Dzień trzydziesty czwarty,
styczeń.
Dzwonkowa Droga od Bełczyny
do Dworku.
Na tle czystego nieba
kończącej się nocy, Ostrzyca stała czarna swoimi lasami poprószonymi srebrzystą
szadzią, wydawała się większa i bardziej niedostępna. Niebo, wcześniej o barwie
czystego granatu, zrazu błękitniało, dołem natomiast, tuż nad masywem Okola,
zabarwiało się szafranowo, ale stopniowo na całej swojej ogromnej wielkości
nabierało barw i jasności, a gdy było już gotowe na początek dnia, pospołu z
ziemią utonęło w powodzi świecącego złota wylewającego się zza zbocza Ostrzycy.
Świeży śnieg zalśnił ciepłą jasnością, później chłodnymi, czystymi i skrzącymi
diamentami, zaświecił lód na gałęziach głogów i brzóz, śnieg pod miedzami i na
skraju lasu nabrał odcienia delikatnej niebieskości, a kropelki lodu nanizane
na łodygi traw zabłysły drobinkami światła. Barwy traw wystających ponad śnieg
także przeszły przemianę, nabierając czystości i wyrazistości.
Zaczynał się słoneczny dzień
zimowy.
Rozwidniało się, gdy
zostawiłem samochód w Bełczynie i poszedłem polną drogą biegnącą prosto na
północ, o kilometr na zachód od Ostrzycy, z zamiarem dojścia Dzwonkową Drogą do
Lwówka.
Był spory mróz, na otwartych
przestrzeniach mroźny wiatr testował moją nową kominiarkę, na końcach kijów
utworzyły się bule lodu, a dwie pary rękawic z trudem utrzymywały temperaturę
dłoni. Po południu nie mogłem już jeść kanapek; zrobiłem je z dodatkiem
plastrów kiszonego ogórka, który najzwyczajniej zamarzł razem z kromkami
chleba. Kanapki rozmroziłem i zjadłem dopiero w samochodzie, w drodze
powrotnej.
Po dwóch kilometrach
doszedłem do ściany lasu i do czerwonego szlaku. Rzadko i niewyraźnie jest on
oznaczony, koniecznością jest częste sprawdzanie swojej drogi na mapie, ale
skoro ja, gapa, przeszedłem, przejdą i inni.
Ładna to droga - ona sama i
widoki z niej. Prowadzi głównie odkrytymi zboczami bardzo łagodnych tam wzgórz,
jest więc drogą łatwą, mimo iż dość długą. Miłośnikom polnych dróg, a ja jestem
nim, spodoba się na pewno.
Gdy wyszedłem z lasu pod
Sobotą i obejrzałem się, doznałem zdumienia widokiem odległej Ostrzycy: nie
poszła za mną? Została?? A wczoraj cały dzień kręciła się w pobliżu…
W tej wiosce było
najtrudniej: kręciłem się po niej w poszukiwaniu znaków, aż w końcu poszedłem
według mapy. Pierwszy znak szlaku zobaczyłem dopiero kilometr za wioską, w
lesie. Dalej prowadziła mnie głównie droga, przy nader niewielkiej pomocy
rzadkich znaków.
Jak zawsze, w czasie każdej wędrówki, wiele razy
spotykałem sarny, czasami w sporych stadach. Jeśli zauważały mnie z daleka, nie
uciekały, pilnie mnie obserwując. Biegły dopiero wtedy, gdy ruszałem dalej, ale
spokojnymi, zgrabnymi skokami; w panice uciekały zaskoczone małą odległością.
Zawsze chciałbym wtedy zawołać za nimi aby nie bały się, bo przecież chciałem
tylko popatrzeć, nacieszyć oczy ich wdziękiem, i zawsze wtedy plącze mi się po
głowie myśl o tym baśniowym, czy raczej rajskim, czasie, gdy zobaczywszy mnie
podejdą i trącając pyszczkami będą dopominać się smakołyków. Szykując się do
wyjazdu, zabierałbym dla nich marchew i jabłka… Może kiedyś tak będzie?
Było już późno, minęła połowa
dnia, wiedziałem, że nie mam szans dojść do samego Lwówka, ale może chociaż do
Dworku - myślałem. Muszę wracać - powtarzałem sobie i szedłem dalej – jak
kiedyś, gdy szedłem drogą Wieczność w Górach Bystrzyckich wiedząc, że tego dnia
nie przejdę jej całej. Doszedłem na brzeg lasu, blisko domów wioski,
posiedziałem chwilę, wypiłem herbatę i zawróciłem.
Dobrze mi się wędrowało.
Droga biegła przede mną, jasna i wesoła, niebo było czystym błękitem, świeciło
słońce. Biel pól nie była papierowa, matowa, a żywa, drżąca i subtelnie
zmieniająca swoje odcienie. Zachód słońca zastał mnie pod Ostrzycą, kilometr
drogi od Bełczyny, tam, gdzie oglądałem początek dnia. Na szczytach wzgórz i na
zachodnich ich stokach, śnieg nabierał delikatnego odcienia kurkumy, później
szafranu gęstniejącego w pomarańczowy, a gdy ten już miał się stać cynobrem, w
ciągu kilku minut zbladł, zszarzał i zniknął. Przez chwilę śnieg miał ledwie
widoczny odcień niebieskości, ale zaraz z lesistego jaru, spod czarnej ściany
lasu, wypełzła szarość.
