Etykiety

Moja książka

Wrażenia i chwile

 150422 Dzisiaj jest umowny dzień premiery mojej nowej książki.    „Książka jest o wrażeniach, o przeżywaniu zwykłych dni i zdarzeń, o chwi...

niedziela, 18 maja 2025

Nieznane wzgórza

 120525

Wracając z czterodniowej wędrówki, a jechałem jedną z tych licznych wąskich i krętych lokalnych dróg bez numeru łączących wioski z sąsiednim miasteczkiem, widziałem długie pasmo malowniczych wzgórz. Uświadomiłem sobie, że byłem za nimi, byłem na lewo i na prawo od nich, ale nie znam ich samych, a wtedy poczułem w sobie zmianę. Otóż jadąc do domu byłem syty drogi i nie myślałem o następnych wyjazdach, a myśl o paru dniach siedzenia przy biurku była pociągająca, ale widząc te malownicze zbocza malowane zbożem rozmaitym, poczułem gotowość do powrotu, potrzebę dalszych wędrówek.

W domu, po analizie mapy, okazało, że jednak na części tych wzgórz byłem, a nierozpoznanie wynikało z patrzenia z nowej, nieznanej wcześniej, strony. Na tym nie koniec: w czasie wędrówki dwa czy trzy razy poznałem miejsca, na przykład ten zakręt drogi.

Jednak byłem tutaj parę lat temu, a wydawało mi się, że jestem po raz pierwszy! Z kilkukilometrowego pasma nieznanych wzgórz została mi do poznania połowa, ale jak się okazało, bardzo urokliwa. Wyjazd traktuję jako zwiad, ponieważ wieloma tamtejszymi drogami jeszcze nie szedłem.

Aura po równo obdarowała mnie słońcem i chmurami, a w nadmiarze chłodem. W połowie maja byłem na szlaku mając na sobie dwa grube swetry i wiatrówkę! Czy pani Aura nie słyszała o ociepleniu klimatu?

Roztoczańskie wzgórza bywają bardzo długie, a kąty nachylenia zboczu bywają tak małe, że trudno się zorientować, czy już jesteśmy na szczycie, czy może jest on paręset metrów dalej. Przy tak małych nachyleniach nawet niewielkie wybrzuszenia na długich zboczach zasłaniają dalekie widoki. W rezultacie dość często widnokrąg widziałem oddalony o pojedyncze steki metrów, ale też wiele razy widziałem, jak nagle, po zrobieniu kilku decydujących kroków, uciekał tak daleko, że ludzkich siedzib już nie widziałem w zniebieszczałym powietrzu, a jedynie ciemne paski lasów przedzielone jaśniejszymi plamkami pól.



 Widywałem też drogi wybiegające spod stóp i pędzące hen, daleko, tam, gdzie ja nie dojdę a chciałbym. Może one wyprzedzały mnie by za mnie dotknąć nieba na horyzoncie? 


 Mimo częstego braku słońca uwagę przyciągała świeża, czysta, nasycona, omalże świecąca młoda zieleń. Później już taka nie będzie – ta myśl sama się pojawiła w głowie i sama się rozpłynęła wśród wiosennych obrazów.



 Jechałem już, ale kiedy mignęła mi na poboczu wielka kępa kwiatów. W tym okamgnieniu wydawało mi się, że widzę wielką kępę gwiazdnicy, ale kiedy cofnąłem samochód, wysiadłem i spojrzałem z bliska, zobaczyłem różnice. Kwiat owszem, podobny, ale to inna roślina. W domu mądra strona poinformowała mnie, że to rogownica

Odmiany pewny nie jestem. Proszę o uzupełnienie tych informacji lub ich sprostowanie.

Obrazki ze szlaku


 Miedze są ludzkimi, a więc sztucznymi granicami jednej i jednolitej przestrzeni, ale przecież jakże są malownicze!

 Kiedyś mówiło się na wsi o oblepie owoców w sensie oblepienia nimi gałęzi drzew, a nie samoistnego zrzucania ich nadmiaru.

 Biała chmurka usiadła przy drzewach.

Zając zobaczywszy mnie zatrzymał się i chwilę przyglądał na mnie; stałem nieruchomo więc uznał, że nie zagrażam mu i spokojnie pokicał w moją stronę. Dopiero gdy był kilka susów ode mnie, czmychnął w zboże.

 Palma na polu. Dawny zwyczaj mający na celu zjednanie sobie Boga, a jeszcze wcześniej sił natury. Niech się ta nadzieja spełni właścicielowi pola! Niech dobre będą tegoroczne plony, niech sporysze i kwiat kąkolu się nie pleni i niech snopy nie topią się w ulewie na polu.

Są tu słowa z hymnu Święty Boże Jana Kasprowicza. Kiedyś znałem ten utwór niemal na pamięć.


Ptasie norki na przydrożnej skarpie. Z jednej tak szybko wyleciał przestraszony ptak, że nie zdążyłem go rozpoznać.

 Trzy kolory.

 Trzy kolory: żółte z zielonym pasem.





 Czysta, jasna, zapraszająca do spaceru brzezina. Urocze miejsce.

 Czasami się przytula, czasami czepia. Któż taki?

 Jaskrawa, świecąca żółć kwiatów rzepaku, a vis a vis falujące morze jęczmiennych kłosów z długimi ostami. Pastelowy odcień zieleni zboża w doskonałym połączeniu z wąsami o odcieniu… Jak nazwać ten kolor? Pamiętam, że patrząc na pole, odruchowo nazwałem go matowoszarym, ale przecież ów mat jeśli jest, to tylko jako domieszka.





 Nadal kwitnie rzepak. Ta roślina jest bardziej litościwa, a może bardziej pożąda pochwał, skoro nie przekwita tak szybko jak czereśnie czy jabłonie.


 Nareszcie zazieleniły się dęby.

 Brzoza wyrasta z środka spróchniałego pniaka. Ależ wybrała sobie miejsce! 

 Ta lessowa ściana mignęła mi między liśćmi leszczyny rosnącej przy drodze, musiałem dosłownie wcisnąć się w gąszcz, aby zrobić zdjęcie.

 Kiedy dotarłem do samochodu, słońce wyszło zza chmur i nie żałowało światu przedwieczornych barw.

Trasa: drogi i pola między Wólką Czarnięcińską a Rokitowem w pobliżu Turobina.

Statystyka: w niemal 12 godzin przeszedłem 21 km. Krzemowy móżdżek wyliczył sumę podejść na 920 metrów, ale mam kłopoty z uwierzeniem. Aż tyle raczej nie było, chociaż może się mylę...