Etykiety

Moja książka

Wrażenia i chwile

 150422 Dzisiaj jest umowny dzień premiery mojej nowej książki.    „Książka jest o wrażeniach, o przeżywaniu zwykłych dni i zdarzeń, o chwi...

środa, 6 maja 2020

Cuda natury a ludzkie wybory

230420
Opowiem o kilku miejscach na świecie, które chciałbym poznać. Nie mam zamiaru ani ambicji opisania tych miejsc dogłębnie, zainteresowani mogą zajrzeć do Internetu, a jedynie wskazać je, wybrane z bardzo długiej listy miejsc wartych zobaczenia. Opiszę je krótko, sygnalizując jedynie ciekawe dla mnie cechy. Dodam jeszcze, że lista nie jest zamknięta. Chętnie powiększałbym ją aż po kres mojego czasu lub moich możliwości.
Po co to robię – wyjaśnię na końcu tekstu.
* * *
Sekwoje olbrzymie.
Z nazwami jest nieco galimatiasu, ponieważ funkcjonuje ich kilka, i bywa, że zamiennie używane są do dwóch gatunków drzew: sekwoi wieczniezielonej, uznawanej za najwyższe drzewo świata, oraz sekwoi olbrzymiej zwanej też mamutowcem olbrzymim, którą cechuje największa grubość i ogólnie rekordowa masywność drzew.
Dorastają one do około 90 metrów wysokości, czyli są dwa razy wyższe niż największe spotykane w Polsce, a ich średnica sięga ośmiu metrów. W tej swojej masywności nie mają sobie równych, przekraczając parokrotnie wielkości rekordowych drzew w naszym kraju. Są największymi żywymi organizmami na Ziemi, i chyba żadne nie potrafią dorównać im długowiecznością. Dla tych drzew wiek to tyle, co dla nas dwa lata, skoro dożywają trzech tysięcy lat. Średniaki tam rosnące były pokaźnymi już drzewami, gdy Bolesław obejmował władzę po ojcu. Największe mamutowce ważą ponad tysiąc ton, więc aby przewieźć jednego takiego olbrzyma, trzeba by podstawić około pięćdziesiąt typowych zestawów tirowskich.
Samo zdjęcie człowieka stojącego przy takim ogromie robi wielkie wrażenie. Jakby się patrzyło na stwór nieziemski, niemożliwy do zaistnienia. Patrząc na nie w zimie, kiedy są przysypane śniegiem, można by poczuć się jak krasnoludek w ludzkim świecie, otoczony choinkami wysokości niemal trzydziestopiętrowych wieżowców.
Ich naturalnym siedliskiem są góry Sierra Nevada w Kalifornii, w USA. Oczywiście są sadzone i w Europie, ale tylko w cieplejszych rejonach kontynentu, ponieważ łatwo przemarzają, a i wolniej rosną, nadal będąc wielkimi. Jednak w Parku Narodowym Sekwoi zobaczyć można cały las tych niesamowitych stworzeń.

* * *
Cielenie się lodowców.
Wbrew pozorom to naukowy termin oznaczający odrywanie się części czoła lodowca i jego wpadanie do morza.
Lodowiec nie jest formą statyczną, on płynie, aczkolwiek ledwie centymetry dziennie, ponieważ lód wykazuje pewną plastyczność pod dużym naciskiem. Lodowiec jest więc rzeką lodu.
Różne są warunki cielenia, w takim klasycznym jęzor lodu zwiesza się w wodzie coraz bardziej, nie znajdując oparcia od dołu, w końcu pęka i ściana lodu wali się do wody tworząc pływające góry lodu. Na północy, w Arktyce, góry lodowe są mniejsze od południowych sióstr, są też bardziej fantazyjne w kształtach. Na Antarktydzie cielący się lodowiec uwalnia do otwartego morza ogromne płyty lody, mające wielokilometrowe długości i powierzchnię liczona w setkach, a nawet w tysiącach kilometrów kwadratowych. Na tych większych zmieściłyby się całe Sudety.
„Zwykłe” góry lodowe mają setki metrów wielkości i ważą miliony ton, a ponieważ lód tylko troszkę jest lżejszy do wody, góry niewiele wystają nad powierzchnię, na ogół piątą część całej bryły lodu. Mimo tej cechy góry potrafią być wysokie, nawet ponad sto metrów ponad poziom wody.
Słyszałem, że bezpośrednia obserwacja cielenia się lodowca jest widowiskiem wyjątkowo pięknym i niesamowitym, a i oglądane filmy coś mi powiedziały. Jest parę biur podróży na świecie, które organizują rejsy w pobliże czoła lodowca w końcu lata, czyli w okresie najczęstszego cielenia. Czytałem też o wspaniałej grze kolorów gór lodowych w słoneczny dzień. One niekoniecznie są białe.


