Etykiety

Moja książka

Wrażenia i chwile

 150422 Dzisiaj jest umowny dzień premiery mojej nowej książki.    „Książka jest o wrażeniach, o przeżywaniu zwykłych dni i zdarzeń, o chwi...

środa, 28 sierpnia 2024

Bieszczady, dzień drugi

 180824

Dwa najpopularniejsze wśród turystów masywy górskie to Połoniny Wetlińska i Caryńska. Pierwszy człon nazw oczywiście od rozległych i wyjątkowo widokowych połonin, a Wetlińska od Wetliny, sporej wioski leżącej u stóp masywu.

Na szczyty wiedzie kilka szlaków, wybrałem ten z Przełęczy Wyżna z oczywistego powodu: skoro zaczyna się na przełęczy, nie w dolinie, podejście z niego jest mniejsze. Według mapy do pieszych wędrówek wynosi 340 metrów, nieco ponad sto pięter; cóż, jeśli chce się mieć świat u stóp, trzeba się wspiąć ku niebu. Na tablicach podawany jest czas wejścia 75 minut, czytałem gdzieś, że swobodnie można wejść w godzinę, a szliśmy dwie. Jedno z dwojga: albo czasy ustalali wyczynowcy, albo ja idę… dziadkowym tempem. Może tak, skoro wnuczka parokrotnie czekała na mnie, może nie, skoro po drodze tyle ładnych drzew i widoków było do obejrzenia i sfotografowania.

Pod jednym ze szczytów kiedyś wojsko zbudowało niewielki posterunek; fama głosi, że w celu obserwowania samolotów imperialistów zrzucających na nas stonkę ziemniaczaną. Cóż, nie tylko teraz władze mają psychiczne odchyły. Kiedy w końcu poszli po rozum do głowy, oddali budynek PTTK, a ci umyślili urządzić tam schronisko. Było małe, po spartańsku urządzone, bez wody i prądu, ale może właśnie dlatego bardzo popularne wśród miłośników Bieszczad. Miałem okazję poznać osobiście wieloletniego gospodarza obiektu, Lutka, człowieka legendę. W tamtym wyjątkowym miejscu, wśród ludzi tam bywających, znajomości nawiązywało się szybko, a forma „pan” nie była używana.

O Lutku przeczytacie tutaj.

Lutek jest już na emeryturze, a jego Chatki nie ma. W tym samym miejscu stoi teraz nowe, większe schronisko zbudowane z wielkich bali, jest prąd i toaleta, nie trzeba chodzić sto metrów w dół zbocza by nabrać wody ze strumienia dla umycia się, jak było jeszcze 12 lat temu. Wszedłem do środka, zobaczyłem bar oblegany przez ludzi i wyszedłem. Nazwa schroniska została ta sama, wszystko inne się zmieniło.




 Zmiany zauważyłem już na szlaku ku Chatce. Kiedyś był węższy i bardziej garbaty; Lutek woził zaopatrzenie swoim wiekowym gazikiem z demobilu i według jego słów żaden inny pojazd nie poradziłby sobie z wjazdem. Niewątpliwie na potrzeby budowy nowego schroniska drogę poszerzono i wyrównano, widziałem zwały zepchniętego gruzu kamiennego – ślady pracy ciężkiego sprzętu.


 
 Tak wyglądał GAZ 69, pojazd Lutka.

Na szczęście cała reszta połoniny pozostała niezmieniona.



 Wschody i zachody słońca na pewno też. Oto zdjęcia początku i końca dnia zrobione przeze mnie 12 lat temu spod Chatki:


 Źle policzyłem czasy i możliwości: na Smerek, ostatni szczyt Połoniny Wetlińskiej, nie weszliśmy. Powrót po śladach trwałby zbyt długo, więc z przełęczy pod Smerekiem zeszliśmy do wioski Wetlina. Byłbym zapomniał! W drodze powrotnej zatrzymaliśmy się na posiłek w jednym z miejsc odpoczynku wyposażonym w ławy i stoły. Jedząc, tuż obok zobaczyliśmy lisa. Chodził wokół nie bojąc się ludzi, a po chwili podszedł do nas, wszedł na ławkę, z niej na stół i… złapał torbę z naszym jedzeniem! Ponieważ leżała pod ręką, udało mi się wyrwać ją z pyska złodzieja. Lis nie zrażony niepowodzeniem dalej się kręcił pod nogami ludzi. Dopiero w domu, w czasie segregowania zdjęć, zobaczyłem, że udokumentowałem zdarzenie.



 Do parkingu na Przełęczy Wyżna mieliśmy kilka kilometrów marszu szosą, ale udało się złapać busa. Wnuczka dała radę, dzielna dziewczyna.

Obrazki ze szlaku


 Zdjęcia roślin na połoninach publikowałem, ale niewiele na nich jest niebieskich kwiatów, dość często widywanych i przyciągających wzrok swoją oryginalną urodą. Oto goryczka trojeściowa, śliczna panna na połoninach.



 
Tutaj jarzębiny, świerki i wierzbówki na połoninach. Jarzębiny żyją nawet na szczytach, dużo wyżej niż ostatnie, krzaczaste i pokręcone buki, chociaż po ich rachitycznych kształtach widać, jakie trudy znoszą. Pojedyncze małe świerki też próbują żyć tak wysoko, niektórym nawet się udaje, ale raczej nie mają szans wystrzelić ku niebu.


