny, albo i
decydujący, wpływ na nasze życie. Może nawet piłka, którą
graliśmy w dzieciństwie, może jej i jego walizki stojące obok
siebie w przechowalni, miały swój udział w ich losie. Nawet jeśli
nie, to chyba z powodu chichotu psotnego przypadku.
Podobne
myśli miał Jan obudziwszy się w nocy, u boku Jasi:
„Zbudziły
się we mnie dziwne, pomieszane myśli: świadomość tworzącego
moje życie nieogarnionego splotu przypadków i własnych decyzji,
które doprowadziły mnie do niej; poczucie jednoczesnego bycia u
mety tej poplątanej drogi i na jej początku; zależności od Jasi i
jednocześnie wolności nieznanej nigdy wcześniej; nienasyconego
pragnienia, radości i rozkosznego niepokoju.”
Miłość
szczęśliwa
(...)
Miłość
szczęśliwa. Czy to jest konieczne?
Takt i rozsądek każą milczeć o niej
jako skandalu z wysokich sfer Życia.
Wspaniale dziatki rodzą się bez jej pomocy.
Przenigdy nie zdołałaby zaludnić ziemi,
zdarza się przecież rzadko.
Niech ludzie nie znający miłości szczęśliwej
twierdzą, że nigdzie nie ma miłości szczęśliwej.
Z tą wiarą lżej im będzie i żyć, i umierać.
Takt i rozsądek każą milczeć o niej
jako skandalu z wysokich sfer Życia.
Wspaniale dziatki rodzą się bez jej pomocy.
Przenigdy nie zdołałaby zaludnić ziemi,
zdarza się przecież rzadko.
Niech ludzie nie znający miłości szczęśliwej
twierdzą, że nigdzie nie ma miłości szczęśliwej.
Z tą wiarą lżej im będzie i żyć, i umierać.
Wisława
Szymborska
Wiersz
boleśnie prawdziwy, ale i podtrzymujący wiarę. Prozaiczny i
jednocześnie wzniosły.
* *
*
W
malinowym chruśniaku
W
malinowym chruśniaku, przed ciekawych wzrokiem
Zapodziani po głowy, przez długie godziny
Zrywaliśmy przybyłe tej nocy maliny.
Palce miałaś na oślep skrwawione ich sokiem.
Bąk złośnik huczał basem, jakby straszył kwiaty,
Rdzawe guzy na słońcu wygrzewał liść chory,
Złachmaniałych pajęczyn skrzyły się wisiory
I szedł tyłem na grzbiecie jakiś żuk kosmaty.
Duszno było od malin, któreś, szepcząc, rwała,
A szept nasz tylko wówczas nacichał w ich woni,
Gdym wargami wygarniał z podanej mi dłoni
Owoce, przepojone wonią twego ciała.
I stały się maliny narzędziem pieszczoty
Tej pierwszej, tej zdziwionej, która w całym niebie
Nie zna innych upojeń, oprócz samej siebie,
I chce się wciąż powtarzać dla własnej dziwoty.
I nie wiem, jak się stało, w którym okamgnieniu,
Żeś dotknęła mi wargą spoconego czoła,
Porwałem twoje dłonie - oddałaś w skupieniu,
A chruśniak malinowy trwał wciąż dookoła.
Zapodziani po głowy, przez długie godziny
Zrywaliśmy przybyłe tej nocy maliny.
Palce miałaś na oślep skrwawione ich sokiem.
Bąk złośnik huczał basem, jakby straszył kwiaty,
Rdzawe guzy na słońcu wygrzewał liść chory,
Złachmaniałych pajęczyn skrzyły się wisiory
I szedł tyłem na grzbiecie jakiś żuk kosmaty.
Duszno było od malin, któreś, szepcząc, rwała,
A szept nasz tylko wówczas nacichał w ich woni,
Gdym wargami wygarniał z podanej mi dłoni
Owoce, przepojone wonią twego ciała.
I stały się maliny narzędziem pieszczoty
Tej pierwszej, tej zdziwionej, która w całym niebie
Nie zna innych upojeń, oprócz samej siebie,
I chce się wciąż powtarzać dla własnej dziwoty.
I nie wiem, jak się stało, w którym okamgnieniu,
Żeś dotknęła mi wargą spoconego czoła,
Porwałem twoje dłonie - oddałaś w skupieniu,
A chruśniak malinowy trwał wciąż dookoła.