* * *
Wielki Kanion Kolorado.
Rzeka Kolorado w Arizonie plus miliony lat drążenia skał = Wielki Kanion.
Największy i najbardziej znany twór geologiczny na Ziemi, górski przełom dobrze widoczny z kosmosu.
W skalistym podłożu płaskowyżu rzeka wyżłobiła długi, pokręcony kanion o bardzo urozmaiconej rzeźbie zboczy dochodzących do 1850 metrów wysokości ponad poziom rzeki i długości 440 km.
Geologowie nie są zgodni co do charakteru powstania kanionu, jednak przychylają się do klasycznego, w jakim tworzone są przełomy: wcześniej rzeka utworzyła zwykłe swoje koryto, później teren wokół, w tym przypadku rozległy i skalisty płaskowyż, zaczął się podnosić wypychany ruchami płyt tektonicznych. Jeśli woda nadąży pogłębiać swoje koryto, rzeka płynie dalej i coraz głębiej. Jeśli nie nadąży, znajduje obejście. Rzeka Kolorado nadążyła. Wgryzła się w skały płaskowyżu na ponad kilometr i płynie nadal. Szacuje się, że stworzenie tego niesamowitego kanionu zajęło jej kilkanaście milionów lat.
Wspomniałem znane mi i lubiane przełomy sudeckie. Ich głębokości nie sięgają nawet stu metrów, ale jakże są piękne, zwłaszcza teraz, w moich wspomnieniach, gdy nie mogę ich odwiedzić.
Teren kanionu jest parkiem narodowym, nie można chodzić gdzie się chce, ale dużo jest krótszych i dłuższych tras pieszych, są organizowane spływy rzeką i oczywiście przeloty nad kanionem. Można też wejść na balkon wystający 20 metrów od ściany. Przepaść ma tam ponad kilometr głębokości, a wygięta w podkowę konstrukcja wykonana jest z bezbarwnego szkła. Już widzę siebie:
– Nie, nie boję się, przecież jestem menem, tylko… tylko nogi mam dziwnie zdrętwiałe i drżące, ale przemogę się i wejdę. Zaraz…  zaraz wejdę.
Zapewne tak właśnie byłoby.

* * *
Będąc w USA, chciałbym zobaczyć też Delikate Arch, czyli Delikatny Łuk w Utah. Zwiewny, trzymający równowagę tylko dzięki czarom starych Indian, skalny łuk. Nie jedyny to cud natury w tamtym regionie.
A Park Yellowstone z jego gejzerami, gorącymi źródłami, wodospadami, z całym bajecznym bogactwem natury martwej i ożywionej? Też! To nie koniec, przecież Amerykanie mają Góry Skaliste, zespół pasm górskich ciągnących się tysiącami kilometrów. Przejść chociaż kawałek, wejść chociaż na jeden szczyt, wcale nie najwyższy, żeby móc powiedzieć sobie w trudnych chwilach: „Byłem, widziałem, przeżyłem”.
Przejść się Piątą Aleją na Manhattanie, wejść na Statuę Wolności i zadrzeć głowę stojąc pod Empire State Building? Też!

* * *
Na granicy brazylijsko-argentyńskiej rzeka Iguazu dociera do granicy płaskowyżu i spada w dół blisko trzystoma kaskadami o wysokości 60 do 80 metrów. Łączna szerokość wodospadów ma 3 kilometry, a w ciągu sekundy leci w przepaść 1700 ton wody. Taką ilością wody można pokryć na grubość 10 centymetrów blisko dwa hektary ziemi. W ciągu sekundy!
Największy wodospad, Diabelska Gardziel, jest wyższa od Niagary mierząc 82 metry.
Huk wody słuchać z odległości dwudziestu kilometrów, a w słoneczne dni można podziwiać tęcze powstałe dzięki wodzie rozpylonej w powietrzu. Oczywiście zbudowano podesty z których, stojąc nad przepaścią, można podziwiać to ogromne, niesamowite i cudowne dzieło natury.

* * *
Skoro byłbym w Brazylii, jak nie zobaczyć Amazonki, rzeki tak szerokiej, że nie widać drugiego brzegu? Jej dorzecze ma powierzchnię 20 razy większą od Polski, a w każdej sekundzie toczy dwieście tysięcy ton wody. Rzeka w środkowym swoim biegu ma 20 km szerokości, u ujścia sto!
Wisła przy niej jest małym strumyczkiem, skoro jej przepływ wynosi tysiąc ton na sekundę. Pamiętam, jak silne wrażenie wywarł na mnie Dniepr oglądany kiedyś z wysokiego mostu, a jest tylko 60% większy od Wisły.
* * *
Chciałbym zobaczyć australijski busz, operę w Sydney i popatrzeć na masyw Uluru (Ayers Rock) o zachodzie słońca. Chociaż spojrzeć, jeśli nie wejść, na Kilimandżaro w Tanzanii, poznać szkockie wrzosowiska i jeziora, przejść walijskie wzgórza.

