280822
Po raz kolejny wróciłem na wzgórza w pobliżu Czarnegostoku w zachodniej części Roztocza. Nie tylko pamięć ładnych miejsc tam mnie przywiodła, ale i drobiazg zdawałoby się nieistotny: chęć sprawdzenia pewnego przejścia omijającego cypel lasu spływającego ze wzgórz. Kiedyś okrążyłem go mało widokowym zakolem, górną drogą wiodącą zarośniętymi przejściami przez las, a w tym roku udało mi się znaleźć mało używane, niezaznaczone na mapie polne dróżki – szlak prostszy i zapewniający widoki. Przeszedłem, ale nie dam głowy, czy tą samą drogą, bo moja orientacja w przestrzeni cokolwiek niedomaga.
Dobrze
zrobiłem wracając, bo oprócz odwiedzenia dwóch znanych mi
szczególnie ładnych miejsc, znalazłem trzecie, wyjątkowo
urodziwe: od podnóża, za zabudowaniami wioski, pole wbiega na
zbocze i zatrzymuje się pod kępką drzew. Też się tam
zatrzymałem. Usiadłem pod starą czereśnią i patrząc w dół,
miałem wrażenie biegu pola wprost do mnie.
Na zdjęciu nie widać tego, trzeba tam pójść, usiąść pod drzewem, oprzeć się o jego pień i patrzeć mając widok obramowany nachylonymi gałęziami. Widziałem zbocze podzielone pasemkami pól, wioskę w płytkiej dolinie, a za nią, w odległości paru kilometrów, równoległe pasmo wzgórz z ciemnymi plamami lasów, nitkami dróg wśród pustych już i gładkich pól, i oczywiście tak urokliwe samotne drzewa. Jedno z najpiękniejszych miejsc na Roztoczu. Sporo już mam tych najpiękniejszych miejsc :-)
Na szlak wszedłem dość późno, o 7.30, a miałem na sobie tylko podkoszulek i krótkie spodnie. Temperatura była idealna, czułem lekki, przyjemny chłodek, ale już o dziewiątej było gorąco, a w południe żar wyciskał pot na czole. Upalny letni dzień, za którym tęsknił będę w styczniu, a może nawet trudno będzie mi uwierzyć w możliwość jego istnienia, skoro (tak bywało) w zimie zadaję sobie pytanie, czy aby na pewno można iść nie mając na sobie paru swetrów i bluz. Piękny letni dzień – tak długi, a tak krótki. Tak wyczekiwane i tak krótkie lato ma się ku końcowi.
Później okazało się, że to ostatni tak upalny dzień przez znacznym ochłodzeniem; możliwe, że ostatni tego lata. Powietrze zapowiadało zmiany: niebo błękitne, pełne słońce, ale dal lekko przymglona była tak, jak się to zdarza w końcu lata, u progu jesieni.
Na wzgórzach po drugiej stronie doliny wypatrywałem swoich śladów, tu i tam nawet udało mi się je dojrzeć, ale i zobaczyłem wyraźne wzgórze ominięte podczas wędrówki sprzed paru tygodni. Starałem się zapamiętać ukształtowanie terenu, bieg drogi, samotne drzewo; wiedziałem, że pójdę tam już wkrótce.
Obrazki ze szlaku
Wierzbówkę kiprzycę poznałem w tym roku; zwróciła moją uwagę urodą swojego kwitnienia. Dzisiaj zobaczyłem ją w sąsiedztwie nawłoci, odmienioną w sposób utrudniający rozpoznanie. Dla niej jest pora rozsiewania, a dla nawłoci trwa czas kwietnych godów.
Na polach nie ma już zbóż, jedynie tytoń i kukurydza zielenią się, chociaż w bardzo odmienny sposób: jasna, żywa zieleń tytoniu ładnie żółknie od ziemi, liście kukurydzy po prostu szarzeją. Na części pól sterczą ostre, zmatowiałe, tracące barwy ścierniska, ale jest jeden wyjątek: jeszcze trwa zbiór gryki. Dowiedziałem się, nota bene, że ta roślina jest kuzynką rdestu; faktycznie, pewne podobieństwo jest widoczne. Ścierniska po gryce wyróżniają się niebanalnym kolorem; trudno mi go precyzyjnie nazywać (słyszałem, że to wada dość typowa u mężczyzn; tym się tłumaczę), nazwałbym ten kolor buraczkowym. Czy słusznie?
Dwa typowe dla Roztocza rodzaje skarp: z opoki i z lessu.
Trasa: między Czarnymstokiem a Gorajcem Zagroble
Statystyka: 21 km trasy przeszedłem w 6,5 godziny, przerwy trwały 4,5 godziny.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz