Etykiety

Moja książka

Wrażenia i chwile

 150422 Dzisiaj jest umowny dzień premiery mojej nowej książki.    „Książka jest o wrażeniach, o przeżywaniu zwykłych dni i zdarzeń, o chwi...

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą ekologia. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą ekologia. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 18 marca 2025

Koniec KOŃCA HISTORII Francisa Fukuyamy

 080325

Wiem, że tematy społeczne, ekonomiczne i polityczne niezbyt interesują bywalców tego bloga, ale interesują mnie jako obywatela Rzeczpospolitej, więc trudno, mężnie znieście ten tekst albo go zignorujcie. Jednak jeśli ktoś zapozna się chociaż z częścią informacji zawartych w materiałach proponowanych niżej, jaśniej będzie widział otaczającą nas rzeczywistość, a dobrą ona nie jest.

O tytułowej książce za Wikipedią: „Liberalna demokracja i związany z nią wolny rynek są zdaniem Fukuyamy ostateczną, lepszą formą ustrojową, lepszą niż monarchia, faszyzm czy komunizm. Miałaby ona być jednocześnie końcem historii, przez wyczerpanie się nowych projektów ustrojowych.”

Właśnie jesteśmy świadkami przegrywania tej idei, odrzucania liberalnej demokracji przez narody świata. Nie dlatego, że idea była z gruntu zła, ale dlatego, że taką została uczyniona. Przeszła drogę od dbałości o Ziemię do szaleństwa zielonego ładu; od demokratycznych zasad do ich deptania nie tylko cenzurą, do straszenia karaniami inaczej myślących i unieważniania wyborów; od swobód gospodarczych do pętania przedsiębiorców (najlepiej małych, bo tacy nie mają siły) niezliczonymi absurdalnymi przepisami i ograniczeniami; od równych praw dla wszystkich, do tworzenia grup równiejszych, od zasady służenia władzy obywatelom do pychy, przekonania polityków o własnej nieomylności i kształtowania ludzi na bezwolną masę; od racjonalizmu do ideologii. Od samostanowienia państw i dbania o uczciwą współpracę, do globalizacji, zamazywania państw, przenoszenie władzy do struktur ponadpaństwowych i dbałości o interesy, owszem, tyle że mocniejszych państw. Patriotyzm został uznany za kuzyna rasizmu, a władze stając się wrogiem obywateli czynią państwo naszym nadzorcą.

Oto współczesne oblicze „najlepszej formy ustrojowej”!

Dlaczego tak się stało? Moja diagnoza, na pewno ani odkrywcza ani wnikliwa, wiąże klęskę tej formy ustrojowej z ewolucyjnie ukształtowaną psychiką ludzi. Jako ludzkość jesteśmy tacy sami, jak sto lat temu i sto wieków temu. Nadal chcemy panować nad innymi i ich wykorzystywać a nawet grabić, nadal pożądamy władzy i pieniędzy. Tak jak przed wiekami, tak i teraz silniejszy przy byle okazji, albo i bez niej, oszuka słabszego, a więc nawet i bez wojny nie ma spokoju ani sprawiedliwości – jak nigdy nie było.

Nadal pokój między nami możliwy jest tylko wtedy, gdy strony mają równie ostre i długie kły. Tyle że teraz nie szachujemy innych naszym uzębieniem, a substytutami, mianowicie czołgami i rakietami. Kto ich nie ma, nie liczy się na arenie międzynarodowej, co widać teraz, w relacjach Europy z USA w związku z wojną w Ukrainie. Zamiast więc żyć spokojnie i likwidować ubóstwo na Ziemi, wydajemy absurdalnie wielkie pieniądze na nasze odstraszające kły. Dla władzy, pieniędzy i realizacji naszych idei, obojętnie jak irracjonalnych czy szkodliwych, a obłażą nas one jak robaki padlinę, gotowi jesteśmy na każdą niegodziwość i każdy absurd, co doskonale pokazują decyzje unijnych biurokratów. Mentalnie nadal jesteśmy troglodytami. Nie ma końca historii i wątpię, by kiedyś doszła do kresu, chyba że razem z ludzkością.

