Etykiety

Moja książka

Wrażenia i chwile

 150422 Dzisiaj jest umowny dzień premiery mojej nowej książki.    „Książka jest o wrażeniach, o przeżywaniu zwykłych dni i zdarzeń, o chwi...

wtorek, 21 września 2021

O górach na Roztoczu

 150921

Może pojechać dalej, w nieznane jeszcze rejony Roztocza? – myślałem oglądając mapę. Wybór padł na Józefów. Ma mapie zobaczyłem sklep Biedronka, i wiedząc, że przy nim będzie parking, zdecydowałem tam pojechać. Wybór okazał się niezbyt optymalny, bo w sumie kilka kilometrów szedłem ulicami i asfaltem, ale zwiad zrobiłem i wiem, gdzie jechać w następne dni. Samo miasteczko wydało mi się takie… zwyczajne. Zabudowa jednorodzinna, sporo domów starszych, ale na ogół zadbanych, chociaż oczywiście zdarzają się perełki wyjątkowo ładne, i, na przeciwnym biegunie, domy dające wyobrażenie o wyglądzie tego wschodniego miasteczka przed wiekiem – jak te dwa na zdjęciu.

Lasy są tam inne: jasne, z przewagą sosen, mniej zachwaszczone, po prostu ładniejsze. Ich odmienność ma związek, jak mi się wydaje, z piaszczystą ziemią, i zapewne dlatego więcej jest tam nieuprawianych pól. Niektóre wyglądają jak typowe nieużytki czy dzikie łąki, wiele zarasta drzewami. Widoki są bardziej urozmaicone, ale mniej jest dróg polnych, chcąc więc polować na ładne widoki, będzie się częściej chodzić bezdrożami, nierzadko, jak się okazało, także zaroślami.

Pierwszym moim celem była Góra Młynarka, pokaźne wzgórze ze stokiem narciarskim. Uliczka w miasteczku skończyła się, idąc jakimiś zaułkami, a dalej szosą, wszedłem do wioski, ścieżką za stodołą wyszedłem na zarastające pole, przekroczyłem tory i wszedłem w las. Wrócę się na chwilę: na torach widziałem łosia. Stał nieruchomo i patrzył na mnie, a ja na niego.

Teren pod Młynarką jest prywatny i ogrodzony, jak się okazało. Ogrodzenie jednak jest tylko przy bramie, dalej żaden napis nie zabrania wejścia, więc poszedłem na szczyt. W porównaniu do toru narciarskiego w pobliżu wsi Chrzanów, ten jest niewielki i gorzej wyposażony, wzgórze jest też niższe ale brzydszym nie jest, a widoki ze szczytu są po prostu ładne. Miejsce warte zapamiętania i powrotu.



 


Z Góry Młynarka na zbocza Gór Halińskich (tak, tak, są takie na Roztoczu, chociaż górami zwą się na wyrost) mogłem dojść tylko okrężną trasą, jeśli miałbym się trzymać dróg, ale zachciało mi się iść najkrótszą. Problem w braku dróg, bo te istniejące, nader nieliczne, biegną w poprzek mojego kierunku. Poszedłem więc na przełaj. Pierwsze setki metrów były wygodne, a nawet widokowe. Zboczyłem do czereśni rosnącej na polu, bo jakże ominąć drzewko tak ładne i samotne? 

Kusiła droga biegnąca opodal, ale oparłem się jej zakusom i idąc w poprzek pól doszedłem do następnej poprzecznej drogi, jednak za nią była ściana lasu. Wszedłem między drzewa, widząc na zdjęciach pola ledwie sto metrów dalej. Obyło się bez przedzierania chaszczami, wyszedłem na wyraźną drogę ze znakami czarnego szlaku. Za nią znowu był las. Może jednak iść szlakiem, okrężną drogą? Oglądając zdjęcia Google, wypatrzyłem nieodległą przerwę w ścianie lasu, a nawet jakby ślad pasującej mi przecinki. Poszedłem tam, pole wciskało się w las, ale za nim jedyny wypatrzony dukt wiódł w niepasującą mi stronę. Wszedłem w las trafiając na gęste zarośla tarniny i nawłoci. Już miałem zawracać, gdy zobaczyłem szukaną drogę. Właściwie nie droga to była, a podwójny ślad wygnieciony przez sporadycznie przejeżdżające tędy ciągniki rolnicze.

  Las się skończył, byłem na nieuprawianym zarastającym polu. Za nim, na brzegu świerkowego lasu, nie znalazłem śladów, a że na zdjęciach widziałem bliski jego koniec, poszedłem lawirując między drzewami i pilnując słońca. Ze spodziewanych stu metrów zrobiło się dwieście, ale w końcu zajaśniało między drzewami. Jeszcze tylko przeszedłem przez pas paproci sięgający piersi, i zatrzymałem na odkrytym zboczu wzgórza. Byłem w Górach Halińskich.

