230420
Opowiem o kilku
miejscach na świecie, które chciałbym poznać. Nie mam zamiaru ani
ambicji opisania tych miejsc dogłębnie, zainteresowani mogą
zajrzeć do Internetu, a jedynie wskazać je, wybrane z bardzo
długiej listy miejsc wartych zobaczenia. Opiszę je krótko,
sygnalizując jedynie ciekawe dla mnie cechy. Dodam jeszcze, że
lista nie jest zamknięta. Chętnie powiększałbym ją aż po kres
mojego czasu lub moich możliwości.
Po co to robię –
wyjaśnię na końcu tekstu.
* * *
Sekwoje olbrzymie.
Z nazwami jest nieco
galimatiasu, ponieważ funkcjonuje ich kilka, i bywa, że zamiennie
używane są do dwóch gatunków drzew: sekwoi wieczniezielonej,
uznawanej za najwyższe drzewo świata, oraz sekwoi olbrzymiej zwanej
też mamutowcem olbrzymim, którą cechuje największa grubość i
ogólnie rekordowa masywność drzew.
Dorastają one do
około 90 metrów wysokości, czyli są dwa razy wyższe niż
największe spotykane w Polsce, a ich średnica sięga ośmiu metrów.
W tej swojej masywności nie mają sobie równych, przekraczając
parokrotnie wielkości rekordowych drzew w naszym kraju. Są
największymi żywymi organizmami na Ziemi, i chyba żadne nie potrafią
dorównać im długowiecznością. Dla tych drzew wiek to tyle, co
dla nas dwa lata, skoro dożywają trzech tysięcy lat. Średniaki
tam rosnące były pokaźnymi już drzewami, gdy Bolesław obejmował
władzę po ojcu. Największe mamutowce ważą ponad tysiąc ton,
więc aby przewieźć jednego takiego olbrzyma, trzeba by podstawić
około pięćdziesiąt typowych zestawów tirowskich.
Samo zdjęcie
człowieka stojącego przy takim ogromie robi wielkie wrażenie.
Jakby się patrzyło na stwór nieziemski, niemożliwy do
zaistnienia. Patrząc na nie w zimie, kiedy są przysypane śniegiem,
można by poczuć się jak krasnoludek w ludzkim świecie, otoczony
choinkami wysokości niemal trzydziestopiętrowych wieżowców.
Ich naturalnym
siedliskiem są góry Sierra Nevada w Kalifornii, w USA. Oczywiście
są sadzone i w Europie, ale tylko w cieplejszych rejonach
kontynentu, ponieważ łatwo przemarzają, a i wolniej rosną, nadal
będąc wielkimi. Jednak w Parku Narodowym Sekwoi zobaczyć można
cały las tych niesamowitych stworzeń.
* * *
Cielenie się
lodowców.
Wbrew pozorom to
naukowy termin oznaczający odrywanie się części czoła lodowca i
jego wpadanie do morza.
Lodowiec nie jest
formą statyczną, on płynie, aczkolwiek ledwie centymetry dziennie,
ponieważ lód wykazuje pewną plastyczność pod dużym naciskiem.
Lodowiec jest więc rzeką lodu.
Różne są warunki
cielenia, w takim klasycznym jęzor lodu zwiesza się w wodzie coraz
bardziej, nie znajdując oparcia od dołu, w końcu pęka i ściana
lodu wali się do wody tworząc pływające góry lodu. Na północy,
w Arktyce, góry lodowe są mniejsze od południowych sióstr, są
też bardziej fantazyjne w kształtach. Na Antarktydzie cielący się
lodowiec uwalnia do otwartego morza ogromne płyty lody, mające
wielokilometrowe długości i powierzchnię liczona w setkach, a
nawet w tysiącach kilometrów kwadratowych. Na tych większych
zmieściłyby się całe Sudety.
„Zwykłe” góry
lodowe mają setki metrów wielkości i ważą miliony ton, a
ponieważ lód tylko troszkę jest lżejszy do wody, góry niewiele
wystają nad powierzchnię, na ogół piątą część całej bryły
lodu. Mimo tej cechy góry potrafią być wysokie, nawet ponad sto
metrów ponad poziom wody.
Słyszałem, że
bezpośrednia obserwacja cielenia się lodowca jest widowiskiem
wyjątkowo pięknym i niesamowitym, a i oglądane filmy coś mi
powiedziały. Jest parę biur podróży na świecie, które
organizują rejsy w pobliże czoła lodowca w końcu lata, czyli w
okresie najczęstszego cielenia. Czytałem też o wspaniałej grze
kolorów gór lodowych w słoneczny dzień. One niekoniecznie są
białe.
* * *
Wielki Kanion
Kolorado.