Tutaj przeczytacie o przemianach we współczesnym świecie w historycznym i socjologicznym ujęciu. Czym w istocie jest nacjonalizm? Co się naprawdę dzieje w Europie, USA i nie tylko tam? Co odróżnia i w czym są podobne demokracja, nacjonalizm, globalizm i rasizm?

Aby władze miały nad obywatelami jeszcze więcej władzy, wprowadza się CBDC, cyfrowy pieniądz banku centralnego. Tutaj o nim.

tutaj jeden z bardzo wielu dostępnych w internecie komentarzy.

W strefie euro ma być wprowadzany jeszcze w tym roku, u nas po trochu i z opóźnieniem, ale też będzie. Ten system skutkuje absolutnym, totalnym nadzorem państwa nad nami. W skrócie: nie ma żadnej gotówki, wszyscy mają konta w jednym centralnym banku, który na bieżąco nadzoruje wszystkie transakcje. W takim systemie nie ma żadnej prywatności, żadnej tajemnicy. Władze będą wiedziały co, gdzie, kiedy, ile i za ile kupiłeś, gdzie jesteś, a pośrednio i co robisz. Jeśli naprawisz sąsiadowi kran, a ten zapłaci ci 50 zł, „oni” wiedząc o tym przelewie zapytają się, za co te pieniądze, i trzeba będzie uiścić podatek. Dobrze, że małolat nie kupi alkoholu bo bank odrzuci transakcję, ale i to samo zrobi z każdą transakcją nieakceptowaną przez władze z jakiegokolwiek powodu, niekoniecznie zgodnego z prawem, tym bardziej sprawiedliwością. Chcesz odłożyć na starość? Nie, masz wydać pieniądze w ciągu miesiąca, bo stracą ważność albo zapłacisz dodatkowy podatek. Strajkowałeś? Masz na miesiąc zablokowane konto. Nie masz jak kupić chleba z tego powodu? Trzeba było pomyśleć o tym wcześniej! Władza będzie wiedziała wszystko i wszystko będzie mogła zrobić – i zrobi, ponieważ ów najlepszy ustrój coraz bardziej przypomina swoje przeciwieństwo. Przykład zmian ustroju z naszego kraju, to ściganie i karanie „mowy nienawiści” z urzędu, o ile przejdzie do końca ścieżkę legislacyjną. Spróbuj teraz, człowieczku, pisnąć coś, co się nam nie spodoba!

O sposobie pozbawienia nas dziesiątków miliardów złotych: tutaj.

Zwiastun  filmu a propos: „Odnawialne źródła pieniędzy”.

Tutaj o niemieckiej morskiej elektrowni wiatrowej rozbieranej po 15 latach dopłacania do jej działania. 

A my w tym czasie zaczynamy budować taką elektrownię za absurdalnie wielką kwotę 30 miliardów złotych!

Jeszcze raz: Niemcy demontują wiatraki, my stawiamy, czyli o wydawania naszych pieniędzy na dopłaty dla właścicieli wiatraków.

Tutaj poznacie koszt tak zwanej „transformacji energetycznej”, czyli przepisu na rozbicie ściany głową.

O aktualnym stanie i możliwej przyszłości Polski: tutaj.