Na zdjęciu satelitarnym szukana droga jest dość wyraźna, ale w rzeczywistości jest inaczej, ponieważ zdjęcia były robione około osiem lat temu. Widoczne pojedyncze drzewka zarastających pól są teraz gęstwinami młodniaków, paproci i nawłoci.

Powinienem tam zostać, poznać okolicę, ale kusiły widoki czekające na mnie dalej.

Na mapie jest zaznaczona budowla opisana jako „Figurka Na Granicy Pól”. Wielkie litery sugerują nazwę, ale teraz coraz częściej ludzie piszą zwykłe słowa wielką literą, więc nie wiem, czy to nazwa, czy po prostu opis, tym bardziej, że jak się później okazało, figurki tam nie ma. Po dojściu polami do drogi, skręciłem w stronę „figurki”, ale nim do niej doszedłem, zobaczyłem tak ładną drogę, że poszedłem nią. Zielona i równa, wiodła przez widny lasek sosnowy, obok prześwietlonych słońcem uroczych zagajniczków brzozowych. Właśnie takie miejsca, taką grę kolorów, wspominam w zimie niczym piękny sen, który wydaje się być marzeniem, nie wspomnieniem.



 

Oczywiście myszkowałem między drzewami, bo przecież zawsze jest dobry czas na poszukanie grzybów; oprócz kilku starych i nadjedzonych kozaków i maślaków, znalazłem zdrowego sporego prawdziwka. Przy ostatniej kępie brzóz, na zboczu z widokiem na wieś Nowe Górniki, zrobiłem przerwę. Jakże one są odmienne od parominutowych przerw zimowych! Nierzadko na stojąco, szybko żeby nie zmarznąć, a zaraz po wypiciu herbaty rusza się dalej. Teraz siedząc na trawie, bez pośpiechu, celebruje się zwykłe czynności patrząc na niezwykłe, bo letnie widoki.

Wieś Nowe Górniki jest ładną, zadbaną miejscowością. Nowy, szeroki chodnik, gustowne przystanki autobusowe, wiele nowych domów, niektóre naprawdę ładne. 

 



Znowu wspomniałem o dążeniu obecnej władzy do wyprowadzenia Polski z Unii i o jej popieraniu przez emerytów i wielu rolników. O ile tych pierwszych jeszcze jakoś można tłumaczyć rozdawnictwem obecnego rządu, to poparcia drugich wytłumaczyć się nie da, chyba że ich głupotą. Wszak na wyjściu z Unii właśnie rolnicy stracą najwięcej, bo możliwość eksportu bez ograniczeń i bez podatków granicznych; stracą też dopłaty unijne. Cóż, zapewne myślą, że to ich władza, swojska, bo chrześcijańska. Nie, cechą dominującą ugrupowania nie jest chrześcijańskość, a barbarzyńskie zaślepienie władzą.

Dość o tym bagnie.

Piękne są tamte okolice. Przechodząc przez wioskę wypatrzyłem miejsce do parkowania, jest w pobliżu remizy strażackiej. Wrócę tam.

Opodal wioski pola wspinają się na malownicze wzgórze bez nazwy. Oczywiście wszedłem na nie, bo przecież nie można ominąć miejsca tak ładnego.

 Przyznam się do błędu: była godzina 14, powinienem wracać, zwłaszcza że miałem lepiej poznać Góry Halińskie, ale źle oceniając odległość, poszedłem ku Górze Hałdzie. Niewielki lasek widoczny na papierowej mapie okazał się lasem mającym kilka kilometrów długości. Dobrze, że widny to las, słoneczny, sosnowy i grzybny.
Szedłem drogą patrząc na słońcem oświetloną drogę i sosny, ale też szukając grzybów. Spotkanemu grzybiarzowi powiedziałem o planie dojścia do Hałdy, a w odpowiedzi usłyszałem, że powinienem skręcić w dalszą poprzeczną drogę, bo ta wyprowadzi mnie na wyższy i widokowy szczyt. Zapytałem o szczegóły i poszedłem. Szczyt nie był wyższy a niższy od sąsiedniej zalesionej Góry Hołdy, widać to wyraźnie, ale widoki z niego faktycznie były rozległe. Są jednak tak dalekie, że mogą jedynie zaciekawić, ale ciekawości nie zaspokoją. Mogą podpowiedzieć miejsca przyszłych wędrówek, jak mnie podpowiedziały, jeśli dobrze zidentyfikowałem zbocza wzgórz widziane na dalekim horyzoncie. Mam wstępnie ustalone kolejne miejsca do poznania.

