130524
Mając pewne obowiązki, dzielę czas między nimi, wyjazdami na Roztocze i potrzebę leniwie płynących przy biurku dni wolnych. Po serii różnych zajęć i paru roztoczańskich włóczęgach, myśl o takim dniu bywa kusząca. Jest też najzwyczajniej potrzebny: właśnie usiadłem do opisu tej wędrówki, a w kolejce czekają dwa następne.
Pojechałem bez ustalenia optymalnego miejsca parkowania samochodu, w rezultacie piątą część szlaku szedłem drogami asfaltowymi. Marsz nimi nie jest poważnym minusem, wszak są to boczne drogi biegnące ładnymi okolicami wśród pól, jednak trudno im konkurować z walorami polnych dróg. Na dokładkę gdzieś się zagapiłem albo źle odczytałem mapę, w efekcie część trasy wypadła mi drogami poznanymi parę dni wcześniej, a nie dotarłem tam, gdzie miałem zamiar. Nic to, mam powód do powrotu, raczej do powrotów, bo – szczerze mówiąc – często mi się zdarza zawędrować w niespodziewane miejsca, czasami spontanicznie zmieniając plany, a czasami tak jak dzisiaj.
Do Wierzchowisk nie tyle się wjeżdża, co zjeżdża: wieś jest na dnie dość głębokiej a wąskiej doliny. Idąc główną ulicą wioski, wiele domów widzi się sporo wyżej, już na zboczach, które za linią zabudowy jeszcze pną się w górę. Poletka wiernie powtarzają falowanie zboczy, drapiąc się w górę lub biegnąc w dół, ale i skręcają na boki omijając zagajniki lub stromizny. W takich miejscach pięknym dopełnieniem krajobrazu są polne dróżki, grupki drzew, a już szczególnie samotne brzozy stojące na wysokich miedzach.
Szedłem uroczą drogą biegnącą brzegiem lasu, ale i wchodziłem między drzewa patrzeć na buki i czysty, widny wąwóz. Chciałem pójść jego dnem, ale i droga biegnąca granicą lasu i pól, ocieniona wychylonymi ku słońcu konarami drzew, też kusiła. Iść nią, czy zejść na dół, między drzewa, w migotliwą mozaikę światła i cienia?
Urocze miejsce, do którego wrócę.
Nie jedyny to wąwóz dzisiaj poznany. Zauważyłem, że nie widząc śmieci i krzaków częściej do nich wchodzę. One wołają przyjemną w upalne dni zmianą temperatury i wilgotności, radykalnym przybliżeniem widnokręgu, niewiadomą ukrytą za najbliższym zakrętem, wielką zmiennością kształtów, pysznym sklepieniem połączonych koron buków jaśniejących młodą zielenią prześwietloną słońcem. Niestety, na zdjęciu mało co widać z tej feerii majowych barw.
Dni są ciepłe, ale jeszcze nie upalne i bez uprzykrzonych komarów, wokół zieleń pól, a kwiaty właściwie wszędzie: na drzewach i krzewach, na miedzach i polach, nawet na drogach, dosłownie pod nogami. Oczy raduje żywa, czysta zieleń drzew i słońce. Słońce, błękitne niebo i radość niosąca myśl o wielu jeszcze tak ładnych dniach przede mną.
Niech trwają i się nie kończą!
Obrazki ze szlaku
Zielona miedza, cień brzozy, zakręt drogi – idealne miejsce na przerwę.
Klasyczne roztoczańskie wzgórze. Oczywiście widuję i bardziej strome, ale rzadziej. W rogu zdjęcia widać często stosowany sposób utwardzania polnych dróg, mianowicie wykładanie ich betonowymi płytami z otworami.
Krzyże na rozstaju dróg. Zwykły i swojski widok, nierzadko ładny, ale w tych nie pasowało mi zamocowanie. Wykorzystano betonowe fundamenty stosowane do trzymania słupów elektrycznych i ordynarne obejmy stalowe, co w moim odbiorze nie pasuje do krzyży, ale może się tylko czepiam.
Wierzchowiska. Nie wiem, Pierwsze czy Drugie (piszę wielką literą, ponieważ te liczebniki są częścią nazw wiosek), pogubiłem się, a zdjęcia zamieszczam chcąc pokazać spore i strome wzgórza nad wioską. Korony drzew liściastych widziane z większej odległości przypominają… kalafior.
Zakwitły chabry, dla mnie najpiękniejsze kwiaty pól; widziałem wiele dzwonków (nie wiem, jakiego gatunku) i mnóstwo jaskrów, ale z dobrymi zdjęciami mam kłopot. Mój aparat woli fotografować trawę, nie kwiaty.
Częsty widok na plantacjach malin. Najbardziej negatywne wrażenie czyni fakt śmiecenia sobie, u siebie, a to znaczy, że tym ludziom śmieci pod nogami nie przeszkadzają. Wniosek wydaje się oczywisty: ci ludzie nie mają żadnego zmysłu estetycznego.
Przekwita rzepak. Żółcą się tylko spóźnialskie kwiaty.
Stare i nowe.Gwiazdnice przy polnej drodze.
W lewo czy w prawo? Pójdę w lewo, widzę tam ładne pagórki.
Wycięto zdrowy wielki buk bez śladu próchnicy. Położony na pniaku kij ma długość 115 cm, a więc obwód mierzył blisko 4 metry! Ten buk żył już, gdy w tym lesie kryli się powstańcy styczniowi, był dużym drzewem, gdy dla ich prawnuków ten las był schronieniem przed niemieckimi okupantami, a stracił życie zapewne z wygodnictwa sprawcy: rosnąc na brzegu lasu, łatwo było wywieźć drewno. Tak być nie może. Drewno powinno być pozyskiwane z chorych, rachitycznych lub specjalnie sadzonych drzew. Duże i zdrowe powinny częściej i szybciej być uznawane za pomniki przyrody, a ludziom trzeba wkładać do głów (niektórym do łbów) wiedzę o fakcie zasadniczej wagi dla nas i dla ekologii, o którą jakoby się tak dba: drzewa bez nas będą żyły, my bez nich nie. Brak drzew to takie zmiany klimatu i składu atmosfery, przy których obecne są niczym.
Winnica. Tysiące winorośli, a każda musi być przycięta i zamocowana do specjalnych linek. Ogrom pracy!
Tutaj próbowałem uchwycić lśnienie promieni słońca na trawach i liściach. Jak zwykle aparat nie zobaczył tego bogactwa barw i cieni które ja widziałem.
Piękna nieznajoma. Pewna mądra strona twierdzi, że to kolkwicja chińska.
Imponujący dąb, a przy nim pomnik. Za mało w nas pamięci o ludziach oddających życie w walce o niepodległość. Za mało.
Trasa: okolice Wierzchowisk Pierwszych i Drugich. Także pobliże wsi Pasieka, Antolin i Węgliska na zachodnim Roztoczu.
Statystyka: 12 godzin na szlaku długości 21,5 km. Suma podejść wyniosła 770 metrów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz