250525
W drogę ruszyłem już o siódmej. Ranek był słoneczny, powietrze przejrzyste, kolory jaskrawe; w dolinach perłowo świeciła mgiełka z której wyłaniały się zarysy dalekich drzew. Popołudniowe niebo było zachmurzone, ale tej wiosny to już norma. Nie wiało, zimno ani ponuro też nie było, a kwiatów, widoków i wrażeń nie brakowało.
Pojechałem na Górny Gościniec, drogę znaną z kilku już wędrówek, ale chciałem zobaczyć szczególnie urokliwe miejsca w jego pobliżu. Miałem też w planach pójście dalej, przejście lasów i wyjście po ich drugiej stronie. Tym razem udało się zamiary wcielić w życie. W nagrodę za niełatwą przeprawę bezdrożem między drzewami rosnącymi na stromym zboczu, po wyjściu na otwartą przestrzeń zobaczyłem to odległe wzgórze.
Godzinę później byłem na nim.
Nieznane mi, dodam, w co trudno i mnie uwierzyć. Dlatego już wiem, gdzie pojadę na następną wędrówkę.
Cofając się w czasie i przestrzeni, wyżej pokazuję miejsce pierwszej przerwy: miedza pod jedną z moich ulubionych brzóz. Torba widoczna na zdjęciu nie jest śmieciem, a opakowaniem mojego śniadania tam skonsumowanego. Towarzystwo miałem doborowe: brzoza i kwiaty.
Na miedzy pyszni się swoim wyglądem wielka kępa kwiatów gwiazdnicy wielkokwiatowej, a obok, na brzegu pola żółtego od kwiatów rzepaku, rosną i kwitną fiołki trójbarwne. Jest ich mnóstwo. Są małe, niepozorne, niezauważane, pospolite, niechciane i traktowane jak chwasty. Kiedy przekwitną, pojawiają się kwiaty innych roślin, równie drobne i pospolite. Przechodzi się obok nich nie zwracając na nie uwagi, ale wszystko się zmienia jeśli obejrzy się kwiatek z bliska: dostrzeże się wtedy jego misterną, symetryczną, jakby przez inżyniera-estetę wymyśloną budowę o wdzięcznych i delikatnych kształtach, nasycone i czyste kolory. Zobaczy się piękno. Jednak widząc tak wiele kwiatów, odczuwam coś, co powinienem chyba nazwać – nie potrafiąc inaczej – bezradnością. A może niemożnością objęcia wzrokiem i przeżywaniem piękna pomnożonego przez tysiące.
Ilekroć w listopadzie lub styczniu oglądam zdjęcia, albo chociaż wspomnę wiosenne widoki, z żalem albo i pretensją pytam sam siebie: dlaczego tak krótko na nie patrzyłem? Dlaczego nie wziąłem od nich więcej?
Profesor W. Tatarkiewicz w swojej Historii estetyki cytuje słowa Arystotelesa:
„We wszystkich tworach natury tkwi coś cudownego.”
W kilka godzin później, w czasie powrotu, usiadłem na między przy tej samej drodze, ledwie kilkaset metrów od mojej brzozy, na ostatni odpoczynek połączony z kolacją. Pozdrowiłem przechodzącego drogą mężczyznę, ten podszedł do mnie, przywitał się i… zaczęła się długa, godzinna rozmowa. Okazało się, że pola rozdzielone miedzą z brzozą są jego. Zostałem zaproszony do domu na kawę, dostałem numer telefonu. Skorzystam, skoro dobrze się nam rozmawiało, a nadto, jak się dowiedziałem, ma swój dobry miód i sprzeda mi parę słoików.
Obrazki ze szlaku
Zalążki owoców czereśni. Kiedy zbyt dużo kwiatów jest zapylona, drzewo według sobie tylko znanego klucza odrzuca część z nich nie mając dość zasobów do przemiany, a może pasowałoby napisać: do wykarmieniu wszystkich aby stały się owocami.