Pod przydrożny krzyż wróciłem późno, o godzinie 17, mając jeszcze około sześciu kilometrów do samochodu. Napisałem o krzyżu, ponieważ nie zauważyłem cech kapliczki, ale może jakaś wnęka na figurkę tam jest, tylko zasłonięta. Tak czy inaczej budowla jest ładna i stoi w ładnym, widokowym miejscu. Warto ją poznać.



Po krótkiej przerwie ruszyłem drogą ku wsi Majdan Nepryski, a droga wiodła przez Góry Halińskie. Nie mogę pochwalić się dobrymi zdjęciami, bo widoki były pod słońce. Tam jest tak ładnie, że wrócę i to już niebawem. W tej wsi też mam ustalone miejsce na parkowanie samochodu.


 Wspomnę jeszcze o spotkaniu padalca. Pełzał środkiem drogi, a widząc mnie znieruchomiał. Ładne stworzenie, mimo że tak podobne do węża, a wiadomo, że te gady budzą u ludzi złe emocje. Widziałem też wiele krzewów tarniny wprost obsypanych owocami. Chciałbym wrócić tam późną jesienią i nazbierać tych śliweczek na sok o barwie rubinu. Widziałem dziwną roślinę nieco przypominającą przekwitły koper na sterydach. Pytałem Googli, ale precyzyjnej odpowiedzi nie dostałem. Może to barszcz, a dowiedziałem się, że jedna z odmian, barszcz Sosnowskiego, jest niebezpieczny dla ludzi. Roślina wyglądała na niegroźną… 


 

Proszę jeszcze przeczytać inskrypcję wykutą na starym krzyżu stojącym w Józefowie. Przez sto lat nasz język jednak sporo się zmienił.

 Po równo dwunastu godzinach wróciłem do samochodu. Czułem silne zmęczenie, ale skoro na drugi dzień nie miałem zakwasów, granic swoich możliwości nie przekroczyłem. W najbliższych dniach ma być pogorszenie pogody, ale kiedy tylko deszcze i chmury odejdą, wrócę na roztoczańskie pola.

Trasa:

Józefów, wieś Borowina, częściowo czarnym szlakiem na Górę Młynarka, polami i lasami do Gór Halińskich, wieś Nowe Górniki, zbocze Góry Hałda, Góry Halińskie, wieś Majdan Nepryski, Józefów.


 














13 komentarzy:

  1. Jesteś niesamowity i odważny tak wędrować w pojedynkę, tyle kilometrów.Wiem, że widoki są tego warte. Mnie spodobał się ten las i samo zdjęcie (nr17). Życzę kolejnych owocnych wędrówek.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Las ze zdjęcia 17 to ten w pobliżu Góry Hałda. Na mapie jest zaznaczony malutki, w rzeczywistości to spory las, a na niemal całej długości jest właśnie taki jak na zdjęciu. W zimowe dni marzy się o takiej leśnej drodze…
      A propos odwagi: dzisiaj na szlaku (czyli na zapomnianej polnej drodze) poczułem się nieswojo. Na odcinku paruset metrów widziałem odciski dużych łap. Pies czy… wilk? Na myśl o tych zwierzętach odruchowo rozejrzałem się szukając drzewa w pobliżu :-)
      Przyznam, że zrobiłem zdjęcia śladom, później je zidentyfikuję korzystając z internetu.
      Roztocze jest gęsto zamieszkałe, podobnie jak Góry Kaczawskie. Obojętnie gdzie się jest, w ciągu najdalej godziny dojdzie się do jakiejś wioski, czyli do ludzi i cywilizacji. Chyba że wejdzie się głęboko w wielką Puszczę Solską.
      Dziękuję, Aleksandro.