Czy wiecie, że mamy w Polsce Ministerstwo Klimatu i Środowiska? Działania na rzecz ochrony środowiska bezsprzecznie są konieczne i być może wymagają koordynacji na poziomie ministerstwa, ale klimat?? Równie dobrze mogłoby istnieć Ministerstwo Ruchów Tektonicznych, Ministerstwo Prądów Morskich albo Ministerstwo Wiatru. O, to ostatnie bardzo by się przydało aby wiatraki mogły się kręcić! W rozmowach z ludźmi kilka już razy zdarzyło mi się słyszeć taki argument na rzecz obrony przed zmianami klimatu: w zimie na osiedlu było dużo dymu bo ludzie palili węglem albo oponami. To klasyczny przykład mylenia pojęć. Likwidując kopcące piece chronimy środowisko, nie klimat, na który po prostu nie mamy wpływu. Te wszystkie monstrualne kary płacimy nie za emisję pyłów czy związków siarki, a dwutlenku węgla. Warto przy tej okazji zauważyć fakt oczywisty: my sami też emitujemy CO2, więc może będzie podatek za oddychanie. Absurdalne? Niemożliwe? Kiedyś to samo mówiono o płaceniu kar za emisję CO2 przez ciepłownie czy elektrownie, a teraz niektóre firmy dostarczające ciepło i prąd do naszych domów stoją na krawędzi bankructwa z tego właśnie powodu.

* * *

 Tutajtutaj jest o historii Polski, ściślej o pańszczyźnie, czyli o wiekach niewolnictwa w Polsce, ale też o skutkach sięgających naszych czasów. Dlaczego tak wiele jest w nas skłonności do bumelanctwa, do drobnych kradzieży w pracy? Dlaczego władze, pojmowane zarówno jako urząd, instytucje, jak i urzędnicy, traktowane są podejrzliwie a nawet wrogo? Dlaczego częściej spodziewamy się po nich decyzji dla nas szkodliwych niż dobrych? Dlaczego piszemy o takich przeciwstawieniach, którego sam właśnie użyłem: my – oni? Innym zagadnieniem, bardzo ważnym, jest pytanie o to, dlaczego taki podział jest nadal słuszny...

piątek, 8 listopada 2024

Piękny dzień jesieni

 241024

Ranek był zimny, ale świetlisty, kolorowy, skrzący się miriadami kropelek rosy, a dzień cały słoneczny. Odwiedziłem lubiane miejsca na Pogórzu Wałbrzyskim w pobliżu wsi Sady Górne, a wśród nich dwa niewielkie wzgórza z dębami na szczytach. Jak tam jest, na co patrzyłem, co podziwiałem, uwidaczniają (chociaż nie w pełni) zdjęcia. Kolorów nie wzmacniałem; nasycone, intensywne barwy złotej jesieni podkreślane były kolorami niskiego słońca wczesnego poranka.





 Dane mi było dzisiaj parokrotnie doświadczyć wrażeń, które najtrafniej można określić olśnieniami. Rankiem na moich „dębowych” wzgórzach, później przypadkowe zboczenie z trasy skutkujące poznaniem nowych uroczych miejsc, a na koniec dnia spektakularny zachód słońca.


 Skręciłem ku kępie drzew i po chwili znalazłem się w pięknej dąbrowie. Nieco dalej pomiędzy drzewami widziałem zalesione wzgórze. Moja droga biegła podnóżem, ale może jednak wejdę na szczyt? Bez entuzjazmu spojrzałem na zaorane kostropate pole po którym wypadało mi iść, ale poszedłem i znalazłem miejsce, do którego będę wracał i myślał o nim w szare dni. Chodziłem między okazałymi dębami rosnącymi na szczycie i zboczu wzgórza, patrząc na feerię barw nade mną i dal widoczną między pniami drzew. Dęby nie przebarwiają się tak spektakularnie jak buki czy klony, ale o tej porze roku, tego cudnego dnia, i one były piękne.

 




Warto było zboczyć z krótszej i wygodniejszej trasy.

Odwiedziłem wzgórza nad tunelami drogi S3, bo dziwnie podoba mi się myśl o wędrówce nad nimi, zajrzałem też do wylotów tuneli. Przywitałem się z brzozowym wzgórzem, jednym z moich ulubionych w tych górach. 