Bolesław
Leśmian
Cudowny
wiersz. Cudowne, na pół niewinne, pieszczoty. Warto zwrócić uwagę na umiejętność tworzenia słów przez poetę.
Odnoszę
jednak wrażenie nieznania przez autora prawdziwego malinowego
chruśniaka najeżonego kolcami.
* * *
Lubię szeptać ci słowa, które nic nie znaczą -
Prócz tego, że się garną do twego uśmiechu,
Pewne, że się twym ustom do cna wytłumaczą -
I nie wstydzą się swego mętu i pośpiechu.
Bezładne się w tych słowach niecierpliwią wieści -
A ja czekam, ciekawy ich poza mną trwania,
Aż je sama powiążesz i ułożysz w zdania,
I brzmieniem głosu dodasz znaczenia i treści...
Skoro je swoją wargą wyszepczesz ku wiośnie -
Stają mi się tak jasne, niby rozkwit wrzosu -
I rozumiem je nagle, gdy giną radośnie
W śpiewnych falach twojego, co mnie kocha, głosu.
Prócz tego, że się garną do twego uśmiechu,
Pewne, że się twym ustom do cna wytłumaczą -
I nie wstydzą się swego mętu i pośpiechu.
Bezładne się w tych słowach niecierpliwią wieści -
A ja czekam, ciekawy ich poza mną trwania,
Aż je sama powiążesz i ułożysz w zdania,
I brzmieniem głosu dodasz znaczenia i treści...
Skoro je swoją wargą wyszepczesz ku wiośnie -
Stają mi się tak jasne, niby rozkwit wrzosu -
I rozumiem je nagle, gdy giną radośnie
W śpiewnych falach twojego, co mnie kocha, głosu.
Bolesław
Leśmian
Słowa
garnące się do jej uśmiechu… Cudne!
Prawdziwe
też. Każdy, kto kocha lub kochał, pamięta takie szeptane niby
rozmowy, w których słowa są jedynie pieszczotą.
Podobną
chwilę mieli i Jasie w ich miłosną noc:
„Patrzyliśmy
na siebie blisko, twarzą w twarz. Włosy miała w nieładzie, buzię
zaczerwienioną, usta rozchylone. Przygarnąłem ją, objęła mnie
ramieniem i nogą. Nim sen zamknął nam oczy i usta, szeptaliśmy do
siebie poplątane słowa.”
* *
*
Lubię,
kiedy kobieta omdlewa w objęciu,
kiedy w lubieżnym zwisa przez ramię przegięciu,
gdy jej oczy zachodzą mgłą, twarz cała blednie,
i wargi się wilgotne rozchylą bezwiednie.
Lubię, kiedy ją rozkosz i żądza oniemi,
gdy wpija się w ramiona palcami drżącemi,
gdy krótkim, urywanym oddycha oddechem
i oddaje się cała z mdlejącym uśmiechem.
I lubię ten wstyd, co się kobiecie zabrania
przyznać, że czuje rozkosz, że moc pożądania
zwalcza ją, a sycenie żądzy oszalenia,
gdy szuka ust, a lęka się słów i spojrzenia.
Lubię to - i tę chwilę lubię, gdy koło mnie
wyczerpana, zmęczona leży nieprzytomnie,
a myśl moja już od niej wybiega skrzydlata
w nieskończone przestrzenie nieziemskiego świata.
kiedy w lubieżnym zwisa przez ramię przegięciu,
gdy jej oczy zachodzą mgłą, twarz cała blednie,
i wargi się wilgotne rozchylą bezwiednie.
Lubię, kiedy ją rozkosz i żądza oniemi,
gdy wpija się w ramiona palcami drżącemi,
gdy krótkim, urywanym oddycha oddechem
i oddaje się cała z mdlejącym uśmiechem.
I lubię ten wstyd, co się kobiecie zabrania
przyznać, że czuje rozkosz, że moc pożądania
zwalcza ją, a sycenie żądzy oszalenia,
gdy szuka ust, a lęka się słów i spojrzenia.
Lubię to - i tę chwilę lubię, gdy koło mnie
wyczerpana, zmęczona leży nieprzytomnie,
a myśl moja już od niej wybiega skrzydlata
w nieskończone przestrzenie nieziemskiego świata.