      Usuń
  2. Roztoczańskie góry, podobnie jak na Roztoczu Południowym, tylko tu więcej lasów, też mamy górę, a nazywa się Józkowa:-) trochę widoków z niej, ale lesistych. Józefowskie lasy bardzo mi się podobają, słynne z grzybów, okazów roślinnych, można spotkać rzadkiego storczyka, obuwik się nazywa. Dajesz sobie popalić na tych wędrówkach, 12 godzin w trasie, nie brakuje Ci Janka do towarzystwa? Kiedy chciałam przepędzić padalca z drogi, ten usiłował mnie straszyć nagłymi rzutami ciała, bo podsuwałam patyk, żeby odsunąć go dalej na głębokie pobocze, przecież rozjadą. Nie darzę sympatią stworzeń o wężowych kształtach ciała, ale szkoda ich, niech żyją. Szykuje nam się wyjazd w okolice Tarnogrodu, w sprawach pszczelarskich, zahaczymy oczywiście o te świetliste lasy w wiadomym celu ... grzybowym:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mario, nigdy nie wiadomo, co będzie później, co czas przyniesie. Trzeba chodzić póki można. Byłem na Roztoczu tydzień temu, w letni ciepły i słoneczny dzień, byłem i dzisiaj. Miałem na sobie dwa swetry, rękawice i czapkę na uszach, czyli już jesień, ale skoro w pierwszej połowie miesiąca byłem na wędrówce 5 czy 6 razy, mogę sobie powiedzieć, że nie przegapiłem końca lata.
      Z Jankiem spotkam się już wkrótce. O obuwniku i on mówił. Coś musi być w tej roślinie.
      Mario, odruch niechęci, nawet odrazy, w stosunku do węży mamy chyba wrodzony. Nas nie trzeba uczyć tej niechęci – wprost przeciwnie: uczyć trzeba (albo samemu się do tego dochodzi świadomą pracą umysłową) akceptacji tych zwierząt. Gdyby u nas były duże węże łażące po drzewach, chyba nie wchodziłbym do lasu, ale akurat padalec jest ładny i przecież niegroźny. Niech żyje :-)
      Z myślą o grzybach kupiłem suszarkę.

      Usuń
  3. Piękne jest Roztocze; mnie szczególnie zachwycają (odnowione z pietyzmem w ostatnich latach) kapliczki, ale oczywiście krajobraz też.
    Jesteś może na fb?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie mam konta na FB. Kiedyś tam się zarejestrowałem, ale widząc bylejakość oprogramowania, wypisałem się stamtąd. Powodem drugim był brak czasu. Nawet teraz, gdy jestem na emeryturze, po prostu mi go brakuje na bycie wszędzie, gdzie chciałbym lub gdzie pasowałoby być, a poza tym dla swojego samopoczucia unikam kontaktu z niechlujnie działającymi stronami. Teraz, po zmianach, tak też postrzegam i blogera Google, ale skoro kilka już lat mam bloga...
      Akurat ta kapliczka podobała mi się, chyba z powodu usytuowania w ładnym miejscu, ozdobienia malowniczą jarzębiną, ale przyznać powinienem, że na te budowle patrzę bez emocji, bo okiem osoby niewierzącej.
      Roztocze niewątpliwie jest ładne, jestem na dobrej drodze do związania się z nimi tak, jak z Górami Kaczawskimi, chociaż brakuje mi widoków typowych dla Sudetów, mianowicie stożków gór widocznych na horyzoncie.

      Usuń
    2. Pytałam, bo mamy taka małą grupkę na fb, w której wymieniamy się zdjęciami cmentarzy, pomników i kapliczek właśnie, przydałbyś się:) Ogólnie do fb mam stosunek podobny, ale jestem tam, dla własnych korzyści, jak wyżej.
      Uwielbiam kapliczki, ale jako zjawisko, nie przedmiot kultu, co zapewne głupio brzmi, ale jestem pewna, że rozumiesz.

      Usuń
    3. Myślę, że rozumiem :-) Jako zjawisko społeczne mogą ciekawić.
      Mam trochę zdjęć kapliczek, tutaj zamieszczam niewielką ich część. Chodzi mi po głowie napisanie osobnego tekstu o tych budowlach, z tego powodu robię zdjęcia. Jeśli przydadzą się Wam, służę pomocą, to znaczy zdjęciami. Niestety, z reguły lokalizację mogę podać tylko przybliżoną, np.: kapliczka pod Gródkami.

      Usuń
    4. Szkopuł w tym, że zamieszczać można zdjęcia tylko własnego autorstwa, czyli konieczne jest członkostwo w grupie; zerknij, może cię zainteresuje, kto wie;)
      https://www.facebook.com/groups/2184712821746852/

      Usuń
    5. Byłem, widziałem, czytałem. Inicjatywę widzę jako ciekawą i wartościową. Wyróżnia się in plus w zalewie nie wiadomo czego i byle czego. Zwróciłem uwagę na wpisy związane z wojną. Rozdrapywać ran nie ma sensu, ale pamiętać trzeba, natomiast ludzie młodzi nie pamiętają i ich to nie interesuje, a to przecież nie tak odległa nasza historia, dlatego doceniam takie posty.
      Jednak, Ikroopko, nie zapisałem na FB mimmo możliwości promowania tam swoich książek.

      Usuń
    6. Dziękuję za wizytę. Mam zamiar tematowi pomników I wojny światowej (obu) poświęcić też część mojego bloga, w jego nowej odsłonie, zapraszam:)

      Usuń
    7. Dziękuję za zaproszenie. Oczywiście skorzystam, daj mi tylko parę dni czasu, bo nie widać mnie spod sterty zaległości.

      Usuń