300822
Bywa nierzadko, że nie zauważamy uroków blisko, szukając piękna dalej, a prawidłowość ta dotyczy zarówno ludzi, jak ich dzieł i krajobrazów. W zachodnią część Roztocza jeżdżę drogą przemyską, z Lublina prosto na południe. Charakterystyczne pofałdowania pojawiają się stopniowo, trudno więc dokładnie określić, gdzie właściwie zaczyna się Roztocze, ale nawet gdy je widzę, jadę dalej – do miejsc wypatrzonych na mapie.
Pierwsze
wzgórza, niewątpliwie już roztoczańskie, widuję na swojej trasie
przejazdu dwukrotnie: pierwszy raz z daleka, gdy szosa wiedzie nieco
wyżej, drugi raz parę kilometrów dalej, gdy na moment pojawia się
widok bliskich wzgórz w luce między drzewami lasu. Dzisiaj uznałem,
że muszę poznać miejsca tak kusząco ładne.
Zaparkowałem w Tarnawie, wiosce mijanej w czasie każdej jazdy na Roztocze, i poszedłem wzdłuż szosy zobaczyć zbocza wzgórz widywane przez ułamek sekundy zza kierownicy pędzącego samochodu.
Obejrzane spokojnie i dokładnie nic nie straciły na urodzie, a nawet pokazały mi urokliwe szczegóły niewidziane wcześniej.
Jest tylko jeden problem w przemierzaniu tamtej okolicy, mianowicie drogi: wszystkie wiodą od wioski w dole do lasów rosnących na szczytach, a dróg prowadzących wzdłuż pasma wzgórz nie ma. O tej porze roku nie jest to przeszkodą, skoro można iść pustymi polami, ale wcześniej, gdy rosną zboża, takie wędrowanie byłoby niszczeniem upraw. Po deszczach, gdy pola zamienią się w grzęzawiska, też nie da się powtórzyć mojej trasy. Mam jednak nadzieję na powrót w czasie złotej jesieni, bo jest tam po prostu pięknie, zwłaszcza w słoneczny dzień. Oto dwa ujęcia, dwa obrazy tak podobne, a przecież i tak odmienne.
Obrazki ze szlaku
Charakterystyczny
warkot kombajnu słyszałem zza grzbietu wzgórza. Zaciekawiony
podszedłem do pola i zobaczyłem… plantację ostropestu
plamistego. Duże, przynajmniej hektarowe pole zbrązowiałego,
kolczastego ostropestu! Obok stało parę worków, zapewne z
nasionami. Na zdjęciu pole widać w lewej jego części.
Dzisiaj zobaczyłem jeszcze jedną plantację z tych oryginalnych, rzadko widywanych. Nie poznałem małych drzewek z przedziwnymi liśćmi, dopiero w domu, przy pomocy internetu dowiedziałem się, że są to morwy. Nie udało mi się ustalić ich odmiany: białej czy czarnej. Morwy mają swoje miejsce we wspomnieniach z dzieciństwa w Lublinie, ponieważ ich kępka rosła nieopodal domu, w którym mieszkaliśmy. Pamiętam smak owoców: były bardzo słodkie i… nijakie. Tylko słodycz, nic nadto, a kształtu liści nie pamiętałem. Proszę zwrócić uwagę ich różnorodność.
Widziałem bardzo dużo jaskółek latających na polami. Czemu tam, a nie w pobliżu domostw? Zapewne szykują się już do odlotu. Chciałbym je zatrzymać, ale… nie, niech lecą i niech wrócą, bo bez nich smutne byłoby niebo.
Dość często widuję takie miejsca, jak to na zdjęciu: rów zarośnięty chwastami, krzewami i młodymi drzewami. To nieużywana polna droga. Zadziwiać może tempo sukcesji – przejmowania ziemi przez rośliny. Kilka lat wystarczy, by polną drogę zmienić w pas zarośli trudnych do przejścia niczym dżungla.
Wspomniałem właśnie pewną asfaltową mało używaną szosę w Bieszczadach, zarastającą drzewami; czy wrócę tam?...
Kiedyś zrobiłem sok z tarniny, pamiętam jego piękny, intensywny, rubinowy kolor. Widząc tak wielką obfitość tych owoców, obiecuję sobie zapakować słoik do plecaka.
Jeśli
już piszę o owocach, wspomnę o gruszkach i jabłkach leżących na
polach pod drzewami. Szkoda mi tych niechcianych darów matki Natury.