Kazimierz
Przerwa Tetmajer
Męski
wiersz. Bardzo erotyczny i po męsku prawdziwy.
* *
*
(…)
I
jedno wiemy tylko. I nic się nie zmienia.
Śmierć chroni od miłości, a miłość od śmierci.
Śmierć chroni od miłości, a miłość od śmierci.
Jan
Lechoń
Oj,
tak, tak!
* *
*
Gdy
w twoich ustach z nieukojem
Szukam twojego serca woni,
Chciałbym cię zgnieść w objęciu mojem,
Zawrzeć jak ptaka w mojej dłoni.
I ściskam twe najsłodsze ciało
Śniąc, bym, pijany szczęścia trunkiem,
Mógł pokryć ciebie całą, całą,
Jednym jedynym pocałunkiem.
Szukam twojego serca woni,
Chciałbym cię zgnieść w objęciu mojem,
Zawrzeć jak ptaka w mojej dłoni.
I ściskam twe najsłodsze ciało
Śniąc, bym, pijany szczęścia trunkiem,
Mógł pokryć ciebie całą, całą,
Jednym jedynym pocałunkiem.
Leopold
Staff
Znalazłem
tutaj ślad podobieństwa do pragnień Jasi, chcącej całować całą
sobą.
Przypomniałem
sobie fragment wiersza, który dawno temu ułożyłem:
„Sto
ust chciałbym mieć by całować cię całą.
Nie
mam ich tyle.
Dlaczego?”
* *
*
Nie
obiecuję Ci wiele
Bo tyle co i nic
Najwyżej wiosenną zieleń
I pogodne dni
Najwyżej uśmiech na twarzy
I dłoń w potrzebie
Bo tyle co i nic
Najwyżej wiosenną zieleń
I pogodne dni
Najwyżej uśmiech na twarzy
I dłoń w potrzebie
Nie
obiecuję Ci wiele
Bo po prostu tylko siebie
Bo po prostu tylko siebie
Nie
znam autora. Sympatyczny wierszyk.
* *
*
Jeśli
to nie jest miłość – cóż ja czuję?
A
jeśli miłość – co to jest takiego?
Jeśli
rzecz dobra – skąd gorycz, co truje?
Gdy
zła – skąd słodycz cierpienia każdego?
F.
Petrarka
Oto
męska bezradność wobec miłości.
* *
*
Gdy
cię nie widzę, nie wzdycham, nie płaczę,
Nie
tracę zmysłów, kiedy cię zobaczę;
Jednakże
gdy cię długo nie oglądam,
Czegoś
mi braknie, kogoś widzieć żądam;
I
tęskniąc sobie zadaję pytanie:
Czy
to jest przyjaźń, czy to jest kochanie?
Gdy
z oczu znikniesz, nie mogę ni razu
W
myśli twojego odnowić obrazu?
Jednakże
nieraz czuję mimo chęci,
Że
on jest zawsze blisko mej pamięci.
I
znowu sobie powtarzam pytanie:
Czy
to jest przyjaźń, czy to jest kochanie?
Cierpiałem
nieraz, nie myślałem wcale,
Abym
przed tobą szedł wylewać żale;
Idąc
bez celu, nie pilnując drogi,
Sam
nie pojmuję, jak w twe zajdę progi;
I
wchodząc sobie zadaję pytanie;
Co
tu mnie wiodło? Przyjaźń czy kochanie?
Dla
twego zdrowia życia bym nie skąpił,
Po
twą spokojność do piekieł bym zstąpił;
Choć
śmiałej żądzy nie ma w sercu mojem,
Bym
był dla ciebie zdrowiem i pokojem.
I
znowu sobie powtarzam pytanie:
Czy
to jest przyjaźń, czy to jest kochanie?
Kiedy
położysz rękę na me dłonie,
Luba
mnie jakaś spokojność owionie,
Zda
się, że lekkim snem zakończę życie;
Lecz
mnie przebudza żywsze serca bicie,
Które
mi głośno zadaje pytanie:
Czy
to jest przyjaźń, czy też kochanie?
Kiedym
dla ciebie tę piosenkę składał,
Wieszczy
duch mymi ustami nie władał;
Pełen
zdziwienia, sam się nie postrzegłem,
Skąd
wziąłem myśli, jak na rymy wbiegłem;
I
zapisałem na końcu pytanie:
Co
mnie natchnęło? Przyjaźń czy kochanie?