Jęczmień się wykłosił. Czy ktoś z młodych ludzi zna to słowo? Widziałem też kłosy żyta.
Kapliczka w lesie.
Słowa inskrypcji: „Boże, błogosław nam i opiekuj się nami. 1949 r”
Droga. Z każdej wędrówki zostawiam kilka, czasami kilkanaście zdjęć dróg. Nie wiem, po co mi tyle, ale szkoda mi je kasować. Niech będą, może kiedyś, gdy przygniecie mnie silna tęsknota której nie będę mógł ugasić, te zdjęcia mnie uratują.
Nierówno wypłukana droga. Ziemia wydaje się jednakowa, ale tak nie jest, skoro w jednym miejscu woda wypłukała głęboki rów, a tuż obok ledwie małe zagłębienie.
Podbiałowe dmuchańce.
Wielka czereśnia. Zobaczywszy drzewo z daleka, specjalnie poszedłem aby poznać gatunek i obejrzeć z bliska. Wszystkie duże drzewa mają w moich oczach urok, a te rosnące na miedzach szczególnie.
Kilka domów na końcu wąskiej szosy; zdawałoby się, że tu właśnie jest koniec świata. Posesja ładna, chociaż nie wyjątkowa – powie ktoś, i będzie mieć rację. Zwracam uwagę na takie zabudowania mając w pamięci wsie z mojego dzieciństwa, z lat sześćdziesiątych. Jeśli patrzę z takiej perspektywy, ta posesja jest piękna i świadczy o bogactwie właścicieli.
Przewrócona wierzba trzyma się pnia kilkoma włóknami, a mimo tego ubytku wypuszcza nowe pędy. Oto przykład siły życia.
Deszczami naniesiona z pól gruba warstwa ziemi w dolince między wzgórzami – kolejny przykład powolnych, ale ciągłych zmian morfologicznych Roztocza i szerzej – Ziemi.
Późne popołudnie.
.Kwiaty, kwiaty i kwiaty
Jaskier chwali się swoimi wypolerowanymi, błyszczącymi płatkami kwiatów.
Pierwsze kwiaty dzikiej róży! Ubogie kuzynki pysznych róż ogrodowych są w moich oczach równie ładne, a bardziej ujmujące. Na ich widok myśl oczywiście pofrunęła w Góry Kaczawskie. Za miesiąc będę tam.
Piękne kwitnienie kaliny koralowej.
Zaczyna się czas najintensywniejszego kwitnienia na łąkach i polach.
Kwiaty obok pęczniejących już strąków nasiennych, a przy nich spóźnione pąki dopiero szykują się do kwitnienia.
Trzmielina pospolita. Janku, to ta ze Storczykowego Wzgórza! :-)
Trasa: między Kolonią Biskupie a Wólką Batorską, oczywiście na Roztoczu.
Statystyka: w drodze byłem calutkie 12 godzin, a przeszedłem niemal 23 km.
PS
Google często podsuwa mi pewną reklamę. Młody mężczyzna siedzi i chyba coś je, nagle dostaje w głowę czymś, co wygląda jak gaśnica, nawet słuchać metaliczny brzęk. Facet się cieszy (???) i wtedy słychać głos informujący o jakiejś firmie zajmującej się finansami. Jeszcze nie rozszyfrowałem związku między cieszeniem się z powodu uderzenia, brzękiem gaśnicy a finansami, ale może olśnienie przyjdzie. Któregoś razu pomyślałem, że może miała to być reklama producenta kasków ochronnych, tylko ktoś przez pomyłkę dodał słowa z innej reklamy? A może dla twórcy tej reklamy jest ona uniwersalną? Wyobraźmy sobie: facet dostaje w głowę gaśnicą, a w tle słychać chwalenie wakacji w Egipcie. Albo: brzęk uderzenia w czoło jest reklamą proszku do prania. Pasuje do wszystkiego, a jaka oszczędność!