Może sarny lub dziki zjadają chociaż ich część. Zwykle wybieram
parę owoców i je smakuję; najczęściej dobre nie są, ale
potrafią sprawić niespodziankę miłą dla podniebienia.
Surmia bignoniowa, drzewo często sadzone dla urody wielkich liści, ładnego kwitnienia i tych długich, oryginalnych strąków. Miła odmiana, bo często obecnie sadzone w obejściach tuje mają tylko jedną zaletę: są bezobsługowe.
Trasa: okolice Tarnawy Dużej i Małej.
Statystyka: przeszedłem 21 km, na szlaku byłem 11,5 godziny.
Nie wiedziałam, że w kraju są plantacje ostropestu, chociaż kupuję olej z niego lub sam mielony ostropest. Jak zwykle pełne uroku są widoki tych pofalowanych pól. Jednak najbardziej moją uwagę zwracają samotne takie dumne drzewa. Rozczula mnie widok owocowych drzew, żal, że nikt nie zbiera owoców.
OdpowiedzUsuńA teraz wrócę jeszcze do Twojej książki " Wrażenia i chwile". Były fragmenty gdzie Przytaczałeś słowa Prousta a także Octavia Paz. Wielcy ludzie, ale ta część książki była dla mnie trudna, chociaż poruszasz wiele spraw, nad którymi zapewne nie zastanawiamy się na co dzień. Poglądy w stosunku do wielu wątków mamy podobne, jak reklamy, brak kultury w wypowiedziach w rodzimym języku. podobały mi się wątki związane z naszą przyrodą, zjawiskami jakie następują w naturze. podziwiałam Twoje zaangażowanie w wykonywanie swojej jakże specyficznej pracy. Wprawdzie karuzele jako takie znam z dzieciństwa, takie z krzesełkami na łańcuchach. Taka praca musi być stresująca, nie mówiąc już o samej technicznej stronie, a przede wszystkim w sferze psychicznej. Tak myślę, że długie rozłąki z rodziną bywały trudne. Tak pięknie piszesz o córce i synu. fajny musisz mieć kontakt i z wnuczką. Wnioskuję to po Waszych wspólnych wypadach w góry i nie tylko. Aha jeszcze jedną mam uwagę brakowało mi chociaż pojedynczych zdjęć na koniec rozdziałów. Pierwszy raz czytałam tego rodzaju książkę, taka bardzo osobista. Nasunęła mi wiele myśli. Przede wszystkim zastanawiam się, dlaczego tak rzadko zastanawiamy się dlaczego jest tak a nie inaczej. ja nie potrafię tak swoich myśli ubrać w słowa, może dlatego zainteresowała mnie fotografia, chciałabym zatrzymać jak najwięcej za pomocą obiektywu. Dziękuję, że mogłam przeczytać tą książkę. Pozdrawiam serdecznie.
Ja też nie wiedziałem o takich plantacjach – do minionego lata, gdy ze zdumieniem zobaczyłem całe pole tej rośliny; to wtedy zrobiłem zamieszczone wyżej zdjęcie z zielonym jeszcze ostropestem. Znaczna ilość plantacji tak wielu rodzajów jest wynikiem, jak myślę, posiadania przez rolników małych poletek. Z hektara ziemi niewiele zbierze ziarna zboża, ale malin, porzeczek, orzechów, maku, lnu czy ostropestu dużo. Być może pewne znaczenie ma też rodzaj gleb, a przeważa tam less.
UsuńDziękuję za przeczytanie książki i za przychylną opinię. Tak, moje książki są osobiste, bo w istocie są o mnie.
Raczej nie lubię filozofii. Taką klasyczną, akademicką, mam za nudną i wydumaną, a jednocześnie mam ciągotki do filozofowania :-)
Aleksandro, nigdy nie planowałem pracy w lunaparku, to się jakoś tak złożyło. Nigdy też nie przypuszczałem, że będę tam pracował do emerytury, a okazało się, że pracuję będąc już emerytem. W listopadzie wrócę na 5 miesięcy do firmy, tym razem z powodu drożyzny, tak po prostu. Niewykluczone, że część tego czasu spędzę nie w warsztacie, a przy obsłudze karuzel. Nie jestem tym specjalnie uradowany, ale pomaga mi obecny luksus: jeśli uznam, że jest mi za ciężko, wrócę do domu.
Też uważam, że fotografią można dużo wyrazić, ale dla mnie jednak słowa są ważniejsze. Aparaty za dużo mają przycisków i ustawień, stanowczo za dużo.
Trochę zdjęć przydałoby się, też tak myślę, ale ich zamieszczenie znacznie podniosłoby koszta wydania.