Adam
Mickiewicz
Nie
mogłem nie dodać tego wiersza naszego Poety. Wiersza o nieostrości
granicy między przyjaźnią a miłością dwojga ludzi i naturalnej
skłonności zmiany pierwszej w drugą.
Wypada
wspomnieć mi tutaj o Marku Grechucie. Posłuchajcie, proszę.
Ależ cudności nazbierałeś w jednym poście:-)
OdpowiedzUsuńCzłowiek już zapomniał trochę o tym trzepotaniu serca, motylach w brzuchu, nie mówię, że to przywilej młodości, ale teraz, po prawie 40-stu latach razem miłość ma inny wymiar; wyraża się w trosce o druga osobę, choćby w robieniu okładów na noc z liści końskiego szczawiu na spuchniętą, bolącą kostkę, o przypominaniu wzięcia tabletki na nadciśnienie:-) to tylko jeden z aspektów dojrzałego uczucia, bo czyż to nie piękne zestarzeć się razem, dzielić wszystkie troski, polegać na drugim człowieku, wiedzieć, że nie zawiedzie, a do tego zachować przyjaźń, bo to też ważne; ale pojechałam ... ale to przywilej wieku, młody nie ma takich doświadczeń:-)
Lubię słuchać grupy Bez Jacka, śpiewają W Malinowym chruśniaku Leśmiana, bo Marek Grechuta towarzyszył mi od wielu lat, teraz ma naśladowców, choćby zespół Plateau.
Tak, miłość się zmienia z biegiem lat, ale w moim pojmowaniu zmienia się ona w przyjaźń. W głęboki związek dwojga ludzi, których łączą dziesięciolecia i dzieci, łączy całe życie. Związek właściwie nierozerwalny, ale to nie jest miłość.
UsuńNam brakuje słów, Mario. Mówimy o kochaniu dzieci i swojej kobiety, swojego mężczyzny; o kochaniu ojczyzny i górskich widoków; o kochaniu smaku pasty z bazylią i filmów z Tomem Hanksem.
Wiele różnych uczuć i skłonności, a miano jedno. Związek, który opisujesz, też znacznie się różni od uczucia łączącego dwojga młodych ludzi.
Dla mnie elementem immanentnym miłości między nimi, więc miłości erotycznej, a o takiej są wiersze, jest właśnie erotyzm. Bez niego miłość staje się raczej przyjaźnią.
Taką prawdziwą, dozgonną, ale przyjaźnią.
Domyślam się Twojej niezgody, Mario. Przy tak rozległym i trudnym temacie to naturalne. Sam też nie mam absolutnej pewności swojego zdania. Zresztą, być może i nie ma różnic, a tylko wspomniany brak słownictwa.
Piękne zestawienie> Krzysztofie! Zbiór, gwiazdozbiór miłosnych perełek. Każda mieni się swoim blaskiem, temperaturą, odcieniem, ujęciem.
OdpowiedzUsuńUwierzysz? Prawie połowy nie znałam dotąd. Za to Grechutę poznałam wcześniej niż Mickiewicza :-)
Dziękuję, Aniko.
UsuńWahałem się przy zamieszczaniu wiersza Szymborskiej, tego o przypadkowości. Jest białym wierszem, bardziej, jakby to powiedzieć… nowoczesnym, a zamieściłem właśnie z powodu jego wymowy.
Pozostałe są klasyką. Nie wiem, czy teraz takie się pisze.
Powinniśmy więcej czytać poezji, ale ten wiecznie uciekający czas…
Nie ostatnią zasługą piosenkarzy wykorzystujących wiersze, jest ich propagowanie. Tak miałaś z Grechutą i Mickiewiczem, tak miałem z Niemenem i Tuwimem. Myślę tutaj o jego „Wspomnieniu”.
Właśnie! Nie zamieściłem tego wiersza bardziej kojarzącego się Niemenem niż z Tuwimem.
Czynię to tutaj i teraz:
Mimozami jesień się zaczyna,
złotawa, krucha i miła,
To ty, to ty jesteś ta dziewczyna,
która do mnie na ulicę wychodziła.
Od twoich listów pachniało w sieni,
gdym wracał zdyszany ze szkoły,
a po ulicach w lekkiej jesieni
fruwały za mną jasne anioły.