 





Takie małe wypiętrzenia o wysokości pojedynczych dziesiątków metrów od podnóża mają w moich oczach urok szczególny. Wspomniałem teraz Kufla na Pogórzu Izerskim, (niemal prywatną) górkę Ani Kruczkowskiej, i podobną Ambrę w Górach Kaczawskich. One są przyjazne wszystkim wędrowcom, nawet tych najmniejszym, zaczynającym przygodę z górami (albo je kończącą z powodu wieku). Są jasne, malownicze, widokowe, uśmiechnięte. Są jak przyjaciel, do którego zawsze można wpaść by doświadczyć pozytywnej przemiany ducha.

Skracając drogę szedłem polem po uprawie kukurydzy. Jest ogromne, oszacowałem jego wielkość na 80 do 100 hektarów. Widziałem tam wyjątkowo dużo niezebranych kolb. 

 



Wspomniawszy opowiadanie kolegi o zbieraniu pozostawionych kolb dla owiec i królików, wyjąłem torbę z plecaka i w ciągu dosłownie
trzech minut napełniłem ją całą. Zebrałem kroplę z morza, skoro na polu zostały całe tony. Tyle ziaren tam zostało! Właśnie marnowanie jedzenia poruszyło mną najbardziej. Codziennie ludzie na Ziemi niedojadają a nawet umierają z głodu, a tutaj, na tym jednym polu, wiele ton jedzenia ma zgnić w ziemi!

Na brzegu uprawy zobaczyłem dwóch mężczyzn zbierających kolby i odnoszących je w dużych torbach do samochodu. Zapytałem, zbierali dla hodowanych zwierzaków. Parę godzin później gdzieś pod krzakami zobaczyłem dzikie wysypisko śmieci, a na nim plastikowy, spory i cały pojemnik. Zapasową sznurówką przywiązałem go do plecaka i poszedłem dalej. Do samochodu dotarłem gdy dzień się kończył i… pojechałem na kukurydziane pole, wszak wiedziałem, że można dojechać tam osobówką.

Torbę i pojemnik wypełnione kukurydzianymi kolbami zawiozłem koledze dwa dni później. Uratowałem kilkanaście kilogramów ziarna.

Na chwilę wrócę do wspomnianej kupy śmieci. Spotyka się je wszędzie, także w najładniejszych miejscach, a jakoś nie słyszę o konieczności oczyszczenia naszego środowiska, a jedynie o panelach, wiatrakach i podatkach od dwutlenku węgla. Natomiast często słyszę mylenie znaczeń takich pojęć jak pogoda, klimat i środowisko. Jeśli w mediach mówi się o środowisku, słusznie pokazywane są dymiące kominy, ale czemu nie pokazują takich obrazów?


 Czy wiatraki stojące na stertach śmieci mają być symbolem nowoczesności i dbałości o naszą planetę?

Obrazki ze szlaku


 Jutrzenka i ślady samolotów.

 Świt oglądany z pierwszego wzgórza.

 Pierwsze chwile dnia. Niebieskość dali i delikatna mgiełka prześwietlone są bajecznie kolorowym światłem wschodzącego słońca. W oddali widać Chełmiec, górę nad Wałbrzychem.



 
Rowy na polu wypłukane przez deszcze, a na dole, w nieckach, skutek, czyli osady sedymentacyjne.

Kropla drąży skałę, mówi się, a na tych zdjęciach widać proces szybszy. W krótkiej, ludzkiej, perspektywie czasowej problemem jest ubywanie na takich polach żyznej ziemi, a tworzy się ona bardzo powoli. W drugiej, geologicznej, widzimy proces wyrównywania wzgórz. Jeśli nie obudzą się siły górotwórcze wewnątrz Ziemi, kiedyś będzie tutaj równina, a po Górach Wałbrzyskich nie zostanie nawet ślad.


Zachód słońca nad kukurydzianym polem. Piękny, czysty, barwny. Budzący cenne wrażenia estetyczne, ale i odrobinę smutku. Zachód, którego chciałoby się zatrzymać tajemnym zaklęciem.

Trasa: wokół Sadów Górnych na Pogórzu Wałbrzyskim.

Statystyka: 10 godzin na szlaku długości 18 km.