 Grechoty. Tak nazywane są bieszczadzkie gołoborza. Niewielkie są, ale dość liczne. Powstały w typowy dla tej formacji sposób, mianowicie na skutek kruszenia skał w ostatnim okresie lodowcowym, około 20 tysięcy lat temu. Czyżby ludzie wtedy przesadzili z ograniczeniami emisji CO2, skoro doprowadzili do wyziębienia Ziemi?...

 "Domki" do wynajęcia w Wetlinie. Szukając noclegu, zauważyłem ceny nawet ponad tysiąc złotych za dobę.

 Jeszcze o lasach. Widać je wyraźnie na tej mapie. Niemal cały obszar gór jest zielony, czyli zalesiony. Zwracam uwagę na ukraińską część Bieszczad, tam lasów jest znacznie mniej.

Trasa: z Przełęczy Wyżna w Bieszczadach na Połoninę Wetlińską. Od Chatki Puchatka poszliśmy przez Osadzki Wierch i Szare Berdo do Przełęczy Mieczysława Orłowicza, a z niej zeszliśmy do wsi Wetlina. Przygodnie złapanym busem wróciliśmy na Przełęcz Wyżna.

Statystyka: przeszliśmy 15 km, suma podejść wyniosła 570 a zejść 770 metrów; cała wyprawa zajęła nam 11 godzin. Wioska leży w dolinie, przełęcz sporo wyżej, stąd różnica wysokości.




























5 komentarzy:

  1. Godni podziwu, tyle godzin na szlaku, tyle kilometrów w nogach. Piękne widoki. A te powykręcane drzewa, aż żal patrzeć. A architektura dzisiejsza zawładnęła już całym krajem, bez względu czy pasuje do krajobrazu. są to "psie budy" albo "stodoły". A ta goryczka trojeściowata przepiękna. Przygoda z liskiem przesympatyczna chociaż mogliście zostać bez prowiantu. Kiedy patrzę na te zwierzaki, to smutek mnie ogarnia. Lisek wyglądał na miłego ale nigdy nie wiadomo, czy nie jest chory. Powodzenia na szlaku.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Psie budy jest dobrym określeniem na te niezgrabne domy, w których ściany zlewają się z dachem – właśnie jak w psiej budzie :-)
      Myślę, że lis po prostu zaczął od nocnego grzebania w śmietnikach kierując się węchem, a później stopniowo oswajał się z ludźmi. Nie on jeden, nazajutrz obserwowałem takie same zachowanie u ptaka.
      Aleksandro, gdzie teraz ten lis ma upolować kurę? :-) A przy tym wie, że przy ławkach zawsze coś znajdzie lub dostanie. O pokręconych drzewach napiszę w jednym z następnych tekstów, teraz zasygnalizuję dwa powody: dawniej ogryzanie przez pasące się zwierzęta, a kiedyś i teraz klimat wysoko w górach.
      Wróciliśmy w piątek, więc od kilku dni jestem w domu. Jutro pojadę na Roztocze, dawno mnie tam nie było, a koniec lata coraz bliższy.

      Usuń
  2. Goryczka trojeściowa jest także nazywana goryczką trójlistną lub goryczką trójwarstwową.
    Goryczka trojeściowa (Gentiana asclepiadea). Swoją nazwę rodzajową Gentiana otrzymała na cześć króla dawnej Ilirii Gentiusa, który już w II w. p.n.e. prowadził jej hodowlę w pałacowym ogrodzie ze względu na jej walory zdrowotne.
    Nazwa gatunkowa asclepiadea została nadana na cześć Asklepiadesa z Bitynii rzymskiego lekarza i filozofa greckiego pochodzenia. Asklepiades był zwolennikiem naturalnych środków leczniczych (masaże, ruch, dieta, kąpiele) i zalecał wino jako uniwersalny środek leczniczy. I chyba miał rację bo w niektórych krajach europejskich, na przykład w Austrii, Niemczech i Szwajcarii, goryczka trojeściowa wykorzystywana jest do produkcji napojów alkoholowych, takich jak likiery czy wina. Goryczka dodaje tym napojom charakterystycznego smaku i aromatu.
    Jan Wygnaniec

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wino uniwersalnym środkiem leczniczym? Muszę o tym powiedzieć żonie i wyskoczyć do sklepu. Zaczekaj...
      Powiedziałem, ale nie uwierzyła :-(
      Kiedyś odkryłem prawdę znaną, ale z nimi, z prawdami, jest tak dziwnie, że w pełni się je przyjmuje gdy samemu do nich dojdzie. Otóż wiedza wzbogaca i upiększa nasz obraz świata. Ostatnim przykładem jest właśnie goryczka, roślina jeszcze dwa tygodnie temu zupełnie mi nieznana.
      Janku, dziękuję za informacje o niej.

      Usuń
    2. Kolejne ciekawostki! Janku, dziękuję za wzbogacanie treści opisów. Przypomniałeś mi "lecznicze" herbatki robione w wojsku: opakowanie ulung na szklankę wrzątku...
      Wytrzymała jest ta roślina, a wydaje się taka delikatna.

      Usuń