Dlaczego piszę o tych niedostępnych dla mnie cudach Natury i budowlach ludzi? Już wyjaśniam.
Nie znam kosztów zobaczenia wszystkich tych miejsc, i chociaż mógłbym dowiedzieć się szperając w Internecie, w ciemno zakładam, że 650 tysięcy dla dwóch osób wystarczyłoby; akurat tyle, ile kosztował nowy samochód mojego znajomego. Nie zobaczy on dziwów świata, bo musi teraz pracować na raty lizingowe. Nie zobaczyłby nawet bez tych rat, ponieważ nie odczuwa potrzeby zobaczenia.
No i tak się zastanawiam, który z nas dwóch jest uboższy: ja, kupując samochód za pięć tysięcy, czy on, jeżdżący maszyną za ponad sześćset…

W tytułach wszystkich zdjęć podałem właścicieli stron, z których zdjęcia skopiowałem.





































6 komentarzy:

  1. Odwieczny dylemat: być, czy mieć... zdecydowanie być. Sekwoję też chciałabym zobaczyć...

    OdpowiedzUsuń
  2. Aniu, czasami przypominają mi się słowa Dawkinsa, znanego biologa i autora książek. W jeden z nich napisał o sekwoi olbrzymiej rosnącej w jego ogródku w UK. Dodał, że widok tych drzew w Parku Sekwoi jest jednym z tych, które powinno się w życiu zobaczyć.
    Jakoś tak mocno do mnie te słowa trafiły. Cóż, jemu łatwo było zobaczyć, jest zamożnym człowiekiem, nam dużo trudniej.
    Ale przynajmniej chcemy!

    Jednak jest tutaj mała zagwozdka. Bo widzisz, może jazda tym wypasionym samochodem daje właścicielowi nie mniej, niż nam dałoby zobaczenie sekwoi? Może bardziej go napędza duchowo, czyni szczęśliwym, spełnionym? W końcu nie da się tego wykluczyć, bo jak porównywać stany ducha różnych ludzi, na dokładkę tak odmiennych.
    Jednocześnie czuję, że tak czy inaczej jest coś, co jego dążenia czyni mniej wartościowymi od naszych marzeń zobaczenia cudów natury, tylko nie bardzo potrafię odczucie uzasadnić.

    OdpowiedzUsuń
  3. Widzę, że jednak przeważają cuda natury nad chęcią zobaczenia miast i zdobyczy cywilizacji:-) można mieć taki samochód, i jeździć, i zwiedzać, i spać w nim, gdzie cię noc zatrzyma, ale żeby spłacać raty leasingowe, to już nie jest za wesoło, a zwłaszcza w obecnym czasie; masz rację, ludzie nie potrzebują takich doznań, a raczej pokazać się, zobaczyć błysk zazdrości w oku sąsiada albo byłej:-) gdzieś słyszałam, że "auto jest przedłużeniem męskości"

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, Mario, też tę przewagę zauważyłem w swoich preferencjach. Widzę ją na niemal każdej wędrówce. Wczoraj przechodziłem przez sporą część miasteczka Wojcieszów. Szedłem niejako z konieczności, po raz pierwszy, bo tak wypadła mi trasa. Widziałem ładny pałac, ale zaniedbany, a domy jak domy.
      Słyszałem o przedłużaniu męskości drogim samochodem. Sporo w tym racji, ale ta racja wynika ze skuteczności reklamowania się samochodem. Wielu kobietom nie zaimponuje mężczyzna w samochodzie za 10 czy niechby 100 tysięcy, ale za ponad pół miliona, to i owszem. Bo mówią, że pieniądze są silnym afrodyzjakiem :-)
      Ale znowu wiązać się facetowi z kobietą, która zobaczyła w nim worek pieniędzy… Nie, dziękuję. Zaczekam na tę, której spodoba się mój opel za tysiąc złotych. Mam szansę zobaczyć ją po przyjechaniu do domu.

      Usuń
  4. W jaki sposób można w okresie jednego roku stracić 300 tysięcy złotych? Kupić auto za 650 tysięcy!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobry sposób!
      Chociaż zapewne nie przeszkadza właścicielowi, sprawcy tych strat, patrzeć na nas z poczuciem wyższości albo z politowaniem.

      Usuń