Mimozami zwiędłość przypomina
nieśmiertelnik żółty - październik.
To ty, to ty, moja jedyna,
przychodziłaś wieczorem do cukierni.
Z przemodlenia, z przeomdlenia senny,
w parku płakałem szeptanymi słowy.
Księżyc z chmurek prześwitywał jesienny,
od mimozy złotej majowy.
Ach czułymi, przemiłymi snami
zasypiałem z nim gasnącym o poranku,
w snach dawnymi bawiąc się wiosnami,
jak ta złotą, jak tą wonną wiązanką...
Zauważ, że poeta najwyraźniej pomylił mimozę z nawłocią.
Znając wiersz i piosenkę, widzę nawłoć trochę inaczej. W jej obrazie dostrzegam niewyraźny zarys, raczej domysł tej, która wieczorem przychodziła do cukierni.
Ach, nie ma powodu, by wahać się względem białego wiersza. Ja bardzo lubię taką poezję. Poza tym, czyż nie jest tak, że słowa Mistrza Poezji trafiają do serca i umysłu, zatem zachwycą i obronią się same?
UsuńMoże już nie pamiętasz, ale kiedyś opublikowałam wpis pt. Mimozami. Jesień. Się..., gdzie "broniłam" owych mimoz, jako bardziej poetyckich i eterycznych "istot" :-) Myślę, że skoro nie było internetu w czasach Tuwima, mógł on nie wiedzieć dokładnie lub nie dociekać zanadto czym jest ta mimoza, o której teraz można dowiedzieć się "wszystkiego" i to w dwóch zdaniach.
Trochę pamiętałem, ale i przed chwilą wróciłem od Ciebie po obejrzeniu wpisów o „polskich mimozach”.
UsuńTuwim mógł nie wiedzieć, ale też wiadomo, że prawda literacka, a już zwłaszcza poetycka, nie musi być zgodna z rzeczywistością. Dobrym przykładem jest tutaj chruśniak Leśmiana.
Poetom, dla piękna ich wierszy, można i należy wiele wybaczyć.
Zwróciłem uwagę na jakże celne Twoje słowa: i to w dwóch zdaniach.
Ludzie czytają internetowe artykuliki i wydaje się im, że wiedzą. Aniko, znamienne jest coraz częstsze ostatnio podawanie czasu przeczytania artykułu, a na ogół są to pojedyncze minuty. Szybko, szybko, bo przecież trzeba „wiedzieć”, a jeszcze tu i tam musimy zajrzeć, żeby być na bieżąco. No i w rezultacie mamy wokół siebie ludzi, którym wydaje się, że wiedzą, a oni wiedzę ledwie liznęli.
Albo i nie, tylko lizak widzieli na witrynie.
Piękny wybór wierszy. Znam je wszystkie, bo po pierwsze lubię poezję ("Niektórzy lubią poezję" Szymborska) a po drugie miałyśmy taki czas z przyjaciółką, a potem z Czesią, że siadałyśmy z tomikami i czytały na głos ulubione utwory. Z "Malinowego chruśniaka" też się już natrząsałam, gdy przy zbieraniu malin wlazłam w wielkie mrowisko.
OdpowiedzUsuńA ci dwoje nie trafili ani na mrowisko, ani na kolce czy pokrzywy. Jak tu nie wierzyć w wielką siłę uczucia? :-)
UsuńZ bliską osobą czytać na głos wiersze… Piękne!
Wiesz, któregoś dnia myślałam nad sceną miłosną do swojej książki. "Ułożył ją delikatnie wśród upojnie pachnących macierzanek..." a z tyłu głowy zaświergotał skowronek: matko, przecież ją mrówki zjedzą, bo żyją w przyjaźni z macierzanką. No. I tyle było romantycznej sceny.
UsuńOj, uśmiałem się. Tak to romantyczne wizje zderzają się z rzeczywistością.
UsuńAniu, wypadałoby przenieść tych dwojga z romantycznej łąki na mniej romantyczny tapczan :-)
Mam pomysł! Może ona (bo przecież nie on) przyniosła z łąki bukiet macierzanki. Jej zapach towarzyszył im, zajętymi ważnymi sprawami na tapczanie...
Aniu, liczę na otrzymanie wstępnej wersji książki. Jestem jej ciekawy.
Usuń