Etykiety

Moja książka

Wrażenia i chwile

 150422 Dzisiaj jest umowny dzień premiery mojej nowej książki.    „Książka jest o wrażeniach, o przeżywaniu zwykłych dni i zdarzeń, o chwi...

poniedziałek, 6 listopada 2023

Roztocze raz jeszcze

 291023

Ostatnia w tym roku wędrówka po Roztoczu.

Szedłem, siedziałem na miedzy, zatrzymywał mnie szeroki widok albo zupełny drobiazg, a ta myśl ciągle tkwiła mi w głowie. Budziła dziwną tęsknotę, może i nieco zwykłego smutku. Coś się kończy, a im jestem starszy, tym większy sprzeciw i obawę budzą we mnie doświadczane kresy. Ten wyjazd nie byłby ostatnim gdyby nie wyjazd do pracy w najbliższych dniach, ale nie mogę tej decyzji powrotu obwiniać za swój nastrój, a nawet wprost przeciwnie. Zastanawiałem się nad swoimi poplątanymi stanami emocjonalnymi, nad decyzją kolejnego wznowienia pracy, i uznałem, że wracam właśnie po to (między innymi), by móc sobie powiedzieć, że akurat ten kres, mianowicie mojej pracy zawodowej, jeszcze nie nadszedł. Okazało się to ważne, zwłaszcza wobec bliskiego już obciążenia barków ósmym krzyżykiem. Ceną tego stanu, tej decyzji, jest przede wszystkim rzadkie widzenie się z bliskimi, ale i przerwa w wyjazdach na Roztocze; na szczęście niedługie, do kwietnia.

Miałem piękny dzień. Było ciepło, bez wiatru i opadów, a słońce świeciło niemal cały dzień. Poszedłem na znane pagóry, ale właśnie tego chciałem: nie tyle poznawać nowe, co pożegnać znane, swojskie, zaprzyjaźnione. Jak zwykle wędrówka była nie tylko przypominaniem sobie wcześniej widzianych krajobrazów, ale poznawanie nowych, niezauważonych wcześniej. Moja nieuwaga, albo i pospolite gapiostwo, oczywiście ma w tym swój niemały udział, ale jest jeszcze coś, co może dodać do każdej wędrówki i każdego powrotu istotny pierwiastek nowości: to nastrój chwili, nastawienie, oczy szeroko otwarte. Także aura.

 

Proszę uważnie obejrzeć to zdjęcie. Nie ma na nim nic wyjątkowego, chociaż szczegóły sfotografowanego zakątka, owe falowanie pól i lasów pod zboczu pagóra, samotne polne brzozy, są dla mnie kwintesencją urody Roztocza. To, co ten widok czyni szczególnym dla mnie, to jedyne w swoim rodzaju i możliwe tylko teraz, w czasie „złotej polskiej”, połączenie niskiego światła, koloru świeżej oziminy nim prześwietlonej i jednocześnie barw jesieni.

Z polnej drogi widziałem jedynie rąbek tego widoku i gdybym wtedy patrzył w inną stronę, mógłbym nie zauważyć i pójść dalej – uboższy o estetyczne przeżycie. Skręcając na pole podszedłem bliżej i patrzyłem na uroczy obraz malowany światłem, na zaskakujące połączenie urody świeżości omalże majowej z kolorami jesieni poprzedzającymi szarość zimy.

Ten łatwy do przeoczenia widok, ale przecież nie on jeden, chwile im towarzyszące, obrazy i wrażenia czasami na całe lata zapisujące się w pamięci, potwierdzają starą i doskonale znaną mi prawdę, chociaż nie przeze mnie odkrytą: otoczenie może tylko wspomóc nasze przeżywanie, ale nie stworzy go za nas, nie jest gwarantem jego istnienia ani tym bardziej jakości. Ile zapakujemy w swój osobisty plecak i zaniesiemy hen, za horyzont, zależy przede wszystkim od nas.

Później pojawiła się myśl o Tej, którą mam skłonność personifikować: o Naturze. Pokazując mi ten widok, a może nawet tworząc go, chciała mieć pewność mojego powrotu.

Wrócę na Roztocze, ale i będę wracał w Sudety, bo moje miejsce jest teraz tutaj i tam.

Warto dodać nieco humorystyczny fakt: las widoczny na zdjęciu porasta zagłębienia nazwane przez miejscowych Psią Dziurą.

Obrazki ze szlaku


 Roztoczańskie doły.

 

Droga do nieba.

 

Panie Jezusie, chyba za duży krzyż Ci dali.

 

Kapliczka pod starymi lipami.

 

Sterta bloczków – smutny obraz niezrealizowanego marzenia, wszak dawno temu ktoś je kupił z myślą o budowie domu.

 

Ostatnie kwitnienia: łyszczec wśród szczawiku. Proszę o poprawienie jeśli się mylę.

 


Drogi po opadach. Niektórymi nie przejechałyby nawet wojskowe transportery.

 

Klucz dzikich gęsi. Leciały prosto na południe. Tęskno mi się zrobiło.

 

Przy bocznej szosie znanej tylko szczegółowym mapom i okolicznym mieszkańcom stoi wielka willa. Nadal, mimo upływu lat i zmiany trendów, może się podobać. Kto mieszka w jej licznych pokojach?…

 Prawe drzewo to czereśnia; najwyraźniej nie chce mieć do czynienia z jarzębiną, mimo że ta wyciąga do niej swoje ramiona.

 

Kukurydziane pobojowisko.

 

Ciężarna czereśnia.




 Kolory jesieni: brzozy.

 






 Kolory jesieni raz jeszcze.

Trasa: między Gorajcem Zastawie o Chłopkowem.

Statystyka: na szlaku byłem 9 godzin i kwadrans, przeszedłem 18 km w czasie sześciu godzin.
























2 komentarze:

  1. Pierwsze zdjęcie naprawdę niezwykłe, jak wiosna, świeże, zielone ... piękne, bo Natura jest kobietą:-) znowu wyjeżdżasz do pracy, a tak czekałeś na tę wolność zwaną emeryturą. Wiem, że wracasz tam nie dla przyjemności, ale tak trzeba.
    Willa zupełnie obca w tym krajobrazie, miejska, no ale ktoś wydał pozwolenie na budowę, a tyle mamy urzędów do ochrony krajobrazu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W związku z ochroną krajobrazu: jest na Roztoczu wieża GSM w formie odpowiednio pomalowanej rury mającej na szczycie imitacje gałęzi. Ciekawie to wygląda.
      Mario, od paru lat mam dwa źródła dochodów, i zasmakowałem w swobodzie finansowej. Trudno zrezygnować na przykład z częstych przecież wyjazdów na Roztocze czy w Sudety, a dysponując tylko emeryturą byłoby to konieczne w jakimś stopniu. Poza tym powodem jest i ten, o którym napisałem w tekście: jestem w ruchu, robię, coś się dzieję, jeszcze nie koniec pracy. Fajnie jest posiedzieć nad książką i przy laptopie, ale nie za długo.
      Tak, tak, Natura jest kobietą, oczywiście ! :-)

      Usuń