Zmierzchało się, gdy niepewny
stanu akumulatora, z ulgą uruchomiłem silnik samochodu.
Opis przejścia Dzwonkowej
Drogi
Od krzyża przy szosie na
północ od Sokołowca droga biegnie prosto i jest wyraźnie widoczna wśród pól. W
lesie na północnym zboczu Rawki jej przebieg jest zgodny z mapą: po przejściu
strumienia Skora główny dukt biegnie prosto, a w prawo odchodzi boczne
odgałęzienie prowadzące na łąki. Po przecięciu gruntowej drogi łączącej Rząśnik
z Proboszczowem, droga biegnie skrajem lasu, a gdy ten zaczyna się i na wprost,
wiedzie między drzewa. Iść prosto; są tam jakieś boczne odgałęzienia, ale
kończą się ślepo. Po kilkuset metrach droga staje się coraz mniej widoczna,
jest zarośnięta młodniakiem, w niektórych miejscach właściwie tylko po tym
młodniaku można poznać, że idzie się drogą. Kończy się na skrzyżowaniu z duktem
wyraźnym, często używanym. Skręcić lekko w prawo. Na mapie zaznaczony jest inny
przebieg tych dróg, niewłaściwy.
Po wyjściu z lasu, droga
paroma zakolami doprowadza do wioski Bełczyna, a kończy się na skrzyżowaniu z wiejską
uliczką, między domami. Po prawej stoi samotny, rozlatujący się budynek.
Skręcić w prawo, po około 200 metrach dojdzie się do szosy łączącej Proboszczów
z Bełczyną. Dokładnie na wprost zaczyna się polna droga prowadząca ku odległej
o 2 km ścianie lasu. Nieco na prawo wznosi się Ostrzyca. Czerwony szlak biegnie
równolegle do tej drogi, bliżej góry. Aby dojść do niego, należy skręcić w
prawo, przejść szosą paręset metrów i skręcić w lewo w widoczną tam polną
drogą. Widziałem tam znak szlaku. Poszedłem drogą na wprost po przeczytaniu
mapy: czerwony szlak prowadzi zakolem. Co prawda moja droga prowadzi przez
skraj wioski, możliwe więc, że kiedyś droga skręcała w prawo, w stronę
Ostrzycy, jeszcze przed Bełczyną, ale teraz są tam ogrodzone pola.
Droga na wprost po około
kilometrze zanika wśród pól, ale jeśli pójdzie się dalej prosto, wyraźnie
widoczną tam miedzą z rosnącymi na niej tu i ówdzie drzewami i krzewami,
dojdzie się do ściany lasu i biegnącej tam dróżki – to czerwony szlak. Na
wyraźnym tam rogu lasu droga skręca w lewo, czyli na zachód, przecina polanę i
wchodzi w las, a tam jest wyraźnie widoczna. Nie ma tam niespodziewanych
rozwidleń, a nawet spotyka się znaki szlaku.
Po wyjściu z lasu droga nadal
jest wyraźna, do samych Radomiłowic rosną przy niej topole włoskie. W wiosce
droga kończy się przy posesji numer 15A. Skręcić w wioskową ulicę w prawo, i po
kilkudziesięciu metrach w lewo, w gruntową drogę prowadzącą przy ruinie
kamiennego budynku. Po wejściu w las trzymać się wyraźnie widocznej, używanej
drogi; na początku jest lekkie odbicie w lewo, widać je na mapie. Do Soboty
droga jest wyraźnie wytyczona. Pod wioską kończy się przy szosie Sobota –
Górczyca. Dojść do pierwszej posesji przy szosie, po prawej stronie. Jest ona
ogrodzona słupkami murowanymi z kamienia, przy nich skręcić w prawo, w widoczną
tam uliczkę biegnącą wzdłuż ogrodzenia. Zakolami ulica prowadzi w dół, do
skrzyżowania z inną ulicą, przejść je prosto i idąc ulicą pod górę, po paruset
metrach dojdzie się do skrzyżowania, przy którym stoi po prawej okazała budowla
w ruinie. Tam skręcić w prawo, w ulicę biegnącą pod górę. Prowadzi tamtędy
oznaczony zielony szlak rowerowy. Po kilkuset metrach, przy cmentarzu, już za
wioską, skręcić lekko w lewo i iść gruntową drogą wzdłuż ogrodzenia cmentarza.
Gdy wejdzie się w las, spotka się znaki szlaku, nadal czerwonego.
Idąc około półtora kilometra wyraźnie widoczną drogą, dojdzie się do
skrzyżowania leśnych duktów przy niewielkiej wykarczowanej polance. Drogą
poprzeczną biegnie oznakowany szlak zielony. Skręcić w lewo, po 100 metrach
wyjdzie się z lasu. Na wprost widać będzie zabudowania wsi Dworek.
Panie Krzysztofie,dopiero teraz znalazłem Pański blog w Google. Zapraszam na mój blog Tryptyk jaworski;
OdpowiedzUsuńhttp://dzwonkowadroga.blogspot.com
strona na FB; Tryptyk jaworski.
Pozdrawiam, Roman.
Dziękuję. Zajrzałem, troszkę przeczytałem, ale tylko dla zapoznania się ze stroną, bo czasu mało mam dzisiaj. W przyszłym tygodniu przeczytałem tekst Dzwonkowa droga.
UsuńNa FB nie zaglądam, bo nie będąc tam zarejestrowany, nie mam dostępu, strony nie otwierają się.