Rzeka Kolorado w Arizonie plus miliony lat drążenia skał = Wielki Kanion.
Rzeka Kolorado w Arizonie plus miliony lat drążenia skał = Wielki Kanion.
Największy i
najbardziej znany twór geologiczny na Ziemi, górski przełom dobrze
widoczny z kosmosu.
W skalistym podłożu
płaskowyżu rzeka wyżłobiła długi, pokręcony kanion o bardzo
urozmaiconej rzeźbie zboczy dochodzących do 1850 metrów wysokości
ponad poziom rzeki i długości 440 km.
Geologowie nie są
zgodni co do charakteru powstania kanionu, jednak przychylają się
do klasycznego, w jakim tworzone są przełomy: wcześniej rzeka
utworzyła zwykłe swoje koryto, później teren wokół, w tym
przypadku rozległy i skalisty płaskowyż, zaczął się podnosić
wypychany ruchami płyt tektonicznych. Jeśli woda nadąży pogłębiać
swoje koryto, rzeka płynie dalej i coraz głębiej. Jeśli nie
nadąży, znajduje obejście. Rzeka Kolorado nadążyła. Wgryzła
się w skały płaskowyżu na ponad kilometr i płynie nadal. Szacuje
się, że stworzenie tego niesamowitego kanionu zajęło jej
kilkanaście milionów lat.
Wspomniałem znane
mi i lubiane przełomy sudeckie. Ich głębokości nie sięgają
nawet stu metrów, ale jakże są piękne, zwłaszcza teraz, w moich
wspomnieniach, gdy nie mogę ich odwiedzić.
Teren kanionu jest
parkiem narodowym, nie można chodzić gdzie się chce, ale dużo
jest krótszych i dłuższych tras pieszych, są organizowane spływy
rzeką i oczywiście przeloty nad kanionem. Można też wejść na
balkon wystający 20 metrów od ściany. Przepaść ma tam ponad
kilometr głębokości, a wygięta w podkowę konstrukcja wykonana
jest z bezbarwnego szkła. Już widzę siebie:
– Nie, nie boję
się, przecież jestem menem, tylko… tylko nogi mam dziwnie
zdrętwiałe i drżące, ale przemogę się i wejdę. Zaraz…
zaraz wejdę.
Zapewne tak właśnie
byłoby.
* * *
Będąc w USA,
chciałbym zobaczyć też Delikate Arch, czyli Delikatny Łuk w Utah.
Zwiewny, trzymający równowagę tylko dzięki czarom starych Indian,
skalny łuk. Nie jedyny to cud natury w tamtym regionie.
A Park Yellowstone z
jego gejzerami, gorącymi źródłami, wodospadami, z całym
bajecznym bogactwem natury martwej i ożywionej? Też! To nie koniec,
przecież Amerykanie mają Góry Skaliste, zespół pasm górskich
ciągnących się tysiącami kilometrów. Przejść chociaż kawałek,
wejść chociaż na jeden szczyt, wcale nie najwyższy, żeby móc
powiedzieć sobie w trudnych chwilach: „Byłem, widziałem,
przeżyłem”.
Przejść się Piątą Aleją na Manhattanie, wejść na Statuę
Wolności i zadrzeć głowę stojąc pod Empire
State Building? Też!
* * *
Na granicy
brazylijsko-argentyńskiej rzeka Iguazu dociera do granicy płaskowyżu
i spada w dół blisko trzystoma kaskadami o wysokości 60 do 80
metrów. Łączna szerokość wodospadów ma 3 kilometry, a w ciągu
sekundy leci w przepaść 1700 ton wody. Taką ilością wody można
pokryć na grubość 10 centymetrów blisko dwa hektary ziemi. W
ciągu sekundy!
Największy
wodospad, Diabelska Gardziel, jest wyższa od Niagary mierząc 82
metry.
Huk wody słuchać z
odległości dwudziestu kilometrów, a w słoneczne dni można
podziwiać tęcze powstałe dzięki wodzie rozpylonej w powietrzu.
Oczywiście zbudowano podesty z których, stojąc nad przepaścią,
można podziwiać to ogromne, niesamowite i cudowne dzieło natury.
* * *
Skoro byłbym w
Brazylii, jak nie zobaczyć Amazonki, rzeki tak szerokiej, że nie
widać drugiego brzegu? Jej dorzecze ma powierzchnię 20 razy większą
od Polski, a w każdej sekundzie toczy dwieście tysięcy ton wody.
Rzeka w środkowym swoim biegu ma 20 km szerokości, u ujścia sto!
Wisła przy niej
jest małym strumyczkiem, skoro jej przepływ wynosi tysiąc ton na
sekundę. Pamiętam, jak silne wrażenie wywarł na mnie Dniepr
oglądany kiedyś z wysokiego mostu, a jest tylko 60% większy od
Wisły.
