271024
Skoro Janek może przyjechać pociągiem do miasteczka na trasie mojego przejazdu, to dlaczego dalej nie pojechać razem? Tak zrobiliśmy, a pojechaliśmy do Teplic nad Metuji aby zobaczyć Teplickie Skalne Miasto w czeskich Górach Stołowych.
Na dużym parkingu przy wejściu na teren parku narodowego, samochodów było mnóstwo, a turystów na szlaku – Czechów i Polaków – jeszcze więcej. Cóż, niedziela i koniec cieplejszej połowy jesieni…
Początkowo szlak wiedzie zboczem dużego, kamienistego jaru. Zrobił na mnie duże wrażenie swoją dzikością i niedostępnością. Leżą tam zwały dużych omszałych kamieni, między nimi zieją czarne szczeliny. Kilka razy zatrzymywałem się i próbowałem wyznaczyć drogę przejścia na drugą stronę, ale zawsze uznawałem, że byłaby to bardzo trudna przeprawa, a pokonanie jaru mogłoby zająć nawet pół godziny. Mając w pamięci martwy las widziany w naszych Górach Stołowych, zwracałem uwagę na stan lasu, a widziałem zdrowe świerki. Dlaczego po naszej stronie, niedaleko stąd i w bardzo podobnym środowisku, drzewa umierają?
Nieco wyżej i kilkaset metrów dalej weszliśmy między skalne ściany. Dwa dni temu, idąc wzdłuż Radkowskich Skał w naszych górach, wydawało mi się, że więcej skał już nie może być, że to po prostu niemożliwe. Myliłem się i to bardzo. Tam cały duży obszar gór, liczony w kilometrach kwadratowych, jest ogromnym masywem skalnym. Trwające miliony lat naturalne procesy niszczenia skał wytworzyły w nim labirynt szczelin i korytarzy, ostańców sięgających nieba i głębokich studni. Przy nim dzieło Dedala, ów sławny kreteński labirynt, był dziecinnie prosty. W tamtym labiryncie można było skręcić w lewo, w prawo albo iść prosto, tutaj natura dodała wymiar pionowy, a przy tym nie zadbała o wygodę schodów. W rezultacie przejście kuszące dość równym dnem kończy się ślepym zaułkiem, a jedyna droga dalej wiedzie przez kilkumetrowy głaz albo boczną, niezauważoną wcześniej, niską i mokrą szczelinę. Wiele miejsc jest grząskich, są tam małe bagienka, jako że woda opadowa nie ma odpływu, ale też są strumyki najdziwniejsze z widzianych: płyną wzdłuż kładki, czasami pod nią, by nagle zniknąć w szczelinie, a w innym miejscu wypłynąć. A może są to różne strumienie? Któż zna ów kolejny labirynt, tym razem podziemny?
Cały szlak jest bardzo wygodny, ale tylko dzięki dużej pracy włożonej w wyznaczenie jego biegu i wykonaniu drewnianych kładek oraz wykuciu stopni w skałach.
Patrząc na szczyty skał, domyślać się można górnej części labiryntu. Na mapie, między dwoma nitkami niebieskiego „naszego” szlaku, widać doliny, do których nie prowadzą żadne szlaki. Przypuszczam, że nie tyle są to doliny, co mniejsze lub większe studnie z pionowymi ścianami. Zapewne pusto tam; ludzie pojawiają się rzadko, a czy zwierzyna, tego nie jestem pewny. Przyznam, że bardzo kusząca była dla mnie myśl o pójściu tam, chociaż prawie na pewno nie dałoby się dojść bez sprzętu wspinaczkowego.
W naszych Górach Stołowych wiele skał ma swoje nazwy nawiązujące do wyglądu. Podobnie jest w czeskich górach, ale tam owe nawiązania są wyrazistsze i wskazują je odpowiednio nakierowane tablice informacyjne. Niektóre skały są łatwo rozpoznawalne, ale są i takie, których dostrzeżenie wymaga pewnej dozy spostrzegawczości. Mój towarzysz przynajmniej dwukrotnie pokazał mi, że jestem gapą. Na przykład „Myśliwego na Stanowisku” zobaczyłem dopiero po pokazaniu mi na ekranie aparatu powiększonego obrazu skały.
Niżej
kilka zauważonych i rozpoznanych skał. Opisy są pod zdjęciami.
„Rzeźnicki Topór”.
„Głowa Konia”.
„Jaskółcze Gniazdo”.
„Szorty Karkonosza”.
„Brama Spełnionych Marzeń”. Na razie nie spełniła, ale nadal czekam.
„Piłka Karkonosza” – zawisły w powietrzu kilkunastotonowy okrągły głaz.
„Teplicka Venus” jest nieco podobna w swoich przerysowanych kształtach do pewnej figurki z czasów neolitu. Link.
„Wykałaczka Karkonosza”. Sądząc po jej wielkości, facet musiał mieć bardzo zepsute zęby.
„Skalny Chram” – nazwa rozgałęzionej szczeliny w skałach.
„Słoń i Sowa”. Gdzie?? – szukam wzrokiem po ścianie. Tam! – palcem pokazuje Janek.
„Głowa Psa”.
„Madonna z Dzieciątkiem”.
„Sfinks”
„Śpiący Łabędź”.
„Głowa Indianina”.
„Wieża Strażnicza”.
„Ręka w Pięść”.
Jest jeszcze druga część labiryntu, Skalne Miasto Adrspach, odległe o kilka kilometrów, z równie oszałamiającymi skałami. Mam nadzieję poznać je w przyszłym roku.
Obrazki ze szlaku
Ciekawe kształty lub kolory.
Wąskie przejścia między skałami. Było ich mnóstwo, a wrażenia robiły niemałe. Często wydawało mi się, że dalej nie przejdziemy, że gdzieś tutaj szlak musi zawracać, bo przecież przed nami wznosi się zwarta ściana, ale po podejściu bliżej, czasami bardzo blisko, ukazywała się szczelina i ścieżka na drugą stronę.
Szczeliny w skalnych masywach.
Drzewa na szczytach wąskich i wysokich skał. Jak one tam sobie radzą, nie mając możliwości sięgnięcia korzeniami do ziemi? Widać je na wielu zdjęciach, nie tylko na tym. Są dla mnie zobrazowaniem siły życia i jego zdolności przystosowawczych.
Posiłek wędrowcy.
Janek sprawdza stan swojego ucha.
A tutaj Janek robi prztyk.
Grzyb. Wyglądał na zdrowego, jędrnego prawdziwka. Niestety, nie mając odpowiednio dużego kosza, musiałem go zostawić.
Piasek pod piaskowymi skałami, kolejny etap metamorfoz gór.
Skalna studnia i drzewa na szczycie.
Parę zdjęć od Janka.
Gdyby nie moje starania, ta skała już by spadła.
Trasa: czeskie Góry Stołowe w pobliżu Teplic nad Metuji.
Statystyka: 6 godzin na szlaku długości 6 km. Przejście niebieskim szlakiem mniejszej pętli.
PS
Posłuchajcie, bardzo proszę, słów tego rolnika o czarnych chmurach nad nie tylko polskim rolnictwem. Posłuchajcie o nowym pomyśle Unii: tutaj.