* * *
Chciałbym zobaczyć
australijski busz, operę w Sydney i popatrzeć na masyw Uluru (Ayers
Rock) o zachodzie słońca. Chociaż spojrzeć, jeśli nie wejść,
na Kilimandżaro w Tanzanii, poznać szkockie wrzosowiska i jeziora,
przejść walijskie wzgórza.
Dlaczego piszę o
tych niedostępnych dla mnie cudach Natury i budowlach ludzi? Już
wyjaśniam.
Nie znam kosztów
zobaczenia wszystkich tych miejsc, i chociaż mógłbym dowiedzieć
się szperając w Internecie, w ciemno zakładam, że 650 tysięcy
dla dwóch osób wystarczyłoby; akurat tyle, ile kosztował nowy
samochód mojego znajomego. Nie zobaczy on dziwów świata, bo musi
teraz pracować na raty lizingowe. Nie zobaczyłby nawet bez tych
rat, ponieważ nie odczuwa potrzeby zobaczenia.
No i tak się
zastanawiam, który z nas dwóch jest uboższy: ja, kupując samochód
za pięć tysięcy, czy on, jeżdżący maszyną za ponad sześćset…
W tytułach
wszystkich zdjęć podałem właścicieli stron, z których zdjęcia
skopiowałem.
Odwieczny dylemat: być, czy mieć... zdecydowanie być. Sekwoję też chciałabym zobaczyć...
OdpowiedzUsuńAniu, czasami przypominają mi się słowa Dawkinsa, znanego biologa i autora książek. W jeden z nich napisał o sekwoi olbrzymiej rosnącej w jego ogródku w UK. Dodał, że widok tych drzew w Parku Sekwoi jest jednym z tych, które powinno się w życiu zobaczyć.
OdpowiedzUsuńJakoś tak mocno do mnie te słowa trafiły. Cóż, jemu łatwo było zobaczyć, jest zamożnym człowiekiem, nam dużo trudniej.
Ale przynajmniej chcemy!
Jednak jest tutaj mała zagwozdka. Bo widzisz, może jazda tym wypasionym samochodem daje właścicielowi nie mniej, niż nam dałoby zobaczenie sekwoi? Może bardziej go napędza duchowo, czyni szczęśliwym, spełnionym? W końcu nie da się tego wykluczyć, bo jak porównywać stany ducha różnych ludzi, na dokładkę tak odmiennych.
Jednocześnie czuję, że tak czy inaczej jest coś, co jego dążenia czyni mniej wartościowymi od naszych marzeń zobaczenia cudów natury, tylko nie bardzo potrafię odczucie uzasadnić.
Widzę, że jednak przeważają cuda natury nad chęcią zobaczenia miast i zdobyczy cywilizacji:-) można mieć taki samochód, i jeździć, i zwiedzać, i spać w nim, gdzie cię noc zatrzyma, ale żeby spłacać raty leasingowe, to już nie jest za wesoło, a zwłaszcza w obecnym czasie; masz rację, ludzie nie potrzebują takich doznań, a raczej pokazać się, zobaczyć błysk zazdrości w oku sąsiada albo byłej:-) gdzieś słyszałam, że "auto jest przedłużeniem męskości"
OdpowiedzUsuńTak, Mario, też tę przewagę zauważyłem w swoich preferencjach. Widzę ją na niemal każdej wędrówce. Wczoraj przechodziłem przez sporą część miasteczka Wojcieszów. Szedłem niejako z konieczności, po raz pierwszy, bo tak wypadła mi trasa. Widziałem ładny pałac, ale zaniedbany, a domy jak domy.
UsuńSłyszałem o przedłużaniu męskości drogim samochodem. Sporo w tym racji, ale ta racja wynika ze skuteczności reklamowania się samochodem. Wielu kobietom nie zaimponuje mężczyzna w samochodzie za 10 czy niechby 100 tysięcy, ale za ponad pół miliona, to i owszem. Bo mówią, że pieniądze są silnym afrodyzjakiem :-)
Ale znowu wiązać się facetowi z kobietą, która zobaczyła w nim worek pieniędzy… Nie, dziękuję. Zaczekam na tę, której spodoba się mój opel za tysiąc złotych. Mam szansę zobaczyć ją po przyjechaniu do domu.
W jaki sposób można w okresie jednego roku stracić 300 tysięcy złotych? Kupić auto za 650 tysięcy!
OdpowiedzUsuńDobry sposób!
UsuńChociaż zapewne nie przeszkadza właścicielowi, sprawcy tych strat, patrzeć na nas z poczuciem wyższości albo z politowaniem.